Domyślne zdjęcie Legia.Net

Rozmowa z Andrzejem Zarajczykiem

Marcin Weber

Źródło: Gazeta Wyborcza

12.07.2002 11:01

(akt. 07.12.2018 12:07)

<b>- Niedawno powiedział Pan: "Wielu ludzi sądzi, że tak naprawdę w Legii rządzę ja, a to nieprawda".</b> Wywiad z Andrzejem Zarajczykiem
- Niedawno powiedział Pan: "Wielu ludzi sądzi, że tak naprawdę w Legii rządzę ja, a to nieprawda".
- Na skutek decyzji PZPN w miejsce stowarzyszeń rządzących się swoimi prawami powstały Sportowe Spółki Akcyjne, siłą rzeczy funkcjonujące w oparciu o kodeks handlowy. Jeśli Legia jest spółką akcyjną, to istnieje w niej podział obowiązków i odpowiedzialności. Akcjonariusze wybierają zarząd, który odpowiada za wszystko, co w klubie się dzieje. Są zresztą opłacani z tego tytułu. W każdym razie prezes na pewno. Ja jestem tylko współwłaścicielem spółki i odpowiadam w stosunku do właścicieli Pol-Motu. Oni mogą zapytać, po co nam właściwie ta Legia i po co wydałem te 3,5 mln dol. Natomiast utrwalił się taki model jeszcze z czasów stowarzyszeń, gdy zawsze jakaś tajemnicza postać, która dawała pieniądze rządziła z ukrycia klubem.
- Kto w takim razie podjął decyzję o tym, że Leszek Miklas już nie jest prezesem Legii?
- Zgromadzenie wspólników. Pan Miklas nie został jednak odwołany. W wyniku wygaśnięcia mandatu powołano nowego prezesa. Tak brzmi formuła decyzyjna. W niezwykle skomplikowanej sytuacji uznano, że najważniejsza dla spółki jest próba poprawienia jej stanu finansowego.
- Należy przez to rozumieć, że prezes Miklas do tego się nie nadawał?
- Na barki pana Miklasa złożyliśmy chyba zbyt duży ciężar. Sytuacja już wcześniej dojrzała do tego, by udzielić mu wsparcia. Bezpośrednim impulsem była jednak sytuacja z transferami piłkarzy. W obecnej sytuacji polskiej piłki nożnej transfery to jedno z głównych źródeł utrzymania klubów, a w każdym razie Legii na pewno. Gdybyśmy nieco staranniej prowadzili te sprawy, to dziś w kasie byłoby około 700 tys. dol. za przejście Macieja Murawskiego do Arminii Bielefeld. Jakieś pieniądze dostalibyśmy także za transfer Sylwestra Czereszewskiego na Cypr. Jemu również kończył się kontrakt i odchodził jako wolny zawodnik. Po powrocie z Chin zdołał wrócić do podstawowego składu, ponownie się wypromować. Gdyby nie to, zapewne wcale by nie wyjechał do AEL Limassol. No i jest jeszcze sprawa Marcina Mięciela. Wciąż niezamknięta, ale istnieje realne zagrożenie, że znowu stracimy ok. miliona dolarów. Przynajmniej potencjalnie, bo w grudniu kończy mu się kontrakt. W sumie są to jakieś 2 mln dol., czyli kwota mniej więcej równa zadłużeniu Legii. Plus minus wynosi ono bowiem ok. 8 mln zł. Nie winimy za to pana Miklasa. Uznaliśmy, że sytuacja kadrowa w spółce nie pozwalała mu poświęcić wystarczająco dużo czasu na negocjacje z piłkarzami.
- Czy wobec tego Leszek Miklas nie mógł zostać na stanowisku i czy nie można było dać mu do pomocy dyrektora generalnego, którą to funkcję stworzono właśnie dla niego?
- Trudno nawet wymyślić kogoś, kto mógłby tak od razu wejść z zewnątrz i wypełniać podstawowe kryterium, czyli posiadać zaufanie wspólników.
- A nowy prezes? On nie musi spełniać tego kryterium?
- Edward Trylnik pracuje z nami od dłuższego czasu i zna doskonale sytuację wewnętrzną Legii. On był jednym z tych, którzy na bieżąco analizowali sytuację w klubie. Spółka od momentu powstania nie była nigdy dobrze zorganizowana. Nie było procedur, rozdziału obowiązków, ustalonych kryteriów naboru. Sytuacja spółki teraz bardzo ładnie się wyprostowuje przy okazji audytu prawnego i finansowego w kontekście giełdy. To ci zewnętrzni audytorzy w dużej mierze zwrócili uwagę na wszystkie nieprawidłowości, które trzeba szybko naprawić, by Legia mogła rzeczywiście wypełniać zadanie Spółki Akcyjnej. Powstał więc dylemat, czy pana Leszka kierować na szkolenie w zakresie funkcjonowania SA, czy też wykonać manewr innego rodzaju. Nie był moim człowiekiem, gdy Pol-Mot wchodził do klubu. On już tam był zatrudniony, wcześniej pracował w FSO. Podobał mi się, bo to pasjonat, a poza tym lubię pracować z młodymi ludźmi. Gdyby dostał do zarządzania spółkę dobrze zorganizowaną, to pewnie nie byłoby problemu.
- Jakie konkretne zadanie postawiono przed nowym prezesem zarządu?
- Kwestią najbliższych miesięcy jest ustabilizowanie sytuacji finansowej spółki, czyli odpowiedź, z jakich źródeł będzie czerpać, by zapewnić sobie spokojną przyszłość. Stawia mi się zarzut, że Pol-Mot poszukuje partnera. Legia to klub warszawski, jeden z ważniejszych w Polsce i nawet takiej spółce jak moja niełatwo go udźwignąć. Należy poszukać więcej partnerów niż jeden prezes Zarajczyk.
- Co Pan może zaoferować?
- Moja podstawowa oferta to, by podzielić się z potencjalnym inwestorem pakietem po 40 procent. Wcale nie chcę sprzedawać udziałów. Do takiej struktury można najłatwiej doprowadzić przez podwyższenie kapitału. Tylko im dłużej obserwuję to, co dzieje się wokół futbolu, to widzę, w jak dziwnej sytuacji znajduje się Legia. Z jednej strony zdobywamy mistrzostwo. To dla każdego miasta bardzo istotny element promocji. Słynny jest przypadek madryckiego Realu mającego bodajże 100 mln dol. długu. Miasto kupiło majątek klubu, by pokryć jego zadłużenia, po czym ten sam majątek oddało mu za darmo. My pomocy ze strony władz Warszawy nie mamy. Po zdobyciu mistrzostwa Polski odezwały się głosy, być może i słuszne, kto pokryje szkody wyrządzone przez kibiców na terenie miasta podczas fety. Ale nikt nawet nie wspomniał o pomocy zadłużonemu klubowi. W całej Europie futbol bywa wspomagany przez władze municypalne, narodowe federacje piłkarskie czy inne struktury. Polska jest tutaj wyjątkiem. Nadal głośno wokół sprawy terenów, na których znajduje się Legia. Miasto zawiesza rozmowy na wieść o kiepskiej sytuacji finansowej spółki, która ma budować stadion. Takie działanie raczej nam nie pomaga.
- Wiceprezydent Warszawy stwierdził, że władze miasta poprosiły o ujawnienie stosownych dokumentów i zgody na to nie otrzymały.
- To nieporozumienie. Legia SA jest w fazie przygotowywania prospektu dla zaprezentowania go Komisji Papierów Wartościowych. W tym celu sporządzany jest audyt finansowy i prawny, który będzie zaprezentowany nie tylko włodarzom miasta, ale również wszystkim potencjalnym inwestorom. Chcemy też pokazać aktualny, czerwcowy bilans Pol-Motu (z całkiem przyzwoitym zyskiem netto za 6 miesięcy).
- Dlaczego tak ważne jest, by Legia weszła na giełdę?
- Giełda jest jednym ze źródeł finansowania. Stadion musi być remontowany i próbujemy pozyskać inwestorów, którzy by taką możliwość nam zapewnili. Ale musimy patrzeć na problem szeroko - nie tylko przez pryzmat pozyskania inwestorów bezpośrednich. Chcemy również, by prawdziwe stało się hasło, że jest to "Nasza Legia". Jeśli kibice kupią akcje, to będą mieli pełne prawo, by zacząć tak mówić. A jednocześnie pomogą, aby ich stadion stał się bezpieczniejszy, by była na nim lepsza widoczność.
- Ile może kosztować taka jedna akcja?
- Nad tą sprawą dyskutują fachowcy. Został zaangażowany Dom Maklerski Pekao SA, pracuje nad tym audytor - międzynarodowa firma BDO, której szefem jest zresztą były piłkarz Andre Henin. Za przykład stawia nam Kopenhagę, gdzie często przeprowadzane są takie emisje interwencyjne albo w celu pozyskania środków na zakup piłkarzy, albo na remonty obiektów sportowych. Tak zachęcił nas do upublicznienia Legii. Czy to się stanie, czy nie, to zależy jeszcze od wielu czynników. Na pewno nie może to przebiegać w atmosferze totalnej niechęci do wszystkiego, co w Legii się dzieje. Niestety, choć wielu ludzi deklaruje uczucie dla klubu, w tym także działacze samorządowi, to najczęściej jest to miłość pozorowana. Oczywiście inaczej sprawa się ma z naszymi wspaniałymi kibicami, na których przede wszystkim liczymy. Gdy niepewny podpisania kontraktu był Jacek Zieliński, proponowali podwyższenie cen biletów na mecze, by określoną nadwyżkę przeznaczyć na uposażenie krzywdzonego według nich zawodnika. Widać więc, że oni nie tylko przychodzą na stadion, ale rzeczywiście martwią się tym, co dzieje się w klubie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.