Różne cele i ambicje
30.01.2002 10:25
<b>Posłużyła Panu przeprowadzka do Izraela...</b>
Wywiad z Markiem Citko
Posłużyła Panu przeprowadzka do Izraela...
-Żeby osiągnąć dobrą formę, trzeba grać. W pew nym momencie w Legii taka szansa się dla mnie zamknęła. Wyjazd do Izraela okazał się słuszny. Psychicznie i fizycznie dochodzę tu do odpowiedniej dyspozycji. Strzeliłem już bramkę dla Hapoelu Beer-Sheva. Mam także możliwość grania o tej porze roku w znakomitych warunkach, w blasku słońca.
Rodzina jest tak samo zadowolona?
-Żona i córeczka aż promienieją z radości. W tym tygodniu przeprowadzamy się do apartamentu nad Morzem Martwym. Wtedy będziemy już tutaj mieć bajeczne życie. Dużą zaletą pobytu w Izraelu jest także ciągły kontakt z językiem angielskim. Powoli zaczynam jednak uczyć się hebrajskiego. Na bieżąco śledzimy także wydarzenia w ojczyźnie, gdyż odbieramy tu polską telewizję i kupujemy polską prasę. Chodzimy do polskiego kościoła. Odwiedziliśmy też grającego w Hapoelu Tel-Awiw Grzegorza Wędzyńskiego i jego rodzinę oraz występującego w Aszdod Andrzeja Kubicę.
Czy tej sielanki nie zakłócają wybuchające w Strefie Gazy bomby?
-W samym Izraelu jest bardzo spokojnie, ale gdyby pojawiło się zagrożenie, natychmiast wracamy do Polski. Przed podpisaniem kontraktu klub zaprosił mnie na rekonensans, abym osobiście mógł się przekonać, że wojny nic tu nie przypomina.
Jakie cele sportowe ma Pana klub?
-Jest to beniaminek, ale prezes jest bardzo bogaty i ambitny. W tym sezonie mamy zająć miejsce w środku stawki, a w przyszłym sezonie Beer-Sheva ma zaatakować czołowe pozycje w lidze.
Chciałby Pan na dłużej pozostać w Izraelu?
-Na razie jestem wypożyczony z Legii do 30 maja i nie wiem co będzie dalej. Chociaż nie ukrywam, że pobyt w Izraelu traktuję jako czas na osiągnięcie wysokiej formy. Liczę, że w maju będę prezentował taki poziom, który pozwoli mi podpisać kontrakt z bardzo dobrym klubem europejskim.
Czy zatem możemy się spodziewać powrotu "citkomanii"?
-Taki cel stawiam sobie na najbliższy okres kariery. Już podczas występów w Legii widziałem u siebie symptomy dawnej dyspozycji. Pojawiały się głosy o powrocie do reprezentacji. Jednak gdy do Legii przyszedł trener Okuka, nagle wszystko się załamało, ale w Izraelu ponownie wychodzę na prostą.
Gdyby jednak nie powiodło się Panu w Izraelu, czy można oczekiwać Pana powrotu do Legii, nawet u trenera Okuki?
-Tego nie wykluczam, ale nic na siłę. Może Legia ponownie wypożyczy mnie do innego klubu. Jednak jestem optymistą i myślę, że dzięki dobrej formie, sam znajdę sobie mocny klub w Europie.
Kiedyś miał Pan już taką ofertę - z Blackburn Rovers.
-Podkreślę, że niczego w życiu nie żałuję. Także decyzji o niepodpisaniu kontraktu z Blackburn. Przecież gdyby nie wyszłoby mi kilka meczów i usiadłbym na ławce rezerwowych, to transfer okazałoby się błędem. Nie oglądam się za siebie. Cieszę się, że po perypetiach zdrowotnych mogę teraz grać i to coraz lepiej. Jeśli dane jest mi występować w wielkim klubie, to będę tam grał. Jeśli nie, trudno. Otrzymałem jednak talent od Boga i ciągle wierzę, że jeszcze uda mi się go wykorzystać na wielkich stadionach.
Czy w czasie kontuzji nie miał Pan chwil zwątpienia?
-Żadnych. W kontuzji dostrzegam też pozytywne rzeczy. Dzięki niej dowiedziałem się, na kim naprawdę mogę polegać. Przykre tylko były negatywne opinie na mój temat. Prawie całkowicie mnie skreślono. Obecnie zreszą też pojawiają się takie głosy, ale ja jeszcze pokażę na co mnie stać!
Franciszek Smuda to Pana ulubiony trener?
-To trener, który mnie odkrył i dzięki niemu moja kariera w Widzewie zaczęła się udanie rozwijać. Później postawił kropkę nad i przy moim przejściu do Legii. Na pewno, gdybym dostał ofertę z klubu, w którym Pan Smuda jest trenerem, poważnie bym ją rozważył.
-Żeby osiągnąć dobrą formę, trzeba grać. W pew nym momencie w Legii taka szansa się dla mnie zamknęła. Wyjazd do Izraela okazał się słuszny. Psychicznie i fizycznie dochodzę tu do odpowiedniej dyspozycji. Strzeliłem już bramkę dla Hapoelu Beer-Sheva. Mam także możliwość grania o tej porze roku w znakomitych warunkach, w blasku słońca.
Rodzina jest tak samo zadowolona?
-Żona i córeczka aż promienieją z radości. W tym tygodniu przeprowadzamy się do apartamentu nad Morzem Martwym. Wtedy będziemy już tutaj mieć bajeczne życie. Dużą zaletą pobytu w Izraelu jest także ciągły kontakt z językiem angielskim. Powoli zaczynam jednak uczyć się hebrajskiego. Na bieżąco śledzimy także wydarzenia w ojczyźnie, gdyż odbieramy tu polską telewizję i kupujemy polską prasę. Chodzimy do polskiego kościoła. Odwiedziliśmy też grającego w Hapoelu Tel-Awiw Grzegorza Wędzyńskiego i jego rodzinę oraz występującego w Aszdod Andrzeja Kubicę.
Czy tej sielanki nie zakłócają wybuchające w Strefie Gazy bomby?
-W samym Izraelu jest bardzo spokojnie, ale gdyby pojawiło się zagrożenie, natychmiast wracamy do Polski. Przed podpisaniem kontraktu klub zaprosił mnie na rekonensans, abym osobiście mógł się przekonać, że wojny nic tu nie przypomina.
Jakie cele sportowe ma Pana klub?
-Jest to beniaminek, ale prezes jest bardzo bogaty i ambitny. W tym sezonie mamy zająć miejsce w środku stawki, a w przyszłym sezonie Beer-Sheva ma zaatakować czołowe pozycje w lidze.
Chciałby Pan na dłużej pozostać w Izraelu?
-Na razie jestem wypożyczony z Legii do 30 maja i nie wiem co będzie dalej. Chociaż nie ukrywam, że pobyt w Izraelu traktuję jako czas na osiągnięcie wysokiej formy. Liczę, że w maju będę prezentował taki poziom, który pozwoli mi podpisać kontrakt z bardzo dobrym klubem europejskim.
Czy zatem możemy się spodziewać powrotu "citkomanii"?
-Taki cel stawiam sobie na najbliższy okres kariery. Już podczas występów w Legii widziałem u siebie symptomy dawnej dyspozycji. Pojawiały się głosy o powrocie do reprezentacji. Jednak gdy do Legii przyszedł trener Okuka, nagle wszystko się załamało, ale w Izraelu ponownie wychodzę na prostą.
Gdyby jednak nie powiodło się Panu w Izraelu, czy można oczekiwać Pana powrotu do Legii, nawet u trenera Okuki?
-Tego nie wykluczam, ale nic na siłę. Może Legia ponownie wypożyczy mnie do innego klubu. Jednak jestem optymistą i myślę, że dzięki dobrej formie, sam znajdę sobie mocny klub w Europie.
Kiedyś miał Pan już taką ofertę - z Blackburn Rovers.
-Podkreślę, że niczego w życiu nie żałuję. Także decyzji o niepodpisaniu kontraktu z Blackburn. Przecież gdyby nie wyszłoby mi kilka meczów i usiadłbym na ławce rezerwowych, to transfer okazałoby się błędem. Nie oglądam się za siebie. Cieszę się, że po perypetiach zdrowotnych mogę teraz grać i to coraz lepiej. Jeśli dane jest mi występować w wielkim klubie, to będę tam grał. Jeśli nie, trudno. Otrzymałem jednak talent od Boga i ciągle wierzę, że jeszcze uda mi się go wykorzystać na wielkich stadionach.
Czy w czasie kontuzji nie miał Pan chwil zwątpienia?
-Żadnych. W kontuzji dostrzegam też pozytywne rzeczy. Dzięki niej dowiedziałem się, na kim naprawdę mogę polegać. Przykre tylko były negatywne opinie na mój temat. Prawie całkowicie mnie skreślono. Obecnie zreszą też pojawiają się takie głosy, ale ja jeszcze pokażę na co mnie stać!
Franciszek Smuda to Pana ulubiony trener?
-To trener, który mnie odkrył i dzięki niemu moja kariera w Widzewie zaczęła się udanie rozwijać. Później postawił kropkę nad i przy moim przejściu do Legii. Na pewno, gdybym dostał ofertę z klubu, w którym Pan Smuda jest trenerem, poważnie bym ją rozważył.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.