Sylwetka Bartosza Slisza - płuca nie z tej ziemi
28.02.2020 22:32
Młodzieńcze lata
Rybnik. Województwo śląskie. Właśnie tutaj na świat przyszedł Bartosz Slisz, który w wieku 6-7 lat postanowił spróbować sił w sporcie. – Pamiętam, że była zima. Mieszkaliśmy na osiedlu, gdzie odbywały się rozgrywki piłkarskie, lecz w okolicy brakowało drużyn. Tata, wraz z sąsiadem, zaprowadził mnie i Bartka do klubu judo. Trenowaliśmy tam przez sześć miesięcy. Gdy zrobiło się cieplej, ojciec zabrał nas z kolei do RKP Rybnik, czyli największej szkółki w mieście – opowiada starszy o dwa lata brat Bartosza, Kamil Slisz.
W tamtych czasach brakowało zespołów, w których występowali zawodnicy z konkretnych roczników. Po roku wspólnych zajęć, Bartek i Kamil trenowali już ze starszymi. – W przeszłości mieliśmy okazję grać przeciw sobie w małych derbach RKP. Wówczas młodsi dość boleśnie przegrali, a Bartek mógł strzelić nam gola. Nie wykorzystał jednak rzutu karnego. Mimo tego, że ćwiczył z większymi od siebie, charakteryzował się walecznością, charyzmą oraz odpowiedzialnością. Praktycznie od początku pełnił rolę kapitana. Sąsiedzi bardzo go chwalili, a piłka przy nodze mu nie przeszkadzała. Bardzo często bywało tak, że zostawiał rzeczy w domu i całe dnie spędzał na podwórku. Nie mieliśmy boiska, a szkolne plecaki zastępowały bramki – wspomina brat, Kamil, który w tym momencie pracuje w kopalni jako górnik. Studiuje także górnictwo. Wcześniej przebywał w kopalni w Knurowie, a teraz - w Pniówku w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Do jego zadań należy zjeżdżanie w dół kopalni i wydobywanie węgla. Dodatkowo, po rocznej przerwie od piłki, gra w jednym z B-klasowych zespołów. Jak mówi, trudno mu powiedzieć stop. Z racji na oglądanie poczynań młodszego brata, ciągnie go do rywalizacji. Próbował zostać trenerem, lecz na razie jest zbyt młody (ma 22 lata – przyp. red.). Bracia mieli kiedyś okazję jeszcze parokrotnie wystąpić w czwartoligowych rezerwach klubu. Ówczesny trener zespołu, Dariusz Widawski, powiedział wówczas: "w końcu dwa Slisze zagrają w jednej drużynie".
Bartosza Slisza było wszędzie pełno. Zarażał aktywnością oraz chęcią rozwoju. Brał udział we wszystkich dodatkowych zajęciach sportowych w podstawówce. Ćwiczył koszykówkę oraz lekkoatletykę, ale cały czas pielęgnował piłkę nożną. Uczestniczył w miejscowym turnieju o puchar dyrektora SP Niedobczyce. Jego brat, Kamil, stał między słupkami, a on szalał na murawie i był nie do zatrzymania. Co ciekawe, potem odnosił sukcesy w siatkówce m.in. z Kamilem Szymurą grającym w Plus Lidze.
"Pobiegnijmy, będzie szybciej i lepiej dla zdrowia"
Kolejnym krokiem Slisza, w przygodzie z futbolem, było przejście do gimnazjum sportowego. Jako kapitan sięgnął z zespołem po mistrzostwo Śląska. Wyróżniał się na boisku i otrzymywał powołania do kadry wojewódzkiej. Będąc w pierwszej klasie liceum, podpisywał już stypendium premiujące do kontraktu z „jedynką”. Jedną z osób, które wprowadzały zawodnika do pierwszego zespołu ROW-u był Jan Janik, ważna osoba w klubie, mająca posłuch w seniorskiej szatni. Start nowej przygody okazał się trudny. Większe obciążenia spowodowały kontuzję pleców, która wykluczyła go z gry na pół roku. Walczył, zostawał po treningach, aby wrócić do optymalnej dyspozycji aż ból ustał. Wówczas drużynę prowadził Dietmar Brehmer, aktualny szkoleniowiec Odry Opole. Po dwóch krótkich występach w drugiej lidze, jego ówczesny asystent, Roland Buchała, nalegał by postawić na Slisza. Gdy nadarzyła się pierwsza poważniejsza okazja, pomocnik zagrał cały mecz i strzelił gola ze Zniczem Pruszków na wagę remisu (1:1). - Mam flashbacki z tego spotkania. Po zdobytej bramce od razu podbiegł do trenera Buchały. Widać było, że szkoleniowiec przyłożył do niego rękę. To pierwsza historia, która najbardziej kojarzy mi się z Bartkiem - opowiada Daniel Kajzer, bramkarz Śląska Wrocław, który grał ze Sliszem w ROW-ie Rybnik. Warto dodać, że trener Buchała wprowadzał Slisza jeszcze za czasów juniorów. Miał obeznanie, wiedział co wyróżnia utalentowanego gracza. - Największy atut? Płuca nie z tej ziemi. Gdy wybieraliśmy się do sklepu i na przystanek, oddalony od szkoły o półtora kilometra, Bartek oznajmiał: „pobiegnijmy, będzie szybciej i lepiej dla zdrowia” – komentuje brat.
Piłkarz stopniowo przebijał się w hierarchii aż w końcu wywalczył miejsce w podstawowej "jedenastce" ROW-u. - Już wtedy wyróżniał się pod względem motorycznym oraz zaangażowania. Trafił do pierwszego zespołu z juniorów i od początku wiedział, czego chce. Najwięcej biegał, był najszybszy, potrafił uderzyć na bramkę. Poza tym ma cechy wolicjonalne. To jego zaleta. Nigdy nie odpuszcza. Gdy oglądam go w telewizji, dalej mu to zostało. Wszystko przed nim, to skromny chłopak. W szatni był zazwyczaj cichy, lecz nie należał do szarych myszek, nie siedział w kącie. Rozmawiał z resztą, żartował, ale było widać, że to spokojny człowiek – opowiada Kajzer.
Po pewnym czasie zainteresowanie zawodnikiem wykazały inne kluby. Szkoleniowiec Brehmer podkreślał ważną pozycję wychowanka RKP. Slisz został na kolejny sezon, a następnie powędrował do Zagłębia Lubin. Gracz odczuł podkręcenie tempa tak jak to miało miejsce po awansie do "jedynki" w ekipie z Rybnika. Wyjechał na zgrupowanie, lecz miał pecha, ponieważ zmagał się z mikrourazami. Naderwał mięśnie dwu- oraz czworogłowe. Efekt? Rozpoczął treningi z rezerwami „Miedziowych”, miał styczność z Centralną Ligą Juniorów. – Nie byłby sobą, gdyby się poddał. Wiedział na czym stoi. Trener Piotr Stokowiec powtarzał mu: „Bartek, trenuj. Dalej to samo”. Wyróżniał się w każdym spotkaniu „dwójki”, pojechał na obóz z pierwszą drużyną i otrzymał szansę w ekstraklasie. Długo na to czekał, ale stało się. Ukształtowało go to na wyrozumiałego i cierpliwego człowieka, który wie, czego chce. Kocha piłkę i będzie dążył do tego, aby zajść jak najdalej – dodał brat, Kamil.
Kluczem okazał się dla niego półmetek sezonu 2018/19. Przed wyjazdem do Sosnowca na spotkanie z Zagłębiem (02.12.2018) ze składu, z powodu nadmiaru żółtych kartek, wypadł Adam Matuszczyk. Slisz otrzymał szansę występu od pierwszych minut. Nie zawiódł i od tamtej pory regularnie gościł w "jedenastce" lubinian. - Pozytywnie nastawiony. Wyróżnia go skromność, którą potrafi połączyć z pewnością siebie na boisku. Bardzo dużo biega. I to na wysokiej intensywności, co na pewno pomaga drużynie. Tacy ludzie są w niej potrzebni – opowiada Mateusz Bondarenko, piłkarz Legii przebywający na wypożyczeniu w pierwszoligowym Stomilu Olsztyn. Zawodnicy grali nie tak dawno w Elite Round w kadrze Polski do lat 20. W maju Slisz uczestniczył natomiast w mistrzostwach świata w tej kategorii wiekowej, w każdym meczu meldował się w podstawowym składzie. Jesienią, zadebiutował również w reprezentacji U-21 pod wodzą Czesława Michniewicza.
W obecnym sezonie ligowym, Slisz trzykrotnie znalazł się w czołowej dziesiątce klasyfikacji dotyczącej przebiegnięcia największego dystansu na mecz. Najwięcej kilometrów pokonał w meczu z... Legią (13,06). Obecnie to trzeci najlepszy wynik w rankingu.
Portugalski autorytet i potencjał w nogach
Autorytetem jest dla niego Cristiano Ronaldo. Od momentu gdy Portugalczyk zyskiwał szacunek na świecie, Slisz przeczytał o nim niejedną biografię. Zainspirował się tym, jak poprzez walkę i nieustanne dążenie do celu można osiągnąć sukces. Rybniczanin starał się iść podobnymi ścieżkami, co były piłkarz Realu Madryt. Mimo, że miał konkretne zaplecze sportowe w Lubinie, profesjonalnie podchodził do zawodu. Nie odbębniał treningu i wracał po nim do domu, wręcz przeciwnie. Cały czas pracował nad rozwojem i robił wszystko, aby każdego dnia stawać się lepszym.
- Jest skromnym, ale nie zamkniętym człowiekiem. To osoba otwarta na przyjaźnie i relacje rodzinne. Chętnie odwiedza Rybnik oraz Kraków, gdzie mieszka jego dziewczyna. Poświęca sporo czasu najbliższym oraz znajomym. Często, mając dwa dni wolnego po meczu, zagląda do domu, je obiad i dyskutuje z nami. Bardzo serdecznie traktuje ludzi, nie zapomina o sąsiadach, kolegach, otoczeniu i tego, skąd pochodzi. Nie okazuje co prawda zbytniej radości na zewnątrz, ale jak rozmawiam z nim na osobności, cieszy się z każdej takiej sytuacji. Sprawia mu ona sporo szczęścia i daje pozytywnego kopa. Takie sytuacje pokazują, że gra nie tylko dla siebie. Znajomi, rodzina i duża część kibiców z Rybnika go wspiera i jest zadowolona z tego, że mu wychodzi – mówi starszy brat, po czym dodaje: - Na co dzień mamy ze sobą rewelacyjny kontakt. We wtorek zadzwonił do mnie, lecz nie zdążyłem odebrać telefonu za pierwszym razem. Odzwoniłem. Gdy zakomunikował, że pojawiła się opcja transferu do Legii, byłem zaskoczony i musiałem zwolnić jadąc autem. Przekazałem mu, że to krok do przodu i awans sportowy, lecz decyzja należy do niego. Cenię, że nagle nie odciął się od wszystkiego i zamienił parę słów na ten temat. Bartek nie działa pochopnie. Stara się najpierw poznać plusy i minusy danej sytuacji. Chce poznać opinie ekspertów, trenerów, zapytać rodzinę o zdanie. Cały on.
- Liczę, że Legia będzie dla niego tylko przystankiem, choć i tak przejście do klubu z Warszawy to już duża sprawa. Zaczynał w drugiej lidze i teraz, po paru latach, znajdzie się w tak wielkiej drużynie. Legia ma mocny środek pola. Patrząc na rozwój i podejście do piłki, kwestią czasu będzie zajście jeszcze wyżej. Wszystko w jego głowie, bo w nogach ma ogromny potencjał. Gdy przychodził do "jedynki" ekipy z Rybnika, każdy o tym mówił i wiedział. Bartek był tego świadomy i bardzo dobrze to wykorzystuje – kończy Kajzer, golkiper Śląska.
Zalety transferu
Legia zapłaciła za Slisza 1,8 miliona euro. Będzie to rekordowy transfer nie tylko "Wojskowych", ale i całej ekstraklasy. Plusy? Legioniści pozyskują zawodnika ogranego w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce (od półtora sezonu). To piłkarz skupiony przede wszystkim na obronie, typowa „szóstka”, która powinna przydać się klubowi ze stolicy. W Zagłębiu dobrze wywiązywał się z tej roli, skutecznie wspierał obrońców i kasował ataki rywali. Ponadto, potrafi także wspomóc drużynę w akcjach ofensywnych. Strzelił pięknego gola w meczu ze Śląskiem Wrocław w rundzie jesiennej (4:4).
Wydaje się, że z początku będzie wchodził z ławki, lecz z biegiem czasu powinien grać coraz częściej. Póki co, duet środkowych pomocników Andre Martins - Domagoj Antolić spisuje się solidnie i stanowi ważną część zespołu. Na korzyść 20-latka przemawia fakt, iż jeszcze w kolejnych rozgrywkach będzie obejmował go status młodzieżowca. W momencie odejścia Radosława Majeckiego do AS Monaco oraz ewentualnego transferu Michała Karbownika, rybniczanin będzie w takim wypadku istotnym kołem ratunkowym dla sztabu szkoleniowego. Razem z Maciejem Rosołkiem oraz Mateuszem Praszelikiem, którzy rozegrali po kilka spotkań w ekstraklasie.
- Bardzo się cieszę, jestem zwolennikiem tego transferu. Pod względem profilu, ambicji oraz innych aspektów, wpisuje się w to, jak drużyna jest budowana od czerwca 2019. Mam plan na Slisza. To zawodnik, którego potrzebujemy, do kadry i rywalizacji. Jest nam dobrze znany. Nie trzeba będzie na niego niewiadomo ile czekać. Jest gotowy do walki od początku. Pomimo młodego wieku, to go wyróżnia. Będzie miał czas na to, aby się tutaj zaklimatyzować i oswoić z byciem w nowym klubie – mówił na konferencji prasowej trener Legii, Aleksandar Vuković.
Statystyki Slisza (liga oraz Puchar Polski) od sezonu 2015/16:
ROW Rybnik – 27 meczów – 3 gole – 1 asysta
Zagłębie Lubin – 51 meczów – 2 gole – 4 asysty
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.