![Domyślne zdjęcie Legia.Net](/dynamic-assets/news2/970/0/default-photo.png)
Udany rok
27.11.2002 00:52
(akt. 07.12.2018 12:02)
<b>Czy jest Pan zadowolony?</b>
Wywiad z Dragomirem Okuką
Czy jest Pan zadowolony?
Ten rok był dla Legii bardzo udany. Po latach klub zdobył mistrzostwo Polski i Puchar Ligi. Jesień już tak udana jak pierwsza połowa roku nie była, ale i tak jestem zadowolony. Graliśmy równo, choć oczywiście kilka punktów więcej mogliśmy zdobyć - wystarczyło np. wygrać u siebie z najsłabszą w lidze Pogonią, nie remisować z KSZO, na którego boisku graliśmy nieźle i mieliśmy przewagę. Trzeba jednak pamiętać, że po zakończeniu ubiegłego sezonu drużyna została poważnie osłabiona - odeszli Karwan, Murawski, Czereszewski, Piekarski. Nie było wiadomo, czy zostaną Jóźwiak, Zieliński i Magiera - oni przedłużyli kontrakty w ostatniej chwili. A nasz najgroźniejszy rywal, czyli Wisła, bardzo się wzmocnił. Kupiono Kuźbę, Uche, Stolarczyka, Paszulewicza. Zatrzymano Żurawskiego.
Jednak do Legii też przychodzili nowi piłkarze - choćby Dudek, Surma czy Saganowski. Tak źle wcale więc nie było.
- Dudek pojawił się podczas obozu przygotowawczego w Niemczech. Surma i Saganowski doszli w trakcie ligi. Tuż przed ich rozpoczęciem załatwiono wypożyczenie Szewczyka i Gusnicia. Kiedy coś robisz w ostatniej chwili, łatwo o błąd. Tak więc uważam, że w porównaniu z Wisłą przed rundą jesienną Legia w sumie się osłabiła, a nie wzmocniła. W dodatku gdy przystępowaliśmy do meczów z Vardarem Skopje w Pucharze Europy, opuścił nas Marcin Mięciel, który w okresie przygotowawczym był najskuteczniejszym graczem Legii. Dlatego jestem zadowolony z tego, co osiągnęliśmy jesienią. Z jednym wyjątkiem - porażki z Radomskiem.
Odkąd przyszedł Pan do Legii, za jej najmocniejszy punkt uznawano przygotowanie pod względem fizycznym. Ostatnio to się zmieniło.
- Spodziewałem się, że pod koniec trochę stracimy siły. Przygotowałem zespół inaczej niż wiosną, kiedy najważniejsze było, jak zakończymy rozgrywki. Teraz najważniejszy był początek. Czekały nas pucharowe spotkania z Vardarem i Barceloną, ligowe wyjazdy do Grodziska i Wronek. Wisła zaczynała kwalifikacje do Pucharu UEFA o miesiąc później. Praktycznie niemożliwe jest, by zespół jednakowo dobrze prezentował się na początku, w środku i na końcu rozgrywek. Wisła też miała kryzys. Tylko w innym niż my momencie. W trudnych chwilach sztuką jest nie przegrać meczu. Nam to się udawało aż do spotkania z Ruchem.
Legia traciła punkty z KSZO i Pogonią, a z najgroźniejszymi rywalami wygrywała. Udało się pokonać i Wisłę, i GKS, i Górnika, i także w derby Polonię, która jeszcze wtedy zdawała się mieć wysokie notowania.
- Gdy gra się z zespołami walczącymi o utrzymanie, nie można zakładać, że będą to łatwe spotkania. Takie zespoły walczą nieraz o życie, są bardzo umotywowane. Kiedy gra się przeciwko Schalke przed 60-tys. widownią lub nawet w Warszawie przed 15-tys., trudno potem zmobilizować się w pełni, gdy mecz obserwuje kilka tysięcy. Natomiast w meczach z mocnymi pokzaliśmy nasze prawdziwe możliwości.
Prezesi Legii narzekali, że sędziowie boją się dyktować karne dla drużyny stołecznej. W końcu zaczęli, w meczu z Zagłębiem dali nawet dwa, i to dosyć wątpliwe.
- W całej rundzie podyktowali dla nas trzy (dodatkowo jeden z Polonią), a moim zdaniem powinni jeszcze przynajmniej dziesięć. Nasi przeciwnicy strzelali nam dwa razy więcej karnych.
Trzy w trzech kolejnych kończących sezon spotkaniach. W dodatku za każdym razem w końcowych minutach. Jak to wytłumaczyć?
- Te akurat dyktowano słusznie, ale wcześniej nie zawsze tak się działo. Na przykład w meczu z Groclinem "jedenastka" przeciwko nam była bardzo dyskusyjna. A że ostatnio nasi obrońcy faulowali w ostatnich minutach? Może brakowało konsekwencji i koncentracji. Na wiosnę, mam nadzieję, już tak nie będzie.
Przyczyn słabszej ostatnio postawy Legii upatrywano w tym, że w każdym meczu występowała ta sama jedenastka zawodników. Może trzeba było częściej dawać szansę rezerwowym?
- Ci zawodnicy grali, bo w większości przypadków prezentowali się dobrze, a co najważniejsze, osiągali dobre wyniki. Każdy trener dąży do tego, by skład był jak najbardziej stabilny. Poza tym ci, którzy wchodzili na boisko na 20-30 minut z ławki rezerwowych, nie przekonali mnie, że należy im się miejsce kosztem podstawowych graczy. Jednak byli i tacy, którzy nie mogli grać pełnych meczów z innych powodów. Na przykład Dudek. Dał znakomitą zmianę w meczu z Schalke i od razu w prasie, wśród kibiców podniósł się zgiełk, że niepotrzebnie siedzi na ławce i powinien grywać całe spotkania. Nie wszyscy jednak wiedzą, że dokuczały mu bóle w pachwinie. Bywało, że grał dopiero po zażyciu tabletek.
A Marek Saganowski? Zdarzyło się, że się nie zmieścił w 18-osobowej kadrze. Pan stwierdził, że musi jeszcze potrenować.
- No i co? Potrenował i w meczu z Zagłębiem strzelił gola, a po faulach na nim były dwa rzuty karne. Od wyczucia trenera zależy, kiedy zawodnik powinien grać, a kiedy powinien odpocząć. Obserwowałem go i czułem, że musi czekać. Ważne, że się doczekał.
Z całym szacunkiem dla Kucharskiego oraz Svitlicy żaden z nich nie słynie z tego, że szybko biega. W ataku Legii np. w meczu z Schalke brakowało szybkiego, dynamicznego napastnika. Saganowski pojawił się wtedy na boisku, ale zagrał stanowczo za krótko, aby coś zmienić.
- Zagrał 12 minut, a przypominam, że w finale mistrzostw Europy podczas spotkania Niemców Czechami w 1996 roku Oliver Bierhoff wszedł na boisko sześć minut przed końcem przy stanie 0:1, a zdążył wyrównać i następnie w dogrywce przechylić szalę. Saganowski wystąpił też prawie przez kwadrans przeciwko KSZO i również niczego nie dokonał. Jak ktoś jest w dobrej dyspozycji, szansę dostanie na pewno. Gdybym wiedział, że przegramy z Ruchem, to może wystawiłbym inny skład. Problem w tym, że łatwo jest być mądrym po meczu, a skład trzeba ustalać przed jego rozpoczęciem.
Czy Legia sięgnie jeszcze po takich napastników, którzy już byli w jej składzie? Na przykład po wypożyczonego do ŁKS Łukasza Mierzejewskiego - ostatnio w drugiej lidze strzelił w jednym meczu trzy gole. A może po Macieja Sawickiego bardzo skutecznego w czwartoligowych rezerwach?
- Oprócz Mierzejewskiego do innych klubów zostali też wypożyczeni Cieśliński i Wojtaś. Przez cały czas ich obserwujemy. Na razie dla nich chyba lepiej, że mają pewne miejsce w drugoligowych zespołach niż mieliby grać u nas w rezerwach. Co do Sawickiego, to nawet cztery bramki w czwartej lidze, kiedy wygrywa się siedem czy osiem do zera, dla mnie niewiele znaczą. Skoro nasze rezerwy, często złożone z graczy, którzy mają aspiracje pierwszoligowe, nie są liderem ligi czwartej, oznacza to, że tym piłkarzom jednak czegoś brakuje.
A Marek Citko? Po zakończeniu poprzedniego sezonu wrócił z Izraela i dał mu Pan wtedy jeszcze jedną szansę. Na Cyprze kontrakt rozwiązał Mariusz Piekarski. Czy on może wrócić do Legii?
- Citce podaliśmy rękę i naprawdę w przerwie letniej pracował bardzo uczciwie. Niestety, doznał groźnej kontuzji i pauzował przez dwa miesiące. Później nie wrócił już do dyspozycji uprawniającej go do gry w pierwszym zespole. Gdy zdobywaliśmy mistrzostwo, w naszym składzie był Piekarski, ale niezadowolony, że nie gra, sam postanowił wyjechać na Cypr. Nie wiem dokładnie, co teraz z nim się dzieje poza tym, że rozwiązał kontrakt. Oficjalnie jest jednak tam wypożyczony do czerwca. To dobry zawodnik, ale specjalnie na niego nie liczę. Mam zawodników, na których stawiam.
Krzysztof Szewczyk.
- Przychodząc do Legii, nie zachował się uczciwie, nie przyznając się, że ma groźną kontuzję. Jak miał trenować, to przez dwa, trzy miesiące wiecznie tylko kulał. W jego przypadku liczyliśmy głównie na walkę, agresję, wygrywanie pojedynków w powietrzu. A skoro tego zabrakło... Jego czas być może już w Legii minął. On jest tylko wypożyczony ze Śląska. Może zostać u nas albo tam wrócić. Problem w tym, że teraz Śląsk wcale go nie chce.
Kiedy odnajdzie się Vuković? Statystycznie jest nawet lepszy niż wiosną. To jednak nie ten sam zawodnik, który był bodaj najlepszym rozgrywającym polskiej ligi. Słabiej grał także Kucharski.
- Vuković jest zmęczony, na wiosnę znowu będzie grał lepiej. Tak samo Kucharski. Oni mieli bardzo ciężki rok. Kucharski po zakończeniu ligi pojechał na mistrzostwa świata, praktycznie nie miał odpoczynku. To jednak zawodnicy nawet w słabszej formie potrafiący czegoś dokonać - wystarczy jedna bramka, jedna asysta w meczu. Dlatego grali. To kluczowi zawodnicy Legii. Nie występowali dlatego, że ich kocham albo nie kocham. Po prostu na nich liczę.
Odchodzą Citko i Siadaczka, a np. Łapiński nie. Dlaczego w tym przypadku Pan się zastanawia?
- Kiedy w czerwcu mocno z nami potrenował, bardzo na niego liczyłem. Niestety, kiedy zaczął grać mecze sparingowe, okazało się, że się boi, nie ma do siebie zaufania. Aż się zdziwiłem, że tak doświadczony zawodnik może mieć takie obawy. Nawet pamiętając o tym, jak długą ma za sobą przerwę. Przeciwko niemu przemawiają też ciągłe drobne urazy - a to pachwina, a to coś innego. Tydzień trenuje, a tydzień nie. Nie wiem też, jak liczyć na gracza bojącego się latać. W drużynie mającej tylko aspiracje krajowe mógłby się sprawdzić, ale w Legii wyjeżdżającej na zagraniczne zgrupowania, grającej w europejskich pucharach już mamy problem. Musimy poważnie się zastanowić i nie mówię tu o jego sprawach kontraktowych. Legia to nie Arsenal, który płaci Bergkampowi, a on wybiera sobie spotkania.
Czy w przerwie zimowej Legia nadal będzie szukała kogoś na prawą pomoc?
- Szala grał nieźle, ale to nie jest jego optymalna pozycja. Sokołowski ma ciężką kontuzję i wciąż nie wiemy, czy do nas wróci. Gusnić się nie sprawdził. Gdy przyszedł do nas, byłem w Jugosławii, ćwiczył wtedy z trenerem Kubickim, który wydał mu pozytywną opinię. Potem jednak doznał kontuzji, a gdy wrócił, był zastraszony i sobie nie poradził. Musimy więc szukać. Może to będzie Kuś, może Jakubowski lub Nazaruk, a może Rocki? Jeżeli się nie uda, spróbujemy tanio wypożyczyć kogoś z Partizana czy z Crvenej Zvezdy. Zobaczymy.
Najbardziej chwaloną formacją Legii jest defensywa. Nie da jednak się ukryć, że Jacek Zieliński i Marek Jóźwiak to zawodnicy 35-letni.
- U nas nie ma starych, są tylko dobrzy albo słabi. Zieliński po ciężkiej kontuzji wrócił na boisko i grał jak młody. Jóźwiaka stać na lepszą grę. Ale i tak nie powinniśmy się martwić. W razie czego mamy wielu dobrych młodych obrońców, jak Jarzębowski, Omieljańczuk, Dudek czy Szala. Grają jednak w tej chwili najlepsi. Bardzo dobrze spisywał się ostatnio w bramce Stanew. Myślę, że zimą od nas nie odejdzie, ale gdyby tak się stało, to na jego miejsce nie będę szukał innego. W takim przypadku szansę dostałby Boruc. Zasłużył sobie na to.
Liga rusza 7 marca. Co do tego czasu będzie robić Legia?
- 3 grudnia wyjeżdżam do Jugosławii. 10 stycznia spotykamy się znowu. Przeanalizujemy ubiegły sezon, a dzień później mamy pierwsze zajęcia. 15 stycznia wyjeżdżamy na obóz niedaleko Bydgoszczy. 24 stycznia wracamy, a 27 jedziemy na Cypr. Następnie tydzień w Warszawie i 15 lutego wybieramy się do Turcji. 24 lutego jesteśmy w Polsce i czekamy na ligę.
RUNDA W STATYSTYCE
Najwięcej grali: Omieljańczuk - 1339 minut, Jóźwiak - 1336, Stanew - 1328, Kucharski - 1260, Majewski - 1201.
Bramki: Svitlica - 12, Kucharski - 4, Majewski - 2, Omieljańczuk, Magiera, Zieliński, Dudek, Surma, Saganowski - po 1.
Asysty: Kucharski, Vuković - po 5, Majewski - 4, Szala - 3, Kiełbowicz, Saganowski - po 2, Magiera, Dudek, Zieliński - po 1
Liczby karnych
3 - tyle karnych w rundzie jesiennej strzelała Legia - wszystkie wykorzystał Stanko Svitlica
6 - tyle karnych podyktowali sędziowie przeciwko Legii - Radostin Stanew wszystkie przepuścił, w tym trzy w trzech ostatnich, kolejnych spotkaniach
Największe rozczarowanie to chyba Moussa Yahaya. Czy dla niego jest jeszcze jakaś przyszłość w Legii?
- Nie wiem. Próbowaliśmy już wszystkiego. Bardzo dobrze przepracował okres przygotowawczy. Stanko Svitlica spóźnił się z wakacji i wtedy grał Yahaya. Początkowo miał problemy z kibicami, ale to minęło i kiedy zdawało się, że jest na najlepszej drodze, doznał kontuzji w pucharowym meczu z Okęciem. Zszedł z tej dobrej drogi i obawiam się, że może już na nią nie wrócić.
Ten rok był dla Legii bardzo udany. Po latach klub zdobył mistrzostwo Polski i Puchar Ligi. Jesień już tak udana jak pierwsza połowa roku nie była, ale i tak jestem zadowolony. Graliśmy równo, choć oczywiście kilka punktów więcej mogliśmy zdobyć - wystarczyło np. wygrać u siebie z najsłabszą w lidze Pogonią, nie remisować z KSZO, na którego boisku graliśmy nieźle i mieliśmy przewagę. Trzeba jednak pamiętać, że po zakończeniu ubiegłego sezonu drużyna została poważnie osłabiona - odeszli Karwan, Murawski, Czereszewski, Piekarski. Nie było wiadomo, czy zostaną Jóźwiak, Zieliński i Magiera - oni przedłużyli kontrakty w ostatniej chwili. A nasz najgroźniejszy rywal, czyli Wisła, bardzo się wzmocnił. Kupiono Kuźbę, Uche, Stolarczyka, Paszulewicza. Zatrzymano Żurawskiego.
Jednak do Legii też przychodzili nowi piłkarze - choćby Dudek, Surma czy Saganowski. Tak źle wcale więc nie było.
- Dudek pojawił się podczas obozu przygotowawczego w Niemczech. Surma i Saganowski doszli w trakcie ligi. Tuż przed ich rozpoczęciem załatwiono wypożyczenie Szewczyka i Gusnicia. Kiedy coś robisz w ostatniej chwili, łatwo o błąd. Tak więc uważam, że w porównaniu z Wisłą przed rundą jesienną Legia w sumie się osłabiła, a nie wzmocniła. W dodatku gdy przystępowaliśmy do meczów z Vardarem Skopje w Pucharze Europy, opuścił nas Marcin Mięciel, który w okresie przygotowawczym był najskuteczniejszym graczem Legii. Dlatego jestem zadowolony z tego, co osiągnęliśmy jesienią. Z jednym wyjątkiem - porażki z Radomskiem.
Odkąd przyszedł Pan do Legii, za jej najmocniejszy punkt uznawano przygotowanie pod względem fizycznym. Ostatnio to się zmieniło.
- Spodziewałem się, że pod koniec trochę stracimy siły. Przygotowałem zespół inaczej niż wiosną, kiedy najważniejsze było, jak zakończymy rozgrywki. Teraz najważniejszy był początek. Czekały nas pucharowe spotkania z Vardarem i Barceloną, ligowe wyjazdy do Grodziska i Wronek. Wisła zaczynała kwalifikacje do Pucharu UEFA o miesiąc później. Praktycznie niemożliwe jest, by zespół jednakowo dobrze prezentował się na początku, w środku i na końcu rozgrywek. Wisła też miała kryzys. Tylko w innym niż my momencie. W trudnych chwilach sztuką jest nie przegrać meczu. Nam to się udawało aż do spotkania z Ruchem.
Legia traciła punkty z KSZO i Pogonią, a z najgroźniejszymi rywalami wygrywała. Udało się pokonać i Wisłę, i GKS, i Górnika, i także w derby Polonię, która jeszcze wtedy zdawała się mieć wysokie notowania.
- Gdy gra się z zespołami walczącymi o utrzymanie, nie można zakładać, że będą to łatwe spotkania. Takie zespoły walczą nieraz o życie, są bardzo umotywowane. Kiedy gra się przeciwko Schalke przed 60-tys. widownią lub nawet w Warszawie przed 15-tys., trudno potem zmobilizować się w pełni, gdy mecz obserwuje kilka tysięcy. Natomiast w meczach z mocnymi pokzaliśmy nasze prawdziwe możliwości.
Prezesi Legii narzekali, że sędziowie boją się dyktować karne dla drużyny stołecznej. W końcu zaczęli, w meczu z Zagłębiem dali nawet dwa, i to dosyć wątpliwe.
- W całej rundzie podyktowali dla nas trzy (dodatkowo jeden z Polonią), a moim zdaniem powinni jeszcze przynajmniej dziesięć. Nasi przeciwnicy strzelali nam dwa razy więcej karnych.
Trzy w trzech kolejnych kończących sezon spotkaniach. W dodatku za każdym razem w końcowych minutach. Jak to wytłumaczyć?
- Te akurat dyktowano słusznie, ale wcześniej nie zawsze tak się działo. Na przykład w meczu z Groclinem "jedenastka" przeciwko nam była bardzo dyskusyjna. A że ostatnio nasi obrońcy faulowali w ostatnich minutach? Może brakowało konsekwencji i koncentracji. Na wiosnę, mam nadzieję, już tak nie będzie.
Przyczyn słabszej ostatnio postawy Legii upatrywano w tym, że w każdym meczu występowała ta sama jedenastka zawodników. Może trzeba było częściej dawać szansę rezerwowym?
- Ci zawodnicy grali, bo w większości przypadków prezentowali się dobrze, a co najważniejsze, osiągali dobre wyniki. Każdy trener dąży do tego, by skład był jak najbardziej stabilny. Poza tym ci, którzy wchodzili na boisko na 20-30 minut z ławki rezerwowych, nie przekonali mnie, że należy im się miejsce kosztem podstawowych graczy. Jednak byli i tacy, którzy nie mogli grać pełnych meczów z innych powodów. Na przykład Dudek. Dał znakomitą zmianę w meczu z Schalke i od razu w prasie, wśród kibiców podniósł się zgiełk, że niepotrzebnie siedzi na ławce i powinien grywać całe spotkania. Nie wszyscy jednak wiedzą, że dokuczały mu bóle w pachwinie. Bywało, że grał dopiero po zażyciu tabletek.
A Marek Saganowski? Zdarzyło się, że się nie zmieścił w 18-osobowej kadrze. Pan stwierdził, że musi jeszcze potrenować.
- No i co? Potrenował i w meczu z Zagłębiem strzelił gola, a po faulach na nim były dwa rzuty karne. Od wyczucia trenera zależy, kiedy zawodnik powinien grać, a kiedy powinien odpocząć. Obserwowałem go i czułem, że musi czekać. Ważne, że się doczekał.
Z całym szacunkiem dla Kucharskiego oraz Svitlicy żaden z nich nie słynie z tego, że szybko biega. W ataku Legii np. w meczu z Schalke brakowało szybkiego, dynamicznego napastnika. Saganowski pojawił się wtedy na boisku, ale zagrał stanowczo za krótko, aby coś zmienić.
- Zagrał 12 minut, a przypominam, że w finale mistrzostw Europy podczas spotkania Niemców Czechami w 1996 roku Oliver Bierhoff wszedł na boisko sześć minut przed końcem przy stanie 0:1, a zdążył wyrównać i następnie w dogrywce przechylić szalę. Saganowski wystąpił też prawie przez kwadrans przeciwko KSZO i również niczego nie dokonał. Jak ktoś jest w dobrej dyspozycji, szansę dostanie na pewno. Gdybym wiedział, że przegramy z Ruchem, to może wystawiłbym inny skład. Problem w tym, że łatwo jest być mądrym po meczu, a skład trzeba ustalać przed jego rozpoczęciem.
Czy Legia sięgnie jeszcze po takich napastników, którzy już byli w jej składzie? Na przykład po wypożyczonego do ŁKS Łukasza Mierzejewskiego - ostatnio w drugiej lidze strzelił w jednym meczu trzy gole. A może po Macieja Sawickiego bardzo skutecznego w czwartoligowych rezerwach?
- Oprócz Mierzejewskiego do innych klubów zostali też wypożyczeni Cieśliński i Wojtaś. Przez cały czas ich obserwujemy. Na razie dla nich chyba lepiej, że mają pewne miejsce w drugoligowych zespołach niż mieliby grać u nas w rezerwach. Co do Sawickiego, to nawet cztery bramki w czwartej lidze, kiedy wygrywa się siedem czy osiem do zera, dla mnie niewiele znaczą. Skoro nasze rezerwy, często złożone z graczy, którzy mają aspiracje pierwszoligowe, nie są liderem ligi czwartej, oznacza to, że tym piłkarzom jednak czegoś brakuje.
A Marek Citko? Po zakończeniu poprzedniego sezonu wrócił z Izraela i dał mu Pan wtedy jeszcze jedną szansę. Na Cyprze kontrakt rozwiązał Mariusz Piekarski. Czy on może wrócić do Legii?
- Citce podaliśmy rękę i naprawdę w przerwie letniej pracował bardzo uczciwie. Niestety, doznał groźnej kontuzji i pauzował przez dwa miesiące. Później nie wrócił już do dyspozycji uprawniającej go do gry w pierwszym zespole. Gdy zdobywaliśmy mistrzostwo, w naszym składzie był Piekarski, ale niezadowolony, że nie gra, sam postanowił wyjechać na Cypr. Nie wiem dokładnie, co teraz z nim się dzieje poza tym, że rozwiązał kontrakt. Oficjalnie jest jednak tam wypożyczony do czerwca. To dobry zawodnik, ale specjalnie na niego nie liczę. Mam zawodników, na których stawiam.
Krzysztof Szewczyk.
- Przychodząc do Legii, nie zachował się uczciwie, nie przyznając się, że ma groźną kontuzję. Jak miał trenować, to przez dwa, trzy miesiące wiecznie tylko kulał. W jego przypadku liczyliśmy głównie na walkę, agresję, wygrywanie pojedynków w powietrzu. A skoro tego zabrakło... Jego czas być może już w Legii minął. On jest tylko wypożyczony ze Śląska. Może zostać u nas albo tam wrócić. Problem w tym, że teraz Śląsk wcale go nie chce.
Kiedy odnajdzie się Vuković? Statystycznie jest nawet lepszy niż wiosną. To jednak nie ten sam zawodnik, który był bodaj najlepszym rozgrywającym polskiej ligi. Słabiej grał także Kucharski.
- Vuković jest zmęczony, na wiosnę znowu będzie grał lepiej. Tak samo Kucharski. Oni mieli bardzo ciężki rok. Kucharski po zakończeniu ligi pojechał na mistrzostwa świata, praktycznie nie miał odpoczynku. To jednak zawodnicy nawet w słabszej formie potrafiący czegoś dokonać - wystarczy jedna bramka, jedna asysta w meczu. Dlatego grali. To kluczowi zawodnicy Legii. Nie występowali dlatego, że ich kocham albo nie kocham. Po prostu na nich liczę.
Odchodzą Citko i Siadaczka, a np. Łapiński nie. Dlaczego w tym przypadku Pan się zastanawia?
- Kiedy w czerwcu mocno z nami potrenował, bardzo na niego liczyłem. Niestety, kiedy zaczął grać mecze sparingowe, okazało się, że się boi, nie ma do siebie zaufania. Aż się zdziwiłem, że tak doświadczony zawodnik może mieć takie obawy. Nawet pamiętając o tym, jak długą ma za sobą przerwę. Przeciwko niemu przemawiają też ciągłe drobne urazy - a to pachwina, a to coś innego. Tydzień trenuje, a tydzień nie. Nie wiem też, jak liczyć na gracza bojącego się latać. W drużynie mającej tylko aspiracje krajowe mógłby się sprawdzić, ale w Legii wyjeżdżającej na zagraniczne zgrupowania, grającej w europejskich pucharach już mamy problem. Musimy poważnie się zastanowić i nie mówię tu o jego sprawach kontraktowych. Legia to nie Arsenal, który płaci Bergkampowi, a on wybiera sobie spotkania.
Czy w przerwie zimowej Legia nadal będzie szukała kogoś na prawą pomoc?
- Szala grał nieźle, ale to nie jest jego optymalna pozycja. Sokołowski ma ciężką kontuzję i wciąż nie wiemy, czy do nas wróci. Gusnić się nie sprawdził. Gdy przyszedł do nas, byłem w Jugosławii, ćwiczył wtedy z trenerem Kubickim, który wydał mu pozytywną opinię. Potem jednak doznał kontuzji, a gdy wrócił, był zastraszony i sobie nie poradził. Musimy więc szukać. Może to będzie Kuś, może Jakubowski lub Nazaruk, a może Rocki? Jeżeli się nie uda, spróbujemy tanio wypożyczyć kogoś z Partizana czy z Crvenej Zvezdy. Zobaczymy.
Najbardziej chwaloną formacją Legii jest defensywa. Nie da jednak się ukryć, że Jacek Zieliński i Marek Jóźwiak to zawodnicy 35-letni.
- U nas nie ma starych, są tylko dobrzy albo słabi. Zieliński po ciężkiej kontuzji wrócił na boisko i grał jak młody. Jóźwiaka stać na lepszą grę. Ale i tak nie powinniśmy się martwić. W razie czego mamy wielu dobrych młodych obrońców, jak Jarzębowski, Omieljańczuk, Dudek czy Szala. Grają jednak w tej chwili najlepsi. Bardzo dobrze spisywał się ostatnio w bramce Stanew. Myślę, że zimą od nas nie odejdzie, ale gdyby tak się stało, to na jego miejsce nie będę szukał innego. W takim przypadku szansę dostałby Boruc. Zasłużył sobie na to.
Liga rusza 7 marca. Co do tego czasu będzie robić Legia?
- 3 grudnia wyjeżdżam do Jugosławii. 10 stycznia spotykamy się znowu. Przeanalizujemy ubiegły sezon, a dzień później mamy pierwsze zajęcia. 15 stycznia wyjeżdżamy na obóz niedaleko Bydgoszczy. 24 stycznia wracamy, a 27 jedziemy na Cypr. Następnie tydzień w Warszawie i 15 lutego wybieramy się do Turcji. 24 lutego jesteśmy w Polsce i czekamy na ligę.
RUNDA W STATYSTYCE
Najwięcej grali: Omieljańczuk - 1339 minut, Jóźwiak - 1336, Stanew - 1328, Kucharski - 1260, Majewski - 1201.
Bramki: Svitlica - 12, Kucharski - 4, Majewski - 2, Omieljańczuk, Magiera, Zieliński, Dudek, Surma, Saganowski - po 1.
Asysty: Kucharski, Vuković - po 5, Majewski - 4, Szala - 3, Kiełbowicz, Saganowski - po 2, Magiera, Dudek, Zieliński - po 1
Liczby karnych
3 - tyle karnych w rundzie jesiennej strzelała Legia - wszystkie wykorzystał Stanko Svitlica
6 - tyle karnych podyktowali sędziowie przeciwko Legii - Radostin Stanew wszystkie przepuścił, w tym trzy w trzech ostatnich, kolejnych spotkaniach
Największe rozczarowanie to chyba Moussa Yahaya. Czy dla niego jest jeszcze jakaś przyszłość w Legii?
- Nie wiem. Próbowaliśmy już wszystkiego. Bardzo dobrze przepracował okres przygotowawczy. Stanko Svitlica spóźnił się z wakacji i wtedy grał Yahaya. Początkowo miał problemy z kibicami, ale to minęło i kiedy zdawało się, że jest na najlepszej drodze, doznał kontuzji w pucharowym meczu z Okęciem. Zszedł z tej dobrej drogi i obawiam się, że może już na nią nie wrócić.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.