Wierzyłem w sukces druzyny Engela
03.09.2001 14:07
Zniszczeniem najlepszego garnituru okupił prezes Polskiego Związku
Wywiad z Michałem Listkiewiczem - prezesem PZPN
Zniszczeniem najlepszego garnituru okupił prezes Polskiego Związku
Piłki Nożnej Michał Listkiewicz awans polskiej reprezentacji do finałów
mistrzostw świata.
W sobotę, wygrywając z Norwegią polscy piłkarze jako pierwsi z Europy zwycięsko
przeszli przez eliminacje. Według Listkiewicza, szczegółowy program
przygotowań do mistrzostw zostanie opracowany później.
PAP: Jak zespół świętował awans?
Michał Listkiewicz: Wesoło, ale bez szaleństw. Było miłe spotkanie w
hotelu Warszawa w Katowicach, w gronie najbliższych znajomych i gości. Ja na
pewno tej kolacji długo nie zapomnę, ponieważ Tomek Hajto oblał mnie od stóp
do głów szampanem. Akurat miałem na sobie najlepszy włoski garnitur i żartowałem,
że potrącę mu z premii za pralnię.
PAP: A propos premii, kiedy piłkarze ją otrzymają i na co mogą liczyć za
sukces w Japonii i Korei?
M.L.: Premia za awans wynosi ok. 2 milionów dolarów, ale zostanie wypłacona
dopiero po zakończeniu eliminacji. Zapewniam, że mamy te pieniądze i nie
grozi nam kryzys finansowy. Jeśli chodzi o mistrzostwa świata, to jeszcze za
wcześnie na wyznaczanie premii. Muszę przy tym powiedzieć, że nikt z piłkarzy
nie pytał się o to.
PAP: Czy już wiadomo, jak zespół będzie się przygotowywał do mistrzostw
świata ?
M.L.: Na razie najważniejszy jest dla nas środowy mecz w Mińsku. Chcemy
pokazać Białorusinom, że jesteśmy najlepsi, bo czasami wypowiadali się o
nas lekceważąco. Bardzo poważnie traktujemy to spotkanie. Już w niedzielę
na Białoruś polecieli przedstawiciele związku, aby wszystkiego przypilnować
na miejscu. W poniedziałek dojedzie do nich kucharz kadry Robert Sowa z zapasem
trudno osiągalnego tam białego sera, bez którego większość piłkarzy nie
wyobraża sobie śniadania.
W lutym przyszłego roku kadra poleci na Maltę na mecz z Irlandią. Później
chcemy jeszcze rozegrać dwa spotkania w kraju. Na razie trudno jeszcze mówić
o rywalach, ponieważ eliminacje się nie zakończyły, ale wstępne rozmowy
prowadziliśmy z Włochami i Portugalczykami. Bardzo ciekawy pomysł rzucił
prezydent FIFA Sepp Blatter, który zaproponował, aby wiosną przyszłego roku
rozegrać mecz Polska - reszta świata. Dochód z tego spotkania byłby
przeznaczony na pomoc dla klubów, które ucierpiały w wyniku niedawnej
powodzi.
PAP: Jak Pan ocenia organizację meczu na Stadionie Śląskim?
M.L: Bardzo wysoko. Potwierdzeniem tego jest opinia obserwatora FIFA, Paolo
Casariniego, który najbardziej był zachwycony pracą policji. Nie zmienia to
faktu, że nowoczesny stadion w Polsce musi powstać. I nie jest to takie
drogie, jak się powszechnie uważa. Myślę, że jest to wydatek rzędu 75-100
mln dolarów, a znaczną część kosztów mógłby pokryć prywatny inwestor.
Trzeba wykorzystać sukces reprezentacji i wzrastające zainteresowanie
futbolem. Nie można powtórzyć błędu z lat siedemdziesiątych, gdy
reprezentacja grała bardzo dobrze, a nie zbudowano żadnego stadionu.
PAP: Kiedy pan uwierzył w awans piłkarzy?
M.L.: Tak naprawdę, to po zwycięstwie w Norwegii. Od początku wierzyłem,
że trener Engel może tego dokonać, ale dopiero po spotkaniu w Oslo byłem
pewien awansu.
PAP: Pana zdaniem na kogo powinna trafić reprezentacja Polski w
mistrzostwach świata?
M.L.: Z drużyn europejskich wolałbym Anglię lub Niemcy niż Włochy
lub Hiszpanię. Podobnie z zespołów południowoamerykańskich typowałbym grający
bardziej fizycznie Urugwaj niż finezyjną Brazylię. Liczę na wylosowanie
Nigerii, gdyż Olisadebe za wszelką cenę chciałby udowodnić, że niesłusznie
nie powoływano go do kadry. Z pewnością chciałbym uniknąć gospodarzy -
Korei Południowej i Japonii.
Piłki Nożnej Michał Listkiewicz awans polskiej reprezentacji do finałów
mistrzostw świata.
W sobotę, wygrywając z Norwegią polscy piłkarze jako pierwsi z Europy zwycięsko
przeszli przez eliminacje. Według Listkiewicza, szczegółowy program
przygotowań do mistrzostw zostanie opracowany później.
PAP: Jak zespół świętował awans?
Michał Listkiewicz: Wesoło, ale bez szaleństw. Było miłe spotkanie w
hotelu Warszawa w Katowicach, w gronie najbliższych znajomych i gości. Ja na
pewno tej kolacji długo nie zapomnę, ponieważ Tomek Hajto oblał mnie od stóp
do głów szampanem. Akurat miałem na sobie najlepszy włoski garnitur i żartowałem,
że potrącę mu z premii za pralnię.
PAP: A propos premii, kiedy piłkarze ją otrzymają i na co mogą liczyć za
sukces w Japonii i Korei?
M.L.: Premia za awans wynosi ok. 2 milionów dolarów, ale zostanie wypłacona
dopiero po zakończeniu eliminacji. Zapewniam, że mamy te pieniądze i nie
grozi nam kryzys finansowy. Jeśli chodzi o mistrzostwa świata, to jeszcze za
wcześnie na wyznaczanie premii. Muszę przy tym powiedzieć, że nikt z piłkarzy
nie pytał się o to.
PAP: Czy już wiadomo, jak zespół będzie się przygotowywał do mistrzostw
świata ?
M.L.: Na razie najważniejszy jest dla nas środowy mecz w Mińsku. Chcemy
pokazać Białorusinom, że jesteśmy najlepsi, bo czasami wypowiadali się o
nas lekceważąco. Bardzo poważnie traktujemy to spotkanie. Już w niedzielę
na Białoruś polecieli przedstawiciele związku, aby wszystkiego przypilnować
na miejscu. W poniedziałek dojedzie do nich kucharz kadry Robert Sowa z zapasem
trudno osiągalnego tam białego sera, bez którego większość piłkarzy nie
wyobraża sobie śniadania.
W lutym przyszłego roku kadra poleci na Maltę na mecz z Irlandią. Później
chcemy jeszcze rozegrać dwa spotkania w kraju. Na razie trudno jeszcze mówić
o rywalach, ponieważ eliminacje się nie zakończyły, ale wstępne rozmowy
prowadziliśmy z Włochami i Portugalczykami. Bardzo ciekawy pomysł rzucił
prezydent FIFA Sepp Blatter, który zaproponował, aby wiosną przyszłego roku
rozegrać mecz Polska - reszta świata. Dochód z tego spotkania byłby
przeznaczony na pomoc dla klubów, które ucierpiały w wyniku niedawnej
powodzi.
PAP: Jak Pan ocenia organizację meczu na Stadionie Śląskim?
M.L: Bardzo wysoko. Potwierdzeniem tego jest opinia obserwatora FIFA, Paolo
Casariniego, który najbardziej był zachwycony pracą policji. Nie zmienia to
faktu, że nowoczesny stadion w Polsce musi powstać. I nie jest to takie
drogie, jak się powszechnie uważa. Myślę, że jest to wydatek rzędu 75-100
mln dolarów, a znaczną część kosztów mógłby pokryć prywatny inwestor.
Trzeba wykorzystać sukces reprezentacji i wzrastające zainteresowanie
futbolem. Nie można powtórzyć błędu z lat siedemdziesiątych, gdy
reprezentacja grała bardzo dobrze, a nie zbudowano żadnego stadionu.
PAP: Kiedy pan uwierzył w awans piłkarzy?
M.L.: Tak naprawdę, to po zwycięstwie w Norwegii. Od początku wierzyłem,
że trener Engel może tego dokonać, ale dopiero po spotkaniu w Oslo byłem
pewien awansu.
PAP: Pana zdaniem na kogo powinna trafić reprezentacja Polski w
mistrzostwach świata?
M.L.: Z drużyn europejskich wolałbym Anglię lub Niemcy niż Włochy
lub Hiszpanię. Podobnie z zespołów południowoamerykańskich typowałbym grający
bardziej fizycznie Urugwaj niż finezyjną Brazylię. Liczę na wylosowanie
Nigerii, gdyż Olisadebe za wszelką cenę chciałby udowodnić, że niesłusznie
nie powoływano go do kadry. Z pewnością chciałbym uniknąć gospodarzy -
Korei Południowej i Japonii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.