Wojciech Muzyk: Mam bardzo silną psychikę
05.07.2019 21:45
Jak odnalazłeś się po pierwszych chwilach w Legii?
- Moim zdaniem bardzo fajnie. Wokół klubu jest interesująca otoczka. Wszystko jest na wysokim poziomie organizacyjnym. Wrażenie robią także treningi prowadzone przez Krzysztofa Dowhania, który zwraca uwagę na wszelkie detale. To mi się podoba, bo z czasem takie podejście zaprocentuje. Jestem młodym zawodnikiem, ale dostrzegam dobrą atmosferę w zespole. Obecność dużej grupy graczy w podobnym wieku, tylko ułatwia płynne wejście do drużyny.
Czyli o aklimatyzację nie trzeba było się obawiać?
- Zupełnie nie. W drużynie było tyle młodzieży, że szybko dało się złapać wspólny język. Nie ma grupek i mam wrażenie, że po pokonaniu pierwszego stresu, mogłem odczuć świetną atmosferę i z marszu wejść do zespołu.
Co jest najważniejsze, gdy ćwiczy się pod okiem trenera Dowhania?
- Aspekt techniczny i dokładność przy wykonywaniu ćwiczeń. Wszystko robione jest z głową, często na zajęciach stosujemy grę nogami. Widzę, że to rzeczy, które będą procentowały. Jestem zawodnikiem, który do tej pory nie grał na poziomie Ekstraklasy, mam jedynie doświadczenie z niższych lig. Zdaję sobie sprawę, że pewne kwestie muszę po prostu poprawić, a innych dopiero się nauczyć. To wynika choćby z tego, że na niektóre rzeczy, nikt do tej pory nie zwracał mi uwagi. Myślę tu choćby o innym ułożeniu ciała, gdy chce się bronić strzały, po których piłka kozłuje. Dowiedziałem się o tym teraz i wiem, że dzięki temu, mam znacznie lepszą asekurację, bo nawet gdy futbolówka minie ręce, mogę zatrzymać uderzenie ciałem. Trener Dowhań był ważną przyczyną wyboru Legii, wiedziałem, że mogę się u niego wiele nauczyć.
W gronie zainteresowanych klubów był też Raków Częstochowa, ale nie był jedyny.
- To prawda. Raków przedstawił ofertę. W gronie zainteresowanych klubów był też Górnik Zabrze, ŁKS Łódź, a pojawiały się także zapytania z Lechii Gdańsk. Ostatecznie zdecydowałem się na Legię.
W innych klubach mogłoby ci być łatwiej o regularną grę.
- Chciałbym grać, to naturalne. Postawiłem jednak na Legię, bo wierzę w umiejętności swoje, jak i trenera Dowhania. O jego pracy najlepiej mówią nazwiska graczy, z którymi współpracował, a którzy zrobili wielkie kariery. Wychodzę też z założenia, że Legii się nie odmawia. Taki klub może się do ciebie zgłosić raz, ponownie mogłoby się to nie powtórzyć, a skoro się działo, należało skorzystać z szansy.
Gdybyś miał wskazać swoje wady i zalety, to o czym byś mówił? Można było mieć wrażenie, że masz duże pole do rozwoju w kwestii gry nogami.
- Tak, to fakt. Prawą nogą gram dobrze, ale lewa… Jest coraz lepiej, ale muszę nad nią wciąż pracować. Trener Dowhań zwraca mi uwagę na aspekty techniczne, które staram się nadrabiać. Zalety? Nie boję się rozegrania piłki, dobrze czuję się także na linii. Dodałbym do tego mocną psychikę. Nie czuję stresu na boisku, nawet jeśli rywalizuję przy tłumach kibiców, a tak było na stadionie Widzewa, gdy pojechaliśmy do Łodzi razem z Olimpią.
Przedstawiono ci jakąś ścieżkę rozwoju? Masz bronić w rezerwach?
- Jeszcze się przekonamy. Wszystko dzieje się błyskawicznie. Najpierw podpisałem kontrakt, zaraz potem ruszyłem z drużyną na dwa zgrupowania. Ciężko trenuję, by pokazać się z jak najlepszej strony.
Trzy lata temu, jako gracz MKS-u Ełk, grałeś przeciwko rezerwom Legii. Pomyślałbyś, że tak się potoczy twoja historia?
- Pamiętam ten mecz, choć mogę teraz powspominać także inne spotkanie. Pierwszy raz rywalizowałem z Legią w Centralnej Lidze Juniorów, na bocznym boisku przy Łazienkowskiej. Zagrałem wtedy - mówiąc nieskromnie - bardzo dobrze. Już wtedy pojawiło się zainteresowanie, takie docierały do mnie sygnały. I tak to trwało. Co jakiś czas temat gdzieś się przewijał, ale nie było konkretów. Po to się trenuje, by wskakiwać na kolejne poziomy, pokonywać dalsze schodki. Jestem bardzo ambitną osobą, która ciągle chce przeskakiwać coraz wyżej zawieszoną poprzeczkę. Nie mam stresu po transferze do Legii, ale mam głód rozwoju.
Urodziłeś się w Suwałkach, treningi zaczynałeś w Czarnych Olecko, a pamiętasz pierwszy moment, w którym poczułeś fascynację do piłki?
- Od małego kopaliśmy w piłkę ze znajomymi. Wystarczył „kawałek” podwórka, wolnej przestrzeni i już graliśmy. Pochodzę z małej wsi, więc nawet na ulicy zdarzało nam się rozgrywać mecze. Rzeczywistość była taka, że treningi piłkarskie zacząłem mając dwanaście lat. Zajęcia ściśle przeznaczone dla bramkarza? Byłem już chyba piętnastolatkiem. Jestem poniekąd samoukiem tego fachu i dlatego muszę aktualnie nadrabiać pewne elementy.
Gra w Ełku była o tyle ważna, że smakowałeś tam seniorskiego futbolu?
- Początek był ważny, ale nie chodziło nawet typowo o kwestie piłkarskie, a szatnię. Młodzieżowiec zderzył się ze starszymi piłkarzami, często różnica wieku była bardzo duża. Podchodziłem do takich graczy z wielkim szacunkiem, brakowało mi luzu, mimo że nie było żadnej fali. Trenowałem początkowo z pierwszym zespołem, a grałem w Centralnej Lidze Juniorów, ale całość pozwalała mi na rozwój. Nabierałem doświadczenia, ogłady, a po jednej rundzie zacząłem występować na zmianę z młodzieżowcami i z seniorami w trzeciej lidze. Zdarzało mi się też zagrać dwa mecze w weekend.
Kolejny krok w górę - Olimpia Grudziądz.
- Olimpia, do której pierwotnie nie miałem nawet trafić. Prosto z Ełku miałem odejść do Wisły Płock, w której byłem na testach, a wszystko było już ustalone. Na przeszkodzie stanęła kontuzja - naderwałem mięsień i był to mój pierwszy uraz w życiu. Wisła chciała mieć trzech bramkarzy, a ówcześnie zajmujący tamtą pozycję Bartosz Kaniecki, nie chciał odejść z klubu. Pojawiły się problemy, oczekiwanie, a propozycję złożyła Olimpia Grudziądz.
Mogłem poczekać pół roku i trafić do Płocka. W Ełku nie było jednak trenera bramkarzy, Olimpia od razu zaproponowała transfer. Nie chciałem tracić czasu, bo liczyłem na regularne zajęcia dla golkiperów. Stąd zdecydowałem się na podpisanie kontraktu w Grudziądzu. Z perspektywy czasu zupełnie nie żałuję takiego ruchu.
Ostatni sezon musisz traktować jako udany: grałeś regularnie, a klub awansował na zaplecze Ekstraklasy.
- Najwięcej doświadczenia zyskuje się poprzez regularną grę. Tak było w ostatnim sezonie. Po to się trenuje, by wybiegać na boisko, walczyć o stawkę. To zawsze mobilizuje, nakłada pozytywną presję. Ostatni rok był najbardziej rozwijający w dotychczasowej przygodzie z piłką.
W Grudziądzu mogłeś podpytać o Legię Kacpra Skibickiego, Konrada Handzlika czy Kacpra Pietrzyka.
- Temat Legii czasem przewijał się w szatni. Tak było zimą, gdy kontrakt z warszawskim klubem podpisywał Skibickim. Wielu chłopaków dopytywało się o cała otoczkę, atmosferę. Handzlik w pierwszym zespole był przez chwilę, ale każdy coś opowiedział, na ogół same pozytywy. Sam starałem się dowiedzieć z mediów czy też z wywiadów innych graczy, jak najwięcej na temat trenera Dowhania. Jego postać była w tym temacie intrygująca. Podobało mi się, że zwraca uwagę na technikę, a że jestem świadomy swych wad, bardzo chciałem z nim pracować.
Od początku letnich przygotowań Dowhaniowi pomaga Jan Mucha…
- Słowacki trener wprowadza bardzo fajną atmosferę. Jego podejście jest ciekawe, na treningach nie brakuje rywalizacji. Z jego obecności wynikają same korzyści.
Podpatrujesz swoich kolegów z drużyny? Jak układa się współpraca z nimi?
- Chcę stale się rozwijać i moim celem jest jak najszybszy debiut w pierwszym zespole Legii. Wiadomo, podchodzę do tego na chłodno, ale mam to nadal na uwadze. Wiem, że ciężko trenując, to możliwe. Rywalizuję z ciekawymi bramkarzami, ale sam przykład Radosława Majeckiego pokazuje, że wiek nie gra roli w Legii.
Wielu na to pytanie już odpowiadało, a ty jak widzisz przeprowadzkę do Warszawy?
- Jestem na etapie poszukiwania mieszkania. W stolicy mam wielu znajomych, niedaleko mieszka zaś moja siostra. Nie boję się przeprowadzki, zmiany środowiska. Wierzę, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.