Wynegocjowana 13
02.07.2002 18:07
Stevens lubi takich piłkarzy jak Karwan
Wywiad z Bartosz Karwan
Stevens lubi takich piłkarzy jak Karwan
Do kadry Herthy Berlin trafił już pół roku temu. Legia Warszawa otrzymała wówczas za niego milion marek. Po zakończeniu sezony przyjechał do Berlina. Wczoraj reprezentacyjny pomocnik wybiegł na pierwszy trening z nowymi kolegami.
Korespondencja z Berlina
Na boisko treningowe w parku dokoła Stadionu Olimpijskiego w Berlinie Bartosz Karwan wszedł jako ostatni. Jak zwykle cichy, spokojny. Zdziwił się bardzo, gdy zobaczył ekipę "Super Expressu".
- Co wy tu robicie? - uśmiechnął się reprezentacyjny pomocnik.
- Przyjechaliśmy oglądać pierwszy trening Bartosza Karwana - odpowiedzieliśmy. Karwan tylko pokiwał głową. Tak, jakby nie dowierzał. Obiecał nam poświęcić chwilę po treningu i ruszył do zajęć. Podczas przebieżki towarzyszył mu drugi z Polaków grających w barwach Herthy, Tomasz Kuszczak.
Blondwłosy pomocnik reprezentacji Polski był jednym z najpilniej trenujących piłkarzy w drużynie, którą od nowego sezonu prowadzi nowy trener - Huub Stevens (wywiad z nim już wkrótce w "SE"). Wszystkie ćwiczenia wykonywał na pewno lepiej niż Alex Alves - brazylijska gwiazdeczka berlińskiego klubu. Stevens uwielbia ciężko pracujących, dających z siebie wszystko piłkarzy, i Polak zrobił na nim lepsze wrażenie niż Brazylijczyk. - Lubię takich zawodników, jak Karwan. Cieszę się, że jest w Herthcie - powiedział nam Stevens.
Po treningu uśmiechnięty Bartosz Karwan czekał na nas tuż za linią boiska.
- To pierwsze dni i zajęcia w Berlinie? - zapytaliśmy.
- Żałuję, ale nie.
- Jak to, pan żałuje?
- Bo chciałem podczas urlopu spędzić więcej czasu z rodziną, a musiałem przyjechać wcześniej i leczyć kontuzję. Na szczęście zajęto się tu mną bardzo profesjonalnie. Codziennie miałem indywidualne treningi. Oprócz trenowania i leczenia niczym się nie przejmowałem. Ale gdybym tylko czegoś sobie zażyczył, miałbym wszystko.
- Na pewno?
- Oczywiście. Klub jest znakomicie zorganizowany, piłkarze mogą się skoncentrować tylko na piłce nożnej. Na przykład dziś, przed pierwszym oficjalnym treningiem, każdy z nas miał swoją szafkę z numerem. Obok szafki leżało ubranie treningowe, skarpety, koszulki i ręcznik. Wszystko czyściutkie i poskładane. I taki jest cały klub.
- Z jakim numerem pan będzie występował?
- Z 13. Wynegocjowałem go sobie.
- Jak z niemieckim?
- Na szczęście zacząłem się uczyć tego języka jeszcze w Polsce, gdy dowiedziałem się, że tu przyjadę. Mimo to na początku nic nie rozumiałem. Ale był Tomek, który bardzo mi pomógł. Do tej pory jest mi pomocny. Nie wiem, jak mu się odwdzięczę.
- Żal było odchodzić z Legii?
- W ogóle żal opuszczać Polskę. Ale jak piłkarz chce się rozwijać, musi wyjechać do dobrego klubu. Mnie się udało. W Warszawie zostawiłem dużo zdrowia, na pewno będę z sentymentem wspominał ten okres.
Do kadry Herthy Berlin trafił już pół roku temu. Legia Warszawa otrzymała wówczas za niego milion marek. Po zakończeniu sezony przyjechał do Berlina. Wczoraj reprezentacyjny pomocnik wybiegł na pierwszy trening z nowymi kolegami.
Korespondencja z Berlina
Na boisko treningowe w parku dokoła Stadionu Olimpijskiego w Berlinie Bartosz Karwan wszedł jako ostatni. Jak zwykle cichy, spokojny. Zdziwił się bardzo, gdy zobaczył ekipę "Super Expressu".
- Co wy tu robicie? - uśmiechnął się reprezentacyjny pomocnik.
- Przyjechaliśmy oglądać pierwszy trening Bartosza Karwana - odpowiedzieliśmy. Karwan tylko pokiwał głową. Tak, jakby nie dowierzał. Obiecał nam poświęcić chwilę po treningu i ruszył do zajęć. Podczas przebieżki towarzyszył mu drugi z Polaków grających w barwach Herthy, Tomasz Kuszczak.
Blondwłosy pomocnik reprezentacji Polski był jednym z najpilniej trenujących piłkarzy w drużynie, którą od nowego sezonu prowadzi nowy trener - Huub Stevens (wywiad z nim już wkrótce w "SE"). Wszystkie ćwiczenia wykonywał na pewno lepiej niż Alex Alves - brazylijska gwiazdeczka berlińskiego klubu. Stevens uwielbia ciężko pracujących, dających z siebie wszystko piłkarzy, i Polak zrobił na nim lepsze wrażenie niż Brazylijczyk. - Lubię takich zawodników, jak Karwan. Cieszę się, że jest w Herthcie - powiedział nam Stevens.
Po treningu uśmiechnięty Bartosz Karwan czekał na nas tuż za linią boiska.
- To pierwsze dni i zajęcia w Berlinie? - zapytaliśmy.
- Żałuję, ale nie.
- Jak to, pan żałuje?
- Bo chciałem podczas urlopu spędzić więcej czasu z rodziną, a musiałem przyjechać wcześniej i leczyć kontuzję. Na szczęście zajęto się tu mną bardzo profesjonalnie. Codziennie miałem indywidualne treningi. Oprócz trenowania i leczenia niczym się nie przejmowałem. Ale gdybym tylko czegoś sobie zażyczył, miałbym wszystko.
- Na pewno?
- Oczywiście. Klub jest znakomicie zorganizowany, piłkarze mogą się skoncentrować tylko na piłce nożnej. Na przykład dziś, przed pierwszym oficjalnym treningiem, każdy z nas miał swoją szafkę z numerem. Obok szafki leżało ubranie treningowe, skarpety, koszulki i ręcznik. Wszystko czyściutkie i poskładane. I taki jest cały klub.
- Z jakim numerem pan będzie występował?
- Z 13. Wynegocjowałem go sobie.
- Jak z niemieckim?
- Na szczęście zacząłem się uczyć tego języka jeszcze w Polsce, gdy dowiedziałem się, że tu przyjadę. Mimo to na początku nic nie rozumiałem. Ale był Tomek, który bardzo mi pomógł. Do tej pory jest mi pomocny. Nie wiem, jak mu się odwdzięczę.
- Żal było odchodzić z Legii?
- W ogóle żal opuszczać Polskę. Ale jak piłkarz chce się rozwijać, musi wyjechać do dobrego klubu. Mnie się udało. W Warszawie zostawiłem dużo zdrowia, na pewno będę z sentymentem wspominał ten okres.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.