Zawsze byłem i będę fanem Legii
27.10.2001 13:43
<b>- Osiągnął pan w piłce sporo, ale czy odrobina stabilizacji nie mogłaby wpłynąć na jeszcze lepsze wyniki?</b>
Wywiad z Romanem Koseckim.
- Osiągnął pan w piłce sporo, ale czy odrobina stabilizacji nie mogłaby wpłynąć na jeszcze lepsze wyniki?
- Wygląda na to, że byłem typem futbolowego globtrotera, nie potrafiłem nigdzie dłużej usiedzieć. Być może, gdybym miał inny charakter, tak jak Krzysiek Warzycha w Panathinaikosie Ateny, grałbym przez wiele sezonów na przykład w Galatasaray Stambuł. A tak w żadnym klubie nie zagrzałem miejsca dłużej niż dwa lata. Chyba tylko w Legii wytrzymałem dwa i pół roku. Ale trzy sezony w lidze hiszpańskiej można bez większej przesady uznać za pewną stabilizację.
- Były też inne kluby starające się o "Kosę", ale musiały się obejść smakiem?
- W Hiszpanii rozmawiałem z działaczami Valencii i Tenerife, a także z trenerem Barcelony, Johanem Cruyffem. Holender obiecywał złote góry, ale kazał czekać jeszcze przez rok, a ja czekać nie chciałem. Interesowali się mną także działacze Arsenalu, Kaiserslautern i AC Torino. Kończąc ten wątek wypada wymienić też krajowe kluby - Olimpię Poznań, GKS Katowice i Widzew Łódź. W Katowicach i w Łodzi byłem o krok od złożenia stosownych podpisów, ale za każdym razem w ostatniej chwili budzili się oficjele mojej ukochanej Legii i meldowałem się na Łazienkowskiej.
- Legia jednak nie zawsze odwzajemniała panu to uczucie.
- To prawda, bo po pierwszym powrocie do Warszawy pozwolono mi zagrać w Legii tylko dziewięć spotkań. Nie ponieśliśmy w tym czasie ani jednej porażki, awansowaliśmy w tabeli z dziewiątego na drugie miejsce, a ja dowiedziałem się,że w klubie dla Koseckiego nie ma pieniędzy na pensję. Także wtedy, gdy wracałem z Chicago, czułem się na siłach pomóc Legii. Ale trenerem był wówczas Franciszek Smuda, więc - być może w rewanżu, bo ja zawiodłem go, gdy czekał na mnie w Widzewie - nie był zainteresowany moją osobą.
- Czy obecnie istnieje coś takiego jak przywiązanie do klubowych barw?
- Mimo że moje liczne przeprowadzki na to nie wskazują, to jednak odpowiem twierdząco. Trudniej o to za granicą, ale w kraju jak najbardziej. Zawsze byłem i będę fanem Legii.
- Wygląda na to, że byłem typem futbolowego globtrotera, nie potrafiłem nigdzie dłużej usiedzieć. Być może, gdybym miał inny charakter, tak jak Krzysiek Warzycha w Panathinaikosie Ateny, grałbym przez wiele sezonów na przykład w Galatasaray Stambuł. A tak w żadnym klubie nie zagrzałem miejsca dłużej niż dwa lata. Chyba tylko w Legii wytrzymałem dwa i pół roku. Ale trzy sezony w lidze hiszpańskiej można bez większej przesady uznać za pewną stabilizację.
- Były też inne kluby starające się o "Kosę", ale musiały się obejść smakiem?
- W Hiszpanii rozmawiałem z działaczami Valencii i Tenerife, a także z trenerem Barcelony, Johanem Cruyffem. Holender obiecywał złote góry, ale kazał czekać jeszcze przez rok, a ja czekać nie chciałem. Interesowali się mną także działacze Arsenalu, Kaiserslautern i AC Torino. Kończąc ten wątek wypada wymienić też krajowe kluby - Olimpię Poznań, GKS Katowice i Widzew Łódź. W Katowicach i w Łodzi byłem o krok od złożenia stosownych podpisów, ale za każdym razem w ostatniej chwili budzili się oficjele mojej ukochanej Legii i meldowałem się na Łazienkowskiej.
- Legia jednak nie zawsze odwzajemniała panu to uczucie.
- To prawda, bo po pierwszym powrocie do Warszawy pozwolono mi zagrać w Legii tylko dziewięć spotkań. Nie ponieśliśmy w tym czasie ani jednej porażki, awansowaliśmy w tabeli z dziewiątego na drugie miejsce, a ja dowiedziałem się,że w klubie dla Koseckiego nie ma pieniędzy na pensję. Także wtedy, gdy wracałem z Chicago, czułem się na siłach pomóc Legii. Ale trenerem był wówczas Franciszek Smuda, więc - być może w rewanżu, bo ja zawiodłem go, gdy czekał na mnie w Widzewie - nie był zainteresowany moją osobą.
- Czy obecnie istnieje coś takiego jak przywiązanie do klubowych barw?
- Mimo że moje liczne przeprowadzki na to nie wskazują, to jednak odpowiem twierdząco. Trudniej o to za granicą, ale w kraju jak najbardziej. Zawsze byłem i będę fanem Legii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.