News: Bramkarze jako trenerzy. Wyjątki potwierdzają regułę

Bramkarze jako trenerzy. Wyjątki potwierdzają regułę

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

22.10.2015 14:15

(akt. 07.12.2018 19:32)

W czwartek piłkarze Legii zmierzą się w trzeciej kolejce Ligi Europy z belgijskim Club Brugge. Rywali prowadzi Michel Preud’homme, były bramkarz. To łączy szkoleniowca niebiesko-czarnych z nowym trenerem „Wojskowych”. Stanisław Czerczesow również przez wiele lat stał między słupkami. Co ich łączy, a jakie są różnice? Jak byli golkiperzy radzą sobie w rolach opiekunów drużyn? Zapraszamy do lektury.

Jako piłkarze:


O cztery lata wcześniej na świat przyszedł Preud’homme, który urodził się w 1959 roku. Belg rozpoczynał karierę w Standardzie Liege, klubie z jego okolic. Tam dorastał, a potem debiutował w profesjonalnym futbolu. Nie mając osiemnastu lat, chłopak z Ougree już trenował z pierwszym zespołem. W 1977 roku został już pierwszym golkiperem „Les Rouches”. Pracowity, zawsze walczący o dobro zespołu - tak oceniano go w tamtych czasach. Szybko, bo już w 1979 roku zadebiutował w kadrze swojego kraju, w której rozegrał w sumie 58 spotkań. Najbardziej pamiętne było jedno z tych przegranych, kiedy w 1/8 finału Mistrzostw Świata w 1990 roku we Włoszech David Platt pokonał go w ostatnich sekundach dogrywki i to Anglia awansowała dalej. - Mogliśmy wtedy zdziałać wiele, byliśmy lepsi od rywali. Przy trafieniu Platta nie mogłem zrobić nic, żaden bramkarz nie poradziłby sobie z tym strzałem (poniżej wideo). Po całej tej sprawie nie spałem, ale to chyba normalne, że w głowie cały czas przypominałem sobie tamtą bramkę - wspominał potem Preud’homme.


Belg miał jednak w pamięci jedną sytuację, która odcisnęła na nim większe piętno od gola Platta. Na początku lat osiemdziesiątych, Standard był jedną z najlepszych belgijskich drużyn, objawiało się to sukcesami na arenie krajowej i międzynarodowej. W 1982 roku ekipa z Liege została mistrzem kraju, z czasem wybuchł jednak skandal, a opinia publiczna dowiedziała się, że Standard kupił mecz z Waterschei Genk (obecnie KRC Genk). Wszystko wynikało z paniki szkoleniowca Raymonda Goethalsa, który zainspirował swoich piłkarzy do rozmów i dokonania niedozwolonego czynu. W kwietniu 1984 roku klub i wielu zawodników zostało ukaranych. Preud’homme musiał się pogodzić z półroczną dyskwalifikacją. Dla bramkarza był to początek końca w Liege, nie odzyskał potem swojej pozycji i zmieniał się w bramce z Gilbertem Bodartem, w 1986 postanowił odejść do KV Mechelen, klubu w którym obecnie jest Rafał Wolski.


W Mechelen Preud’homme znowu był gwiazdą. Prowadził klub do sukcesów. Udało się tam zdobyć mistrzostwo Belgii oraz Puchar Zdobywców Pucharów, w którym w finale jego klub pokonał Ajax Amsterdam. Cztery lata później zmienia klub po raz ostatni, decyduje się na wyjazd z kraju i podpisuje kontrakt z Benfiką Lizbona. Wtedy też zostaje wybrany najlepszym bramkarzem świata (1994 rok). Tam też spędza ostatnie lata kariery, regularnie stając między słupkami. Preud’homme karierę kończy w wieku 40 lat.


W podobnym wieku karierę zakończył Stanisław Czerczesow, który zawiesił buty na kołku w wieku 39 lat, w 2002 roku. Rosjanin, podobnie do Belga, zaczynał grać w klubie ze swojego regionu, czyli w Spartaku Odżonikidze, obecnej Ałaniji Władykaukaz z Osetii Północnej. Debiutował, jak Preud’homme, jako 18-latek, choć tu pierwsza różnica - nie przebił się do składu tak szybko, jak obecny trener Club Brugge. Na prawdziwą szansę Czerczesow musiał czekać do 1988 roku, kiedy poszedł na wypożyczenie - już jako gracz Spartaka Moskwa - do rywala zza miedzy, Łokomotiwu. 30 meczów wystarczyło, by się wypromować. Po powrocie do ekipy czerwono-białych, pochodzący z Ałagiru golkiper stał się pewnym punktem drużyny.


W barwach Spartaka Czerczesow zadebiutował w reprezentacji rozpadającego się powoli Związku Radzieckiego (8 meczów). Potem przyszedł czas na występy w kadrze Wspólnoty Niepodległych Państw (tylko w 1992 roku, 2 mecze), a przez kolejne dziesięć lat reprezentował Rosję (39 meczów). Pojechał z nią także na mundial w 2002 roku, gdzie był najstarszym członkiem drużyny. Po mistrzostwach świata zakończył karierę w barwach Spartaka, lecz wcześniej grał jeszcze dla niemieckiego Dynama Drezno oraz austriackiego Tirolu Innsbruck.


Czerczesowa od Preud’homma odróżnia to, że nie miał choćby takiego przestoju w karierze, jak Belg pokutujący przez czyny korupcyjne. Wspomniane już zawieszenie odbiło się na nim jeszcze poprzez alkoholizm. Michel przez kilkanaście miesięcy, jak sam przyznawał, zbyt często zaglądał do kieliszka, a formę odzyskał dopiero po transferze do Mechelen. Rosjanin podkreśla z kolei, że alkoholu po prostu nie lubi i nigdy nie zdarzało mu się go pić zbyt dużo. W chwili obecnej Czerczesow stara się być podobnie rygorystyczny dla piłkarzy, choć Preud’homme również wyciągnął wnioski z przeszłości i jest uważany za szkoleniowca ceniącego dyscyplinę.


Jako trenerzy:


Preud’homme, obieżyświat - Czerczesow, ograniczał się do Austrii i Rosji. Obaj chronią swoje życie prywatne i z dostępnych informacji wiadomo, że niezwykle ważne jest dla nich życie rodzinne. Belg i Rosjanin cenią również dyscyplinę w drużynie - to oni mają być numerami jeden i wokół nich ma się kręcić życie drużyny. Panowie podobnie zresztą zaczynali karierę trenerską. Preud’homme nie został od razu szkoleniowcem, najpierw dostał pracę jako dyrektor sportowy w Benfice. Jedną z jego pierwszych decyzji było mianowanie na stanowisko trenera mało znanego Jose Mourinho. Portugalczyk wiele czasu w Lizbonie nie zabawił, ale wyrósł na najbardziej znanego i kontrowersyjnego trenera na świecie, a obecnie prowadzi londyńską Chelsea. Z kolei Czerczesow przez dwa lata pracował w Austrii - w drugoligowym FC Kufstein, a potem przez dwa lata w pierwszoligowym Wacker Innsbruck. Potem jednak wrócił do ojczyzny, gdzie w Spartaku Moskwa zaproponowano mu taką samą pracę, jak Belgowi w Benfice.


Belg zaczął trenerską przygodę od swojego macierzystego klubu, Standardu Liege, gdzie trafił na początku 2001 roku. 18 miesięcy pracy nie przyniosło sukcesu, a po sezonie 2001/2002 Preud’homme zdecydował się na cztery lata zostać dyrektorem technicznym reprezentacji Belgii. Kiedy wrócił na ławkę, Czerczesow był jeszcze przed początkiem pracy w Spartaku. Bramkarz z Ougree ponownie wrócił do Liege, ale tym razem z sukcesem. Po 25-letniej przerwie, jego zespół zdobył mistrzostwo kraju. Euforia była wielka, Standard ponownie panował. Co ciekawe, Preud’homme nie porozumiał się w sprawie kontraktu i odszedł do Gentu. Mówiło się wtedy, że ma tam wprowadzić nową jakość.


Czeczesow rozpoczął sezon 07/08 od istotnej zmiany - zmienił stanowisko, zostając trenerem Spartaka. Przygoda nie trwała jednak długo, bo zaledwie rok. Po tym czasie władze klubu postanowiły go zdymisjonować. Na kolejną okazję do wykazania się Rosjanin czekał dwa lata, kiedy dłoń wyciągnęło do niego szefostwo Żemczużyny Soczi (pracował tam do 2011 roku, do czasu, w którym klub przestał na jakiś czas istnieć). Czerczesow wykonywał tam jednak na tyle dobrą robotę, że dostał ofertę z Tereka Grozny, a w 2013 roku z Amkara Perm. Szkoleniowiec prowadził przeciętne zespoły, ale zyskiwał tym, że potrafił wyciskać z nich maksimum, dzięki czemu były w stanie zajmować miejsca w czubie tabeli. Pierwszą okazją do zdobycia sukcesów miała być praca w Dynamie Moskwa w 2014 roku. Nie wyszło. Czerczesow zaczął rozmijać się z wizją władz klubu i pożegnał się z pracą. Potem mówiło się o kolejnych rosyjskich zespołach, lecz ten zdecydował się na Legię, gdzie wielu liczy na jego mocny charakter i wprowadzenie dyscypliny - na boisku oraz w szatni. Debiut z Cracovią (3:1) pokazał, że kilka innowacji już jest, a to dopiero początek.


Z kolei Preud’homme po odejściu z Gent, w 2010 roku spróbował sił w Holandii, gdzie prowadził Twente. Belg doprowadził klub do zdobycia Superpucharu w 2010 roku i pucharu kraju oraz wicemistrzostwa w 2011 roku. Wtedy byłego bramkarza przymierzano do mocniejszych klubów, ale ten zdecydował się zarobić - na dwa lata objął saudyjski Al-Szabab Rijad. Gdy to się znudziło, w 2013 roku rozpoczął pracę w Brugge, gdzie prowadzi miejscowy zespół do teraz.


W czwartek spotkają się dwaj byli bramkarze, którzy mają mocne charaktery. Na razie bardziej cenionym szkoleniowcem jest Belg, przede wszystkim dlatego, że ma już za sobą zdobyte trofea. Czerczesow ma fach w rękach, potrafił wyciągać wiele z prowadzonych przez siebie drużyn, ale nie mógł się cieszyć z żadnego trofeum na koniec sezonu.


Bramkarze na ławkach:


Bramkarze po zakończeniu kariery, rzadko zasiadają na ławkach trenerskich w roli głównych szkoleniowców.


Przyjrzyjmy się tym bramkarzom, którzy po zakończeniu kariery zdecydowali się na prowadzenie zespołów w roli pierwszych trenerów. W Ekstraklasie mamy dwa takie przypadki. Pierwszym jest wspominany obszernie w tym tekście Czerczesow. Drugim Czesław Michniewicz, który wielkiej kariery piłkarskiej nie zrobił. 45-latek rozegrał zaledwie dziewięć meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej w barwach Amiki Wronki. Poza klubem z Wielkopolski, Michniewicz grał też w Ossie Biskupiec Pomorski, Bałtyku Gdynia i Polonii Gdańsk. Jako szkoleniowiec, jego największymi sukcesami są mistrzostwo Polski z Zagłębiem Lubin, krajowy puchar z Lechem Poznań raz dwa superpuchary - po jednym ze wspomnianymi ekipami. Michniewicz to dobry szkoleniowiec, który ma wzięcie w Ekstraklasie, praktycznie w każdym klubie osiąga niezłe wyniki. W tym sezonie prowadzona przez niego Pogoń Szczecin robi duże wrażenie i po dwunastu kolejkach jest wiceliderem.


Jak to wygląda w czołowych ligach? Pod lupę bierzemy najwyższe klasy rozgrywkowe z Anglii, Hiszpanii, Niemiec, Włoch i Francji. W Premier League nie ma żadnego takiego przypadku. W Bundeslidze także. Hiszpania i Włochy mogą pochwalić się jednym byłym bramkarzem w roli szkoleniowców. Dwóch eks-golkiperów zasiada z kolei na ławkach trenerskich we Francji.


W Hiszpanii tym rodzynkiem jest Nuno Esprito Santo, prowadzący obecnie Valencię. Portugalczyk występował m.in. w FC Porto, Dynamie Moskwa, Osasynie czy Meridzie. Był solidnym, ale na pewno nie wybitnym golkiperem. Zawodnik pojechał na Euro 2008, ale tylko dlatego, że kontuzji doznał Quim. Do bronienia był jednak trzeci w kolejce. Santo ma 41 lat, a karierę zakończył w 2010 roku. Dwa lata później rozpoczął pracę z Rio Ave, a kończył ją tym, że wprowadził mały klub do pucharów. Szkoleniowiec nie zagrał w nich jednak, ponieważ roczny kontrakt zaproponowała mu Valencia. Wyniki jednak satysfakcjonowały włodarzy klubu, którzy na początku 2015 roku przedłużyli umowę o 3,5 roku.


Jedynym byłym bramkarzem-trenerem w Serie A jest słynny Walter Zenga, jedna z ikon Interu Mediolan, w którym grał 12 lat i rozegrał ponad 320 meczów. W reprezentacji Włoch, 55-latek wystąpił 58 razy - zasłynął tym, że na mistrzostwach świata nie puścił gola przez 517 minut (rekord wszechczasów!), na tym samym turnieju, w 1990 roku, zdobył też z kadrą trzecie miejsce. Tak, to te same mistrzostwa, po których przez jakiś czas rozpaczał Preud’homme, a Włosi pokonali Anglię w starciu o brązowy medal. Kariera trenerska Zengi trwa już 16 lat. Rozpoczął od prowadzenia klubu, w którym wieszał buty na kołku - New England Revolution ze Stanów Zjednoczonych. Potem nabywał doświadczenie w Rumunii, Serbii czy Turcji, a 2008 roku dostał poważną szansę od Catanii. Obecnie Zenga prowadzi Sampdorię Genua, która jest dziesiąta w tabeli.


Ostatnich dwóch bramkarzy na ławkach trenerskich znajdziemy w lidze francuskiej. Pierwszy to Ghislain Printant, który kariery nie zrobił. Grał w juniorach Montpellier, a potem w amatorskim Pl Vendargues. Potem zajął się szkoleniem golkiperów, a szansy jako samodzielny trener spróbował prowadząc prowincjonalny Marvejols Sports. Potem jednak dostał pod swoją opiekę rezerwy Montpellier, z którymi skończył pracę w 2010 roku. Następnie został zatrudniony przez Bastię jako dyrektor do spraw szkolenia, ale w 2014 roku objął stery szkoleniowca klubu. Od tamtego czasu jest uważany za pewnego rodzaju zbawcę, mimo braku wszelkich uprawnień. We Francji jest doceniana jego rola w klubie i możliwe, że w przyszłości poprowadzi większy zespół.


Drugim golkiperem, który prowadzi obecnie klub w Ligue 1 jest Philippe Montanier. Występował w Caen, Nantes, Toulouse, Gueugnon oraz na zakończenie kariery w Saint-Etienne. Tuż po rozbracie z futbolem w roli piłkarza, zdobywał pierwsze szlify jako asystent, choćby przy Robercie Naouzaretcie, w kadrze Wybrzeża Kości Słoniowej. W 2004 roku dostał samodzielną pracę z US Boulogne i przez pięć lat był szkoleniowcem ekipy. W tym czasie klub dostał status profesjonalnego oraz został doprowadzony na zaplecze najwyższej klasy rozgrywkowej. Montanier zdołał też uczynić klubową legendę z napastnika Gregory’ego Thila. Dzięki tej pracy, trener z Vernon dostał posadę w Valenciennes, a w 2011 roku w Realu Sociedad. Po dwóch sezonach Montanier trafił do Stade Rennes, gdzie prowadzi aktualnie m.in. Kamila Grosickiego.


Jak widać, byli bramkarze w roli samodzielnych trenerów zdarzają się bardzo rzadko. Głównie golkiperzy skupiają się na przekazywaniu swojego doświadczenia młodszym kolegom i wchodzą do sztabów szkoleniowych w roli specjalistów od treningu bramkarskiego. Tak jest chociażby przy Łazienkowskiej, gdzie za pracę z golkiperami pierwszego zespołu i juniorów odpowiadają byli zawodnicy, m.in. Krzysztof Dowhań (pierwszy zespół), Grzegorz Szamotulski (akademia Legii) oraz Maciej Kowal (rezerwy i CLJ).

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.