Domyślne zdjęcie Legia.Net

Brzemię Jana Muchy

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

18.11.2010 14:34

(akt. 15.12.2018 06:43)

Wiele się mówi o stresie i presji jakie towarzyszą piłkarzom Legii. Temat tak obszerny jak i kontrowersyjny. Jednak kilku zawodników ma w tym sezonie trudniej niż pozostali – są nimi bramkarze. Jan Mucha przyzwyczaił wszystkich do bardzo wysokiego i równego poziomu. Jego następcy są z nim porównywani i tych porównań na razie nie wytrzymują.

Jan Mucha przybył do Legii w 2005 roku, ale zanim zadomowił się w pierwszej jedenastce przez dwa lata pilnie trenował pod okiem Krzysztofa Dowhania. Wiadomo, że ćwiczenia przez tak długi okres z jednym z najlepszych specjalistów w Europie musiały przynieść efekty. Nikt się jednak nie spodziewał, że będą one aż tak wielkie. Słowak został ulubieńcem kibiców, najlepszym bramkarzem ligi i najlepszym bramkarzem Legii w ostatnich latach. Ktoś może się ze mną nie zgodzić, bramkarzy zawsze mieliśmy dobrych – Maciej Szczęsny, Zbigniew Robakiewicz, Grzegorz Szamotulski, Radostin Stanev, Artur Boruc, Wojciech Kowalewski czy Łukasz Fabiański. Ale żaden z nich nie wybronił Legii tylu spotkań, tylu punktów co Słowak. O żadnym z nich nie mówiono, iż stanowi 50 procent wartości zespołu. Mucha w pojedynkę potrafił zagwarantować wynik bezbramkowy, bronił w niesamowitych wręcz sytuacjach co do dziś wspominają w Kopenhadze.

Mucha przerósł naszą ligę i wyjechał walczyć w innym świecie piłkarskim – do angielskiej Premiership. „Jano” przyzwyczaił nas jednak do wysokiego poziomu, zawiesił bardzo wysoko poprzeczkę swoim następcom, których my do Słowaka porównujemy. Oni jednak w  tych porównaniach są na razie bez szans. Marijan Antolović nie przepracował dwóch lat z Dowhaniem, a dwa miesiące. Zrobiono mu krzywdę wstawiając od razu do bramki. „Antek” szybko uczy się polskiego i zaczął rozumieć co się o nim pisze i mówi. Nie wytrzymał psychicznie, coś w nim siadło. Teraz powoli odbudowuje się ćwicząc jako trzeci bramkarz, zdjęto z niego odpowiedzialność i być może to przyniesie efekty – ale na nie trzeba poczekać.

W bramce zastąpił go namaszczony przez Muchę Kostiantyn Machnowskyj, który długo czekał na swoją szansę. „Ruski” mimo, że już 2 lata jest w drużynie to jak sam przyznaje tytanem pracy jest od pół roku. Z tego jak na treningach wygląda Kostia i jak pracuje zadowolony jest także nasz spec od golkiperów. Według wielu obserwatorów talent Machnowskyj ma większy nawet od Jana Muchy i jeśli zaczął być pracowity jak mrówka to będzie z niego pożytek. Jednak już i na nim wywierana jest presja, bo choć pewniejszy i ma lepszą koordynację ruchową od Marijana, to piłki odbija, a to się źle ustawi itd. A wszystko przez Słowaka, który tak bardzo przyzwyczaił kibiców i dziennikarzy do bardzo wysokiego poziomu. Dobrze chociaż, że ukraiński bramkarz lepiej znosi krytykę. – Dla mnie ważne są tylko słowa i opinie Krzysztofa Dowhania, innymi nieznacznie się przejmuję – mówi Machnowskyj.

Tak naprawdę aby ktokolwiek dorównał w bramce Legii Janowi Musze musi czuć się pewnie, musi nabrać doświadczenia – czyli potrzebuje czasu, Wszyscy jednak wymagają efektów już – tu i teraz. Stąd głosy, że teraz szansę już powinien otrzymać Wojciech Skaba. Nie mówię, że "Fikoł" nie zasłużył na szansę, ale skoro już postawiono na Kostiantyna to niech pobroni przynajmniej do końca roku. Bramkarze to nie rękawiczki aby co chwilę byli zmieniani. Rywalizacja niech się na nowo rozpocznie zimą podczas styczniowego i lutowego zgrupowania.

Polecamy

Komentarze (7)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.