Długi finisz i... przewaga Legii. Nie poddali się!
27.04.2019 20:30
12. Dusan Kuciak
3. Joao Nunes
25. Michał Nalepa
26. Błażej Augustyn
22. Filip Mladenović
6. Jarosław Kubicki
35. Daniel Łukasik
83'9. Patryk Lipski
11. Konrad Michalak
67'90. Artur Sobiech
17. Lukas Haraslin
60'
41. Paweł Stolarski
44. William Remy
16. Luis Rocha
86'24. Andre Martins
86'- 78'
27. Carlitos
Rezerwy
1. Zlatan Alomerović
5. Steven Vitoria
19. Karol Fila
83'8. Michał Mak
10. Egy Maulana Vikri
29. Mateusz Żukowski
67'28. Flavio Paixao
60'
14. Adam Hlousek
86'- 86'
23. Salvador Agra
45. Iuri Medeiros
78'32. Miroslav Radović
99. Sandro Kulenović
Mecz o mistrzostwo - tak można było reklamować spotkanie Lechii Gdańsk z Legią Warszawa. Obie drużyny miały tyle samo punktów. W tabeli prowadziła jednak Lechia, przez wzgląd na lepszy bilans bramkowy. Samo spotkanie miało nierówny przebieg. Raz do głosu dochodzili pretendenci, innym razem aktualni mistrzowie. Gdańszczanie pokazali w trakcie rywalizacji jedną ze swoich cech - przyśpieszenie tempa w pierwszym kwadransie rywalizacji. Już po dwóch minutach było groźnie, gdyż Artur Sobiech ruszył sam na sam z Radosławem Cierzniakiem. Piłkę z bramki wybijać musiał Artur Jędrzejczyk. Do rozsądzenia, Danielowi Stefańskiemu potrzebny był system VAR. Ostatecznie stanęło na tym, że napastnik Lechii nie był na spalonym, a kapitan warszawiaków wybijał piłkę najpierw klatką piersiową, co było kluczowe do oceny sytuacji. Bliźniacza sytuacja, z ręką - tym razem - Williama Remy’ego miała miejsce w drugiej połowie, ale sędzia ponownie jasno wskazał, że nie ma mowy o rzucie karnym dla lechii.
W 17. minucie Legia musiała jednak uznać przewagę stworzoną sobie przez gospodarzy. Niedokładne zagrania i wolne tempo sprawiły, że miejscowi przeprowadzili bardzo groźny szybki atak. Piłkę na prawej stronie boiska dostał Konrad Michalak, a były legionista precyzyjnie dośrodkował w biegu na głowę Lukasa Haraslina, który znalazł lukę w ustawieniu defensywy. Słowak urwał się Pawłowi Stolarskiemu, ale lepiej mógł się zachować także Remy. Do pracy obrońców można było mieć nieco zastrzeżeń. Francuz sprawiał wrażenie zagubionego i często podejmował decyzje, które nie były najlepsze. Brak stabilność widoczny jest w grze stopera przez większość rundy.
Legia w pierwszej połowie miała problem z przejęciem kontroli nad meczem, choć potrafiła zaatakować. Tak było za sprawą strzałów Michała Kucharczyka czy dobrze pilnowanego Carlitosa, który w dogodnej okazji został zablokowany. „Wojskowym” nie pomagały także stałe fragmenty gry, które praktycznie nie docierały do legionistów zgromadzonych w polu karnym - lechiści potrafili skutecznie zażegnywać niebezpieczeństwo. Warszawiacy mieli także problem z płynnym przechodzeniem z defensywy do ofensywy. Na szybkie rozegranie piłki stawiali wciąż piłkarze Lechii, którzy prowadząc, nie forsowali tempa rywalizacji. Do przerwy miejscowi prowadzili 1:0, ale obraz gry uległ zmianie w drugiej połowy.
W sobotnim hicie rozgrywek, Legię prowadził Marek Saganowski, który zastępował zawieszonego przez Komisję Ligi Aleksandara Vukovicia. Serb zasiadł zaś na trybunie prasowej pośród dziennikarzy. Za komunikację odpowiadali zaś analitycy stołecznej drużyny. Polecenia szkoleniowca „Wojskowych” potrafiły jednak dotrzeć do piłkarzy w przerwie. Pierwszy kwadrans gry po wznowieniu gry należało do legionistów, którzy zepchnęli rywali do defensywy. „Wojskowi” grali wysoko i postawili na mocniejszy pressing. Bliski pokonania innego eks-legionisty, Dusana Kuciaka, lecz Kucharczyk pomylił się uderzając obok bramki głową. 61. minucie starania Legii dały efekty. Odkupienie za błąd w pierwszej połowie otrzymał Paweł Stolarski, który trafił na Łazienkowską z Lechii. Obrońca walczył o piłkę, w podobnym momencie dobiegł do niej z Jarosławem Kubickim, a po chwili mistrzowie Polski cieszyli się z wyrównania, bo przez rykoszet, Kuciak nie miał szans na skuteczną interwencję.
Tendencja legionistów w ofensywie wciąż się utrzymywała. To warszawiacy byli groźniejsi i częściej gościli pod polem karnym Lechii. Spotkanie było jednak szarpane, o co zadbał Daniel Stefański, który w nieco niezrozumiały sposób prowadził spotkanie i wprowadzał wiele nerwowości. Legia dążyła jednak do kolejnego gola, który dałby jej trzy punkty i właśnie to stało się w 80. minucie. Sebastian Szymański otrzymał doskonałą piłkę od generała środka pola, Andre Martinsa, a po chwili Hamalainen miał już czyste pole do oddania strzału. Fin nie zawiódł Skoro nie upolował w tym sezonie Lecha, to strzelił Lechii.
W końcówce spotkania, w 89. minucie, z boiska wyleciał Błażej Augustyn, który obejrzał drugą żółtą kartkę. W osłabieniu, Lechia straciła kolejnego gola. Zadziałał „joker”, którego Vuković pozostawił na ławce. Po kontrze, Iuri Medeiros zdecydował się na strzał sprzed pola karnego i… pokonał Kuciaka. Legia wygrała, zdobyła trzy punkty i wyszła na ostatnią prostą w wyścigu o mistrzostwo Polski. Warszawiacy mają aktualnie trzy punkty przewagi i w perspektywie długi finisz składający się z czterech meczów.
Autor: Piotr Kamieniecki
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.