Dzwonnik z Ł3 - Konsekwencja i wiara
13.06.2023 09:30
Nie lubię, kiedy o Idze pisze się, że jest fenomenem. Na pewno wiele predyspozycji jej organizmu stawia ją przed innymi zawodniczkami, ale wszystko to, co ta dziewczyna osiągnęła (i jeszcze osiągnie, a będzie tego sporo) to miks ciężkiej, mądrze wykonanej pracy oraz inwestycji włożonej w jej rozwój. Iga prowadzona była przez znakomitych trenerów oraz menedżerów, ojciec wszystko spinał klamrą, zapewniono jej finansowanie, by mogła być tam, gdzie trzeba być w świecie zawodowego tenisa, a ona do tego dołożyła tę część sportowego geniuszu, który w niej drzemał. Sam geniusz jednak nic by nie wskórał, gdyby nie równomierne, solidne rozłożenie wszystkich elementów budujących jej sportową całość. Konsekwencja. Niesprawiedliwe jest więc, moim zdaniem, mówienie o Idze, że jest fenomenem, bo to w pewien sposób zaciera rzeczywistość, a ta jest taka, że sztab ludzi i odpowiednie finansowanie buduje sportowy projekt, który gwarantuje sukces. No, nie gwarantuje, bo sport to sport i czasem dzieją się rzeczy kompletnie inne od założonych, ale gdy dobrze zarządzasz projektem, jest duża szansa, że się powiedzie. Chyba że to jest Tottenham, któremu nic się nigdy nie udaje, i to właśnie o nich można mówić, że są fenomenem, a nie o ciężko i mądrze pracującej Idze.
Tutaj dwa słowa o Manchesterze City, dla którego od momentu przejęcia klubu przez nieprawdopodobnie bogaty fundusz zasilany petrodolarami, priorytetem było udowodnienie światu, że oto właśnie powstał najpotężniejszy projekt futbolowy wszech czasów. A jak można to udowodnić inaczej, niż triumfem w najbardziej prestiżowych rozgrywkach piłkarskich, czyli Lidze Mistrzów? W Man City wpompowano więc setki milionów funtów, kupowano najlepszych piłkarzy, wzięto najlepszego (zaraz po Marku Papszunie) trenera świata i… wiele lat minęło, nim udało się osiągnąć założony cel. Pięć mistrzostw Anglii było z pewnością wielkim sukcesem, ale właściciele czekali na triumf w Europie. W kontekście Guardioli, który triumfował już dwa razy w LM z Barceloną, zaczęto nawet mówić o „klątwie”. Ale w sobotę się udało, choć niejeden powie, że Inter po prostu nie miał szczęścia, a City raz w zamieszaniu wstrzeliło się w siatkę. To nie jest istotne, bo zwycięzców pamięta się za sprawą uniesionego trofeum, a nie stylu, ale jedna rzecz wydaje się być w tym niezwykle istotna: największe nawet pieniądze czasami nie są w stanie dać sukcesu. Musi być jeszcze to coś. Jedną ze składowych tego czegoś jest konsekwencja. W Man City w końcu to coś zaiskrzyło, trofeum trafiło na Eastlands.
No, dobrze, zapytacie, ale o ile Iga to legionistka, to po co ja to wszystko wypisuję i zbieram w całość? Chwileczkę, jeszcze wspominana Legia z Realem. 2016 był szczytowym osiągnięciem ekipy dowodzonej przez prezesa Leśnodorskiego. Jedne z najładniejszych w historii stroje, mistrzostwo i Liga Mistrzów na 100-lecie klubu, choć różnie mogło z tym być, zwłaszcza po manewrach trenera Czerczesowa w Gdańsku, gdzie chciał za wszelką cenę udowodnić prezesowi, że może i ma pierwszy skład, ale rezerwy to się do niczego nie nadają. Potem zresztą, podczas decydującej o jego przyszłości w klubie rozmowy z Leśnodorskim powiedział, że jak dostanie 15 milionów euro na zawodników, to on może Ligę Mistrzów zagwarantować. Osobliwy był to przypadek nieskomplikowanego trenerskiego warsztatu. Niemniej jednak, Legia w końcu w LM się znalazła, drugi raz w swojej historii, choć z innym trenerem, bo był to czas, kiedy kilkadziesiąt dni bez zmiany trenera należało uznać za czas stracony. W LM dostała srogą lekcję, choć kilku chwil koncentracji zabrakło do zwycięstwa z Realem w Warszawie, a gdyby w Dortmundzie bronił Malarz, to jestem przekonany, że nie dostalibyśmy bagażu ośmiu goli (cztery strzeliliśmy). No i pokonaliśmy w decydującym meczu Sporting, gwarantując sobie grę w Lidze Europy na wiosnę. Ten sukces – bo był to sukces niewątpliwy – zależał w dużym stopniu od konsekwencji.
O Leśnodorskim różne ludzie mają opinie, ale budował. Może drogo, czasami za drogo, bo wiele było kosztownych wpadek, ale razem z Michałem Żewłakowem zbudowali zespół, który z Realem (późniejszym triumfatorem LM) był w stanie wyciągnąć ze stanu 0:2 na 3:2. Nie będę porównywał Bogusława do Dariusza Mioduskiego, który nastał po nim, ale jedna rzecz nasunęła mi się na myśl, gdy patrzyłem na drużynę Guardioli – znów konsekwencja w działaniu. Wiadomo, że łatwo działać konsekwentnie, gdy ma się nieograniczony budżet, ale równie łatwo stracić pozycję, gdy konsekwentnie poszukuje się nowych rozwiązań, zamiast kontynuować stare, które się sprawdziły. Plejada trenerskich gwiazd (nie wliczam do nich Jacka Magiery, do dziś nie rozumiem, dlaczego go zwolniono) spowodowała, że Legia mocno się cofnęła. Przedziwny konflikt z Michniewiczem sprawił z kolei, że omal nie znalazła się w piłkarskim piekle, którym dla naszego klubu byłby spadek z Ekstraklasy. Równie przedziwnym traktowaniem Vukovicia zabrano możliwość konsekwentnego rozwoju, by postawić na znakomitą postać, jaką niewątpliwie jest Kosta Runjaić, ale to też był eksperyment. Na razie udany.
Legia ostatnich lat to antyteza konsekwencji. Tak, jestem przekonany do działań Jacka Zielińskiego, wierzę w to, że Runjaić to trener na kolejne sezony, ale to tylko wiara, bo nie jestem w stanie poprzeć jej żadnymi dowodami. A wiara to czasami może być zbyt mało. W polskiej piłce trener może stracić zatrudnienie po kilku słabszych meczach. Nie życzę ich sympatycznemu trenerowi Legii, ale czy mamy drużynę, która udanie wejdzie w niełatwy sezon rywalizacji w Polsce i na europejskich boiskach, które w Pucharze Intertoto mogą być miejscami kompletnie nieprzewidywalnymi? Wierzę, że tak, ale… wiara to czasami może być zbyt mało.
Kowalski
Bardzo ważne P.S.
15 czerwca na stronie bo.um.warszawa.pl rozpocznie się głosowanie na wyjątkowy projekt, jakim jest „Mural dla Andrzeja Pstrokońskiego – koszykarskiego ‘Dziecka Warszawy’”. Śp. Pan Andrzej to największa legenda koszykarskiej Legii Warszawa, człowiek, który oddał Klubowi najlepsze lata swojego życia, wybitny reprezentant Polski, Olimpijczyk. Uhonorowanie Jego pamięci w taki sposób to bardzo godny i znakomity pomysł, dlatego zachęcam Was do oddawania głosów.
------------------
Poprzednie teksty:
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.