Domyślne zdjęcie Legia.Net

Edson wróci w roli menedżera?

Marcin Szymczyk

Źródło: Polska The Times

01.02.2010 08:50

(akt. 16.12.2018 14:22)

Brazylijczyk Edson odszedł z Legii w 2008 r., bo twierdził, że w Warszawie nie docenia się jego osiągnięć i umiejętności. Władzom klubu zarzucił brak szacunku. Przez ostatnie kilka miesięcy grał w Koronie Kielce (wcześniej wrócił na ponad rok do Brazylii), ale szybko rozwiązano z nim kontrakt. Miał zaległości treningowe, znów odezwały się problemy zdrowotne. - W Kielcach nie poszło, tak jak myślałem i planowałem. Nie dałem z siebie wszystkiego, przyznaję, choć bardzo tego chciałem. Dlatego razem z dyrekcją klubu usiedliśmy do rozmów i doszliśmy do wniosku, że dla obu stron rozwiązanie umowy to najlepsze rozwiązanie. Nie był to owocny pobyt - przyznaje Edson.

Dziś jest bezrobotny. Wrócił do domu w Recife i czeka na oferty. Tyle że telefon nie dzwoni. - Upadek Edsona? Spokojnie. Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. Moja forma jest wyższa niż wielu młodszych piłkarzy. Najważniejsze, że jestem zdrowy - zarzeka się Edson.

O zdrowiu wspomina nieprzypadkowo. Właśnie kłopoty z kontuzjami spowodowały, że Legia nie chciała przedłużyć z nim kontraktu na podobnych warunkach. Zaproponowano, by wynagrodzenie było zależne od liczby minut spędzonych na boisku. Edson uznał to za policzek. To wtedy na łamach "Polski" wypowiedział słynne zdanie, że czuje się jak zużyty kubek jednorazowy. - Obiecałem, że nie będę wypowiadał się już o tej sprawie, ale niech będzie. Powiedziałem o tym kubku, bo tak się wtedy czułem. Władze klubu nie chciały uznać moich zasług. Naprawdę mnie to zabolało. Ale to zamknięty rozdział. Wyszło jak wyszło. Nie mam takiego charakteru, że trzaskam drzwiami i nic mnie więcej nie interesuje. Mam nadzieję, że tak jest i w tym przypadku - mówi dziś Edson. - Może wrócę jeszcze do Warszawy w innej roli? - zastanawia się. Choć dziś stara się bardziej dyplomatycznie dobierać słowa, przy Łazienkowskiej spalił za sobą mosty. Nie tylko wypowiedzią o kubku, ale też inną, bardziej złośliwą, której długo nie mógł mu zapomnieć Miklas. W tym samym wywiadzie zapytany, czy słyszał, że jeden z kibiców rzucił tortem w prezesa. Edson z rozbrajającym uśmiechem zripostował: "Tak? A miał dzisiaj urodziny?".

Edson, choć zarzeka się, że jeszcze jest w formie, już szykuje sobie nowy zawód. Próbuje swoich sił jako menedżer. Obserwuje zdolnych brazylijskich piłkarzy i próbuje sprzedać ich m.in. do Polski. Jeden transfer już mu się nawet powiódł. - Współpracuję z panem Jakubczakiem. Udało nam się sprowadzić do Widzewa Dudu. Radzi sobie w Łodzi znakomicie, bo to wysokiej klasy piłkarz - zapewnia Edson.

- Nie wiem, czemu się tak stało. Taki jest świat piłki nożnej. Czasami tak się po prostu układa albo trafia się na osoby, które komplikują ci życie, nie szanują pracy. Trzeba się do tego przyzwyczaić - mówi.

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.