Legia - Brondby Goncalo Feio
fot. Jan Szurek

Goncalo Feio: Byliśmy prowokowani w Danii, dziś łatwo mnie krytykować

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

15.08.2024 21:15

(akt. 16.08.2024 12:24)

– Musimy być świadomi, że wartość rywala, którego pokonaliśmy w dwumeczu, jest duża pod kątem piłkarskim, jakościowym poszczególnych zawodników. Wyeliminowaliśmy Duńczyków, gdyż byliśmy zespołem bardziej zorganizowanym – mówił po rewanżu z Brondby i awansie do 4. rundy el. Ligi Konferencji, trener Legii, Goncalo Feio.

– Kacper Tobiasz zagrał fenomenalne spotkanie, zwłaszcza pod względem wejść na przedpole i – momentami – zarządzania meczem. Przeciwnicy stwarzali większość zagrożenia po strzałach z daleka. Mimo długich fragmentów posiadania piłki, Duńczycy nam nie zagrażali, taka jest prawda. Ostatecznie trafili do siatki tylko z rzutu karnego – inaczej by nawet nie zdobyli bramki.

– Czy byśmy chcieli, by w takich spotkaniach polskie drużyny dominowały z piłką i kontrolowały grę poprzez większe posiadanie? Pewnie tak. Wrażenia artystyczne i jakość gry byłaby większa, ale na tę chwilę – mając na uwadze nie tylko nasz dwumecz, ale też inne – naszej ligi na to nie stać. W sporcie najważniejsze są zwycięstwa. Wyeliminowaliśmy Brondby w sposób zorganizowany, z dużym poświęceniem piłkarzy, sporą dyscypliną taktyczną.

– By unikać naszego pressingu, Brondby stosowało trochę inne ustawienie w środku pomocy – poprzez "szerokie ósemki", chciało łapać plecy naszej pierwszej linii. Nie byliśmy wystarczająco dobrzy, szczególnie w pierwszej połowie, jeśli chodzi o timing, doskok wahadłowych.

– Poprawa gry w obronie w drugiej połowie spowodowała to, że – według mnie – byliśmy bliżej drugiej bramki niż Duńczycy. Liczba kontr, przy których mogliśmy mieć lepsze rozwiązania lub przeciwnik w ostatniej chwili się uratował, była bardzo duża. Gdybyśmy byli trochę bardziej skuteczni w tym elemencie, to myślę, że spokojnie byśmy wygrali.

– Jak podchodzę do 4. rundy el. Ligi Konferencji? Tak, jak do tej pory. Przygotujemy się szczegółowo, pewnie zarwiemy parę nocy. Za tydzień zaczniemy dwumecz u siebie, chcemy wygrać, a potem przypieczętować awans na wyjeździe. Przygotowania nie będą się różniły od tych do Brondby, Caernarfon czy przeciwników ligowych.

– Zgadzam się w 100 procentach z tym, że – szczególnie w pierwszej połowie – poziom, jaki prezentowaliśmy, jeśli chodzi o rozegranie piłki, był słaby. Wiązało się to z intensywnością narzuconą przez przeciwnika, ale w dużej mierze z naszymi złymi decyzjami. Cały czas mieliśmy przewagę pozycyjną. Rozbiliśmy pierwszą linię pressingu Duńczyków, znajdywaliśmy "podwójne szóstki", które miały sporo miejsca, mogły się częściej odwracać i podejmować kolejne dobre działania. Myślę, że udział napastników mógł być trochę lepszy za ich pomocnikami – linia podania i odklejenie się od stoperów nie wyglądało tak, jak powinno. Brondby miało bardzo wysoko ustawioną linię obrony, a w pierwszej połowie 2 – 3 razy wypatrzyliśmy Pawła Wszołka w przestrzeni. Wiemy, co się stało i co musimy poprawić. Trzeba wyciągać wnioski, pracować. Zdajemy sobie sprawę, jaka jest specyfika każdej pozycji. Spróbujemy – jak zawsze – wyposażyć zawodników w kolejne narzędzia.

O zachowaniu pomeczowym

– Mam przypiętą łatkę i wiem, że teraz najłatwiej mnie krytykować, jechać ze mną. Jestem do tego przyzwyczajony, to na mnie nie wpływa. Szkoda, że w Danii nikt nie dostrzegł zachowania rywala wobec nas. Nie mówię o kibicach, to normalne, ale o tym, jak ławka przeciwnika na nas naskoczyła, prowokowała… Tego nie zauważono.

– Nie jesteśmy gorsi od nikogo. Proszę mi uwierzyć – zachowujemy się z ogromną klasą, póki inni nas szanują. Jeśli ktoś tego nie robi, to masz to akceptować? Moje podejście do życia takie nie jest. Przeciwnik teraz płacze, głównie dlatego, że odpadł.

– Mimo ogromnej wartości sportowej Duńczyków i dużego szacunku za to, co robią z piłką, teraz najłatwiej, by uwaga została zwrócona na coś innego. Prawda jest taka, że pierwszą drużyną, która zachowała się w sposób prowokacyjny, było Brondby – proszę to potwierdzić w naszym sztabie. To się zaczęło w meczu sprzed tygodnia.

– Wiem, że najłatwiej uderzać we mnie, bo jestem najgorszy, mam czarny charakter… Już to wszystko znam, będzie o tym mowa przez trzy tygodnie. Uważam, że każdego trzeba szanować, ale jak idziesz ulicą i ktoś cię atakuje, to nie bronisz się?

– Jesteśmy klubem z ogromną tradycją, którego nikt nie chce reprezentować lepiej niż ja sam. Robię to pracą, nie słowami. Nie damy się nikomu poniżać. Mogą tu przyjechać Brondby, Real Madryt, Manchester City… Jeśli ktoś nas nie szanuje, to podejmujemy walkę.

– Było wielkie "halo" po mojej ostatniej konferencji prasowej. Dostałem 200 wiadomości – od piłkarzy Ekstraklasy oraz I ligi, trenerów, prezesów, dziennikarzy. Moje pytanie jest takie: jeśli wszyscy się zgadzają, to czemu nikt o tym nigdy nie mówił? Musiałem to być ja?

– Nie będę przepraszał za to, że jestem. Jeśli ktoś źle traktuję Legię, to w jej obronię mogę wystawić życie. Jeżeli ją reprezentujesz, to powinno być tak, że bronisz jej do śmierci. Będę to czynił.

– To, co się działo w Danii, nie wybrzmiało, bo byłem najgrzeczniejszy. Tylko jak ja coś robię, to wybrzmiewa. Tam pojawiły się różne prowokacje – np. przy golu na 1:0 i 2:1. Gdy nasz sztab chciał, by coś zostało bodajże sprawdzone na VARze, to były śmiechy, teksty w stylu "siedźcie cicho", gadanie o Polakach… Nie będę tego powtarzał. Wtedy nie zareagowałem, nawet uspokoiłem swój sztab, gdyż wiedziałem, że jest drugie spotkanie. Jak rozgrywany jest dwumecz, to nie możesz zbyt szybko się cieszyć, mimo iż wtedy osiągnęliśmy dobry rezultat. Teraz wysłałem ich do domu, zgodnie z tym, co pokazuje wynik. Nie widzę tu wielkiego halo. Na pewno nie my to zaczęliśmy, ja też nie.

– Powiem tak: dowiedzcie się, co dzieje się w europejskich pucharach, kiedy mierzysz się na wyjazdach. Sprawdźcie, co się wydarzyło w Pradze, gdzie Raków grał ze Slavią, czy w Mostarze, gdzie rok temu wystąpiła tam Legia. Futbol nie jest grą dla dżentelmenów, chyba że w Lidze Mistrzów. Pogadajmy o piłce.

 

O Tobiaszu

– Kacper Tobiasz jest typowym przykładem mentalności, która w obecnych czasach jest potrzebna do piłki na najwyższym poziomie. To bramkarz, który – jak dobrze pamiętamy – był inny przy wejściu do wielkiego futbolu. Fenomenalnie bronił, ale miał też osobowość. To sprawiło, że został stłamszony i krytykowany, mimo że nieźle spisywał się między słupkami.

– Wielcy piłkarze nie mają osobowości? Wszyscy musimy być szarzy? Nikt nie może być inny? Mam wrażenie, że to ta sama sytuacja, co ze mną. Jestem zdroworozsądkowym gościem. Nie będę szary – tak, jak wy chcecie. Z Kacprem się to stało. Otoczenie, głosy "Weź, uspokój się"… Przez to tracił tożsamość.

– By grać w piłkę, szczególnie w Legii, musisz posiadać charakter, być – zwłaszcza jako bramkarz – inny, mieć w sobie trochę wariactwa. Wyłączono mu to i się pogubił. Jeśli pogubisz się jako osobowość, to w tym klubie nie masz szans.

– Tobiasz dostał zaufanie, ciężko pracuje – tak, jak inni. Otrzymał zastrzyk osobowości. Rozmawialiśmy po meczu z Puszczą, w trakcie którego obronił rzut karny. Powiedziałem mu: "Kacper, nie chcę grzecznego chłopca. To nie jesteś ty. Pragnę wariata, który 2 – 3 lata temu wszedł do bramki i pokazywał, mówił: dawaj, dawaj, strzel, ja to zatrzymam!".

– W Legii muszą grać kozacy. By reprezentować ten klub, trzeba być kimś takim. Tacy ludzie mają osobowość. W czwartek Kacper to pokazał, wyszła jego jakość. To będzie szło dalej, poprzez pracę. Pojęcie pokory jest bardzo mylne. Będę z tym walczył.

O Kapustce

– Bartek przeszedł cały okres przygotowawczy, miał historię urazów, ale z niej wyszedł. U nas panuje duża indywidualizacja – nie jest tak, że wrzucamy wszystkich do jednego worka, jeśli chodzi o prewencję, pracę z fizjoterapeutami, obciążenia.

– Kapustka jest w tej chwili gotowy do występów co trzy dni. W rewanżu z Brondby zagrał naprawdę dobrze – nie chodzi tylko o napędzanie kontrataków, ale też o poświęcenie i akcje w obronie. Będę się cieszył, jeśli każdy piłkarz będzie robił kolejne kroki – fizyczne, mentalne, techniczne, taktyczne. Jestem zadowolony, że "Kapi" znajduje się w takiej dyspozycji, bo pokazuje, że nawet przy takiej intensywności – jak w czwartek – jest w stanie być dużą wartością dodaną.

O ewentualnym transferze

– Czy awans do 4. rundy el. Ligi Konferencji będzie oznaczał transfer do środka pola? Nie chcę za wiele o tym mówić. Moja rola polega na tym, by pracować z piłkarzami, których mam, uwierzyć w nich i sprawić, by byli najlepszą wersją siebie. W wielu przypadkach idzie to w odpowiednim kierunku, a w innych – ze względu na adaptację czy dostosowanie do stylu ligi – jest jeszcze w drodze.

– Wierzę w zespół i w to, że – wspólnie ze sztabem – będziemy w stanie wyciągać najlepszą wersję z każdego piłkarza, czasami nawet poprzez zmianę pozycji, jak np. u Ryoyi Morishity.

– Myślę, że Blaz Kramer jest najlepszą wersją siebie. Marc Gual miał dość dobry początek sezonu – wiem, że rewanż z Brondby możecie ocenić trochę inaczej. O Tobiaszu już rozmawialiśmy. Jest jeszcze paru innych zawodników.

– Wiem, że są przygotowane dwie wersje budżetu – pierwszy z wejściem do fazy ligowej LK, a drugi bez niego. Jeśli awansujemy, myślę, że będzie większa przestrzeń do pewnych ruchów, ale nie jestem w stanie teraz podać żadnych szczegółów.

– Priorytetem na ten sezon jest mistrzostwo Polski, ale wymagania są też takie, by grać w europejskich pucharach. Rozgrywki Pucharu Polski także są dla mnie bardzo istotne – to kolejne trofeum, o które chcemy powalczyć. Czy połączenie tego wszystkiego jest proste? Pewnie nie, lecz pozostaje nam pracować, by to zrobić. Nie szukamy wymówki.

– Cieszymy się – ja, sztab, piłkarze – z gry co trzy dni. Usprawiedliwianie ostatnich strat punktowych w Ekstraklasie tylko tym, że występujemy w pucharach, jest dla mnie niestosowne. To byłaby tania wymówka, a tego nie lubię. Nie lekceważymy ligi – do tej pory też tego nie robiliśmy.

Polecamy

Komentarze (479)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.