Goncalo Feio: Jesteśmy rozczarowani jako pierwsi
21.04.2024 20:07
– Wrocławianie nie mogli praktycznie wejść w pole karne czy przeprowadzić kontry, a my zbieraliśmy większość tzw. drugich piłek i mieliśmy kontrolę nad spotkaniem. Z punktu widzenia ostatniej tercji, możemy dalej rozwijać dynamikę, która pozwoli nam na częstsze przebywanie w "szesnastce" rywali i kreowanie większej liczby sytuacji.
Czytaj też
– Mieliśmy 4 – 5 dogodnych okazji – gdybyśmy jedną z nich wykorzystali, to pewnie rozmawialibyśmy inaczej i bylibyśmy w zupełnie innych humorach. Faza przejściowa po stracie piłki? Zamknęliśmy przeciwnika, również przy ich dużym atucie, czyli kontrataku.
– Najgorsze, co można było zrobić w takim meczu, to wejść w chaos. W drugiej połowie pojawił się moment, który mi się nie podobał – mam na myśli brak kontroli. Takie spotkanie w ten sposób się przegrywa. Grając w ataku, też musisz myśleć o tym, co się wydarzy, jak tracimy piłkę.
– Zabrakło zwycięstwa. Bronię drużyny, bo nie można jej odmówić pracy. Wezmę pełną odpowiedzialność, za niezadowolenie kibiców, na siebie.
– Musimy oddzielić grę od wyniku. Prawda jest taka, że Śląsk nie mógł nic nam zrobić. Rywale nastawili się na kontry, ale nie mieli ich, praktycznie nie weszli w nasze pole karne. Myślę, że w dłuższych okresach meczu byliśmy drużyną, która grała w taki sposób, jaki by chciał każdy kibic. Poświęcenie, intensywność, ciężka praca, pressing, pojedynki – zespół to wykonał.
O zrozumieniu rozczarowania
– W pełni rozumiem rozczarowanie kibiców, ja i drużyna pierwsi mamy takie odczucie, ale Legia – jeśli chodzi o kontrolę meczu i stworzenie wystarczającej liczby okazji, by wygrać – spełniła plan, oczywiście oprócz zdobytej bramki i zwycięstwa.
– Wolałbym, by występ Śląska ocenił jego trener, z szacunku dla pracy przeciwnika. Jeśli chodzi o Legię, to funkcjonowało dużo rzeczy z punktu widzenia transportu do ostatniej tercji, ale patrząc na zagrożenie pola karnego, to na pewno mogliśmy lepiej wykorzystać ruch nad piłką, wejście w przestrzeń między półprawym lub półlewym stoperem a centralnym środkowym obrońcą Śląska, by mieć lepsze pozycje do wbiegnięcia w "szesnastkę". Poprzez to wypracowalibyśmy najprawdopodobniej więcej groźnych szans. Mimo że pierwsze uczucie, jakie wszyscy mamy, to rozczarowanie, to w niedzielę zrobiliśmy wystarczająco, by wygrać i strzelić minimum jednego gola.
– Przyszedłem tutaj wygrywać. Jak to się nie dzieje, to jestem niezadowolony – dlatego rozumiem kibiców. Nasi fani mają trenera, z którym mogą rozmawiać, którego mogą krytykować. Mogą wymagać od drużyny i ode mnie. W trudnych momentach zawsze będę na pierwszej linii.
– Teraz jestem tutaj, by bronić naszą drużynę, gdyż w meczu ze Śląskiem mieliśmy całkowitą kontrolę, więcej biegaliśmy i posiadaliśmy futbolówkę niż przeciwnik – to rzadko się zdarza. Nieustannie pressowaliśmy, wygrywaliśmy tzw. drugie piłki, bo byliśmy szybsi. Praktycznie nie dopuszczaliśmy przeciwnika do wejścia w pole karne. Mogliśmy lepiej zagrać w ostatniej tercji. Stworzyliśmy jednak wystarczająco dużo okazji, by wygrać. Wiem, że to nie wystarcza, bo w Legii chodzi tylko o trzy punkty.
O poprawie
– Legia, względem występu w Częstochowie, poprawiła się w meczu ze Śląskiem w takich obszarach, jak większa kontrola z piłką przy nodze, lepsze rozwiązania przy wychodzeniu spod pressingu, wyższa kultura gry na połowie przeciwnika czy lepsze przesunięcie do pressingu.
– Rozwój drużyny to nie tylko taktyka, a kwestia mentalności, tożsamości. Wiem, że wynik jest najważniejszy w piłce, ale jesteś bliżej zwycięstwa, jeśli twój poziom występu jest na określonym poziomie, w różnych obszarach. Mam dwa mecze jako trener Legii i jeszcze ani razu nie cieszyłem się z trzech punktów. W obu spotkaniach – patrząc statystycznie, choćby na współczynnik xG – mieliśmy większe szanse na wygraną. Wcześniej mówiłem, że trzeba poprawić momenty pressingowe – w niedzielę były one nieustanne, np. z tzw. piątki, również przy stałych fragmentach, autach. Zawsze pojawiało się myślenie o bronieniu w przód, o podejściu wyżej, zamknięciu przestrzeni. Cały czas chcieliśmy mieć piłkę pod presją, wypychać przeciwnika.
– Praca, nieustępliwość, poświęcenie to pierwsze wartości, które każdy kibic chciałby zobaczyć w swojej drużynie. Tego nie można odmówić zespołowi, także odbudowy, dyscypliny taktycznej w momencie bronienia stałych fragmentów.
– Względem spotkania w Częstochowie, na pewno poprawiliśmy momenty pressingowe i aktywną obronę. Nawet, jak byliśmy ustawieni nisko, to pressowaliśmy – tak, jak wtedy, gdy przeciwnik miał aut czy wznawiał grę z tzw. piątki. Jak przeciwnik posyłał dalsze podanie, to wygrywaliśmy pierwszą i często tzw. drugą piłkę. Z punktu widzenia kontroli i neutralizowania gości, zrobiliśmy wszystko. Docieraliśmy do ostatniej tercji – uważam, że będąc tyle w tym sektorze, mogliśmy więcej wchodzić w pole karne i częściej kreować. To oczywiste, musimy nad tym pracować, lecz stworzyliśmy wystarczająco okazji, by zwyciężyć. Nie strzeliliśmy gola, pozostaje rozczarowanie. Przyszedłem do Legii, by wygrywać.
O drużynie
– Ta drużyna bardzo chce, mocno pracuje w treningach i meczach, by wygrywać. To podstawy, które muszą z nami zostać, na zawsze. Piłka nożna to sport zespołowy – futbol w wydaniu Legii musi taki być. Mówiliśmy, że tydzień temu mieliśmy gorszą kulturę gry i mało momentów na połowie przeciwnika, ze Śląskiem było tego dużo więcej. Dynamika? Trudno ocenić fazę przejściową, nie chcemy z niej zrezygnować, mogliśmy czasami trochę lepiej to wykorzystać w kontekście zdobycia przestrzeni. Wrocławianie często mieli sporo piłkarzy pod piłką, więc łatwo nie było. Wiedzieliśmy, że musimy znaleźć diagonalną "ósemkę" i dalszego stopera, by wprowadzać – to zostało wdrożone. Ostatnia tercja i pole karne to coś, nad czym musimy pracować.
– Nie można odmówić drużynie zaangażowania, chęci i energii w dążeniu do wygranej, dyscypliny. Muszę stanąć w obronie zespołu, biorąc odpowiedzialność na siebie.
– Jak będziemy wygrywać tytuły, a nie tylko mecze, to będę stać z tyłu. Bycie liderem to pokazanie twarzy, kiedy się przegrywa. Gdy będą w nas uderzać, to będę z przodu.
– Wiem, jak ta drużyna pracuje, ile poświęca, by wygrać. Zdaję sobie sprawę, jaka była jej reakcja na to, co chcę od niej wymagać, nie tylko w meczu, bo ten zespół chce zwyciężać codziennie! Jeśli ta ekipa utrzyma poziom dyscypliny, energii, determinacji, jak w dwóch ostatnich meczach, to będzie wygrywać.
– Jesteśmy drużyną, która po odbiorze chce grać do przodu, stworzyć kontrę, wykorzystać przewagę, ale musimy zrozumieć, że Śląsk nieustannie miał wielu piłkarzy pod futbolówką, angażował też mało zawodników w atak, który często zaczynał się od wygrania przez nas tzw. drugiej piłki. Nie było łatwo, często byliśmy zmuszeni do zmiany centrum.
– Czy chciałbym, byśmy już mieli automatyzmy, tyle dynamiki, by częściej wchodzić w pole karne? Tak, lecz osiągnie się to poprzez pracę. Czy uważam, że nasze dośrodkowania mogły skończyć się bramką? Tak. Czy parę razy dobrze weszliśmy w "szesnastkę" i mogliśmy mieć lepsze ostatnie podanie? Tak. Czy chcemy robić to częściej, jak np. w akcji Juergena Elitima i Marca Guala, który trafił w poprzeczkę? Tak. Ale to się robi treningiem.
O zmianach, urazie Pekharta
– Zejście Tomasa Pekharta z boiska było wymuszone, zawodnik zgłosił dolegliwości. Pozostałe zmiany to moje decyzje. Ryoya Morishita ma niebywałą dynamikę, 1 na 1 i bardzo dobry transport w "szesnastkę" – tak samo strzał po złamaniu do środka, gdyż to prawonożny piłkarz, którego wystawiłem na lewej stronie. Wojciech Urbański jest kreatywny, potrafi stworzyć coś 1 na 1, w grze kombinacyjnej, ma "gola", umie wejść w pole karne, na treningu występuje również jako druga "dziewiątka". Zastąpił Bartosza Kapustkę – to fantastyczny gracz, mocno w niego wierzę – który miał pewien poziom zmęczenia. Wejście Yuriego Ribeiro? Potrzebowaliśmy trochę więcej wyprowadzenia poprzez stoperów, on to ma.
– Zarówno w meczu ze Śląskiem, jak i tydzień temu, zmiana Pekharta była spowodowana tym samym urazem. To będzie nawracać, więc nie chcemy ryzykować, by kontuzja wykluczyła go z gry, lecz pragniemy mieć go do dyspozycji. Tomas daje nam bardzo dużo w ataku i obronie. Nie otrzymałem jeszcze raportu medycznego, ale to sytuacja nam znana, mamy ją pod kontrolą i wiemy, jak nią zarządzać.
– To, że Wojciech Urbański i Filip Rejczyk znaleźli się w kadrze meczowej, było wynikiem ich pracy. W tej drużynie nikt nie dostaje nic za darmo. Po drugie, to piłkarze, którzy mimo że mogą operować na podobnych pozycjach, mają trochę inne charakterystyki. "Urbi" trenuje nawet nieco wyżej, na jednej z "dziewiątek", lub na "ósemce", na którą wszedł. "Reju" częściej ćwiczy na "ósemce", ewentualnie na "szóstce". W niedzielę wystąpił Urbański, gdyż ma niekonwencjonalne rozegranie, potrafi grać kombinacyjnie, wygrywać pojedynek, dobrze czuje się w polu karnym – piłka jest w stanie spaść mu na nogę. Umie oddać strzał, zdobyć bramkę. W momencie, kiedy szukaliśmy kreatywnych piłkarzy do grania do przodu, a Bartosz Kapustka, którego bardzo cenię, mógł mieć trochę mniejszy poziom intensywności w 70. minucie, wejście Wojtka było po to, by – będąc na świeżych nogach – polepszyć postawę w ataku. Gdyby spotkanie ułożyłoby się inaczej, to mógłby wejść Rejczyk, z zupełnie inną rolą. Filip bardziej korzysta z podań, ma więcej zagrań prostopadłych i kulturę gry z punktu widzenia zmiany centrum, ale to dał mi już Elitim, również Josue, który lubi zejść niżej. Nie potrzebowałem kolejnego pomocnika o podobnej charakterystyce. Dlatego w niedzielę pokazał się Urbański, zamiast Rejczyka. Być może w kolejnym meczu obaj znajdą się na boisku – tyczy się to też innych, którzy regularnie z nami trenują, a w niedzielę nie było ich w kadrze. Mam na myśli np. Jana Ziółkowskiego, który ostatnio był na ławce. Jeśli zawodnicy będą prezentować jakość, będą grali.
Quiz
Sprawdź wiedzę o trenerach Legii
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.