Legia - Radoniak Goncalo Feio
fot. Jan Szurek

Goncalo Feio: Spotkanie dwóch bardzo dobrych drużyn

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

18.08.2024 20:22

(akt. 20.08.2024 12:40)

– Zacznę od tego, że spotkały się dwie bardzo dobre drużyny w naszej lidze. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, że do tej pory Radomiak był jednym z zespołów, który stworzył najwięcej sytuacji, miał największy wskaźnik goli oczekiwanych, potrafi być groźny we wszystkich fazach gry – mówił po domowej wygranej z "Zielonymi", w 5. kolejce Ekstraklasy (4:1), trener Legii, Goncalo Feio.

– Mimo że Radomiak nie ma wielu goli po stałych fragmentach, to potrafi tworzyć bardzo dużo sytuacji w tym elemencie. Umie też kreować w ataku pozycyjnym, strzelać z daleka, dośrodkowywać na Leonardo Rochę. Jest także groźny po kontrach, poprzez szybkość skrzydłowych – tak, jak udowodnił to w drugiej połowie niedzielnego meczu, zdobywając bramkę w taki sposób. Zadanie przed naszym zespołem było trudne.

– Radomiak bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę – w tej chwili ma mniej punktów, niż powinien. Wspomnę o porażce naszego niedzielnego rywala w bardzo trudnym meczu z Jagiellonią, czyli mistrzem Polski. Było 0:2, drużyna z Radomia zagrała fenomenalną drugą połowę i doszła na 2:2, Peglow mógł trafić na 3:2, ale ostatecznie – chwilę później – zrobił to zespół z Białegostoku.

– Radomiak posiada jakościowych piłkarzy. Według mnie, widać styl i rozwój tej drużyny. Wiedzieliśmy, że poprzeczka będzie wysoko zawieszona. Nasze odczucia są takie, że większość meczu mieliśmy pod kontrolą, ale dużo nas to kosztowało.

– Jestem trenerem, który – przede wszystkim – patrzy na rozwój swoich zawodników. Mam też na myśli wspieranie ich, podejmowanie dobrych decyzji, bycie sprawiedliwym. Umiem docenić przeciwników, ale myślę, że konferencja prasowa nie jest najlepszym miejscem, by to robić (odpowiedź na pytanie, czy widziałby któregoś piłkarza Radomiaka w Legii – red.).

– Po docenieniu przeciwnika, chciałbym pogratulować mojej drużynie, gdyż niełatwo o taki wynik, szczególnie w meczu z dobrym rywalem. Podziękowania dla kibiców i ludzi, którzy w nas wierzą.

O meczu

– Uważam, że jednym z kluczy do zwycięstwa była skuteczność pressingu. Radomiak to drużyna utalentowana, mająca dużą technikę. Momentami dało się zauważyć, że jak dasz mu trochę przestrzeni, to potrafi grać w piłkę. Bardzo ważny okazał się nieustanny pressing, a także sporo odbiorów na połowie przeciwnika.

– Z meczu na mecz – jeśli chodzi o grę przy piłce, w ataku pozycyjnym, zarówno pod presją, jak i na połowie przeciwnika – powinniśmy być solidniejsi, mieć coraz lepsze decyzje i strukturę, więcej rozwiązań. Myślę, że w niedzielę było widać ten postęp.

– Wiem, że zdobyliśmy dwie bramki z rzutu karnego. Pierwszy poprzedził atak pozycyjny – doszło do zmiany centrum na połowie rywala, Bartosz Kapustka zaatakował przestrzeń, dostał piłkę i oddał strzał. Drugi nastąpił po stałym fragmencie, czyli aucie. Claude Goncalves kapitalnie wykorzystał przestrzeń, rotację z napastnikiem i "ósemką", a następnie został sfaulowany w pojedynku.

O Alfareli, Kramerze, grze Jędrzejczyka zamiast Ziółkowskiego

– Bycie trenerem polega w dużej mierze na podejmowaniu decyzji, ze względu na wiele rzeczy – formę oraz moment swoich piłkarzy, potrzebę drużyny na danej pozycji, jeśli chodzi o charakterystykę przeciwnika i plan na mecz. Dam parę przykładów, by być praktycznym.

– Wypowiem się na temat decyzji o wystawieniu Artura Jędrzejczyka, np. zamiast Jana Ziółkowskiego, czyli najlepszego młodego piłkarza w Polsce, który dostał nagrodę za poprzedni miesiąc. Radomiak ma z przodu Rochę, który jest dominującym napastnikiem, jeśli chodzi o grę w powietrzu. Myślę, że "Jędza" w dużej mierze zneutralizował atut gości, gdyż posiada taką charakterystykę. "Ziółek" jest szybki, zwrotny i fenomenalnie prezentował się przeciwko snajperom, którzy często atakują przestrzeń – toczy z nimi znacznie więcej pojedynków na ziemi. To jeden przykład wykorzystania charakterystyki.

– Kolejny przykład. Migouel Alfarela jest napastnikiem, który świetnie czuje się między liniami, potrafi się obracać – pokazał to przy trzeciej bramce w Danii. Częścią niedzielnego planu meczowego było posiadanie czterech zawodników w środku – Goncalvesa, Morishity, Kapustki i Alfareli, potem Guala. Chodziło o to, by – przeciwko drużynie, która w tym sektorze mogłaby nas łapać 1 na 1 – mieć dodatkowego piłkarza, częściej tam wchodzić. W dużej mierze się to udało. Czasami brakowało nam jeszcze trochę dokładności, by rozprowadzić więcej takich akcji.

– Radomiak nie lubi bronić nisko, ma dość wysoko ustawioną linię obrony. Blaz Kramer jest w świetnym momencie, nie wiem czy nie najlepszym odkąd gra w Legii. Chcieliśmy wykorzystać jego charakterystykę, zarówno pod kątem fizycznym, mentalnym, wolicjonalnym. Po drugie, bardzo dobrze atakuje przestrzeń, jest silny w pojedynkach.

– Po to jesteśmy drużyną, by różni piłkarze pomagali w różnych meczach, ale – jak też zapowiadałem – poziom rotacji, ze względu na moment sezonu, będzie rozmaity. W niedzielę był on trochę mniejszy. Dzięki pracy wielu osób, piłkarzy i sztabu, wszyscy są dalej zdrowi. Lekkie dolegliwości ma tylko Artur Jędrzejczyk, a Jurgen Celhaka i Juergen Elitim wciąż przechodzą proces leczenia.

O Nsame

– Przerwa, którą miał, trochę zabrała mu ton fizyczny. Ustaliliśmy, że nie będzie brał udziału w meczu z Radomiakiem. Chcemy go docisnąć, wypracować z nim pewne rzeczy, jeśli chodzi o motorykę, by wszedł na poziom, na który może wejść. Czasami ktoś musi zrobić dwa kroki w tył. Był poza kadrą, ale nie miał dnia wolnego – tak, jak Igor Strzałek czy Marco Burch, który jest w pełnym treningu. W niedzielę rano, o godz. 9:30, rozpoczęli zajęcia, na których byłem ze sztabem, fizjoterapeutami.

O Luquinhasie

– Ze względu na swoją budowę i braki, z którymi wrócił do nas z Brazylii, potrzebuje bardzo dużo pracy siłowej, również z punktu widzenia prewencji, jeśli chodzi o okolice miednicy, przywodzicieli. Dlaczego nie wystąpił od początku? Po pierwsze, należy wspomnieć o poziomie zmęczenia po intensywnym rewanżu z Brondby. Wykorzystaliśmy na tej pozycji Morishitę, który jest w bardzo dobrej dyspozycji, a także Bartosza Kapustkę, potem Wojciecha Urbańskiego.

– To, że Luquinhas zagrał 30 minut z Radomiakiem, umożliwia nam to, by teraz był na siłowni i robił trening, który jest dla niego bodźcem, prewencją. Trzeba wykonać kolejny krok w przód, jeśli chodzi o jego dyspozycję. Bycie trenerem i posiadanie sztabu to kwestia na tyle kompleksowa, że czasami należy podejmować takie decyzje. Brazylijczyk jest zdrowy, wszystko jest dobrze. Praca została zrobiona.

O pierwszym golu Urbańskiego

– Wrócę do tego, co powiedziałem w szatni. Krótko przemawiałem, pogratulowałem piłkarzom, ale zawsze odniosę się do historii, gdyż chcę, by drużyna była na niej budowana.

– "Urbi" brał udział praktycznie we wszystkich meczach poprzedniego sezonu, odkąd zostałem trenerem Legii. Bardzo dobrze zaczął letni okres przygotowawczy, potem potrzebował chwilę przerwy ze względu na kontuzję, którą odniósł w jednym ze sparingów. To nieco go przyhamowało.

– Jak wypadasz z drużyny jako piłkarz, to później niełatwo wrócić. Odnosząc się do innych przykładów – spójrzcie na Sergio Barcię, który teraz gra regularnie, ale na początku trudno było mu wejść do zespołu. Wojtek też tak miał.

– Dwa tygodnie go przyhamowały. Wrócił, drużyna jest w rytmie, a on musi znowu nabrać ton fizyczny, znajduje się w ciężkim treningu, cierpi, nie gra… To niełatwy moment dla zawodnika. Mówiłem w szatni, że mimo iż jest młodzieżowcem, podałem go jako przykład tego, co piłkarz ma robić w trudnych chwilach, by występować. Chodzi o to, by wykonywał to, co Wojtek, czyli zostawiał wszystko na boisku, był "zabity" po zajęciach, pozostał taki sam poza murawą. Odprawy? Urbański jest gotowy, ma otwarte oczy, wie co robić na różnych pozycjach, w procesie regeneracji itd. Potem życie to wynagradza – doświadczył tego w niedzielę. Mógł nam pomóc, strzelił pierwszego gola w Legii. Myślę, że chcielibyśmy mieć coraz więcej takich historii.

O nieprzekładaniu meczu ze Śląskiem i najtrudniejszym momencie

– Będąc szczerym – jak zawsze – nie będziemy przekładać spotkania ze Śląskiem Wrocław. Termin był do piątku, do godz. 18:00 czy 19:00.

– Dla mnie najtrudniejszym momentem – jeśli chodzi o pozostałe cztery mecze, które zostały nam do przerwy reprezentacyjnej – będzie powrót z Prisztiny i granie z Motorem trzy dni później. Zapytałem się o ewentualną możliwość (przesunięcie rywalizacji z lublinianami na inny termin – red.), ale takiej nie ma. Regulaminowo jest tak, że możesz przełożyć spotkanie ligowe pomiędzy pierwszym a drugim występem w danej rundzie eliminacji europejskich pucharów, a gra z beniaminkiem Ekstraklasy nastąpi dopiero po dwumeczu z Dritą.

– Grając u siebie, odejmujemy podróż. Warunki w Kosowie na pewno będą ekstremalne, jeśli chodzi o wspomnianą kwestię czy temperaturę. To coś, co najbardziej nas obciąża, ale nie możemy przełożyć meczu z Motorem. Chciałbym, by zostało to też odebrane jako zaufanie do swoich piłkarzy. Oni trenują po to, by występować. Im więcej z nich będzie w stanie dać drużynie coś ekstra, tym stanie się ona mocniejsza. Niestety, los nas nauczył w okropny sposób, jak można z niczego stracić bardzo ważnego gracza, jak Elitim.

O rotowaniu składem

– Czy decyzje w kwestii rotacji są podejmowane na podstawie badań, czy własnych spostrzeżeń? Wiem, że często moje odpowiedzi są bardzo długie, ale nie chcę niczego odejmować. Jeśli mam dobrze odpowiedzieć na to pytanie, to są to kompleksowe rzeczy.

– Decyzje odnośnie rotacji w składzie są podejmowane ze względu na szereg rzeczy. Pierwsza praca została wykonana między sezonami. Mieliśmy spotkanie z Bartkiem Bibrowiczem i Dawidem Golińskim, na którym przedstawiono mi poziom piłkarzy będących tu rok temu, grających w tym rytmie. U części zawodników – z punktu widzenia fizyczności – spadł on po dwóch czy czterech meczach, innym w ogóle, a u niektórych ryzyko zwiększenia kontuzji czy ewentualne urazy pojawiały się po pewnej liczbie minut w danym tygodniu, miesiącu.

– Przy każdym transferze wzięto pod uwagę historię minut danego piłkarza w ostatnich sezonach, jego doświadczenie w graniu co trzy dni, poziom występów. To coś, co zostało zrobione przed sezonem.

– Często jest tak, że wydaje ci się, że masz 20 czy 24 zawodników w kadrze, ale… to tylko na papierze. Niektórzy mogą wypaść z powodu kontuzji, innym może się obniżyć poziom w danym meczu… Posiadając 24 piłkarzy, jesteś w stanie przewidzieć na podstawie historii – choć czasami rzeczywistość jest inna – kto zagra 3000 minut, 2000, 1500.

– Co potem? Posiadam szeroki sztab, m.in. Athletic Performance, czyli dział, który regularnie wykonuje badania krwi, moczu, więc znamy normy piłkarzy, np. jeśli chodzi o stany zapalne w organizmie.

– Mamy zespół fizjoterapeutów. Przykładowo, w poniedziałek będą z nimi pracować piłkarze, którzy zagrali z Radomiakiem w większym wymiarze czasu i dzień po meczu nie wyjdą na boisko, skupią się też na regeneracji.

– Pracowanie z fizjoterapeutami nie polega tylko na leczeniu dolegliwości, ale również na ocenie stanu rzeczy. Myślę, że większa część pracy nad fizyką zawodników powinna być prewencyjna, budująca, a nie tylko reakcyjna przy kontuzji. Powstają raporty – uważam, że niedzielny będzie czysty, w poniedziałek pojawi się kolejny. To oznacza, że na bieżąco monitorujemy kwestie zmęczenia i różne rodzaje stanu fizycznego każdego piłkarza.

– Potem są rozmowy z zawodnikami. Jedna rzecz to fizyczność, a druga to mentalność. Myślę, że warto tego nie lekceważyć. Mecz jest wysiłkiem emocjonalnym. Wartość i poziom piłkarzy polega też na tym, że oni są w stanie częściej powtórzyć wyczerpujące momenty. Później jest plan, strategia na dane spotkanie, potrzeba konkretnej charakterystyki. Sądzę, że dotknąłem różne obszary, które bierzemy pod uwagę w kontekście zarządzania kadrą.

– Mam na tyle dobrą pozycję i jestem na tyle szczęśliwy, że posiadam fenomenalny sztab, który wykonuje te badania. Praktycznie dostaję gotowce – jeśli chodzi o wnioski – by podejmować ostateczne decyzje. Wspomniałem już o fizjoterapeutach, Bartku Bibrowiczu i Dawidzie Golińskim. Wiecie, że latem dołączył do nas Jose Antonio Asian Clemente, który pracował 11 lat w Betisie. Daje nam duże doświadczenie, jest kapitalnym łącznikiem między różnymi pozycjami, sprawami fizycznymi, piłkarskimi. Granie na zmęczeniu jako stoper czy wahadłowy nie jest tym samym – to inny rodzaj wysiłku.

O Vinagre

– Jestem z niego zadowolony. Z perspektywy ławki, był moment, w którym nie skoordynował doskoku pressingowego z Morishitą. To piłkarz, który – jeśli chodzi o grę w systemie z trójką stoperów – ma doktorat. Był w Wolverhampton u Nuno Espirito Santo, pracował w Sportingu z Rubenem Amorimem, więc zna specyfikę tej pozycji (to wahadłowy – red.), jest też bardzo inteligentny. Cieszę się z jego poziomu wykonania założeń – tak, jak innych zawodników.

– Ruben to piłkarz techniczny, bardzo zdyscyplinowany, agresywny w defensywie. Umie bronić. Myślę, że wkrótce trybuny mogą się w nim zakochać.

Polecamy

Komentarze (164)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.