Goncalo Feio
fot. Kasia Dżuchil

Goncalo Feio: Stworzyliśmy więcej sytuacji, by wygrać

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Maciej Ziółkowski

Marcin Szymczyk, Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net, Canal+

25.08.2024 23:00

(akt. 27.08.2024 19:41)

– Nie był to wielki mecz piłki nożnej. Zdecydowanie lepiej gra się nam, gdy jest więcej piłki w piłce – mówił po spotkaniu ze Śląskiem we Wrocławiu, w 6. kolejce Ekstraklasy (1:1), trener Legii Warszawa, Goncalo Feio.

– W niedzielę było bardzo dużo tzw. drugich piłek, dalekich podań, pojedynków, chaosu. Pewnie zbyt dobrze wam się tego meczu nie oglądało, mnie również, ale w naszym odczuciu byliśmy drużyną, która – szczególnie w fazach przejściowych – stworzyła więcej dogodnych sytuacji, by wygrać. Niestety, tak się nie stało, gdyż ich nie wykorzystaliśmy, dlatego spotkanie zakończyło się remisem.

– Nie można odmówić drużynie zaangażowania. Myślę, że bardziej czujemy niedosyt (niż piłkarską złość – red.), raczej my byliśmy bliżej zwycięstwa. Reprezentując Legię, w każdym meczu wymaga się od nas trzech punktów, nieważne w jakich okolicznościach.

– Czy uważam, że remis we Wrocławiu jest wynikiem sprawiedliwym? Nie. Nie graliśmy fenomenalnego meczu, ale i tak zrobiliśmy więcej niż przeciwnik, by wygrać.

– Czego wymagam od siebie do końca sezonu? Od siebie i od innych wymagam, że poradzimy sobie z wymaganiami, jakie są związane z prowadzeniem Legii. Jeśli ktoś sobie nie poradzi, to znaczy, że nie powinno go tu być. Jestem człowiekiem, który da sobie z tym radę. Wymagam mistrzostwa kraju, zwycięstwa w rozgrywkach Pucharu Polski, awansu do fazy ligowej Ligi Konferencji. Jeśli to się uda, to będę wymagał od siebie i swojego sztabu, byśmy zagrali w pucharach również w lutym. A pozasportowo, abym stał się lepszym trenerem i człowiekiem.

O sytuacji Kacpra Tobiasza i Artura Jędrzejczyka

– Co się z nimi dzieje? To było moje pierwsze pytanie po meczu. Martwimy się. Jeden i drugi musieli pojechać w przerwie meczu do szpitala. Kacper został już zszyty, ma głęboką ranę w czole. Był cały czas przytomny. Jeszcze z nim nawet nie rozmawiałem, więc trudno mi powiedzieć cokolwiek więcej.

– Niestety, Artur stracił przytomność na boisku, czekamy na wyniki tomografii komputerowej – będą potrzebne głębsze badania. Trzymamy kciuki, są z nimi nasi ludzie. Czekamy na nich, liczymy, że nic poważnego się nie stało. Do tej sytuacji nigdy nie powinno dojść. Ale nie chcę mówić więcej na ten temat, analizujcie to.

O Kramerze

– Piłka nożna, jeśli ogląda się ją z ławki rezerwowych czy też przed telewizorem, wydaje się łatwiejsza niż jest. Blaz Kramer nie strzelił żadnego gola, ale mógł zdobyć cztery czy pięć bramek. Na pewno mógł lepiej finalizować niektóre sytuacje. Mocno pracował na to, by trafić do siatki, nikt bardziej niż on tego nie chce, lecz tym razem mu nie wyszło. Jeszcze nie miałem okazji z nim o tych sytuacjach porozmawiać. Wierzę w to, że w kolejnym spotkaniu, o ile w nim wystąpi, wróci do formy strzeleckiej.

O tym, dlaczego ostatnio nie gra Jan Ziółkowski

– Nie ma żadnej hierarchii. Posiadam najwięcej informacji o piłkarzach, o tym, co robią na treningu i poza nim, jak grają, jakie mają charakterystyki, jak bardzo pasują do danego scenariusza meczu.

– Jak w kadrze brakowało Artura Jędrzejczyka, bo były takie sytuacje, to nikt mnie nie pytał, dlaczego jest poza nią albo nie gra. Ziółkowski nie wystąpił od trzech meczów ligowych i wszyscy mnie o to pytają. Będzie grał, jak będzie najlepszy, albo jak pojawi się takie spotkanie, do którego będzie bardziej pasował pod względem charakterystyki.

– Liczę na niego, już to udowodniłem, on o tym wie. To piłkarz, który jest w ścisłej kadrze i w obecnym sezonie bardzo nam pomógł – tak, jak w poprzednim. Jak przyjdą spotkania, podczas których jego charakterystyka i umiejętności mogą nas wesprzeć, to będzie grał, bo mu ufam.

O Claude Goncalvesie

– Goncalves traci ważne piłki i mamy z tego powodu czasem poważne konsekwencje? Portugalczyk już dość dawno związał się umową z Legią, chciał go poprzedni trener i bardzo naciskał na jego pozyskanie. Claude w poprzednim klubie sięgał po trofea, grał w Europie, ma cenne doświadczenie. W początkowej fazie obecnego sezonu miał nieszczęśliwie kilka strat, które przysporzyły nam problemów, ale nie traci piłki tylko ten, kto jej nie ma lub jej nie chce.

– Uważam, że niesprawiedliwe będzie, jeśli przypniemy mu łatkę zawodnika, który traci ważne piłki. Mocno pracuje nad grą pod presją, nad zbieraniem tzw. drugich piłek. To zawodnik, który ma jedną z największych liczb odbiorów w drużynie. Wykonuje dużo pracy dla zespołu, tak było też w niedzielę, w meczu ze Śląskiem. Najłatwiej skupić się na tym, co robił źle.

– Jako zespół mu ufamy i pracujemy, by ani on, ani nikt inny, nie tracił futbolówki. Ale strata piłki to część futbolu. Jeśli doprowadzimy do tego, ze zawodnicy będą się bali mieć piłkę przy nodze, bo nie będą chcieli jej stracić, to nigdy nie będziemy lepiej grać.

O Patryku Kunie i Rubenie Vinagre

– Po pierwsze, to nieprawda, że Kun nie był brany pod uwagę w ostatnich spotkaniach. Ciągle jest – tak, jak każdy zdrowy piłkarz, który ciężko pracuje po to, by grać.

– Vinagre był jednym z zawodników, który ostatnio parę razy występował po 90 minut. Z punktu widzenia zarządzania zmęczeniem, jak czasami zareagujesz za późno, to piłkarz może mieć kontuzję i możesz go stracić na dłuższy czas.

– Ruben jest niezwykle dobrym piłkarzem, bardzo nas wzmocnił, ale zaczęliśmy mieć problemy po prawej stronie Śląska, a m.in. w tym sektorze występuje Vinagre.

– Patryk jest piłkarzem bardzo mocnym taktycznie, ma duże doświadczenie w kwestii gry na wahadle, świetnie spisuje się w obronie. Wszedł na boisko po to, by pomóc. Analiza pomeczowa zawsze jest łatwiejsza, ale źródło zmiany było takie, że potrzebowaliśmy większej intensywności, a świeży Kun mógł ją dać.

O stałych fragmentach

– Stałe fragmenty gry szwankowały w poprzednim sezonie, a teraz jest inaczej? Nie chcę mówić o tym, co było w minionym sezonie, bo nie było mnie wtedy w Legii, oprócz ostatnich kolejek.

– W końcówce sezonu, w spotkaniu z Wartą Poznań na wyjeździe, bramka z rzutu rożnego dała nam awans do europejskich pucharów. W tym sezonie nieźle wykonujemy stałe fragmenty, ale czy to kwestia szczęścia? Szczęście jest składnikiem, a nie fundamentem czegokolwiek. To jest praca, jakość zawodników, powtarzalność rozwiązań i specjalizacja na danych pozycjach oraz zadań przydzielonych przy stałych fragmentach. Nie opieram swojej pracy z zespołem na szczęściu. Sztab i drużyna wykonali dobrą pracę w tym aspekcie i dlatego są tego efekty.

– Nie wiem, ile goli strzelimy jeszcze w taki sposób, nie jestem jasnowidzem. Chciałbym, byśmy byli drużyną i idziemy w takim kierunku, byśmy nią byli. Chciałbym, byśmy mogli strzelać gole w każdej fazie gry – w ataku pozycyjnym, w fazie przejściowej i przy stałych fragmentach. Takim zespołem chcemy i musimy być. Rywale i ich różnorodność wymagają różnych stylów – to dotyczy zarówno przeciwników w Ekstraklasie, jak i tych w Lidze Konferencji, choć mecze w Europie są paradoksalnie całkiem inne. Jeśli chcemy walczyć na wszystkich frontach, musimy być kompleksową drużyną, jeśli chodzi o przygotowanie taktyczne.

O tym, dlaczego zawsze jest ubrany na czarno

– W życiu trudne momenty najbardziej nas kształtują, czarny kolor jest z tymi sytuacjami kojarzony. Nie chcę zapomnieć przez co przeszedłem w życiu i co mnie ukształtowało. Dzięki tym zdarzeniom jestem tu, gdzie jestem i jestem kim jestem. Ale nie jestem człowiekiem specjalnie zwracającym uwagę na wygląd, są w życiu ważniejsze wartości.

O zmianie wahadeł w pierwszej połowie

– Mając wahadła na tzw. odwróconych nogach, posiadasz inny kąt pod względem przyjęcia piłki, gry na jeden kontakt czy łamania do środka. Używając mocniejszej nogi w ostatniej tercji, dośrodkowanie jest bardziej dochodzące.

– Jeden z elementów, które mogliśmy lepiej wykonać w niedzielę w ataku pozycyjnym, to wykorzystanie skrzydłowych. Śląsk, poprzez system 4-5-1, wąsko się ustawiał i dość mocno zagęścił środkową strefę boiska. Nasze skrzydła, ustawione między skrzydłowym a bocznym obrońcą gospodarzy, mogłyby dostać piłkę na zewnątrz i moglibyśmy zdobywać kolejne przestrzenie, np. za linią obrony, czy zmieniać centrum poprzez linię ataku, a nie tylko poprzez stoperów.

– Mogliśmy również w łatwiejszy sposób, pod pressingiem, wysłać piłkę po ściągnięciu Śląska na jedną stronę i zmienić centrum, czy transportować ją wyżej. Mimo że nie mamy zbytnio czasu na treningi, ciągle chcemy posiadać różne odpowiedzi na to, co przeciwnicy mogą nam zrobić. To niełatwe, kiedy rywale przygotowują się do meczu z nami poprzez cały mikrocykl, a my nie możemy pracować w takim wymiarze.

– W przerwie chwilę o tym rozmawialiśmy (o zmianie wahadeł – red.). Ze względu na nasze przewidywania odnośnie drugiej połowy i tego, na jakiej wysokości będzie bronił Śląsk, zdecydowaliśmy, że na razie z tego zrezygnujemy, może wrócimy do tego w drugiej części gry. Potem strzeliliśmy gola.

O zamieszaniu medialnym dot. rzekomego obrażania piłkarzy

– Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że coś działo się przed meczem ze Śląskiem. Po drugie, nie mam żadnych obaw w tej sprawie, bo to kłamstwo. Jeśli bym się przejmował tym, ile kłamstw piszą i mówią na mój temat, to nie miałbym życia.

– Przejmuję się ludźmi, których mam dookoła, z którymi pracuję na co dzień. Wiem, jakie mamy relacje. Zauważacie tylko to, co chcecie. Jak w niedzielę strzeliliśmy gola, to cała drużyna przybiegła do ławki, byśmy mogli wspólnie się cieszyć, ale oczywiście tego nie dostrzegacie.

Polecamy

Komentarze (210)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.