Legia Warszawa - Drita Gnjilane 2:0 Goncalo Feio
fot. Marcin Szymczyk

Goncalo Feio: Zagraliśmy bardzo dojrzały mecz

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

22.08.2024 20:38

(akt. 23.08.2024 02:34)

– Gratuluję moim piłkarzom, sztabowi i kibicom. Wiem, że wielu fanów poświęca sporo, by kupować bilety na nasze mecze. Dziękuję wszystkim za obecność, a także tym, którzy chcieli, ale nie mogli przyjść na stadion – mówił po domowej wygranej z Dritą (2:0), w pierwszym spotkaniu 4. rundy el. Ligi Konferencji, trener Legii, Goncalo Feio.

– Najważniejsze w byciu faworytem jest posiadanie dojrzałości, by nie wydarzyło się nic złego, głupiego. Chodzi o to, by nie stracić gola po kontrze, nie dostać czerwonej kartki i rywalizować w osłabieniu. To wydaje się proste, ale takie nie jest, kiedy mierzysz się z zespołem, który nie ma nic do stracenia. W czwartek zagraliśmy bardzo dojrzały mecz.

– Wiele zależy od gola na 1:0. Pierwsza bramka padła po przerwie. Szliśmy po kolejne, zdobyliśmy drugą za względu na konsekwencję w naszej grze. Mogliśmy trzeci raz trafić do siatki – myślę, że wszyscy się z tym zgodzimy – ale tak się nie stało. Oczywiście, chcielibyśmy wygrać wyżej, lecz musimy podchodzić z szacunkiem do przeciwnika.

– Za tydzień jedziemy do Prisztiny, by wygrać, bo jesteśmy niepokonani w Europie i chcemy to utrzymać. Zaliczka jest, jaka jest. Brakuje nam jednego kroku, by być w pucharach i spełnić pierwszy z trzech dużych celów, które założyliśmy na obecny sezon.

– Połowa pracy wykonana, drugą będziemy mogli zrobić dopiero za tydzień. W tzw. międzyczasie zagramy mecz ligowy. Jesteśmy liderem Ekstraklasy i chcemy nim pozostać po rywalizacji we Wrocławiu. By tak było, musimy jechać tam po zwycięstwo. Od teraz się na tym skupiamy.

– Jestem najbardziej zadowolony z naszej kontroli nad czwartkowym meczem. Jeśli w takim spotkaniu, w trakcie którego atakujesz przez 90 minut, nie dopuścisz przeciwnika do niczego albo nie zrobisz żadnej głupoty, to pokazujesz poziom dojrzałości, który umożliwia ci wzięcie sprawy w swoje ręce. Oprócz jednej sytuacji – mogliśmy trochę lepiej wybić piłkę po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu, ale ostatecznie zablokowaliśmy strzał – przeciwnik nie mógł nam nic zrobić.

– W szatni panuje odczucie, że zasłużyliśmy na to, by strzelić przynajmniej jednego gola więcej. Najważniejsze, że przeciwnik nie mógł nam nic zrobić. Trzeba bardzo docenić dojrzałość i kontrolę nad meczem.

O braku treningu, dotychczasowych meczach

– Patrząc na piłkarzy i entuzjazm w szatni, nie wydaje mi się, byśmy specjalnie odczuwali trudy gry co trzy dni. Czujemy na pewno brak treningu. Postęp jest wtedy dużo trudniejszy do zrealizowania, ale i tak uważam, że go osiągamy.

– Jesteśmy groźni ze stałych fragmentów, w fazach przejściowych i kontrach, z kolei atak pozycyjny nie wygląda tak, jak byśmy chcieli, ale ostatnie mecze pokazują, że potrafimy dominować z piłką.

– Dałem przykład w szatni, trochę porównując – momentami – dominację Brondby w Warszawie, ale Duńczycy strzelili gola tylko z rzutu karnego. Przeciwko Dricie potrafiliśmy zdobyć bramkę z gry. To takie porównanie, oczywiście zachowując proporcje w wielu rzeczach.

– Brak treningu powoduje, że rozwój jest czasami opóźniony. Poza tym, w szatni jest takie odczucie, że znajdujemy się w dobrym momencie. Za nami dziesiąty mecz i siódma wygrana. Nie wygraliśmy trzech spotkań – wśród nich pojawił się m.in. zwycięski remis z Brondby, który dał nam awans do 4. rundy el. Ligi Konferencji.

– Na pewno boli porażka z Piastem Gliwice, po dwóch straconych bramkach z autów. Punkt z Puszczą Niepołomice? Rywalizowaliśmy na trudnym terenie, lecz oczywiście chcieliśmy zwyciężyć. Mając jednak na uwadze taki natłok meczów – zagraliśmy 10 razy w ciągu 32 dni – nie lubię mówić, że to wkalkulowane, lecz czasem może się wydarzyć.

– Dużo rozmawialiśmy w sztabie o tym, że nie wygraliśmy dwóch meczów ligowych po wyjazdach w pucharach. Nie zwyciężyliśmy po występach w Walii i Danii. W związku z tym, zastanawialiśmy się, czy coś ma na to wpływ. Powtarzam: drużyna czuje, że jesteśmy w dobrym momencie. Myślę, że to powoduje spore chęci w kontekście następnych spotkań.

O Maxim Oyedele

– Czy przekonywałem go do transferu? Zrobiłem to, co przy każdym nowym piłkarzu – przekazałem mu nasz sposób pracy, panujące tu zasady funkcjonowania i to, jakie posiadamy narzędzia do rozwoju zawodników. Jedno jest pewne – jeśli ktoś chce czynić postęp, to Legia Warszawa jest świetnym miejscem. To oczywiście zasługa wielu ludzi i atmosfery progresu, jaką ma ta drużyna. By ją stworzyć, musi się zgadzać mnóstwo rzeczy.

– Maxi ma duży potencjał z punktu widzenia motoryki i wyszkolenia technicznego. Odbył cały okres przygotowawczy i występował w sparingach pierwszego zespołu Manchesteru United. To mówi samo za siebie. On, czy Marcel Mendes-Dudziński, to młodzi zawodnicy z polskimi korzeniami. Uważamy, że to świetny kierunek dla Legii, by sięgać po takich graczy.

– Oyedele jest narodowości polskiej, ma polskie korzenie i utrzymywał regularny kontakt z naszym krajem, z babcią. Spotkały się oczekiwania jego – w stosunku do momentu kariery, w którym się znalazł – i nasze, względem profilu piłkarza do środka pola, którego szukaliśmy. Od piątku zaczyna rozdział w Legii, wyjdzie na pierwszy trening. Co będzie dalej? Zobaczymy.

– Maxi dużo lepiej czuje się w dyskusjach po angielsku i myślę, że komunikacja w pierwszych dniach będzie odbywała się głównie w tym języku. Ale jak dzwonił z Anglii do babci, to musieli rozmawiać po polsku.

– Angielski to język, w którym Oyedele czuje się bardziej swobodnie, lecz nie jest to człowiek oderwany od Polski.

O rozwoju indywidualnym, sposobie gry i oczekiwaniach z nim związanych

– W piłce – ze względu na pracę z żywym organizmem – trzeba mieć docelowy kierunek i poziom gry, który chce się osiągać. Długoterminowe plany – z punktu widzenia rozwoju indywidualnego zawodników – są potrzebne, szczególnie w kwestii młodzieżowców. Odbywam dużo takich rozmów z dyrektorem akademii czy dyrektorem sportowym.

– O ile wiemy, gdzie chcemy, by byli – np. za dwa miesiące, za sześć, za dwanaście – piłkarze z roczników 2006 – 2007, czyli Kuba Adkonis, Kuba Żewłakow, Janek Leszczyński czy Mateusz Szczepaniak, to powtarzam, że praca z drużyną opiera się na żywym organizmie. Wymagania meczowe są tak różne – tak, jak rodzaj przeciwników – że skłamałbym, gdybym powiedział, że za pół roku chcemy to, to i to. Tak na to nie patrzymy.

– Spoglądamy na piłkę w taki sposób, że ustalamy mikrocykle z tygodnia na tydzień. Zawartość treningów jest planowana pod kątem elementów, których brakowało w ostatnich meczach i które będą potrzebne w kolejnych spotkaniach.

– Rozwój indywidualny? Piłkarze na bieżąco otrzymują informacje zwrotne – my też możemy je od nich dostawać – w kontekście tego, nad jakimi elementami mogą pracować i jakie aspekty chcemy z nimi szlifować. Pod tym względem dochodzi do równowagi.

– Chciałbym, by Legia była drużyną, która jest w stanie wygrywać w różny sposób, gdyż takie są wymagania, zwłaszcza w Europie. Nie z każdym przeciwnikiem w pucharach polski zespół będzie dominował. W związku z tym, musi posiadać rozmaite twarze. Musi dobrze bronić – uważam, że nieźle nam to wychodzi, ale możemy się rozwijać. Musi – z punktu widzenia charakterystyki polskiej ligi – być mocny w fazach przejściowych. To wydaje się łatwe, ale to bardzo kompleksowa praca. Przeciwko Radomiakowi straciliśmy gola poprzez rotację dwóch piłkarzy, którzy szukali swojej pozycji, zamiast występować na innej. To część rozwoju.

– Chcemy być też drużyną, która jest w stanie rozstrzygać mecze poprzez stałe fragmenty. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, by tak było. Ten element pomagał nam już w niektórych spotkaniach.

– Pragniemy być także zespołem – to najtrudniejsze do osiągnięcia – który jest w stanie mieć pełną kontrolę nad meczem z piłką. Byliśmy tacy z Dritą i – co łączyło się z bardzo dobrym, wysokim pressingiem – Radomiakiem. Coraz bardziej chcemy być taką drużyną, szczególnie na własnym stadionie.

– Nie możemy zapominać, że w piłce zawsze grasz przeciwko komuś. Rywale też mają plan, narzędzia i – szczególnie, gdy gramy co trzy dni – przez tydzień przygotowują się do meczu z nami.

– Piłkarze, którzy zagrali 60 minut lub więcej z Dritą, nie będą ćwiczyć w piątek. W sobotę będą mieli drugi dzień regeneracji, tzw. aktywnej, ale to nie jest trening, tylko rozruch. Śląsk przez cały tydzień przygotowuje się na nas, a my nie mamy nawet jednej jednostki. Musimy to robić poprzez odprawy, rozmowy, świeżość umysłu. To duże wyzwanie.

– Nie będzie tak, że każdy mecz okaże się coraz lepszy, bo przeciwnicy też grają, przeciwstawiają się. Są różne rodzaje rywali, trzeba to zrozumieć. Stałe musi być szukanie postępu. Niezależnie czy wygrywamy – na szczęście to czynimy – czy remisujemy lub przegrywamy, co rzadko nam się zdarza, to nasz sposób pracy z piłkarzami jest taki sam. Pojawia się wyciąganie i przedstawianie wniosków, a także pracowanie na tyle, na ile możemy.

Polecamy

Komentarze (214)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.