Grano dzisiaj (4.11). Porażka z Napoli, rewanże ze Standardem i Udinese
04.11.2024 08:00
Ostatni raz Legia grała 4 listopada 2 lata temu. Wówczas wygrała 2:1 z Lechią Gdańsk w 16. kolejce PKO Ekstraklasy. Goście objęli prowadzenie po bramce Łukasza Zwolińskiego, a miejscowi odwrócili losy rywalizacji za sprawą ładnego strzału Bartosza Kapustki (samobój Dusana Kuciaka) i gola Yuriego Ribeiro (pierwszy w barwach "Wojskowych").
– Naprawdę zależało nam na tym, by zakończyć rundę jesienną jako niepokonani u siebie. Chcieliśmy zagrać dobrze, wygrać i świętować. Udało się, zwyciężyliśmy w ostatnich minutach. Zdobyliśmy bardzo ważne trzy punkty, jestem szczęśliwy. To był trudny mecz. Wiemy, że możemy prezentować się lepiej i będziemy, ale nie było łatwo mierzyć się na tym boisku. Rywalizowaliśmy z Lechią, a murawa grała przeciwko nam – mówił ówczesny trener Legii, Kosta Runjaić.
WYSOKA PORAŻKA Z NAPOLI
Trzy lata temu Legia przegrała u siebie 1:4 z SSC Napoli w 4. kolejce fazy grupowej Ligi Europy. Stołeczny klub objął prowadzenie już w 10. minucie, po bramce Mahira Emrelego, i utrzymał je do końca pierwszej połowy. Po zmianie stron Włosi zdołali odwrócić losy spotkania, na co ogromny wpływ miały dwa rzuty karne podyktowane po faulach Josue.
– Spotkanie bardzo trudne, z dobrym przeciwnikiem. Myślę, że dzielnie się broniliśmy do pierwszego rzutu karnego. Taki był plan, aby zagrać w niskiej obronie w systemie 1-5-4-1, co konsekwentnie realizowaliśmy, przy małym szczęściu. Gdzieś to wszystko pękło po drugiej "jedenastce" dla gości. Uważam, że za to, co zostawili chłopaki, czyli serca i chęci, wynik końcowy jest troszkę za wysoki. Choć muszę przyznać, że Napoli było zespołem lepszym – powiedział ówczesny trener Legii, Marek Gołębiewski.
WIELKI NIEDOSYT
Minęło 25 lat od drugiego meczu Legii z Udinese Calcio w 1/32 finału Pucharu UEFA. W warszawskim rewanżu straty zostały szybko odrobione, już w 12. min gola strzelił Sylwester Czereszewski. Kontuzjowanego Mariusza Piekarskiego przyzwoicie zastępował nowy nabytek, Adam Majewski.
Zdobyta bramka była jednak początkiem kłopotów "Wojskowych". Włosi grali defensywnie, starali się kontrować, a Legia atakowała. Znowu błysnął Sosa, który wykorzystał błąd Piotra Mosóra i wyrównał 3 min przed końcem pierwszej połowy. Do awansu potrzebne były 2 gole.
Legia zepchnęła rywala do defensywy, ale nie miała szczęścia, a w bramce świetnie spisywał się Luigi Turci. Najbliżej pokonania go był Bartosz Karwan, ale piłkę zmierzającą do siatki wybił stojący na linii bramkowej Poggi. Drużyna plamy nie dała, lecz z boiska schodziła z wielkim niedosytem.
REWANŻ ZE STANDARDEM
Równo 54 lat temu "Wojskowi" rozgrywali rewanż ze Standardem Liege w 2. rundzie Pucharu Europy. Stawka meczu i porażka w Belgii (0:1) sprawiły, że kierownictwo klubu postanowiło zrobić wszystko, by pomóc drużynie w odrobieniu strat. Uchylono więc roczną dyskwalifikację nałożoną ledwie 2 miesiące wcześniej na Janusza Żmijewskiego. Latami mówiono, że stało się to za wstawiennictwem klubowego koła ZSMP.
Walka o Żmijewskiego nie była jedynym problemem, jaki miał na głowie warszawski szkoleniowiec. Przed rewanżem w meczu ligowym kontuzji doznał Jan Pieszko. Wszystko wskazywało na to, że nie ma szans zagrać w drugim spotkaniu z Belgami. Na szczęście zawodnika postawił na nogi doktor Henryk Soroczko.
Standard na rewanż do Warszawy przyleciał czarterem w przeddzień spotkania o godz. 14.30. Ponieważ wcześniej w Liege piłkarzom Legii nie dano możliwości treningu na głównej płycie boiska, szefowie klubu udostępnili belgijskiej drużynie jedynie boczne boisko. Kiedy rywal rozpoczynał zajęcia, zapadł zmrok. Gościom musiało wystarczyć oświetlenie reflektorów z pobliskich kortów.
Warszawscy fani apel popołudniówki potraktowali na tyle poważnie, że przez kilka nocy poprzedzających spotkanie ze stadionu Legii… ginęły flagi klubowe. Wszystko odnalazło się w dniu meczu na trybunach. Przed wyjściem piłkarzy sportowcy z klubową flagą Legii poprowadzili po bieżni wokół boiska orkiestrę reprezentacyjną Wojska Polskiego. Muzyka tak pobudziła publiczność, że trybuny mieniły się od biało-czerwonych i klubowych flag. Były syreny, trąby i trąbki. Jeden z kibiców przyszedł zaopatrzony w tubę gramofonową, jakaś kobieta zabrała… patelnię. Doskonale prezentowała się także 500-osobowa grupa fanów Standardu. Ubrani w czerwono-białe szaliki i czapeczki, hałasując dzwonkami, tworzyli barwną i głośną grupę.
W chwili, kiedy piłkarze wybiegli na boisko, ponad 20-tysięczny tłum ryknął. Najgłośniej po tym, jak spiker ogłosił, że z numerem siódmym na plecach wystąpi Żmijewski. To było zaskoczenie nie tylko dla kibiców.
Wyczekiwany piłkarz nie zawiódł. W 7. min błyskawicznie uciekł po skrzydle obrońcom Standardu i posłał długie podanie do nadbiegającego Pieszki, który strzałem głową zdobył pierwszą bramkę. W 20. min już sam Żmijewski pokonał bramkarza rywali. Tym razem asystował Pieszko, zagrywając z rzutu wolnego. Po przerwie Legia zagrała na utrzymanie rezultatu, w wyniku czego pod bramką Władysława Grotyńskiego dochodziło do ostrych spięć. Belgowie nie przebierali w środkach. Doktor Soroczko miał pełne ręce roboty. Na Stadionie Wojska Polskiego było tak głośno, że zawodnicy nie słyszeli końcowego gwizdka sędziego. Dopiero podniesione ręce tych znajdujących się bliżej arbitra oznajmiły reszcie, że to koniec. Legia przeszła do następnej rundy, po raz drugi z rzędu awansowała do grona ośmiu najlepszych drużyn Europy.
ZASŁUŻONA PORAŻKA
Czwartego listopada 1928 roku doszło do spotkania Legii z Wartą Poznań. "Wojskowi" w Poznaniu musieli grać bez zawieszonego na dwa tygodnie za zbyt ostrą grę Ziemiana, którego na pozycji prawego obrońcy zastąpił Henryk Przeździecki. Na wicelidera takie ustawienie nie wystarczyło. Warszawiacy zasłużenie przegrali 2:6 i szansa na mistrzostwo oddaliła się bezpowrotnie.
MECZE LEGII Z 4 LISTOPADA:
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2022/2023 | ||
2021/2022 | ||
2012/2013 | ||
2007/2008 | ||
2001/2002 | ||
2000/2001 | ||
1999/2000 | ||
1984/1985 |
| |
1979/1980 |
| |
1973/1974 |
| |
1970/1971 | ||
1964/1965 |
| |
1962/1963 | ||
1951 | ||
1928 |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.