Jacek Magiera
fot. Jan Szurek

Jacek Magiera: Do trzech razy sztuka

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Śląsk Wrocław

26.05.2023 11:55

(akt. 26.05.2023 17:33)

– Bardzo lubię jeździć na mecze Legii, być na tym stadionie. Wiem, że będzie rekord frekwencji, 30 tysięcy ludzi. Dla tego klubu – jako zawodnik, asystent trenera i pierwszy szkoleniowiec – zdobyłem w sumie 25 trofeów, mam być z czego dumny, natomiast w sobotę nie będzie miało to żadnego znaczenia. Naszym celem jest to, by Śląsk pozostał w ekstraklasie – mówił przed spotkaniem 34. kolejki ligowej, w Warszawie (27.05, godz. 20:00), trener zespołu z Wrocławia, Jacek Magiera.

– Sytuacja kadrowa? Patryka Janasika zabraknie w Warszawie. Wybieramy się do stolicy w 21 osób, jadą praktycznie wszyscy zdrowi.

– Bardzo lubię jeździć na mecze Legii, być na tym stadionie. Wiem, że będzie rekord frekwencji, 30 tysięcy ludzi. Wiem, że będę tam dobrze przyjęty, bo zawsze tak jest, kiedy pojawiam się przy Łazienkowskiej. Kibice mnie doceniają. Dla tego klubu – jako zawodnik, asystent trenera i pierwszy szkoleniowiec – zdobyłem w sumie 25 trofeów, to bardzo dużo, mam być z czego dumny, natomiast w sobotę nie będzie miało to żadnego znaczenia. Naprzeciw siebie staną zespoły, mające zupełnie inne cele. Legia zdobyła Puchar Polski i wicemistrzostwo, Śląsk walczy o utrzymanie. Morale jednej i drugiej drużyny jest zupełnie inne, tak jak cele. Naszym celem jest to, by Śląsk Wrocław pozostał w ekstraklasie.

– Wiadomo, że po każdym meczu tabela się zmieniała, układała zupełnie inaczej. Pierwsze spotkania były inne niż ostatnie. Budowaliśmy, pracowaliśmy, drużyna grała zupełnie inaczej, coraz lepiej, łapała coraz więcej pewności siebie, co dało się zauważyć z każdym meczem. Gdyby ktoś powiedział po rywalizacji w Białymstoku – kiedy wróciliśmy i odbyła się kolejka ligowa, podczas której mieliśmy 5 punktów straty do bezpiecznej strefy – że na kolejkę przed końcem będziemy nad kreską, każdy by to wziął. Dzisiaj co niektórzy będą mówić: "szkoda, że nie wygraliśmy w Białymstoku, że nie zdobyliśmy punktu z Radomiakiem, nasza sytuacja byłaby zupełnie inna". Tak może mówić każdy zespół. Trzeba się zmierzyć z tą sytuacją, która jest. Oczywiście, każdy ma inną atmosferę i inne podejście do spotkania. Niektórzy mają luz i swobodę, bo już praktycznie skończyli sezon, do rozegrania został jeden mecz. Inni o coś walczą. Ale życie jest tak przewrotne, że może ci, którzy dziś o coś walczą, za rok lub dwa będą sobie siedzieć bezpiecznie i patrzeć na wszystkich z uśmiechem. A ci, co dziś się uśmiechają, za dwa lata będą się z taką sytuacją mierzyć. Zawsze trzeba być sobą, móc spokojnie spojrzeć w lustro. Na tym się koncentruję, patrzę na siebie.

– Prawda jest taka, że zwycięstwo na 100 procent daje nam utrzymanie. To wiemy. Kolejne możliwości są tak duże, że nawet na to nie patrzę. Koncentruję się tylko na tym, by przygotować morale zespołu i sprawić, by ta drużyna miała w sobie tyle energii, by uwierzyła w to, że przy Łazienkowskiej można wygrać. Co prawda mało kto to zrobił w ostatnich miesiącach na stadionie Legii, ale to jest piłka nożna. W środę widziałem, choć nie wiem jak się ten mecz zakończył, że Francja grała z Gambią na mistrzostwach świata U-20 i przegrywała 0:1. Wszyscy się patrzyli ze zdziwieniem: jak to jest, że mało istotni zawodnicy wygrywają czy prowadzą z wielką Francją? W sporcie wszystko jest możliwe. Najważniejsza jest odwaga, pewność siebie, pokonanie słabości wewnątrz siebie i we własnej głowie, wszystkich barier, które się w sobie ma. Nie ma lepszego zakończenia sezonu, niż wyjść i zagrać przy 30 tysiącach ludzi. Stadion będzie tętnił i dudnił, będziemy mieć w uszach nieprawdopodobny doping. Będzie 1100 kibiców Śląska, którzy też będą nas wspierać. To szczególne spotkanie i trzeba sobie z tym poradzić. W ostatnich dniach pracujemy nad tym, by drużyna była gotowa na to, co może ją spotkać w Warszawie.

– Nie wiem, czy będzie to mój ostatni mecz w roli trenera Śląska. Rok temu mógłbym powiedzieć, że spotkanie z Legią, po którym zostałem zwolniony, jest moim ostatnim. Teraz znowu zmierzymy się ze stołeczną drużyną, historia zatacza koło. Mówię to po raz trzeci, czy czwarty – z Legii odszedłem po grze z klubem z Wrocławia, ze Śląska odszedłem po meczu z warszawiakami. Do trzech razy sztuka. Mam zaplanowane spotkanie z prezydentem miasta, ale obecnie nie mogę opowiadać o żadnych konkretach, bo nic nie wiem. Moim celem jest przygotowanie zespołu do meczu, a co wydarzy się później, będziemy na bieżąco informować.

– Spędziłem w Legii 20 lat i wiem, jaka jest atmosfera na tym stadionie. Wiem też, gdzie zazwyczaj drużyny przegrywały. Moją rolą jest to, by przekonać zawodników do pomysłu, który będziemy mieć, i do tego, by wyjść na spotkanie jak na normalny mecz, który się zazwyczaj rozgrywa. Presja jest nieunikniona. To coś pięknego, że możemy doświadczyć takich rzeczy. Po latach piłkarze będą wspominać taki mecz z wielkim sentymentem.

– W dzisiejszej piłce, w dobie internetu, będziemy znać wyniki innych spotkań, to nieuniknione. Nie będę miał przy sobie telefonu, ale któryś ze współpracowników na pewno, natomiast nie chcemy doprowadzić do jakiejkolwiek dezorganizacji. Każdy moment, gdzie reakcja ławki będzie odpowiednia lub nieodpowiednia, nerwowa lub spokojna, może wpłynąć na zespół. Zawodnicy mają się skoncentrować na sobie, na grze, na tym, by wyjść na boisko i grać. Resztę zostawmy ludziom, którzy będą siedzieli na ławce rezerwowych.

– Nic nie jest zrobione. Będzie zrobione, jeżeli będziemy mieć więcej punktów od zespołów, które będą na trzech ostatnich miejscach. Wtedy możemy tak powiedzieć. Do tego jeszcze daleka droga, 90 minut plus czas doliczony na to, by potwierdzić dobrą dyspozycję z ostatnich dni, meczów, czyli to, że drużyna gra coraz lepiej, na większej intensywności. To nasze zadanie, to najważniejsze. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której jakikolwiek z piłkarzy będzie myślał, że już coś zostało zrobione, bo tak nie jest. Przez ten miesiąc mocno pracowaliśmy nad podniesieniem morale, mentalnym, organizacji gry, biegania, intensywności i podejmowania decyzji. To na pewno plus tego wszystkiego, natomiast w sporcie liczy się tu i teraz. Dla nas "tu i teraz" jest w sobotę, przy Łazienkowskiej 3, na meczu Legia – Śląsk.

– Sami możecie zobaczyć i ocenić, jak wyglądają nasi zawodnicy, kto zrobił postęp, gra inaczej, mądrzej, lepiej, szybciej, dynamiczniej, konsekwentniej, jest bardziej zdyscyplinowany, zdeterminowany. Po sezonie możemy porozmawiać na pewne tematy, które przeszły przez szatnię, ale teraz są inne cele. Najważniejszy jest najbliższy mecz.

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.