News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka spostrzeżeń po odpadnięciu z europejskich pucharów

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

25.08.2017 09:54

(akt. 21.12.2018 15:36)

Nie będą to typowe pomeczowe spostrzeżenia, ale raczej bilans tego co doprowadziło do porażki w dwumeczu z mistrzem Mołdawii, a wcześniej z mistrzem Kazachstanu. Do tego że męczymy się w lidze z każdym – nawet drużynami naprędce złożonymi. Składowych jest wiele, przyczyn też.

Skąd zdziwienie? – Po meczu zadzwoniło do mnie wielu znajomych, którzy byli załamani i sfrustrowani tym co zobaczyli w Mołdawii. Skąd zdziwienie? Przecież Legia gra na takim poziomie już trzynasty mecz w tym sezonie. Czy zagrali wczoraj gorzej niż w Superpucharze Polski z Arką? Gorzej niż w Zabrzu z Górnikiem? Gorzej niż grającą przez 70 minut w osłabieniu Sandecją? Gorzej niż ze zdziesiątkowaną Koroną? Gorzej niż Bruk Betem? Nie, może nawet ciut lepiej. Ale było nierozsądne sądzić, że w Mołdawii zagrają tak, że rozniosą rywala w pył, że akcje będą składne, kombinacyjne, a rywale pogubią się po kilku zagraniach z klepki. Trener Jacek Magiera początkowo zaklinał rzeczywistość - mówił, że Legia gra dobrze, ale nie grała dobrze. Ba ja nadal uważam, że wiosną, kiedy zdobyliśmy mistrzostwo Polski, wcale jako zespół nie graliśmy wiele lepiej. Lepiej, bo defensywa była monolitem, ale z przodu różnica była taka, że mieliśmy Vadisa Odjidję-Ofoe i Miroslava Radovicia, który stojąc odciągał uwagę rywali. Legia od początku roku gra niemal wszystkie mecze na styku, tyle że wcześniej miała indywidualności, które potrafiły przesądzić o wygranych. Dziś ich nie ma. Czy Legia zagrała w Tyraspolu dużo gorzej niż w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu z Lechią?  Nie. I tak by można w nieskończoność. Legia w 2017 roku zagrała naprawdę dwa dobre mecze w odstępie kilku dni z Bruk Betem 6:0 i Lechem 2:0. I to by było na tyle.


Coraz słabszy zespół – Przyczyn tego, że gramy coraz słabiej jest wiele. Zacznijmy od transferów. O tym, że Nemanja Nikolić może odejść z Legii mówiło się dużo wcześniej, zanim to stało się faktem. Jasne było, że jak zabraknie „Niko” to jego najlepszy kompan w postaci Aleksandara Prijovicia też będzie znudzony i zapragnie odejść. Niestety mimo takiej wiedzy, nie potrafiono znaleźć godnych następców. Z łapanki wzięto Tomasa Necida, na szczęście tylko na wypożyczenie. Wspomnienia sprzed dwóch lat zdecydowały o podpisaniu kontraktu z Danielem Chimą Chukwu – w Chinach nikt go nie oglądał, a szkoda. Bo po tamtym piłkarzu zostały tylko wspomnienia. Idźmy dalej – od kwietnia, może nawet wcześniej, było wiadomo, ze nawet jeśli Miroslav Radović dogra sezon z kontuzją, to odbije się to na jego zdrowiu i będzie musiał się długo leczyć, a może nawet skończyć z piłką. Mimo to, nie szukano chyba nawet jego zastępcy. O tym, że Vadis Odjidja-Ofoe będzie chciał zmienić klub też było wiadomo wcześniej. Jak czytałem bajki o tym, że zakochał się w Warszawie i Legii to się tylko uśmiechałem. Niestety i w tym wypadku nie szukano kogoś, kto choć w części wypełniłby po nim lukę. A nawet jeśli szukano, to na szukaniu skończono. Samo odejście VOO i styl był jednak czymś gorszym, niż jego brak. Chłop olał zgrupowanie, kolegów, trenera, mając propozycję bajecznego jak na polskie warunki kontraktu dał do zrozumienia, że woli mniejsze pieniądze w Grecji, z trenerem z którym w Warszawie miał pod górkę, bo woli zagrać z lepszymi piłkarzami, bo tutaj nie ma z kim grać. Taki poszedł przekaz do drużyny, która padła mentalnie. Szkoda, że się nie postawiono. Belg miał ważny kontrakt. Można było powiedzieć Grekom tak – Panowie 2,5 mln euro to my zarobimy tylko za awans do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Taka kwota nas nie interesuje, a VOO jak będzie stroił fochy, to spędzi rok w rezerwach i wtedy zobaczymy, czy nadal będzie nim duże zainteresowanie. Tak nie zrobiono, klub uległ szantażowi piłkarza, podobnie jak pół roku wcześniej Prijoviciovi. Efekt jest taki, że drużyna jest słabsza sportowo i mentalnie. Jeśli do tego dodamy takie kwiatki, jak to, że Guilherme zarabia dwa razy mniej niż Chima Chukwu, choć regularnie gra w Legii, to mamy pełny obraz tego co się dzieje. A letnie transfery? Było ich pięć. W momencie gdy Legia biła się o być albo nie być w Europie jeden z tych graczy grał w rezerwach, trzech usiadło na ławce rezerwowych, jeden zagrał – reprezentant Polski. Być może te transfery jeszcze odpalą, ale nie pomogły Legii w kluczowym momencie sezonu.


Osoba trenera – Jak większość ludzi mam duży szacunek do osoby Jacka Magiery. To wyjątkowy człowiek, wyjątkowo mądry. Nie jednemu pomógł, nie jednemu przemówił do rozumu. Gdy zastępował Besnika Hasiego był jedynym rozsądnym rozwiązaniem – znał klub, piłkarzy, nie potrzebował aklimatyzacji, z miejsca miał za sobą szatnię. A że był świetnym psychologiem, motywatorem, to szybko wszystko odpaliło. Nie musiał zespołu przygotowywać do sezonu, bo to już było zrobione. Poukładał klocki, które niechlujnie rozrzucił Albańczyk, przemówił do rozsądku wszystkim i każdemu z osobna i zadziałało. Legia zanotowała wspaniałą jesień, takiej o jakiej marzyliśmy. Schody zaczęły się zimą, gdy zaczął autorsko odpowiadać za zespół, jego przygotowanie, taktykę itd. Na początku myślałem, że to asekuracja jak słyszałem, że teraz przyjdą trudniejsze chwile, że nie zawsze będzie się wygrywać 5:0, że wymęczone 2:1 też może cieszyć. Ale to nie była asekuracja, a realizm. Legia autorska Jacka Magiery już nie porywała, wszystkie mecze grała na styku, o mistrzostwie Polski zdecydowało wyczekiwania na wynik z innego stadionu. Zdobyliśmy mistrzostwo co było wielka sztuką, bo mieliśmy zwartą defensywę i Vadisa Odjidją Ofoe. Dziś nic z tego nie zostało. Mnie bardziej martwi to, że poza Sebastianem Szymańskim nikt w 2017 roku nie zrobił postępu, nie stał się lepszym piłkarzem niż w 2016 roku. Gorzej grają Jędrzejczyk, Hlousek, Pazdan, Moulin, Guilherme itd. Martwią mnie takie błędy jak taktyka na mecz w Astanie gdzie na trudnym boisku ze sztuczną nawierzchnią, w trudnych warunkach atmosferycznych, mając wiedzę o dwóch szybkich zawodnikach, którzy istnieją tylko wtedy gdy grają z kontry i mają miejsce wokół siebie, postanowiliśmy atakować i grać ofensywnie. W efekcie straciliśmy trzy gole po kontrach, a dwaj czarnoskórzy piłkarze ośmieszyli naszą defensywę. Tutaj brakuje mi czegoś takiego jak choćby za Henninga Berga gdzie trener skupiał się na tym, aby zatuszować, schować jak najgłębiej wady własnych piłkarzy, a Kazimierz Sokołowski pracował nad tym, aby te wady z czasem stawały się zaletami. Nie jest tak, że trener Jacek Magiera jest wszystkiemu winien, ale nie jest też tak, że jest bez winy.


Obraz nędzy w Mołdawii – I nie chodzi tutaj o wygląd ulic czy biedę jaką można było zauważyć w wielu miejscach. Już samo zestawienie jedenastki pokazywało, że oczekujemy na cud. Kasper Hamalainen na szpicy od początku w meczu, który musimy wygrać lub bramkowo zremisować – minimum 2:2. Przecież Fin w Legii grając od początku na szpicy nigdy się nie sprawdził. Co innego, gdy wchodził na podmęczonego rywala. Skoro dotąd nie wypaliło, to czemu miało wypalić wczoraj? Drużyna miała problem z kreowaniem sytuacji, oddała przez cały mecz jeden celny strzał na bramkę! I do tego jeszcze beznadziejnie głupia, ale zasłużona, czerwona kartka dla Michała Pazdana. I to wszystko w meczu o wszystko. Obserwowałem trenera w meczu w Warszawie, zerkałem na kadry przekazywane przez operatora w Mołdawii. I widziałem bezradność na twarzy szkoleniowca, oczekiwanie na cud, na to że zaraz coś zaskoczy. Na boisku po piłkarzach też widać bezradność, stąd coraz częstsze machanie rękami, nerwowość. Zapanowała niemoc. I niestety mam wrażenie, że nikt nie wie do końca, jak z tego kryzysu wyjść.


Trudne chwile - Na pewno nastały trudne chwile dla Legii. Po Lidze Mistrzów miała przyjść dominacja na lata, miało być przeniesienie intensywności i jakości z Ligi Mistrzów do Ekstraklasy. Póki co to jednak Legia zjechała do poziomu naszej ligi, a nie liga dorównała Legii. Przez brak awansu do fazy grupowej Ligi Europy, co było wliczone w budżet, powstała spora dziura, którą trzeba będzie jakoś zasypać. Być może w tym okienku transferowym ktoś jeszcze odejdzie z klubu – może Pazdan, może Moulin, a może ktoś inny. O transferach do klubu należy zapomnieć. Trzeba będzie mocno zacisnąć pasa, na wielu szczeblach, na wielu płaszczyznach. Przed właścicielem i prezesem Legii Dariuszem Mioduskim wiele trudnych decyzji. Musi zacząć budować wszystko od nowa, musi podjąć decyzję czy będzie to robił z tymi ludźmi, czy może z innymi, z tym trenerem, czy może z innym. Po latach tłustych, teraz mogą nastać chude. A póki nie będzie planu na wyjście z kryzysu, mistrzostwo Polski wcale nie będzie takie pewne i oczywiste. Oby nie okazało się wkrótce, że droga do pucharów może prowadzić tylko przez Puchar Polski. Bo pozbieranie zespołu po tym jak w 1,5 miesiąca przegrał Superpuchar, Ligę Mistrzów i Ligę Europy, łatwe nie będzie.

Polecamy

Komentarze (134)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.