News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Sheriffem

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

18.08.2017 17:17

(akt. 21.12.2018 15:36)

Ciężko się oglądało mecz z Sheriffem Tyraspol. Nie tak sobie wyobrażałem drużynę walczącą o przyszłość klubu i swoją. Czas na kilka uwag i pomeczowych spostrzeżeń.

Momenty z Guilherme – Początek meczu to kilka niezłych i szybkich prób, wszystkie były powiązane z Guilherme, który miał dużą ochotę do gry. Był sprytniejszy od rywali, miał od nich lepszą technikę i potrafił z niej skorzystać. Brał na siebie ciężar gry, łączył efektowną grę z efektywną, potrafił minąć rywala, a następnie celnie uderzyć bądź podać. Niestety już w 19. minucie doznał groźnie wyglądającej kontuzji kolana, być może uszkodził więzadła – oby nie. Po jego zejściu z murawy gra wyraźnie siadła, nie było już piłkarza, który byłby w stanie zmierzyć się presją, kilkoma zagraniami poderwać zespół. „Gui” to jedyny obecnie piłkarz, który ma papiery na grę kombinacyjną z przodu, który potrafi zrobić różnicę jednym zagraniem. Jego uraz jest kolejnym ciosem w zespół.


Zabrakło walki – Poza tymi momentami, oglądając mecz można było dostać bólu zębów lub niestrawności. Wolna gra – z piłką i bez piłki. Rozgrywanie w szerz, ale w takim tempie, że nie sposób było w ten sposób zmusić rywala do błędu czy znaleźć okazji do prostopadłego podania czy strzału. Brakowało pressingu, który drużyna jeszcze półtora roku temu miała opanowany do perfekcji. Czasem za rywalami pobiegał sobie Sebastian Szymański – młody, to miał siłę. Ale nie na tym polega zakładanie pressingu. W grze Legii brakowało niemal wszystkiego – włącznie z walką, jeżdżeniem tyłkami po boisku czy gryzieniem trawy. A to podobno jest podstawa. Nie widziałem złości, pokrzykiwania na siebie, podrywania do walki. Widziałem za to momentami bezradność i oczekiwanie na cud.


Zespół nie uczy się na błędach – Wspomniany cud się zdarzył – dość niespodziewanie Kasper Hamalainen zdobył bramkę dającą nam prowadzenie. Z przebiegu meczu ten wynik był dla nas bardzo korzystny. I wygrywając jedną bramką, znów daliśmy sobie strzelić gola. Przecież można było spokojnie rozgrywać, szanować piłkę. Ale kolejny raz w tym sezonie mając korzystny wynik zamiast się ustawić na boisku, zagęścić środek pola i kontrolować sytuację, to dajemy się ukłuć. Tak było z Koroną gdy prowadziliśmy 1:0 a nadzialiśmy się na kontratak. Tak było w Kazachstanie z Astaną gdzie wynik 2:1 był z przebiegu gry naprawdę korzystny i znów daliśmy rywalowi przeprowadzić kontrę. To naprawdę dziwne zjawisko, akurat boiskowe doświadczenie i cwaniactwo powinno być po stronie Legii. A nie są.


Brak liderów – Na boisku i poza nim. Nie ma Odjidji-Ofoe, nie ma Radovicia, nie ma Rzeźniczaka. W szatni jest coraz mniej piłkarzy z autorytetem, takich z którego zdaniem wszyscy się liczą. Na pewno należy do nich Arkadiusz Malarz. Być może on wstrząśnie zespołem, być może zrobi to Jacek Magiera, który nie raz już trafiał do głów piłkarzy. Wiele poprawić się w tydzień nie da, można jedynie zadziałać psychologicznie, podnieść na duchu, wydobyć dodatkowe pokłady ambicji. Na boisku drużyna wygląda po prostu źle. Okrzyknięty już drugim Orlando Sa, Armando Sadiku w spotkaniu z Sheriffem był bezradny. Dominik Nagy zaliczył bezbarwny występ, łatwiej mu się grało mając u boku niezłych piłkarzy niż teraz gdy sam ma wziąć na swoje barki ciężar gry. Sebastian Szymański miał przebłyski, ale to wciąż za mało by zastąpić tych, którzy nadawali ton grze. Thibault Moulin był nie tak dawno najbardziej niedocenianym piłkarzem ligi, dziś zostało po tym graczu tylko wspomnienie. Podobnie jak w przypadku Macieja Dąbrowskiego, który dwa miesiące temu był wybierany najlepszym graczem ligi. I tak by można długo.


Trudny czas dla Magiery – W tak trudnym położeniu nasz szkoleniowiec jeszcze nigdy nie był. Musi wydobyć zespół z kryzysu, a nie ma na to za bardzo czasu. Musi tchnąć w drużynę nowego ducha, spowodować by piłkarze w rewanżu chcieli za Legię na boisku cierpieć, walczyć od pierwszej do ostatniej minuty. Taki mecz w Tyraspolu mógłby być przełomem. Na razie na taki przełom się jednak nie zapowiada, ale kto wie... Argumenty o braku transferów, braku czasu na trening czy o kontuzjach są zasadne, ale w żaden sposób nie poprawiają sytuacji trenera, którego rozlicza się przede wszystkim z wyników. To najtrudniejszy moment w karierze „Magika”. Jeśli sobie poradzi, wyjdzie z tego silniejszy i mocniejszy. Czy tak się stanie? Przekonamy się wkrótce.

Polecamy

Komentarze (45)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.