News: Komentarz: Szambo

Kilka uwag po meczu w Aktobe - Skromnie, ale sympatycznie

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.08.2014 19:15

(akt. 21.12.2018 15:11)

Spotkanie z Aktobe w Kazachstanie to nie tylko sam mecz, dlatego też spostrzeżenia będą przedstawione inaczej niż zwykle. Podróż trzema różnymi samolotami w jedną stronę, na miejsce dolatuje tylko trzech dziennikarzy z Polski (nie licząc mediów klubowych) – jedna osoba z Legia.Net, jedna z 90minut.pl i jedna z FotoPyK. Kibiców dociera do Kazachstanu blisko 50 osób. Wszyscy mają takie samo pierwsze wrażenie – gorąco.

Biednie, ale sympatycznie – To, co rzuca się w oczy, to bieda. Jadąc po zmroku taksówką z lotniska widzimy mnóstwo bloków, domów, ale światła przygaszone, ciemno. – Wszyscy jeszcze w pracy – pytamy taksówkarza? – Nie, po prostu ludzie oszczędzają na prądzie – tłumaczy nam kierowca. I tak jest właśnie w Kazachstanie, skromnie, a momentami biednie. Piłkarze Legii przechadzając się wokół hotelu po pobliskim osiedlu, również dostrzegają warunki, w jakich żyją miejscowi. – Oj nie jest wesoło, nie chciałbym tutaj żyć, grać w piłkę – podsumował krótko Miroslav Radović. Przy tym wszystkim trzeba jednak oddać, że ludzie są bardzo życzliwi i gościnni. Jeden z poznanych fanów Aktobe zabiera nas na kolację z miejscowymi specjałami, inny pokazuje miasto nocą, umawia na wycieczkę następnego dnia, wozi swoim samochodem. Nikt nie chce nawet słyszeć o zapłacie. Robią to, bo tak nakazuje kazachska gościnność.


Potwornie gorąco – jeśli kiedykolwiek myślałem o tym, jak gorąco może być w piekle, to właśnie tak sobie je wyobrażałem. Trzecia nad ranem, na termometrach 33 stopnie Celsjusza, w dzień 40 stopni w cieniu, blisko 50 na słońcu. W pokoju hotelowym prawdziwa sauna, zepsuła się klimatyzacja. Na szczęście wilgotność jest sprzyjająca, nie powoduje nadmiernego wydalania wody z organizmu. Jednak pić trzeba, co godzinę. Trochę znośniej było na płycie stadionu, gdyż trybuny razem z dachem dawały sporo cienia i hamowały dopływ promieni słonecznych. – Da się grać. Jak zawieje, jest uderzenia gorąca, ale ogólnie nie jest źle. Myślałem, że będzie gorzej – opowiadał po treningu Łukasz Broź.


Na trybunach głośno, poza stadionem agresywnie – przed meczem wypytywaliśmy kibiców. Jutro będzie pełen stadion – mówił nam Asyl, odpowiedzialny w klubie za kontakty z kibicami. - U nas nie ma praktycznie ultrasów, ci najbardziej zagorzali fani zasiadają na sektorze 13, ale są w mniejszości – tłumaczył. Na mieście trudno było zobaczyć ludzi w szalikach czy koszulkach, mało kto wiedział o tym, że odbędzie się jakiś mecz. Dlatego nikt z nas nie spodziewał się typowo meczowej atmosfery, raczej pikniku. Jednak nic z tych rzeczy – kibice na wszystkich trybunach głośno dopingowali i reagowali na wydarzenia boiskowe. Na stadionie było naprawdę gwarnie, a do tego wspomniany sektor 13, śpiewał piosenki znane z obiektu w Poznaniu – po polsku, o Legii… Agresywnie było poza stadionem. Grupki kibiców zebrały się i chciały zaatakować sektor gości, odprowadzili autokar z kibicami z Polski na lotnisko, obrzucili kamieniami i petardami hotel z piłkarzami Legii. – To grupa chuliganów, nie mają co robić, szukają okazji by się rozładować a potem tym pochwalić. Bywa niebezpiecznie, ale większość jest normalna – tłumaczono nam po meczu. Na dowód tego zostaliśmy zaproszenie do knajpy z kibicami. Potem wspólne grillowanie trwało do czwartej nad ranem.


Sportowo lepsi – w zasadzie od początku było wiadomo, że sportowo jesteśmy od rywali lepsi – byliśmy lepsi technicznie, taktycznie. Jedyną niewiadomą było to, jak nasi piłkarze poradzą sobie z tymi warunkami atmosferycznymi. Dali radę. W drugiej połowie momentami brakowało sił, ale było to umiejętnie maskowane. Znakomicie w tym upale radził sobie Kucharczyk. Z minuty na minutę rozkręcał się Duda, coraz lepiej wyglądał też Żyro, kolejny raz znakomite zawody rozgrywał Broź. Całkiem dobrze wyglądali też Kuciak, Rzeźniczak czy Radović i to wystarczyło.


Sędzia i wojsko nie tacy straszni – Przed meczem wszyscy obawiali się o postawę rosyjskiego sędziego. Obawy powróciły, gdy nie uznał bramki Michała Kucharczyka. Ogólnie jednak Siergiej Karasiow prowadził zawody bez zarzutu. Nie reagował nerwowo nawet na nerwowe utarczki słowne z Kuciakiem czy Vrdoljakiem. Strach przed meczem wzbudzało też wszechobecne wojsko na stadionie i wokół trybun. Ale mundurowi pełnili funkcję naszych ochroniarzy – w zasadzie tylko biernie się wszystkiemu przyglądali, nie reagowali zbyt szybko i nerwowo. Nawet gdy doszło do incydentów, starali się rozmawiać i uspokajać, a nie korzystać ze swoich atrybutów.

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.