News: Komentarz: Szambo

Kilka uwag po meczu z Midtjylland - Trudno o pozytywy

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

20.09.2015 09:33

(akt. 21.12.2018 15:10)

- Kończy się tydzień, nie ma nadziei, że następny coś jeszcze zmieni - śpiewa Kazik Staszewski w utworze Czarne Słońca. Słowa jak ulał pasują obecnie do sytuacji w drużynie Legii Warszawa po meczu w Danii w Lidze Europy. Poniżej kilka meczowych uwag i spostrzeżeń.

Kolejny słaby mecz – Niestety Legia mnie w czwartek w Danii nie zaskoczyła, zagrała tak jak ostatnio – bez wiary w końcowy sukces. To jest właśnie największa zmiana – jeszcze rok temu Legia wykonywała zalecenia taktyczne nawet gdy przegrywała i z czasem to zwykle przynosiło skutek. Teraz ta wiara w taktykę, w trenera, gdzieś zniknęła. Brakuje pomysłu na grę, szczególnie w ofensywie, Legia stała się czytelna zarówno dla kibiców jak i trenerów i piłkarzy drużyn przeciwnych. Duński zespół wcale nie zagrał jakoś specjalnie dobrze, był do ogrania, ale by kogoś ograć trzema samemu grać przyzwoicie. W Herning zabrakło polotu i przede wszystkim jakości. Tej brakuje zarówno na boisku, jak i na ławce rezerwowych. Jest źle bo nie widać nawet światełka w tunelu zwiastującego, że wkrótce nastąpi poprawa w grze zespołu. Praktycznie żadnemu z piłkarzy forma nie rośnie, albo ją utrzymują, albo jest spadek. W grę wkradł się marazm, przeciętność, drużyna jest w letargu i nikt nie ma odwagi wstać i wstrząsnąć zespołem.


Nie ma kim straszyć – Kogo indywidualnie miałby się dziś przestraszyć przeciwnik Legii? Znalezienie jakiegoś nazwiska jest trudną sprawą. W ofensywie tylko Guilherme gra na dobrym poziomie. Żyro jest kontuzjowany, Kucharczyk zajechany i daleki od swojej normalnej dyspozycji, Trickovski nie ma siły biegać przez cały mecz, Duda kontuzjowany, ale i daleki od formy, Prijović nie jest jeszcze w takiej dyspozycji w jakiej by chciał, o Piechu trudno coś powiedzieć bo gra zbyt mało, Saganowski to już chyba tylko zmiennik, a Nikolić nie dostaje podań więc i goli nie strzela. Do tego wszyscy razem grają utartymi i czytelnymi schematami. „Gui” zbiega do środka, „Niko” idzie na skrzydło. Granie przez boki, często z pominięciem drugiej linii – o tym już wszyscy wiedzą, podobnie jak o tym, że na lewym skrzydle gra prawonożny piłkarz, a na prawym gra lewonożny.


Berg nie pomaga – Na pewno nie pomagają reakcje pomeczowe trenera Henninga Berga, które utwierdzają kolejny raz zawodników, że wszystko jest w porządku, że nastąpił wypadek przy pracy, pech, taka jest piłka. Kolejny raz usłyszeliśmy, że wynik nie był do końca sprawiedliwy, bo wygrał zespół, który stworzył sobie mniej okazji bramkowych. A przecież po wyrównanej pierwszej części spotkania, po drugiej wynik 0:1 był najmniejszym z możliwych wymiarów kary. Rozumiem, że szkoleniowiec wychodzi z założenia, że nie należy publicznie krytykować zespołu i zawodników. Rozumiem, że w szatni lub też w rozmowach indywidualnych błędy są wytykane. Możliwe, że na zachodzie, na Wyspach Brytyjskich, taka taktyka się sprawdza. W polskich realiach jednak tak nie jest. Doszło do sytuacji, że w słowa trenera na konferencjach chyba już nie wierzą ani dziennikarze, ani kibice. Trudno w nie wierzyć gdy po debiucie Stjana Vranjesa na środku obrony, gdy ten był tam jak zagubiony we mgle i miał udział przy obu straconych golach, słyszymy iż ten piłkarz ma predyspozycje do gry na tej pozycji. Na sobotni poranek Berg zwołał konferencje prasową i chciał cos przekazać wszystkim - powiedział, ze każdy zespół miewa kryzys w trakcie sezonu. Tyle, że kryzys Legii zaczął się w lutym i trwał do końca ubiegłego sezonu. W obecnym zaczął sie dużo wcześniej i strach ogarnia na myśl kiedy może się skończyć...


Brak wiary - Sam mecz Legia zaczęła nieźle, wydawało się, że kontroluje przebieg spotkania i wyczekuje na błąd rywala. Miała swoje okazje i w przerwie na dalszą część meczu można było patrzeć z lekkim optymizmem. Oczywiście bez przesady, ale wydawało się, że nic złego w tym spotkaniu nas nie spotka. Po zmianie stron było już jednak dużo gorzej. Poza jedną akcją i strzałem Guilherme pod bramką rywala w zasadzie nie działo się nic. Z kolei gospodarze stworzyli sobie kilka sytuacji, po jednej z nich piłka wpadła do bramki i było po meczu.Nasi zawodnicy kolejny raz po stracie gola ne potrafili odpowiednie zareagować. Piłkarze byli załamani, dawno takich min po wyjściu z szatni nie widziałem. I niby mówią, że potrzebna jest im wygrana i wszystko wróci na właściwe tory, ale nie słychać w tym ani przekonania, ani przesadnej wiary.


Kiepski wyjazd – Chyba nikt nie będzie miło wspominał wyjazdu do Danii. Lądowanie na lotnisku gdzie nie ma innych samolotów, sklepów, nie ma niczego. W takich warunkach trzeba było w drodze powrotnej spędzić ładnych kilka godzin. Pogoda koszmarna – silny i porywisty wiatr, deszcz i niemal całkowity brak słońca. Mecz z gatunku – zapomnieć jak najszybciej. Tego wyjazdu nie będą wspominać dobrze ani kibice, ani piłkarze. Szczególnie pechowy mecz był dla Michała Kucharczyka (trafienie samobójcze) oraz Dominika Furmana (dwie żółte i w konsekwencji czerwona kartka). W dodatku przygody z samolotem, koczowanie na wspomnianym już terminalu. Oj nie tak każdy z nas wyobrażał sobie początek tegorocznej przygody z Ligą Europy.

Polecamy

Komentarze (30)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.