Rafael Lopes

Legia mistrz 2021! Mistrzowska droga

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

28.04.2021 20:58

(akt. 30.04.2021 17:45)

Legia Warszawa została mistrzem Polski w sezonie 2020/21! Stołeczny klub zapewnił sobie tytuł przed telewizorem, ponieważ Raków nie wygrał w Białymstoku z Jagiellonią. Zapraszamy na podsumowanie rozgrywek ligowych (po 27 z 30 gier) w wykonaniu "Wojskowych".

Legioniści rozpoczęli sezon bardzo dobrze, bo od trzech zwycięstw – po jednym w każdych rozgrywkach (Puchar Polski, ekstraklasa, eliminacje Ligi Mistrzów). Parę dni później ponieśli jednak porażkę w najprawdopodobniej najważniejszym meczu sezonu: z Omonią (0:0 0:2pd), którą kapitalnie poukładał Henning Berg, pracujący w przeszłości przy Łazienkowskiej.

Zmiany, zmiany, zmiany

Potem rozegrali trzy spotkania w lidze: dwa przegrali, jeden rywali. Porażka z Górnikiem Zabrze (1:3) sprawiła, że nad klubem pojawiły się czarne chmury. Nadchodził czas zmian. Emocjonalne pożegnanie, solidarność drużyny z odchodzącym trenerem. Tak wyglądał ostatni dzień pracy Aleksandara Vukovicia z pierwszym zespołem Legii, a zarazem pierwsze zajęcia pod przewodnictwem Czesława Michniewicza. Nowy szkoleniowiec związał się ze stołeczną drużyną przed walką o awans do Ligi Europy. Pierwsza przeszkoda została pokonana bez większych problemów (2:0 z KF Drita), ale druga – mistrz Azerbejdżanu, Karabach - okazała się nie do przeskoczenia.

Gra na trzech frontach się skończyła, trzeba było się otrząsnąć i wrócić do regularnego wygrywania w lidze. I się to udało, dzięki kilku czynnikom. Jednym z nich było przesunięcie Michała Karbownika i Bartosza Kapustki do środka pola. Jak przyznał ostatnio trener, w rundzie jesiennej Legia grała najlepsze mecze, gdy wspomniana dwójka była obecna w środkowej strefie boiska. Wspaniała dyspozycja bocznych obrońców (a od jakiegoś czasu – wahadłowych), czyli Juranovicia i Filipa Mladenovicia również miała przełożenie na rezultaty. Można powiedzieć, że od spotkania z Zagłębiem Lubin (2:1), legioniści zaczynali przypominać sobie jak powinien grać mistrz Polski, a to miało dobry wpływ na postawę Tomasa Pekharta. Co prawda Czech strzelał gole już wcześniej, ale z czasem dokręcił śrubę. Stołeczna drużyna zresztą coraz lepiej "uczyła się" gry z wysokim napastnikiem, i na odwrót.

Debiutant-bohater

Wielkimi krokami zbliżał się jesienny, prestiżowy mecz z Lechem, w którym Legia musiała sobie radzić bez swojego najlepszego strzelca. Mało tego, warszawiakom nie pomogli też: Jose Kante, Domagoj Antolić, Karbownik, a Luquinhas dopiero wracał do zdrowia po koronawirusie i wbiegł na boisko z ławki. Do treningów z pierwszym zespołem włączono czterech graczy z rezerw - Kacpra Skibickiego, Szymona Włodarczyka, Nikodema Niskiego, Ariela Mosóra. Pierwsza dwójka znalazła się w kadrze na spotkanie z poznaniakami. By utrudnić nieco zadanie w rozszyfrowaniu składu, gdy możliwości i tak są mocno ograniczone, sztab szkoleniowy zamknął wszystkie treningi przed spotkaniem. 

Pierwsza połowa wymarzona nie była. Pech spotkał Juranovicia, który skierował piłkę do własnej siatki. Lech objął prowadzenie, ale w drugiej połowie gospodarze zdołali wyrównać. W 59. minucie trener Czesław Michniewicz postanowił wprowadzić debiutanta - Skibickiego. Zastąpił Macieja Rosołka - bohatera poprzedniego, jesiennego meczu z Lechem. "Skiba" podołał wyzwaniu i miał wejście smoka. Osiem minut po zmianie dał Legii wyrównanie! Młodzieżowiec dopadł do dośrodkowania Pawła Wszołka i oddał soczysty strzał, który zatrzepotał w siatce. Debiut marzeń, ale to nie był koniec fajerwerków. Zawodnik skutecznie wyprowadził piłkę przy akcji bramkowej na 2:1. Potem Mladenović posłał zawiesinę w kierunku innego rezerwowego, Rafaela Lopesa, który wyskoczył w powietrze, złożył się do uderzenia z głowy i pokonał bramkarza. Radości nie było końca – zwłaszcza, że po chwili mecz się zakończył i trzy punkty zostały w Warszawie.

Rafael Lopes

Zwyciężenie Lecha w samej końcówce, w okrojonym składzie, po trafieniach zmienników (w tym debiutanta), dała Legii dodatkowy impuls. Co było dalej? Wyjazdowa wygrana z Cracovią po akcji duetu Juranović-Mladenović. Pierwszy asystował przy bramce drugiego. Legioniści mieli szansę zakończyć listopad z kompletem punktów, ale zremisowali z Piastem Gliwice (2:2). Klub z Łazienkowskiej dwukrotnie wychodził na prowadzenie, lecz rywale zdołali dwa razy wyrównać.

Grudzień i wypadek przy pracy

Grudzień zaczął się dla "Wojskowych" bardzo dobrze, bo od zwycięstwa. Po 60 minutach utrzymywał się wynik 0:0, lecz legioniści postanowili to zmienić. Juranović zagrał do Kapustki, a ten do Luquinhasa. Brazylijczyk zbiegł z lewej flanki i dośrodkował na dalszy słupek, zza "szesnastki", a Pekhart wskoczył między dwóch rywali, wyskoczył i skierował piłkę do siatki, po strzale z głowy. Co tu dużo mówić – niemalże kopia bramki Czecha ze spotkania z Zagłębiem. W ostatnich sekundach trafił też Lopes.

Piłkarze prowadzeni przez Michniewicza poszli za ciosem i wygrali w Krakowie z Wisłą (2:1). Choć mecz nie do końca układał się po ich myśli. Po 12 minutach "Biała Gwiazda" prowadziła 1:0. Rezultat utrzymywał się przez ponad 65 minut. Legioniści zdołali odwrócić losy rywalizacji. W końcówce otrzymali rzut karny, który na bramkę zamienił Pekhart. W 89. minucie Juranović dograł w pole karne do czeskiego wieżowca, który musnął piłkę głową i wpakował ją do siatki, przy dalszym słupku.

Ostatni mecz w 2020 roku. Legia mierzyła się u siebie ze Stalą Mielec, która wcześniej ani razu nie wygrała na wyjeździe (dwa zwycięstwa u siebie). - Przestrzegaliśmy zawodników przed rozluźnieniem. Sprawdziliśmy wyniki ostatnich meczów w roku, w historii Legii. Były one nie najlepsze. Stąd maksymalna koncentracja. Wydawało się, że jesteśmy optymalnie przygotowani do piątkowego spotkania. Wiedzieliśmy, jak gra Stal i jak my chcemy grać. Ale na boisku nie było tego widać mówił trener Michniewicz. Stołeczna drużyna przegrała z beniaminkiem 2:3. Wszystkie trzy trafienia dla gości padły po… rzutach karnych. Trzy "jedenastki" dla klubu z Mielca wywalczył były piłkarz Legii, Łukasz Zjawiński.

Nowe ustawienie i świetna seria

Warszawiacy przygotowywali się do drugiej części sezonu na obozie w Dubaju. Przebywali w Zjednoczonych Emiratach Arabskich od 6 do 22 stycznia. W tym czasie rozegrali trzy sparingi: z Liwą FC (8:0), Dynamem Kijów (2:0) oraz FK Krasnodar (0:0). Po powrocie do Polski zmierzyli się jeszcze kontrolnie ze Stomilem Olsztyn (3:1) w LTC. Ale wznowili ligę tak, jak pożegnali się z nią przed świętami Bożego Narodzenia – od straty punktów. Przegrali z beniaminkiem, tym razem – z Podbeskidziem (0:1). Jedyny gol, po sporym zamieszaniu w polu karnym "Wojskowych", padł tuż po przerwie.

Zimny prysznic okazał się dla Legii punktem zwrotnym. Jak na razie jest to ostatnia porażka legionistów w ekstraklasie. Po meczu w Bielsku-Białej, warszawiaków czekała arcyważna rywalizacja z Rakowem Częstochowa. W trakcie przygotowań do spotkania, treningi stołecznego zespołu były zamknięte dla mediów. Zespół mógł w spokoju poćwiczyć różne ustawienia i koncepcje, i w meczu z częstochowianami zmienił koncepcję. Legia zagrała trójką obrońców z tyłu. Manewr się sprawdził, przyniósł cenną wygraną (2:0). I sprawił, że "Wojskowi" cały czas grają w tym systemie.

Luquinhas

Legioniści spędzili Walentynki w Białymstoku. Oba kluby (Jagiellonia i Legia) otrzymały po rzucie karnym i po punkcie. Od tamtej pory warszawiacy raz jeszcze podkręcili obroty i wyśrubowali porządną serię, która rozpoczęła się od trzech punktów w spotkaniu z Wisłą Płock (5:2). Rozegrali bardzo dobre 85 minut, przed przerwą zgasło im światło (stracili dwie bramki). Ostatecznie, wygrali i awansowali na pierwsze miejsce w lidze, którego nie oddali do samego końca.

Potem przyszedł czas na emocjonujący wieczór w Zabrzu i wygraną z Górnikiem (2:1). Był to wyjątkowy mecz zwłaszcza dla Kacpra Kostorza, który zachował się jak rasowy snajper i strzelił decydującego gola. Następnie Legia wygrała na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław (1:0) po trafieniu Wszołka, którego nie dało się zatrzymać przy kluczowej akcji. Legioniści kontynuowali passę: pokonali Wartę Poznań (3:2), a następnie rozgromili Zagłębie (4:0). Koncert w Lubinie dał Pekhart, który zdobył wszystkie cztery bramki, zapewnił trzy punkty i odskoczył w klasyfikacji strzelców. W meczu o stawkę dokonał takiego wyczynu po raz pierwszy w karierze seniorskiej.

Nadeszła Wielka Sobota. Hit kolejki, czyli gra lidera z wiceliderem. Bardzo ważny mecz z trudnym rywalem, ale… po 27 minutach Legia prowadziła już 4:0! Potem wkradło się lekkie rozluźnienie, padło trafienie dla Pogoni. Prezent dla przeciwników sprawił, że warszawiacy przestali szukać kolejnego gola, w końcówce stracili drugą bramkę, ale i tak sięgnęli po komplet punktów. Bardzo ważne zwycięstwo, dzięki któremu stołeczna drużyna odskoczyła na dziesięć punktów. I odniosła szóstą wygraną z rzędu w lidze.

Mistrzostwo przed telewizorem

Później legioniści lekko wyhamowali. Mieli dwa bezbramkowe remisy z rzędu: z Lechem w Poznaniu i z Cracovią w Warszawie. - Wiele się mówiło, że Lech zmienił ustawienie i Legia miała problemy. Nieprawda. W Poznaniu mogliśmy strzelić cztery gole, w idealnych sytuacjach. Byliśmy nieskuteczni. To nie jest tak, że Michał Probierz troszeczkę pozmieniał ustawienie, że po stracie piłki Hanca wchodził w linię obrony i przez to nie mieliśmy sytuacji w meczu z Cracovią. Po prostu, wdaliśmy się w grę Michała, czyli szarpane akcje, dużo prowokacji. I przestaliśmy grać. Dlatego nie wygraliśmy. A nie dlatego, że ktoś zrobił taki system, czy ustawienie, że Legia nie zdobyła bramkiopowiadał trener Michniewicz, który w pierwszej połowie rywalizacji z "Pasami" musiał zasiąść na trybunach. Otrzymał kuriozalną czerwoną kartkę. Legia odwołała się od decyzji arbitra, ale nie przyniosło to spodziewanych efektów. Michniewicz został zdyskwalifikowany na dwa spotkania: z Piastem i Lechią. Drużynę, w tych meczach, poprowadził jego asystent – Przemysław Małecki.

Po dwóch remisach nadeszły dwa zwycięstwa. O zwycięstwie z Piastem w Gliwicach (1:0) przesądził specjalista od ważnych bramek – Lopes, który skutecznie główkował po centrze Juranovicia. Dla stołecznego klubu była to pierwsza wygrana z zespołem ze Śląska od grudnia 2018 roku. Misja w Gdańsku także zakończyła się dla Legii powodzeniem. W drugiej połowie Luquinhas upadł w polu karnym po kontakcie z przeciwnikiem. Po wideoweryfikacji sędzia podyktował rzut karny, który pewnie wykorzystał Pekhart. Legia była o krok od mistrzostwa Polski, które zapewniła sobie trzy dni później, przed telewizorem, ze względu na brak wygranej Rakowa z Jagiellonią. MISTRZEM POLSKI JEST LEGIA!

Legia mistrz 2021. Co wiesz o poprzednich mistrzostwach?

1/15 Pierwszy tytuł mistrzowski Legia zdobyła 20 listopada 1955, na boisku Stali (obecnego Zagłębia) Sosnowiec. W decydującym meczu zremisowała na wyjeździe 1:1, choć gospodarze, będąc pewni swego, zaprosili wszystkich prominentnych działaczy i zorganizowali fetę. Kto popsuł im plany strzelając gola na 1:1?

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.