Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia Warszawa - Arka Gdynia 3:0 (1:0): Szczęśliwe ostatki

Redakcja

Źródło: Legia.Net

19.11.2010 20:00

(akt. 15.12.2018 06:45)

Po słabym meczu, Legia wygrała z Arką Gdynia. Warszawianom w strzelaniu bramek pomógł nieco sędzia oraz bramkarz gości, <strong>Norbert Witkowski</strong>. Pierwszy gol padł po kontrowersyjnym rzucie karnym z 40. minuty, który na gola zamienił <strong>Ivica Vrdoljak</strong>. Na 2:0 słabo legioniści podwyższyli w 81. minucie, kiedy po strzale <strong>Bruno Mezengi</strong> Witkowki wbił piłkę do własnej bramki. Trzeci i ostatni gol warszawian w tym spotkaniu padł w doliczonym czasie durgiej połowy, gdy bardzo ładne uderzenie <strong>Tomasza Kiełbowicza</strong> z rzutu wolnego wpadło do bramki Arki po rękach jej golkipera.

- Zapis relacji "na żywo"
- Oprawa "Born To Be Wild"
- Pomeczowa ocena trenera Macieja Skorży
- Ocena meczu w wykonaniu Tomka Kiełbowicza
- Bramki i skrót z meczu
- Zdjęcia z meczu

Legia Warszawa - Arka Gdynia 3:0 (1:0)
Vrdoljak (40. min. - k.), Mezenga (81. min.), Kiełbowicz (90+4. min.)

Żółte kartki: Borysiuk i Manu (Legia) oraz Bruma, Budziński, Szmatiuk, Płotka i Zawistowski (Arka)

Czerwona kartka: Płotka (84. min. - Arka)

Legia: Skaba - Rzeźniczak, Astiz, Komorowski, Kiełbowicz - Manu (90' Szałachowski), Borysiuk, Iwański, Vrdoljak (87' Kucharczyk), Radović (90+3' Jędrzejczyk) - Mezenga

Arka: Witkowski - Bruma, Rozić (61' Żołnierewicz), Szmatiuk, Noll -  Labukas, Zawistowski, Płotka, Budziński, Ivanovs - Mawaye (73' Wilczyński)

Relacja z meczu: Paradoksalnie wysokie zwyciestwo

W meczu czternastej kolejki ekstraklasy do Warszawy na mecz z Legią przyjechała Arka Gdynia. Goście legitymowali się najskuteczniejszą obroną i słabym atakiem. Legia obecnie ma jedną z najgorszych defensyw i mało skuteczną ofensywę. Bramkarz gości miał rozegrać swój setny mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej, z kolei w Legii mieliśmy zobaczyć już trzeciego kolejnego golkipera w tej rundzie, co w historii Legii jest zdarzeniem bez precedensu. Dla Wojciecha Skaby nie był to debiut w lidze, gdyż ten dawno zaliczył grając w Odrze Wodzisław. Narzekającego na uraz Michała Kucharczyka zastąpił znajdujący się w niezłej dyspozycji Bruno Mezenga.

Pierwsza połowa z pewnością nie należała do porywających. Legia próbowała atakować, ale natrafiała na mur arkowców. Po kilku nieudanych akcjach inicjatywę stopniowo zaczęli zyskiwać goście. Kontrolowali przebieg gry, stwarzali sobie sytuacje, ale nie byli skuteczni, bądź dobrze interweniował nawet w sytuacji sam na sam Skaba. Po przeciwnej stronie boiska w bramce gości niezbyt pewnie prezentował się Norbert Witkowski. Legia swój pierwszy celny strzał oddała dopiero po pół godzinie gry za sprawą Mezengi. Tym większe było zaskoczenie, gdy po dziesięciu minutach po jednej z akcji Vrdoljaka sędzia odgwizdał faul na Radoviciu w polu karnym. To legionista faulował w tej akcji, ale w momencie podnoszenia się z murawy zawodnik Arki postanowił sciągnąć Serbowi spodenki i chyba za to niesportowe zachowanie podyktowany został rzut karny. Jedenastkę na gola zamienił kapitan „Wojskowych”. I mimo prób obu ekip takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.

Druga odsłona to w zasadzie ataki gości, którzy starali się odwrócić losy meczu. Legioniści z kolei pozwolili rywalom grać i kontrowali. Po godzinie gry stołeczna jedenastka stworzyła sobie wreszcie znakomitą okazję. Po dośrodkowaniu Manu piłkę przejął w polu karnym Iwański, dograł do wbiegającego Borysiuka, a ten idealnie wyłożył piłkę na piąty metr do Mezengi. Niestety Brazylijczyk był nieco spóźniony, a zamykający akcję Rzeźniczak uderzał wślizgiem i przestrzelił. To bardziej zmobilizowało gości, którzy zaczęli jeszcze groźniej atakować. Legia zza gardy kontrowała i to się opłaciło. Mezenga przedarł się w polu karnym i uderzył z ostrego kąta na tyle silnie, że słabo dziś dysponowany Witkowski sam wbił sobie piłkę do bramki.

Trzeba zaznaczyć, że goście nie wytrzymywali nerwowo. Zobaczyli sporo żółtych kartoników za dyskusje z sędzią, a w końcówce spotkania właśnie z tego powodu Michał Płotka obejrzał ją dwukrotnie i musiał opuścić boisko. Od tego momentu z gości zeszło powietrze. Legioniści zyskali większą przewagę i raz za razem zagrażali rywalom. W doliczonym czasie gry rzut wolny z około dwudziestu metrów wykonywał Tomasz Kiełbowicz. Jego niezbyt silny, ale precyzyjny strzał minął mur i znalazł drogę do bramki. A było to możliwe z powodu kolejnej fatalnej interwencji Witkowskiego, który miał piłkę w rękach, ale pozwolił piłce przełamać uchwyt. Tym samym Legia pokonała rywali 3:0 i to mimo niezbyt efektownej gry i nie będąc drużyną dominującą i lepszą. Po raz kolejny okazało się, że drużyna przyjeżdżająca do Warszawy nie może przy Łazienkowskiej atakować i grać otwarcie. Legia wypunktowała gości tak, jak sama została wypunktowana w Krakowie. Te cenne punkty kończą sezon przy Łazienkowskiej. Mimo, że każdy gol padł w dość kuriozalnych okolicznościach to wygrana cieszy. Teraz Legię czekają jeszcze dwa wyjazdowe spotkania w Bytomiu i Krakowie. 

Autor: Jerzy Zalewski

Polecamy

Komentarze (631)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.