Domyślne zdjęcie Legia.Net

Liderem być

Marcin Szymczyk

Źródło: Blog Adama Dawidziuka

14.09.2010 22:28

(akt. 15.12.2018 14:31)

Tak źle w Legii nie było od dawna. Owszem sam klub to dziś kraina miodem i mlekiem płynąca, ale drużyna… nie ma drużyny. Można analizować, myśleć na różne sposoby. I tak w końcu człowiek wróci na … początek.
Odkąd pamiętam w Legii zawsze był ktoś dowodzący. Jak to się mówi człowiek mający ten klub głęboko w serduchu. Lider. Leszek Pisz i cała plejada świetnych piłkarzy, potem Czarek Kucharski, Dariusz Czykier, Jacek Zieliński, Aco Vuković, Łukasz Surma, Piotr Włodarczyk (bez uśmiechów proszę, jak o kimś zapomniałem, to przepraszam). Oni  tworzyli atmosferę, organizowali mniej lub bardziej oficjalne bankiety, czasem obrady nad losem zespołu kończyły się nad ranem. Bo tak było trzeba. Dowodziły bardzo silne osobowości, ludzie, których dzisiaj słucha się z ciekawością. Liderzy.

Właśnie, liderzy. W poniedziałek miło pogawędziliśmy sobie z Aco Vukoviciem. Ten do dopiero ma charakter. – Nie będę jechał z legionistami, ode mnie nikt nic złego nie usłyszy. Nie wpisuję się w tę grupę byłych piłkarzy, która czeka żeby skrytykować – to jedno ze zdań przez niego wypowiedzianych. Naprawdę to świetny gość. Niech w Koronie cieszą się, że go mają. Właśnie dziś kogoś takiego Legii brakuje. Człowieka, który wstanie i powie to co myśli. Powie prawdę, jak kiedyś Vuković na spotkaniu u pana Mariusza Waltera. – My nie stanowimy drużyny, nie chcę tutaj grać dopóki tak będzie. Ja wychodzę, róbcie co chcecie – powiedział. Wielu kolegów uśmiechając się chciało mu przynieść kartony żeby miał w co się spakować. Jednak jego postawę doceniono, szef zamiast wyrzucać, poklepał po ramieniu i powiedział, że takiego gościa potrzebował.

Piszę o tym dlatego, że taka postawa to dziś ratunek dla tej drużyny, może jedyny. Ratunek przed tym, żeby po kilku kolejkach nie obwieścić, że sezon jest stracony. Bo silna Legia jest tej lidze potrzebna jak tlen. Owszem w korporacjach (bo Legia taką się stała i do takiej należy) tacy ludzie są nielubiani. Dostają po uszach jak się wychylą, szybko dają sobie spokój bojąc się o pracę – to dziś normalne, co nie znaczy, że akceptowalne.

Cały czas pamiętam te narzekania piłkarzy na trenera Jana Urbana. Że brzydko się wyraża, że nie szanuje, że traktuje jak jakieś szmaty, że straszy tak, iż niektórzy na kilometr przed Łazienkowską zatrzymują się aby założyć pampersa. Nikt nie dał się namówić żeby poszedł do trenera i z nim od serca pogadał, nawet się pokłócił, ale wyjaśnił sprawę. Dzisiaj ten Urban jest wspominany jako gość z jajami. Owszem bezczelny, ale z charakterem.

Dlatego już na początku sezonu alarm. Nie powtórzcie tego błędu. Jak kogoś coś boli, niech mówi. Jak ktoś się boi, niech idzie do silniejszego. W Legii jest kilku piłkarzy z jajami, trzeba tylko ich zmusić do działania. I niech nie robią tego media, a uczyni to drużyna. To nic nie kosztuje, bo jak ktoś jest dobry, to nawet jak pyskuje, większych konsekwencji nie musi się obawiać. Na tym nie można stracić, na tym można zyskać. Trzeba tylko mieć jaja. I potem te jaja przełożyć na to co dzieje się na boisku. Nie położyć jak do tej pory. Przełożyć.

Autor: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.