Lokomotywa potrąciła legionistów
23.02.2019 18:00
1. Jasmin Burić
2. Robert Gumny
4. Thomas Rogne
13. Nikola Vujadinović
22. Wołodymyr Kostewycz
17. Maciej Makuszewski
85'7. Maciej Gajos
25. Pedro Tiba
29. Kamil Jóźwiak
87'10. Darko Jevtić
82'32. Christian Gytkjaer
30. Radosław Majecki
20. Marko Vesović
14. Adam Hlousek
26. Cafu
24. Andre Martins
80'23. Salvador Agra
63'- 80'
27. Carlitos
Rezerwy
33. Karol Szymański
3. Vernon de Marco
82'11. Timur Żamaletdinow
24. Joao Amaral
26. Rafał Janicki
36. Filip Marchwiński
87'37. Marcin Wasielewski
85'
21. Dominik Nagy
63'34. Inaki Astiz
45. Iuri Medeiros
80'99. Sandro Kulenović
80'
Po meczu 22. kolejki Ekstraklasy, gdy Legia przegrała 0:2 z Cracovią, wydawało się, że Legia rozegrała najgorszy mecz od dawien dawna. W Poznaniu piłkarze Ricardo Sa Pinto wypadli jeszcze gorzej. Portugalski szkoleniowiec zmienił skład - wstawił na skrzydło Michała Kucharczyka w miejsce Dominika Nagya, a także postawił w ataku na Carlitosa. W zestawieniu pozostał również Salvador Agra, od którego rozpoczynały się obie akcje bramkowe krakowian.
Skalę występu mistrzów Polski dobitnie obrazuje fakt, że pierwszy celny strzał oddali za sprawą Cafu w 62. minucie. Ofensywa Legii nie funkcjonowała. Lechici ograniczali skrzydłowych stołecznego klubu, zagęścili środek i sprawili, że „Wojskowi” byli na murawie zagubieni. Nieliczne próby strzałów kończyły się obserwacją piłki szybującej poza boisko. Nie funkcjonowało również to, co miało być atutem warszawiaków - stałe fragmenty gry.
A gospodarze szybko zyskali komfort psychiczny. Lech prowadził od ósmej minuty po zamieszaniu w polu karnym Legii. Wszystko zaczęło się od dogrania z rzutu rożnego. Ostatni do piłki dopadł Nikola Vujadinović, który wpakował piłkę do bramki. Ta odbiła się jeszcze od Marko Vesovicia, ale ostatecznie to na konto lechity zapisano gola. Piłkarze Adama Nawałki nie szarżowali. „Kolejorz” dawał wybiegać się legionistom, szanował piłkę, a także szukał okazji do bezpośredniego rozegrania piłki.
Legii nie pomagało nic - kiedy atakowała, Lech spokojnie się bronił. Niewiele wniosła również zarządzona przez Sa Pinto zamiana stron na skrzydłach. Dochodziło do tego, że motorem napędowym warszawiaków był Marko Vesović rozgrywający drugie z rzędu spotkanie na prawej stronie defensywy. Stateczność kolegów powodowała jednak, że nie przekładało się to na stworzenie przewagi. Tak samo było z rzadko stosowanym wysokim pressingiem. Do przerwy, Lech prowadził. W drugiej połowie poznaniacy próbowali powiększyć przewagę. Dobrą akcję po wznowieniu gry przeprowadził Kamil Jóźwiak, lecz na posterunku był Radosław Majecki. Chwilę później po zamieszaniu pod bramką młodego golkipera również było groźnie, lecz gol nie padł. Lech wciąż realizował swój plan. Notabene, podobny do tego, który Cracovia prezentowała tydzień wcześniej.
Patent na Legię działał, a gra mistrzów Polski nie stała się lepsza również po wejściu Dominika Nagya. Węgier zapisał się jednak w historii spotkana faulując rywala w polu karnym. W 79. minucie do piłki podszedł niewidoczny wcześniej Christian Gytkjaer i pokonał Majeckiego z jedenastu metrów. Do końca spotkania optyczną przewagę miała Legia, ale nie wynikało z tego absolutnie nic. Mistrzowie Polski przegrali drugi mecz z rzędu wynikiem 0:2. Rezultat jest rezultatem, ale postawa „Wojskowych” nie napawa optymizmem w kontekście kolejnych spotkań. W grze legionistów aktualnie nie ma niczego, co mogłoby zaskoczyć przeciwników.
Autor: Piotr Kamieniecki
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.