Maciej Dąbrowski: Cel? Awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów
06.07.2017 09:10
Za nami zwariowany sezon. Przed nami kolejny. Niedawno urodziło ci się dziecko. Był w ogóle czas na jakiś odpoczynek?
- Tak odpocząłem. Żartuję sobie, że jeśli to dziecko dalej będzie takie grzeczne, to możemy się z żoną starać o kolejne. Urodził nam się synek. Jestem dumny z mojej małżonki. Była bardzo dzielna podczas porodu. Cieszymy się z tego, że mamy wspaniałą rodzinę. Wszystko, co najlepsze przed nami.
A jak ocenisz miniony sezon?
- Cały był dla mnie zwariowany. Zanim przyszedłem do Legii, grałem wszystko od deski do deski w Zagłębiu. Śmialiśmy się nawet ostatnio z „Radko”, że najpierw graliśmy przeciwko sobie ja w Lubinie, on w drużynie Partizana, a potem razem dołączyliśmy do warszawskiego klubu. Byłem jednak wyeksploatowany. Zresztą każdy widział, że nie miałem najlepszego początku. Wróciłem jednak na właściwe tory i cieszę z tego w jakim miejscu obecnie jestem.
Myślisz, że w Zagłębiu celowo wymęczyli cię przed transferem do Legii?
- Wydaje mi się, że każdy trener postąpiłby tak samo. Szkoleniowiec chciał mieć do dyspozycji swojego kluczowego zawodnika do samego końca. Ja nigdy złego słowa nie powiem na Zagłębie. W przeszłości ten klub bardzo mi pomógł i mam do niego olbrzymi szacunek. Gdybym postawił się i powiedział, że nie mogę zagrać w danym meczu, to podejrzewam, że zostałbym zrozumiany. Nie chciałem jednak osłabić kolegów. Cieszę się z tego, co razem osiągnęliśmy. Mam też duży szacunek do trenera Stokowca, z którym utrzymuje dobry kontakt. Przyszedł jednak czas na zmianę. Taki jest sport. Jestem szczęśliwy, że wszystko potoczyło się po mojej myśli. Stałem się dzięki temu lepszym zawodnikiem.
Byłeś zaskoczony, że Zagłębie w rundzie rewanżowej nie spisywało się tak dobrze jak na jesieni?
- W każdej drużynie w pewnym momencie pojawia się kryzys. Szkoda, bo Zagłębiu brakowało jednego zwycięstwa, aby znaleźć się w górnej ósemce. Ale nie zwątpiłem mw to, że mój były klub mógłby nie utrzymać się w lidze. Nawet po tym jak trafił do grupy spadkowej.
W Zagłębiu zostałeś wyeksploatowany, co później znalazło przełożenie na postawę w Legii. W debiucie z Górnikiem przytrafiły się niecodzienne skurcze.
- Nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś takiego i nikomu tego nie życzę. Byłem wymęczony. Organizmu nie da się oszukać. Prawdopodobnie zabrakło też mojej mądrości, ponieważ mogłem zgłosić to trenerowi i nie zagrać w tym spotkaniu. Odbyłem z chłopakami jeden trening i od razu pojechaliśmy na mecz. Chciałem się jednak pokazać. Miałem okazję wskoczyć do składu, to spróbowałem. Niestety, wyglądało to tak nie inaczej.
Później zadebiutowałeś w Lidze Mistrzów, ale podejrzewam, że inaczej sobie wyobrażałeś swój występ w takim meczu.
- Jak rozmawiamy sobie z Kubą Czerwińskim czy innymi chłopakami, to żartujemy, że to nie mogło się udać. Długo ze sobą nie trenowaliśmy, nie mieliśmy jak się zgrać, a to był nasz pierwszy wspólny występ. Dodatkowo „Gui” na lewej obronie. Mimo wszystko teraz pozwalamy sobie na żarty. Na przykład Michałowi Pazdanowi wypominam,że ja straciłem sześć bramek, ale on w Dortmundzie osiem. Nasza przygoda nie rozpoczęła się najlepiej w Lidze Mistrzów, ale później zdołaliśmy zająć trzecie miejsce w grupie i awansowaliśmy do 1/16 Ligi Europy. Ponadto obroniliśmy mistrzowski tytuł, więc czego sobie można więcej życzyć?
Z meczu Legii z Borussią w Warszawie zapamiętałem moment, gdy Aubameyang wbiegł między ciebie i Kubę, a następnie strzelił gola. Wspominałeś zresztą o tym w innym wywiadzie. Spotkałeś wcześniej tak szybkiego zawodnika na swojej drodze?
- Cała Borussia działa jak maszyna. W żadnym zagraniu nie ma przypadku. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. My jako Legia staramy się wzorować na takich zespołach, by dojść do takiej perfekcji albo przynajmniej zmniejszyć dystans. Wyydaje mi się, że już zrobiliśmy wielki postęp. Teraz grając z nimi, taki wynik by się nie powtórzył. Nie stracilibyśmy tylu bramek.
W Dortmundzie postawiliście wszystko na jedną kartę?
- Nie mieliśmy nic do stracenia. Mogliśmy się tylko pokazać. Z taką drużyną jak idzie się na wymianę, to można się spodziewać poważnych konsekwencji. Borussia ma bardzo dobrych zawodników, którzy potrafią wykorzystać pół sytuacji bramkowej do strzelenia gola.
To był taki mecz, w którym napastnicy byli zadowoleni, a obrońcy sfrustrowani.
- Jasne, fajnie jest stanąć sobie z przodu, atakować i cieszyć się ze strzelonych goli. Gorzej, jak trzeba wracać. Jedni są od bronienia, drudzy od strzelania, chociaż w dzisiejszym futbolu wszystko się wyrównało. Obrońcy zdobywają bramki, a napastnicy są pierwszymi obrońcami.
Mówisz też o sobie. Twój gol z Lechem w Poznaniu był dosyć istotny w końcowym rozrachunku.
- Nie wiem, jak nasze losy później potoczyłyby się, gdybym nie strzelił wyrównującego gola w Poznaniu... Cieszę się natomiast, że uda mi się czasem zdobyć bramkę. Wiem, że stać mnie na to, by częściej kierować piłkę do siatki. Znalazłem się w kilku dobrych okazjach po stałych fragmentach gry, ale nie zawsze potrafiłem to wykorzystać. Muszę poprawić ten element. Ćwiczymy różne zagrania na treningach. Stałe fragmenty są bardzo ważne, ponieważ pozwalają nam zaskoczyć przeciwnika, nawet teoretycznie silniejszego, jak na przykład zespoły z Ligi Mistrzów. To dosyć istotny element meczu. Czasem dobrze wykonany rzut wolny bądź rożny może zapewnić zwycięstwo.
Zostałeś wybrany najlepszym obrońcą ekstraklasy. Dodatkowo zostałeś wyróżniony przez nasz serwis. Mimo wszystko nie pojawiło się na końcu sezonu rozczarowanie, iż nie dostałeś powołania do reprezentacji na mecz z Rumunią?
- Cieszę się z wyróżnień, jakie dostałem. Ostatnie pół roku było znakomite, ale wiem, że stać mnie na jeszcze więcej. Cały czas się zgrywam z chłopakami. Gram regularnie dopiero od przerwy zimowej. Z każdym meczem wygląda to wszystko lepiej, ale mimo to potrzebujemy czasu. Jeśli chodzi o kadrę, to brak tego powołania dał mi dodatkowego kopa motywacyjnego. Wiem, że jak będę jeszcze mocniej pracował, to w końcu wystąpię w narodowych barwach.
W Warszawie ostatnio obowiązuje taka zasada, że zawodnicy którzy przychodzą do Legii z innych polskich klubów, potrzebują pół roku na wejście do zespołu. Myślisz, że to zbieg okoliczności czy faktycznie coś w tym jest?
- To jest absurd. Nie możemy tak tego oceniać. Gdybym przeniósł się tutaj wcześniej i przepracował cały okres to też mogłoby się inaczej potoczyć. Przyszedłem w trudnym momencie dla siebie i dla klubu. Później pojawił się trener Jacek Magiera, chłopaki zaczęli grać i nie było czego zmieniać. Cieszę się jednak, że porozmawiałem ze szkoleniowcem, dał mi szansę i teraz mogę pomagać drużynie.
Mieliście krótki urlop. Dzięki temu nie trzeba było budować siły fizycznej od podstaw. Mogliście kontynuować swoją pracę.
- Jesteśmy profesjonalistami. Wiemy, w jakim klubie jesteśmy. Podczas urlopu mieliśmy ćwiczenia do wykonania. Mamy przed sobą cele do zrealizowania. Chcemy powalczyć o zwycięstwo w Superpucharze Polski, Pucharze Polski, w lidze i europejskich pucharach. Trudno będzie we wszystkich rozgrywkach zwyciężyć. Posiadamy jednak na tyle szeroką kadrę, że postaramy się wszędzie dobrze wypaść. Ale jesteśmy tylko ludźmi, nie maszynami.
Powrót do Ligi Mistrzów jest celem czy marzeniem?
- Przed ostatnim meczem z Lechią Gdańsk trener Jacek Magiera zrobił nam fantastyczną odprawę, która chwytała za serce. Droga do Ligi Mistrzów prowadzi przez mistrzostwo Polski. Pracowaliśmy mocno przez cały rok po to, by w najważniejszym momencie dojść chociaż do fazy grupowej tych elitarnych rozgrywek. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale pamiętamy, że w piłce nie można niczego zaplanować. Zrobimy jednak wszystko co w naszej mocy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.