News: Maciej Murawski: Kowalowi życzę, żeby mu się wiodło

Maciej Murawski: Gracze Lecha będą podwójnie zmotywowani

Redaktor Piotr Gawroński

Piotr Gawroński

Źródło: Legia.Net

11.04.2021 12:10

(akt. 11.04.2021 12:47)

- Słabsze strony Legii? Ciągle nie jestem przekonany do Artema Szabanowa. Nieźle gra lewą nogą, co w ustawieniu Legii jest ważne podczas budowania akcji. Wydaje się, że ma spokój, niezłą technikę, natomiast wkrada się u niego nonszalancja. Bywa mało skoncentrowany, popełnia błędy w kryciu, wyprowadzeniu piłki, ostatnio sprokurował głupiego karnego z Pogonią, więc tu widzę teraz ten słabszy punkt - ocenia w rozmowie z Legia.Net Maciej Murawski, były zawodnik Legii oraz Lecha.

Legia może już otwierać szampana?

- W tej bardzo wyrównanej lidze przewaga 10 punktów to sytuacja komfortowa. Jasne, że można to roztrwonić, ale nie spodziewam się tego w przypadku Legii.

Jakiego meczu się pan oczekuje w niedzielę?

- Patrząc jak grał ostatnio Lech i Legia, to stołeczna drużyna jest faworytem, ale według mnie tak łatwo nie będzie. Dla Lecha, bez względu na pozycje w tabeli, mecze z Legią są wyjątkowe. Nieważna jest obecna sytuacja. Lechici wyjdą na murawę zmobilizowani, z trenerem na ławce czy bez. To może być trudny mecz dla lidera.

Maciej Skorża będzie miał wpływ na ustawienie Lecha?

- Trudno powiedzieć, ale jego obserwacja będzie miała wpływ na mobilizacje zawodników. Każdy będzie chciał się pokazać, pokazać z dobrej strony. W sytuacji kryzysowej wszystkie oczy skierowane są na trenera, a teraz nie ma kogoś kto chroni piłkarzy. Są na celowniku. Nie będzie można schować się za szkoleniowcem, stąd ta podwójna mobilizacja.

Jak ocenia pan grę Legii?

- Podoba mi się jak Legia funkcjonuje w ustawieniu z trzema obrońcami. Warto spojrzeć też, jak grają wahadła - Josip Juranović, Paweł Wszołek, Filip Mladenović. Idealnie odnajdują się Luquinhas oraz Bartosz Kapustka, takie „dziesiątki”, które mogą schodzić na boki, czasem są skrzydłowymi, czasem środkowymi pomocnikami. Nie są przywiązani do jednego skrzydła i mają dużo swobody. Wiele akcji kreowanych jest w bocznych strefach boiska. Wahadła i pomocnicy funkcjonują doskonale. Oczywiście, jest też bardzo skuteczny Tomas Pekhart. Przy takim napastniku wrzutki w pole karne gwarantują gole. Legia zmieniła formacje po meczu z Podbeskidziem i dominuje w lidze, gracze czują się dobrze, a przede wszystkim przeciwnicy mają problemy. Dawno Legia nie grała tak efektownie. Okej, rok temu za trenera Aleksandara Vukovicia był doskonały okres gry ofensywnej i wyniki, jednak od tamtej pory Legia znowu zdobyła przewagę mentalną na boisku.

Poprawa gry to kunszt trenera Michniewicza, czy idealny wybór formacji?

- Mecz z Rakowem oraz porażka z Podbeskidziem miały największy wpływ na zmiany. Po słabszych meczach trenerzy szukają nowych rozwiązań. Raków gra w formacji 1-3-4-3, być może Czesław Michniewicz chciał trochę to odwzorować. Ten mecz był, można powiedzieć, jeden do jednego, ale Legia ma lepszych piłkarzy. Nie zawsze była lepsza, ale wygrywała. Od tego momentu trener zobaczył, że to działa. Piłkarze także się przekonali, lecz to nie jest tak, że jedno ustawienie jest lepsze lub inne gorsze. Każde ma swoje wady i zalety, sztuką jest ułożyć to pod zawodników, a podczas tygodnia uwypuklić mocne strony, ukryć słabsze. Przygotowując się do meczu także uwypuklić wady przeciwnika. Gdzie Legia zyskuje przewagę? Dzięki „dziesiątkom”, które często poruszają się między stoperami a bocznymi obrońcami przeciwnika. Defensywy muszą skupiać się na Pekharcie, a to trudne zadanie, ale przeważnie jest dwa na jeden. Natomiast, do tego dołączają jeszcze Kapustka i Luquinhas, też świetni gracze. Widać wyraźnie, jak czwórka obrońców rywali ma problemy. Do tego świetni wahadłowi. Boczni obrońcy nie wiedzą wtedy, za kogo odpowiadają, za Kapustkę czy Wszołka lub Juranovicia. To samo jest z drugiej strony, Luquinhas czy Mladenović. Czasami skrzydłowi przeciwnika wracają, a czasem nie, i wtedy robi się przewaga w bocznych strefach. W takiej sytuacji łatwo doprowadzić do wrzutki, wahadłowi robią to bardzo dobrze, a z Pekhartem w polu karnym zawsze czuć gola w powietrzu. Napastnik Legii potrafi zdobyć bramkę z każdej sytuacji, to duży atut.

- Trener Michniewicz mówił, że będzie grał trójką, czwórką, czasem piątką z tyłu. Czuć było zmiany. Legia zaczęła dobrze grać już pod koniec roku, z czterema obrońcami. Zespół zaczął funkcjonować jak w poprzednim sezonie. Kapustka złapał rytm meczowy, większość wróciła po urazach, może prócz Vesovicia. Przyszła pechowa porażka ze Stalą, potem z Podbeskidziem i nadeszły zmiany, które jak się okazało były korzystne. Legii pasuje to ustawienie, kluby z naszej ligi mają problemy z tak grającymi drużynami. Te „dziesiątki” poruszają się w różnych strefach, obrońcy się gubią, piłkarze Legii potrafią wygrywać pojedynki i mają dużo swobody na bokach. Kiedy trzeba „Wojskowi” mają w środku czwórkę graczy, bo są jeszcze Andre Martins oraz Bartosz Slisz, ale Kapustka i Luquinhas mogą schodzić do boku i pomagać w pressingu. Gracze Legii pasują do tego ustawienia. Trener Michniewicz nie musiał bardzo dużo nad tym pracować. Pewne rzeczy trzeba pokazać, zwrócić uwagę i myślę, że ten system też tak się rozwijał. Podczas treningów poprawiano to, co nie funkcjonowało w meczach, ale też nie jest tak, że zmiana formacji to nagle nowa dyscyplina sportu i piłkarze sobie nie poradzą. Jak są inteligentni i potrafią grać, to jest łatwiej.

Gdzie widzi pan mankamenty w Legii?

- Ciągle nie jestem przekonany do Artema Szabanowa. Nieźle gra lewą nogą, co w ustawieniu Legii jest ważne podczas budowania akcji. Wydaje się, że ma spokój, niezłą technikę, natomiast wkrada się u niego nonszalancja. Bywa mało skoncentrowany, popełnia błędy w kryciu, wyprowadzeniu piłki, ostatnio sprokurował głupiego karnego z Pogonią, więc tu widzę teraz ten słabszy punkt. To gracz wypożyczony, więc Legia powinna szukać dalej lewonożnego stopera, który potrafi wyprowadzić piłkę, jest szybki i ma dobre warunki fizyczne. Fajnie, jak stoperzy mają po 190 centymetrów wzrostu, są szybcy i grają piłką, natomiast nie jest to koniecznie, szczególnie w ustawieniu z trójką z tyłu. Czasem jeden niższy gracz nie jest problemem, ważne czy ma te atuty, o których mówiłem wcześniej. Czy potrafi zrobić przewagę. Szybki i lewonożny, takie cechy powinny być istotne w poszukiwaniach. Myślę, że to powinno być najważniejsze zadanie dla skautów oraz dyrektora sportowego. Nie wiadomo czy Szabanow w ogóle zostanie. Na razie nie przekonał mnie na tyle, żebym się zastanawiał czy warto go zostawić. Ma 29 lat, trzeba byłoby go wykupić w czerwcu. Pod koniec roku kończy mu się kontrakt i wiadomo, że jest jakąś opcją, ale nie uważam że pewną i bezpieczną, bezbłędną.

Co sądzi pan o zwolnieniu Dariusza Żurawia?

- Uważam, że wykonał w Lechu świetną robotę. Przychodził do rozbitego Lecha po trenerze Adamie Nawałcę, który przecież nie jest złym szkoleniowcem. Pamiętam jak odesłał do rezerw Kamila Jóźwiaka, co mogło być jednym z powodów zwolnienia byłego trenera kadry. Żuraw odbudowywał zespół. W tamtym sezonie nie było mowy o mistrzostwie, ale w drugiej rundzie zaczął grać Moder, cała trójka Tiba-Moder-Ramirez dobrze funkcjonowała. Nie wiem, czy wtedy nie była to jedna z najlepiej grających drużyn w lidze. Końcówka sezonu w Lechu była świetna. Kreowali masę sytuacji, strzelali wiele goli, ale to nie wystarczyło na Legię. Awansowali do pucharów mimo odejścia Jóźwiaka i Gytkjaera. Żuraw wypromował wielu młodych graczy, którzy trafili do reprezentacji. Przyszedł kryzys, szczególnie przez grę na trzech frontach. Kadra Lecha była za słaba i zbyt młoda. Nawet kiedy już odpadli z Ligi Europy i tych meczów było mniej to nie wyszli na prostą. Odszedł Moder, Ramirez i Ishak leczyli kontuzje, wypadło kilku innych graczy. Trudno było wyjść ze złej atmosfery i kryzysu. Szkoda mi Żurawia, bo Lecha dobrze się oglądało, a ja lubię oglądać takie kluby. Lech zawodził, ale to też nie tylko wina trenera.

To czego jeszcze?

- Zarządzanie, transfery, kontuzje i pech, trochę jak przy trenerze Vukoviciu. Przyszedł Juranović i nie mógł grać, Kapustka szukał rytmu meczowego, a w takich klubach nie ma czasu. Mecze co trzy dni, wielkie oczekiwania. Żuraw nie wyszedł z takiej sytuacji. Były też sygnały, że trener i tak zostanie zwolniony po sezonie. Każdy to widział, to nie pomogło. Piast Gliwice po ośmiu meczach miał dwa punkty, a nie było mowy o zwolnieniu Waldemara Fornalika. W Lechu wszyscy, razem z zarządem, zwalili to na Żurawia. Był dobry jak awansował do pucharów, a dwa miesiące później już najgorszy. Po awansie Lecha uważałem, że będą mieli problemy. Wspominałem, aby Ci którzy chwalą Żurawia teraz, pamiętali o tym później. Taka jest piłka. Dla Żurawia, młodego trenera, to była trudna sytuacja, w której też nikt nie dał mu wsparcia. Być może trener Skorża spowoduje, że Lech zacznie dobrze grać, ale pamiętam, że jak odchodził z Lecha i Pogoni, to fajnie nie było. Vuković też nie przetrwał kryzysu, mało kto pamiętał najlepsze mecze. Taka jest specyfika pracy w Legii i Lechu. W Poznaniu na pewno jest większy nacisk na promowanie młodzieży i przy okazji mieć sukces, a w Legii sukces jest najważniejszy, a promowanie młodzieży jest dodatkiem. Młodzi czasem sobie z tym nie radzą. Tak było w Lechu. Ramirez wypadł, Ishak, Satka, który jest dla mnie tam najlepszym obrońcą. Na porażkę Lecha wpłynęło wiele składowych. Dodatkowo w Lechu były głosy, że Żuraw pozostał nie dlatego, że mu ufano, a dlatego, że Skorża chciał wziąć klub po sezonie. Jeśli ludzie z zewnątrz to wiedzą, to piłkarze tym bardziej.

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.