Marek Saganowski

Marek Saganowski i Paweł Wszołek przed meczem o Superpuchar

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

08.10.2020 17:47

(akt. 09.10.2020 09:00)

- Uważam, że każdy mecz w Legii jest ważny. Nie można mówić, że ten jest najważniejszy, bo gramy o trofeum. Każdy, kto jest w tym klubie, musi sobie zdawać sprawę z tego, że tutaj zawsze gra się o zwycięstwo - powiedział przed spotkaniem z Cracovią o Superpuchar asystent Czesława Michniewicza, Marek Saganowski.

W piątek Legię czeka mecz o Superpuchar Polski, z Cracovią. Stołecznego zespołu nie poprowadzi Czesław Michniewicz – który jest aktualnie na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji Polski – a jeden z jego asystentów, Marek Saganowski.

- W jaki sposób Czesław Michniewicz podzielił się ze mną obowiązkami przed i w trakcie meczu o Superpuchar? Podział ról polega na tym, że pomiędzy nami jest jeszcze Przemysław Małecki, który przekazuje informacje na temat np. treningu – co trener by chciał, abyśmy zrobili. Resztę środków dobieramy wspólnie z Przemkiem. Jeśli chodzi o skład, to trener Michniewicz w pełni go wybiera. Ja natomiast będę dyrygował tym wszystkim przy linii. Sprawy bieżące, w trakcie meczu? Razem z Przemysławem Małeckim będziemy reagować na to, co dzieje się na boisku - powiedział Saganowski. 

- Uważam, że każdy mecz w Legii jest ważny. Nie można mówić, że ten jest najważniejszy, bo gramy o trofeum. Każdy, kto jest w tym klubie, musi sobie zdawać sprawę z tego, że tutaj zawsze gra się o zwycięstwo. Tutaj remisy nie są ważne, nikt nie cieszy się z drugiego miejsca czy srebrnego medalu. Dla nas to kolejne spotkanie, które chcemy wygrać i pokazać, że zasługujemy na trofeum.

- Artur Jędrzejczyk ma lekkie dolegliwości, które na pewno eliminują go z występu z Cracovią. Ważne, aby w następnym tygodniu jak najszybciej do siebie doszedł i był gotowy na mecze ligowe.

- Oczywiście, że oglądałem mecz Polski z Finlandią. Z wielką przyjemnością ujrzałem skład, w którym na lewej stronie obrony pojawił się Michał Karbownik. Na tej pozycji wprowadził go Aleksandar Vuković. Uważam, że to pozycja, na której „Karbo” może pokazać cały wachlarz możliwości. Nie do końca mogę zgodzić się z niektórymi, którzy uważają, że mógłby grać w środku pola. Wydaje mi się, że gdybyśmy rok temu umieścili go w środkowej strefie boiska, to nie wiem czy w środę widzielibyśmy go jako debiutującego w reprezentacji. Cieszę się, że potwierdziło się to, co rok temu. 

- Czy po meczu z Karabachem udało się pozbierać zespół? Po takim spotkaniu, głównym celu, który sobie obraliśmy po zdobyciu mistrzostwa Polski, gdzieś to uciekło. Atmosfera na pewno nie jest idealna. W każdym z nas to siedzi. Bardzo chcieliśmy zagrać przynajmniej w Lidze Europy. Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że to tak z dnia na dzień nie ucieknie z głów. Mam nadzieję, że w piątkowym meczu pojawią się pierwsze, pozytywne kroki w kierunku tego, aby atmosfera zaczęła się poprawiać.

- Z racji tego, że wielu zawodników przebywa na zgrupowaniach reprezentacji, to samo z siebie wynika, że będą zmiany w składzie. Nie przewidujemy natomiast żadnych debiutów, bo – na dzień dzisiejszy – nie ma w składzie takiego zawodnika, który miałby zadebiutować. 

- Legia pojechała do Grodziska Wielkopolskiego, żeby zagrać z Wartą Poznań. Wydaje mi się, że lepiej byłoby być ciągle w rytmie meczowym, ponieważ to najważniejsze dla zawodnika, trenerów, całej społeczności piłkarskiej. Bo wiadomo, że jeżeli raz się gra, w drugim tygodniu się nie gra, potem czeka się następne kilka dni, nie wiadomo czy zagramy, czy nie…  Później wygląda to nie do końca tak, jak powinno. Nie tylko piłkarze na tym tracą, ale też widowisko.

- Czy czuję tremę w związku z tym, że zadebiutuję na ławce trenerskiej przy Łazienkowskiej? Na razie nie odczuwam żadnej remy. Tak samo jak nie odczuwałem tremy podczas spotkania z Lechią w Gdańsku. To nie jest tak, że ja tym wszystkim kieruję. Wtedy miałem nad sobą Aleksandara Vukovicia, teraz mam trenera Czesława Michniewicza, który w jakimś stopniu to kontroluje.   

Dla trenera Saganowskiego to drugi mecz w roli pierwszego trenera Legii. Czy teraz jest to dla szkoleniowca trudniejsze zadanie niż w meczu z Lechią, kiedy Aleksandar Vuković był na trybunach, a teraz pierwszego trenera w ogóle nie ma w klubie. Czy wpływ trenera na postawę „Sagana” jest mniej więcej podobna? – Na pewno jest duża różnica. „Vuko” nie było tylko przy ławce, wykonał cały mikrocykl treningowy. Ja tylko widziałem, co trener chce, na jakich zasadach, jaką przyjąć strategię. Praktycznie rozłączyliśmy się z zespołem na półtorej godziny przed meczem. Tutaj wygląda to troszeczkę inaczej, ja muszę prowadzić. Poprzez to, że jest przeprowadzona strategia na mecz – oczywiście wszystko z porozumieniem z trenerem. Natomiast mikrocykl i środki treningowe wychodzą od nas. Różnica jest zatem kolosalna. Mam nadzieję, że poradzę sobie z tym wyzwaniem. Jestem już trenerem przez jakiś czas, widziałem jak pracują inni ludzie. Trzeba po prostu wyjść, pracować i zrobić swoje.

Paweł Wszołek: - Bardzo się ucieszyłem – tak jak powiedział trener Marek Saganowski – gdy widziałem, że „Karbo” wyjdzie w pierwszym składzie na mecz z Finlandią. Myślę, że przez ostatni czas ciężko na to zapracował. Było widać swobodę. Zagrał na lewej obronie, gdzie widać cały jego potencjał, szybkość, zwinność, ciąg na bramkę. Przede wszystkim, może rozwinąć szybkość, grając w tym miejscu na murawie. Bo, mimo wszystko, w środku pola musi grać bardziej zachowawczo i nie można tak bardzo ryzykować. Występ – bardzo dobry. Z każdą minutą spędzoną na boisku zaczynał jeszcze bardziej wierzyć w siebie i w to, że zasługuje na to, żeby rywalizować na tym poziomie. Po każdym zagraniu było widać, że jest to przemyślane, co później pokazał poprzez asystę do Arkadiusza Milika. Ciężko na to pracował i mam nadzieję, że wszystko, co najlepsze, jeszcze przed nim. Ważne, żeby został, jaki jest. Skromny, pracowity, bo uważam, że to fundament do tego, żeby rozwinął się jako piłkarz.

- Powiem szczerze, że na początku trochę śmiałem się z wirusa. Później znajomi, przyjaciele relacjonowali mi wydarzenia we Włoszech i było widać, że to poważna sprawa. Przed spotkaniem I rundy eliminacji Ligi Mistrzów, w niedzielę, mój wynik testu okazał się negatywny. W poniedziałkowy wieczór czułem się bardzo osłabiony, kręciło mi się w głowie, ale nawet nie myślałem o tym, że to może być koronawirus. W dniu meczu (we wtorek) byłem jeszcze bardziej osłabiony. Zagrałem pełne 90 minut, a po spotkaniu, można powiedzieć, byłem wrakiem człowieka. Jestem typem osoby, która stara się dbać o swoją odporność.

- Po tym meczu wróciłem do domu i miałem drgawki, wysoką gorączkę. Następnego dnia przeszedłem badania na obecność Covid-19. Wyszły one pozytywnie i każdy dzień był coraz gorszy. Miałem gorączkę, bóle głowy i mięśni. Poprzez to, że osłabiłem organizm występem, czułem jakbym miał napompowane płuca. To było najgorsze. Obawiałem się, że jak wrócę do treningów, to w trakcie badań może coś wyjść. Słyszałem różne opinie na ten temat. Na całe szczęście, badania wyszły bardzo dobrze, nie miałem żadnych problemów z płucami i sercem. Dla mnie – jako człowieka, sportowca – to najważniejsze. Nie będę ukrywał, że pierwsze dni, po powrocie do zajęć, były bardzo trudne. Praktycznie trzy tygodnie byłem wyłączony z jakichkolwiek aktywności fizycznych. Nie mogłem nawet jeździć na rowerku, wykonywać naturalnych ćwiczeń, bo nie było wiadomo, jak zachowuje się organizm. Trzeba na to uważać. Dbać o ludzi, którzy są bardziej narażeni, mają problemy immunologiczne. Nie jest to zabawa, Trzeba brać to na poważnie i ograniczyć do minimum ryzyko narażenia ludzi, szczególnie starszych. Bo trzeba o nich dbać.  

- Czy czuję się już, w tym momencie, w pełni zdrowy, aby rozegrać 90 minut? Oczywiście. Zawsze czuję się w 100 procentach gotowy. Dam z siebie wszystko, w każdej minucie. Intensywnie trenowaliśmy w ostatnim okresie. Pracowałem też indywidualnie, aby jak najszybciej wrócić do jak najlepszej formy. Myślę, że z każdym dniem czuję się coraz lepiej, a boisko zweryfikuje. Na pewno czuję się lepiej niż jakiś czas temu i widzę, że organizm wraca do optymalnej dyspozycji. Akurat w moim przypadku, gdzie bazuję na wydolności, jest to fundament, szczególnie grając w bocznym sektorze boiska.  W tym momencie czuję się znacznie lepiej, ale na pewno jeszcze nie na 110 procent - tak jak na samym początku.

Polecamy

Komentarze (58)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.