Domyślne zdjęcie Legia.Net

Oceniamy piłkarzy Legii!

Jerzy Zalewski

Źródło: Legia.Net

29.08.2010 09:35

(akt. 15.12.2018 16:13)

<!-- /* Style Definitions */ p.MsoNormal, li.MsoNormal, div.MsoNormal {mso-style-parent:""; margin:0cm; margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:12.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-fareast-font-family:"Times New Roman";} @page Section1 {size:612.0pt 792.0pt; margin:70.85pt 70.85pt 70.85pt 70.85pt; mso-header-margin:35.4pt; mso-footer-margin:35.4pt; mso-paper-source:0;} div.Section1 {page:Section1;} --><p>W meczu czwartej kolejki piłkarskiej ekstraklasy Legia Warszawa grała u siebie z GKS Bełchatów. Warszawianie byli bardzo gościnni i pozwolili wywieźć gościom komplet punktów ulegając 0:2. Obie bramki dla bełchatowian jeszcze w pierwszej połowie zdobył… warszawianin Marcin Żewłakow. Redakcja Legia.Net po tym spotkaniu oceniała zawodników Legii w skali 1-10 (gdzie 6 oznacza całkiem niezłą grę, 1 oznacza beznadziejny występ, zaś 10 to nota idealna gdzie piłkarzowi wychodziło wszystko). Przedstawiamy też samą skalę, którą się posługujemy.</p>

1- Tragedia, to ma być piłkarz?
2 - Nieudany występ, gra w tym meczu była pomyłką.
3 - Bardzo słabo.
4 - Słabo.
5 - Przeciętnie, ale przyzwoicie.
6 - Nieźle, dość obiecująco.
7 - Dobrze.
8 - Bardzo dobrze.
9 - Wspaniale.
10 - Fenomenalnie, idealnie, wszystko się udało.

Gra zespołu 4 – GKS miał bardzo prostą metodę na zatrzymanie Legii. Pressing i kontry. Niby nic wielkiego, ale wypracowali konkretną taktykę pod Legię. Dośrodkowania spod linii końcowej miały dochodzić w okolicę piątego metra, by dać okazję do błędu bramkarzowi Legii. Goście pokazali taką akcję nie tylko przy obu bramkach, ale jeszcze kilka razy. Niestety trudno powiedzieć jaki sposób na pokonanie Sapeli miała Legia. W defensywie gra wyglądała bardzo słabo. Błędy w ustawianiu się, błędy w kryciu, odpuszczanie, brak asekuracji. Ta formacja nie jest specjalnie trudną do sforsowania zaporą. I wbrew temu, co pisały dzienniki gra ofensywna nie była aż tak tragiczna. Momentami było nieźle, oczywiście do magicznej linii szesnastego metra. „Wojskowi” potrafili sforsować obronę i stworzyć sobie okazje do zdobycia gola. W zasadzie pod tym względem było nawet ciut lepiej, niż we Wrocławiu, jednak wynik spotkania przesłania ten obraz. A wystarczyło, by Manu, Chinyama, czy Mezenga pokazali opanowanie, jak zrobił to Żewłakow, a wynik byłby inny. Niestety widać było, że większość piłkarzy Legii to gracze jednonożni. Gdy mieli okazję do oddania strzału nie robili tego, bo ich lepsza noga była akurat podstawną. Na szczęście będzie teraz przerwa na reprezentację. Trenerowi dojdzie kilka klocków do układanki i mogąc sklecić już optymalną (przynajmniej pod względem osobowym) obronę zaczną funkcjonować wszystkie założenia i schematy gry także ofensywnej.

Marijan Antolović 3 – Wielu kibiców i nawet piłkarskich ekspertów ma już o nim swoje wyrobione zdanie. Jego przykład pokazuje dlaczego w ostatnich latach żaden bramkarz nie zaznał zaszczytu występowania w pierwszym składzie od razu po przyjściu do klubu. Ma świetne warunki fizyczne, talent z pewnością też, ale póki co nie używa ich tak regularnie, jak poprzednicy. O ile można się zastanawiać, czy powinien reagować wyjściem z bramki przy pierwszym golu to przy drugim z całą pewnością zawalił, gdyż się zawahał. Obronił kilka strzałów, ale wydawał się zdekoncentrowany. W prostych sytuacjach wybijał piłki na aut, zamiast przyłożyć się i dokładnie dograć do kolegi. Wygląda na to, że być może zasiądzie na jakiś czas na ławce.

Srda Kneżević 3 – Jeśli ktoś się zastanawiał dlaczego prawy obrońca był wystawiany na środku obrony to w tym meczu dostał odpowiedź. Serb prawie nie istniał w grze ofensywnej. W ogóle był mało widoczny, a jeśli już to głównie w pogoni za mijającymi go rywalami. Chociaż w defensywie radził sobie jeszcze nie najgorzej, zatrzymał sporo akcji, ale błędów nie unikał. Gorzej było w drugiej połowie, chociaż wtedy paradoksalnie pokazał, że potrafi ładnie dośrodkować. Jednak jeśli wygrał rywalizację z Jędrzejczykiem o miejsce w składzie to Jakub Rzeźniczak może nie mieć problemu z powrotem do pierwszej jedenastki.

Jakub Wawrzyniak 3 – Nie był środkowym obrońcą i nim nie jest. I aż dziwne jest, że skoro Kneżević wrócił na prawą stronę to na środku nie zagrał Jędrzejczyk, bo „Rumiany” powinien rywalizować o miejsce na lewej obronie. W tym meczu na początku pokazał serię padów ślizgając się na murawie. Potem już udawało się utrzymywać równowagę, ale z powstrzymaniem bełchatowian było już różnie. Przy pierwszym golu to on asekurował Komorowskiego i pozwolił dośrodkować Wróblowi. Współpraca z resztą defensywy pozostawiała wiele do życzenia.

Dickson Choto 3 – Nie do wiary. Wydawało się, że wniesie na dłużej jakże potrzebny spokój w szykach obronnych, ale tak się nie stało. Nie dość, że słabo kierował gra obrony to także w indywidualnych pojedynkach miewał sporo kłopotów. A miał je nawet z niedawnymi juniorami. Zwykle nie zdarza mu się, by mijano go tak łatwo. W miarę upływu czasu grał coraz lepiej, ale to także dlatego, że rywale coraz rzadziej atakowali. Filar obrony Legii tym razem zawiódł, jak wielu jego kolegów.

Marcin Komorowski 4 – Obie bramki dla GKS padły po akcjach jego stroną boiska. Szczególnie przy drugim golu powinien zrobić znacznie więcej, by zatrzymać dośrodkowanie Wróbla, ale z założonymi rękoma przyglądał się, jak piłka ląduje w siatce. A mimo to był on najjaśniejszą postacią defensywy Legii tego dnia. Wygrał sporo pojedynków i przede wszystkim przez niemal cały mecz włączał się do akcji zaczepnych. Wspomagał Rybusa, wspomagał też Cabral i Kucharczyka. Starał się też prowokować rywali, ale bez większego efektu.

Manu 5 – Już po 20 sekundach mógł być bohaterem, ale nie skorzystał z pomocy Popka i w sytuacji sam na sam chyba zbyt pośpiesznie uderzył blisko metr obok słupka. Były fragmenty meczu, że nieco znikał z pola widzenia. Ale potem był aktywny, szarpał, biegał, dośrodkowywał, ale niewiele był w stanie wskórać. Szkoda było patrzeć, jak jego naprawdę niezłe wrzutki były seryjnie marnowane. Zupełnie nie szła współpraca z Kneżeviciem w ataku, ale wspomagał go w obronie, nawet resztkami sił. Z pewnością to mimo słabszego dnia jeden z jaśniejszych punktów Legii tego dnia.

Ariel Borysiuk 3 – O tym meczu będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Zagrał raptem pół godziny a to dlatego, że trener nie dał mu dotrwać na murawie nawet do przerwy. Dla piłkarza to bardzo przykre zdarzenie, ale uzasadnione. I nie chodzi tu tylko o bardzo słabą postawę. W końcu pierwszy gol dla gości padł po nieuważnym zagraniu do „Komara”, które zakończyło się stratą. Były też nieudane interwencje, ostre faule i masa niecelnych podań. Ale pomijając jego niecodzienną postawę trener szukał sposobu, by wygrać mecz, więc musiał zdjąć defensywnego gracza. „Wizir” musi się jednak wziąć w garść, by nie popaść w niełaskę trenera.

Ivica Vrdoljak 5 – Jedno na pewno trzeba mu oddać – walczył. Starał się często włączać do akcji ofensywnych, rozgrywał piłkę, grał raczej do przodu. Inną sprawą jest skuteczność jego gry, bo czasem podania nie dochodziły, gdyż były zbyt czytelne, lub zbyt niedokładne. Często też dryblował, co czasem kończyło się niebezpieczną stratą w środku pola. Ale co by nie mówić brał ciężar gry na siebie i starał się z całych sił. Potrafił podać bardzo zaskakująco i dokładnie zarówno na małej, jak i na dużej przestrzeni. Gdyby tak jeszcze koledzy potrafili to wykorzystać.

Maciej Iwański 5 – Pierwszej połowy nie może zaliczyć do udanych. Nie szło mu rozgrywanie, podania nie dochodziły do adresatów, chociaż trzeba przyznać, że mimo niepowodzeń wciąż grał do przodu. W drugiej połowie wymieniał piłkę z Mezengą i Cabralem, a mając z kim grać mógł pokazać znacznie więcej. Szczególnie współpraca z  Argentyńczykiem mogła się momentami podobać. Po kilku wspólnych akcjach zebrali zasłużone brawa. W ten sposób zapracował na nieco lepszą ocenę, chociaż stałe fragmenty gry w przekroju całego meczu też mogły być wykonywane lepiej.

Maciej Rybus 2 – Przede wszystkim był bardzo mało widoczny. Jakiś taki schowany, apatyczny. Gdy dostawał piłkę grał walecznie, ale za mało było z jego strony gry bez piłki. Mając okazję do dośrodkowania nie patrzył gdzie w danym momencie są koledzy, ale wrzucał piłkę na pamięć. A już straszliwie niecelny strzał z rzutu wolnego z końcówki pierwszej połowy chyba przesądził o tym, że w drugiej połowie nie dostał szansy na poprawę.

Takesure Chinyama 2 – Lista grzechów jest długa, ale można je streścić w dwóch słowach: brak formy. A mieści się w tym brak skuteczności, brak wyczucia piłki, kłopoty z jej opanowanie, brak wyczucia tempa akcji i rytmu gry i wyjątkowo nawet jak na niego chaotyczna gra. Nie stwarzał w zasadzie żadnego zagrożenia. Udało mu się jedynie wymusić kilka fauli przed polem karnym. Mecz zakończył efektownie strzelając nożycami. Niestety nieefektywnie, bo trafił rywala w plecy.

Oto oceny graczy rezerwowych:

Bruno Mezenga 4 – Nieco ożywił poczynania Legii w ataku. W przeciwieństwie do Chinyamy on potrafił rozegrać piłkę kombinacyjnie. Skupiał na sobie obrońców, ale to tego dnia nie pomagało. Dwukrotnie stanął przed dużą szansą na pokonanie Sapeli. Najpierw po rzucie wolnym znalazł się nie kryty na siódmym metrze, ale niestety nie gra głową jak Żewłakow i przeniósł piłkę wysoko ponad bramką. Potem po sytuacyjnym dograniu Cabral uderzał piłkę w pełnym biegu z około 15 metrów, ale strzał minął nieznacznie słupek.

Alejandro Cabral 4 – Zagrał od początku drugiej połowy za Rybusa i z pewnością wniósł do gry nieco ożywienia. Starał się walczyć w obronie, ale i w ataku nie próżnował. Potrafił kilka razy ładnie rozegrać piłkę z Iwańskim, ale w przeciwieństwie do Polaka dużo wolniej myślał. Holował piłkę, robił kółeczka i chociaż potrafił ją utrzymać przy nodze to dawał czas rywalom na powrót i ustawienie obrony. Spowalniając grę bardziej pomagał graczom GKS, niż kolegom.

Michał Kucharczyk 4 – Na pewno nie tak wyobrażał sobie debiut w lidze. Jego zadaniem było oskrzydlanie akcji z lewej strony, ale ciągnęło go do środka. Stąd gdy ofensywnie wchodził Komorowski to Kucharczyk musiał przemierzać spory dystans, by znaleźć się na swojej pozycji, a trwało to na tyle długo, że zagranie do niego oznaczało pewną stratę piłki. Mimo wszystko był na skrzydle jednak zauważalny, oddał dwa soczyste strzały na bramkę rywala, ale nie były one specjalnie groźne.

Każdy z redaktorów oceniających spotkanie wskazał innego kandydata do miana Legionisty Meczu. Trudno nam było takiego wskazać, ale ostatecznie wybór pada na kapitana „Wojskowych” Ivicę Vrdoljaka. Grał równo przez całe spotkanie, brał na siebie odpowiedzialność za grę zagrzewając w ten sposób do walki o korzystny rezultat. Obyśmy w przyszłości mieli więcej pozytywów do rozpatrywania przy wyborze najlepszego gracza Legii.

Polecamy

Komentarze (213)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.