Oceny piłkarzy Legii za mecz ze Śląskiem - jest poprawa
23.10.2020 20:30
Gra zespołu 7 (6,16 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Trener Czesław Michniewicz wyszedł ze słusznego założenia, że zwycięskiego składu i taktyki się nie zmienia, I bardzo dobrze, bo zestawiona drugi raz w identyczny sposób drużyna wyraźnie nabiera zgrania i wzajemnego zrozumienia. Taktyka z „szóstką” i dwiema „ósemkami” bez ofensywnego pomocnika bardzo poprawiła przede wszystkim wyprowadzanie piłki oraz zwiększyła liczbę pomocników pojawiających się pod polem karnym rywali. Legioniści bardzo śmiało, wręcz ryzykownie podchodzili do wyprowadzania piłki podaniami, wymieniając je w okolicy własnego pola karnego mimo pressingu piłkarzy Śląska i z reguły z piłką udawało im się wyjść, głównie dzięki ruchliwości środka pola. Jeżeli „Wojskowi” byli zmuszani do grania długiej piłki do Tomasa Pekharta, to też było to robione z sensem - gdy Czech zgrywał piłkę głową za siebie w stronę bramki, to czekał tam na nią któryś ze skrzydłowych. Gra defensywna wyglądała jeszcze lepiej niż w meczu z Zagłębiem, Śląsk oddał zaledwie dwa celne strzały, w tym jeden po kuriozalnym prezencie od Artura Jędrzejczyka. Poza tym więcej okazji do zdobycia bramki nie miał, obrońcy imponowali przede wszystkim świetnym zastawianiem pułapek ofsajdowych. Mistrzowie Polski mieli natomiast sporo szans na wyższą wygraną, ale zawodziła skuteczność, zwłaszcza w pierwszej połowie. Brakowało też niekiedy właściwych decyzji w polu karnym, do tego wiele strzałów, podobnie jak w poprzednim meczu było też blokowanych przez obrońców. Daje się jednak zauważyć, że „Wojskowi” po przejęciu drużyny przez Czesława Michniewicza starają się uderzać na bramkę znacznie częściej, z mniej przygotowanych pozycji, nie starając się za każdym razem szukać sobie kolejnymi podaniami wyłącznie sytuacji stuprocentowych, jak to czasem wcześniej bywało. Szkoda, że kapitan Legii wprowadził niepotrzebną nerwowość w końcówce, bo legioniści mogli spokojnie dograć ten mecz bez obawy o wynik. W sobotę potrzebna jest jeszcze lepsza, a przede wszystkim skuteczniejsza gra, bo Pogoń w Szczecinie będzie rywalem trudniejszym od Śląska przy Łazienkowskiej. Niemniej środowy występ Legii należy ocenić jako udany, choć bardziej jeśli chodzi o grę zespołową, niż indywidualne popisy.
Artur Boruc 6 (6,30 - ocena Czytelników). W pierwszym kwadransie złapał jedno dośrodkowanie i pewnie obronił jeden dość łatwy strzał z dystansu, potem niemal aż do końca meczu nie miał nic do roboty. Przy straconym golu nie dał rady w sytuacji jeden na jednego, ale rzecz jasna nie miał przy tym większych szans, w końcówce wyłapał jeszcze jedno dośrodkowanie. Dokładnie podawał, zazwyczaj nie szukając długich wybić, w środę miał zresztą więcej okazji do pogrania w piłkę niż bronienia.
Josip Juranović 7 (7,56). Nie najlepsza pierwsza połowa w wykonaniu Chorwata, na samym początku meczu uciekł mu Stiglec, potem sporo miał niedokładnych zagrań i kompletnie nieudaną próbę strzału. Wszystko odmieniło się też po przerwie. Juranović strzelił fantastycznego gola, w dodatku słabszą nogą i zaczął też bardzo dobrze grać, przede wszystkim w defensywie. Wszystkie odbiory, których jak policzono miał najwięcej w całym zespole, pochodziły z drugich czterdziestu pięciu minut. Wywalczył dwa rzuty rożne, ze stojącej piłki narożnika boiska dośrodkowywał naszym zdaniem lepiej niż Filip Mladenović. Z jakością wrzutek z gry było znacznie gorzej, niewiele też odnotowaliśmy dobrych podań otwierających wzdłuż linii do Pawła Wszołka. Ocena byłaby w sumie przeciętna, taka sama jak dla Mladenovicia, ale oczywiście piękna i ważna bramka wpływają na podniesienie noty.
Igor Lewczuk 7 (6,86). W środę Lewczuk pokazał wszystkim, że wysyłanie go na piłkarską emeryturę jest stanowczo przedwczesne. Praktycznie wygrywał wszystkie pojedynki, wielokrotnie zatrzymywał rozpędzonych piłkarzy Śląska, ani razu przy tym nie faulując, a po niektórych odbiorach starał się nawet jak za dawnych lat napędzać kontrataki, dominował z tyłu na ziemi i w powietrzu. O ile w defensywie zagrał koncertowo, to jeśli chodzi o wyprowadzanie piłki rzucało nam się w oczy, że za wolno się do tego zabierał, przetrzymywał niekiedy piłkę przy nodze zdecydowanie zbyt długo, przez co rywale zdążali z założeniem pressingu. Po rzutach rożnych trzy razy doszedł do strzału w polu karnym, ale nie były to łatwe pozycje i gola z nich nie strzelił. Dobry mecz Lewczuka, być może zasłużył nawet na jeszcze wyższą notę. Poważny kandydat do najlepszego piłkarza meczu.
Artur Jędrzejczyk 4 (3,98). Kapitan Legii przez cały mecz dobrze radził sobie w defensywie, wygrywał powietrzne starcia i co najważniejsze, wreszcie robił to na ogół czysto, bez fauli. Również jemu Artur Boruc zawdzięcza to, że przez cały mecz był niemal bezrobotny. I byłby to całkiem dobry występ „Jędzy”, gdyby nie podanie do Piaseckiego w 81. minucie. Jędrzejczyk rzucił po meczu krótko do kamery „zdarza się”, przeprosił kolegów w szatni, ale ma szczęście, że tak błąd przy rozgrywaniu piłki przydarzył mu się w wygranym meczu. Wpływa on oczywiście na znaczące obniżenie przez nas oceny jego występu.
Filip Mladenović 6 (6,17). Solidny mecz w defensywie, jeden z lepszych Serba w ostatnim czasie, niezłe operowanie piłką przy jej wyprowadzaniu, jedno świetne prostopadłe podanie pod koniec i pierwszej połowy i co tu dużo mówić, fatalna jakość dośrodkowań. Dobre było tylko jedno z kornera na początku meczu i jedno z gry, po którym Legia miał rzut rożny, wszystkie pozostałe padały łatwo łupem wrocławian. Wrzutki te były też zbyt często zagrywane przez niego z nieprzygotowanych pozycji, z dala od pola karnego. Lepszy tym razem mecz z tyłu, niż z przodu, ocena przeciętna.
Bartosz Slisz 5 (5,67). Kolejny mecz młodego pomocnika Legii, w którym nie pokazuje się z najlepszej strony. Słabo zaprezentował się przede wszystkim w pierwszej części meczu, sporo miał strat, po których Śląsk wyprowadzał akcje, między innymi tą, po której oddał jedyny przez długi czas celny strzał, miewał też problemy z ustawianiem się w defensywie, zarobił żółtą kartkę za faul taktyczny. Trzeba przyznać jednak, że już w końcówce pierwszej połowy poprawił poziom gry, wyprowadził po własnym przechwycie jeden kontratak, po przerwie regularnie już przejmował i zbierał odbite piłki, miał też kilka odbiorów. W sumie wypadł mocno przeciętnie, zwłaszcza na tle dobrze grających w środę kolegów.,
Walerian Gwilia 7 (5,99). Forma Gwilii rośnie. Gruzin rozegrał w środę naprawdę dobry mecz, praktycznie nie tracił piłek, w odróżnieniu od niedzielnego meczu solidnie popracował w defensywie, a przede wszystkim bardzo dobrze wyprowadzał akcje dokładnymi podaniami. Ich głównym beneficjentem był Paweł Wszołek, który dostał trzy znakomite piłki od Gwilii i z żadnej nie zdobył gola. Gruzin w odróżnieniu od Karbownika czy Luqinhasa nie wchodził w dryblingi, za to ze wszystkich pomocników grał najdokładniejsze podania do przodu. Warto też wspomnieć o dużej ruchliwości Gwilii, który znakomicie z Karbownikiem przeprowadzał podaniami piłkę przez strefę środkową, wychodząc po oddaniu piłki na wolne pole - takiego ruchu w środku pomocy oczekiwaliśmy od kilku miesięcy. Dwa razy reprezentant Gruzji próbował uderzać na bramkę, ale raz został zablokowany, a raz nie trafił. Niestety, efektowne dryblingi są częściej dostrzegane niż solidne operowanie podaniami i wychodzenie na pozycję, dlatego nie wszyscy dostrzegli dobrą pracę Gwilii w środku pola w środowym meczu.
Michał Karbownik 7 (7,49). Podobnie jak Gwilia, dużo ruszał się w środku pola, wychodził na pozycję, widać, że ta dwójka coraz lepiej ze sobą się rozumie i wspiera wzajemnie również w destrukcji. W odróżnieniu od Gruzina Karbownik imponował dryblingami przy wyprowadzaniu piłki, często mijał rywali, dużo i udanie dryblował, ale za to miał spory problem z dokładnością podań w okolicy pola karnego, które Gruzin potrafił zagrać z centymetrową dokładnością. Zmarnował jedną stuprocentową sytuację podbramkową trafiając w słupek, w innej szukał podania, choć mógł uderzać na bramkę. Fajnie wygląda, jak para środkowych pomocników, mając za sobą zabezpieczony środek pola przez „szóstkę”, buduje akcje ofensywne opierając się na ruchliwości i wymianie podań. Ciekawy pomysł trenera Michniewicza i dobry dobór wykonawców do tej taktyki, Karbownik z Gwilią dobrze się w środku pola w środę uzupełniali. Karbownik był efektowniejszy, Gwilia solidniejszym obu pomocnikom przyznajemy podobne dobre oceny.
Paweł Wszołek 6 (6,37). Podobało nam się przede wszystkim to, jak Wszołek wychodził na pozycję, jak wyprzedzał obrońców i dawał swoim ruchem możliwość zagrania mu piłki na wolne pole, w czym celował Walerian Gwilia. W okolicy „szesnastki” jednak Wszołkowi najczęściej czegoś brakowało. Albo zbyt wolno podejmował decyzje i rywal zdążył wrócić i dobra okazja kończyła się co najwyżej rzutem rożnym, albo podejmował złe decyzje i zamiast podać, uderzał na bramkę, jak w 43. minucie. Trzeba jednak też zwrócić uwagę, że to właśnie on zagrał idealną piłkę Pekhartowi, który machnął się przed pustą bramką, była to najlepsza okazja Legii przed przerwą. Szybsze decyzje, więcej pewności siebie i będzie naprawdę dobrze. Niezły mecz, ale większość kolegów z pomocy zagrała jeszcze lepiej.
Luquinhas 7 (6,95). Powoli odzyskujemy Luquinhasa z jesieni zeszłego roku, który nie zajmował się wyłącznie dryblowaniem pod faul, ale gra z drużyną. Podobała nam się w środę bardzo jego ruchliwość bez piłki i wychodzenie na wolne pole, umiejętne wychodzenie przed Pekharta celem zebrania zgranej przez niego piłki, a także dokładność krótkich podań i szybka wymiana piłki zamiast długiego holowania. Kiedy było trzeba, Brazylijczyk wyprowadzał piłkę ze środka pola dryblingiem, ale kiedy nie było trzeba, to szukał gry podaniami i o to właśnie w grze zespołowej chodzi. Mógł mieć znów asystę, bo po jego podaniu Karbownik trafił w słupek, miał udział przy drugim golu, po jego mocnym dośrodkowaniu Putnocky wybił piłkę pod nogi Pekharta, Nie odpuszczał też pracy w defensywie i do tego świetnie, jak większość legionistów zresztą, wyprowadzał piłkę po odbiorze. Czego jak zwykle brakowało, to dobrych strzałów, oddał dwa i oba były nieudane. Dobry mecz wracającego najwyraźniej do formy Luquinhasa.
Tomas Pekhart 7 (7,27). Wydaje się, że Czesław Michniewicz znalazł dość szybko sposób na wykorzystanie Pekharta w inny sposób, niż tylko jako napastnika, któremu wrzuca się w polu karnym na głowę. Czech brał udział w budowaniu akcji nie tylko poprzez zastawianie się tyłem do bramki, ale wreszcie dłuższe i wyższe piłki grane do niego mógł przebijać za siebie w stronę bramki, bo tam czekali na nie wychodzący na wolne pole skrzydłowi. Warto też zwrócić uwagę, że Pekhart może be problemu grać nawet z pierwszej piłki, o ile będzie miał z kim, a pomocnicy wyjdą na pozycję nie będą się chować za obrońcami. O ile podobał nam się jego aktywny udział w budowaniu akcji i w pressingu, to w samym polu karnym przez długi czas napastnikowi Legii nie szło. W dobrych okazjach głową nie trafiał tym razem w bramkę, a w stuprocentowej sytuacji przed praktycznie pustą bramką nie trafił w piłkę. Czech jednak wie, jak trafiać do siatki i wykorzystał piłkę źle odbitą przez bramkarza. Warto zauważyć, że cała ta akcja rozpoczęła się właśnie od kapitalnego podania Pekharta na wolne pole, potem poszedł za akcją i ustawił się tam gdzie trzeba. Powinien pewnie strzelić więcej goli, ale i tak trzeba ocenić jego występ jako naprawdę dobry.
Domagoj Antolić (5,39), Rafael Lopes (4,96) i Joel Valencia (5,25) grali zbyt krótko, by ich oceniać.
Najlepszym legionistą środowego meczu Czytelnicy wybrali Josipa Juranovicia. My mieliśmy twardy orzech do zgryzienia, bo kilku legionistów zagrało naprawdę dobrze. Można było wyróżnić na przykład Lewczuka, Karbownika, czy Gwilię, ostatecznie jednak palmę pierwszeństwa przyznaliśmy Luquinhasowi.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.