News: Przegląd prasy: Genialny Guilherme

Przegląd prasy: Jest mały promyk nadziei

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

27.11.2015 09:43

(akt. 21.12.2018 15:23)

Piątkowa prasa sportowa po meczu Legii z Midtjylland zadaje sobie pytanie czemu Legia odpaliła tak późno. Jak pokazał wczorajszy mecz, wyjście z grupy było w zasięgu Legii, a tak zwycięstwo z Duńczykami będzie tylko punktami do rankingu. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Główka Prijovicia przedłuża nadzieje; Polska the Times - Jeszcze Legia nie odpadła...; Rzeczpospolita - Zwycięstwo Legii raczej pyrrusowe; Gazeta Wyborcza - Jeszcze nie wszystko stracone.

Przegląd Sportowy - Mówiono, że Aleksandar Prijović, mimo swojego wzrostu, nie potrafi grać głową, a jednak coś tam umie. Kilka dni temu Szwajcar zapewnił wygraną w ekstraklasie, ze Śląskiem Wrocław (1:0), teraz w Lidze Europy. Dzięki tej bramce Legia wciąż ma matematyczne szanse na awans. W ostatniej kolejce musi ograć Napoli na wyjeździe, a Midtjylland i Club Brugge muszą podzielić się punktami. Misja samobójcza, bo Włosi demolują wszystkich w grupie, ale dopóki jest promyk nadziei, trzeba wierzyć.


Stanisław Czerczesow musiał postawić na ofensywę, bo nie miał wyjścia. Choroby i kontuzje przetrzebiły drużynę, nawet gdyby chciał zagrać dwoma defensywnymi pomocnikami, to nie miał kim, bo Tomasz Jodłowiec musiał załatać dziurę na środku obrony. Pokazał, że liga jest ważniejsza od europejskich pucharów, dając odpocząć Tomaszowi Brzyskiemu i Guilherme. Legia w nowym ustawieniu, z Ondrejem Dudą obok Stojana Vranjesa, z dwoma napastnikami, sprawiała o wiele lepsze wrażenie niż Duńczycy. Ci prezentowali się zdecydowanie gorzej, niż w pierwszym meczu tych zespołów. Poza jednym groźniejszym, strzałem, kiedy Morten Rasmussen był na pozycji spalonej, w pierwszej połowie nie zagrozili legionistom. Ci natomiast mogli i powinni prowadzić wyżej, niż 1:0. Pecha miał Nemanja Nikolić, który nie może zdjąć z siebie klątwy europejskich pucharów. Dwa razy mógł pokonać Mikkela Andersena, ale zabrakło szczęścia i precyzji. Co nie udało się reprezentantowi Węgier, zrobił Prijović, i to w taki sposób, że lepiej nie mógł. Wykorzystał wzrost i dobrą centrę Igora Lewczuka. Główkował bardzo precyzyjnie, a piłka wpadła pod poprzeczkę bramki gości. Legia po raz pierwszy w tym sezonie Ligi Europy prowadziła w swoim meczu.


Polska the Times - Niecodzienne ustawienie zdało egzamin. Duński zespół nie miał groźnych sytuacji. A jeśli już próbował coś zdziałać, to radził sobie ze wszystkim Arkadiusz Malarz. Pracę ułatwiał mu Lewczuk, który wobec kontuzjowanych kolegów był kapitanem zespołu i zagrał niemal bezbłędnie. Po pięciu meczach legioniści mają cztery punkty. W tej kolejce wszystko poszło po ich myśli, bo Napoli ograło Brugię. „Wystarczy", żeby za dwa tygodnie wicemistrz Polski wygrał w Neapolu, a w duńsko-belgijskim starciu był remis. Mission impossible? „Dopóki mamy cień szansy...". Poza tym stołeczny zespół wciąż powinien starać się o premie od UEFA i punkty rankingowe. Są one ważne przy rozstawieniu w europejskich pucharach w kolejnych latach.


Rzeczpospolita - Legia wygrała z Duńczykami 1:0, a jedyne pytanie jakie kibice i eksperci na stadionie w czasie trwania meczu sobie raz po raz zadawali, brzmiało – jak można było przegrać pierwsze spotkanie. To właśnie porażka w pierwszej kolejce tak bardzo skomplikowała legionistom sytuację, że wczorajsze zwycięstwo tak naprawdę nie miało już żadnego znaczenia. Wicemistrzowie Polski wciąż nikłe matematyczne szanse na awans mają, ale nie ma co się łudzić. Plan Midtjylland na to spotkanie był identyczny jak w pierwszym meczu – sprowadzić rywala do własnego poziomu, niech na boisku rządzi chaos, a samemu spróbować coś strzelić ze stałego fragmentu gry. O ile w Danii plan wypalił, o tyle w Warszawie to było za mało.

Gazeta Wyborcza - Po tym, jak w 34. minucie Aleksandar Prijović skierował piłkę w prawy górny róg bramki Midtjylland, ze swoich miejsc poderwali się wszyscy trzej właściciele Legii. Siedzący obok siebie Bogusław Leśnodorski, Dariusz Mioduski i Maciej Wandzel przybili sobie piątki, uściskali się. Mieli pełne prawo się cieszyć, bo nie dość, że Legia rozgrywała swój najlepszy mecz w tej edycji LE, to sam gol Prijovicia też był przedniej urody. Do tego był zaskakujący, bo Szwajcar, choć mierzy 191 cm wzrostu, raczej uznawany jest za gracza, który głową strzelać goli nie potrafi. A jednak... coś tam umie.


Walka jednak była, świadomość własnych umiejętności też. Teraz potrzebna jest wiara, bo choć w czwartek legioniści przekonali się, że Duńczycy to żadni mocarze, to w Neapolu czeka ich o wiele trudniejsze zadanie. Włosi w LE nie przegrali jeszcze meczu, ich bilans bramkowy to 17-1

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.