Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd prasy: Legia goni lidera

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

08.11.2010 09:00

(akt. 15.12.2018 07:46)

Dzisiejsza prasa wraca do sobotniego meczu Legii z Jagiellonią. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Trzy punkty odrobione, Legia coraz bliżej lidera; Gazeta Wyborcza - Frankowski był bezradny, Jeszcze nie skreślajcie Legii; Rzeczpospolita - Z Warszawy widać lidera; Polska the Times - Skorża goni lidera i widzi jego plecy; Życie Warszawy - Legia lepsza od lidera; Fakt - Cieszyli się jak dzieci; Super Express - Wejście smoka. 

Przegląd Sportowy: To była udana promocja polskiego futbolu. Dobrze, że spotkanie odrodzonej Legii z liderem było transmitowane przez telewizję publiczną, bo kibice mogli się przekonać, że i w naszej ekstraklasie można zobaczyć ciekawy i emocjonujący mecz. Były bramki, kontrowersyjne sytuacje, czerwona kartka i wycieczki bramkarza na pole karne przeciwnika. Ciekawiej zrobiło się także w tabeli, bo grupa pościgowa pod przewodnictwem drużyny Macieja Skorży odrobiła trzy punkty do lidera. Wygraną w doliczonym czasie gry przypieczętował Jakub Rzeźniczak, strzelając do pustej bramki. Grzegorz Sandomierski w tym czasie wracał spod bramki legionistów.

Życie Warszawy - Legia odniosła czwarte zwycięstwo z rzędu. Po słabym starcie legioniści chyba wreszcie złapali właściwy rytm. Ale pokonali Jagiellonię, mając w wyjściowej jedenastce tylko dwóch z sześciu zagranicznych zawodników, sprowadzonych na Łazienkowską latem: chorwacki pomocnik Ivica Vrdoljak i portugalski skrzydłowy Manu. Jagiellonia z dwoma były zawodnikami Legii - Kamilem Grosickim i Marcinem Burkhardtem - grała od pierwszych minut bardzo ofensywnie, bo właśnie taka gra dała jej zasłużone przodownictwo w tabeli Jednak tym razem dobrze grająca obrona Legii, z Inakim Astizem i Marcinem Komorowskim na środku, oraz bramkarz Konstantyn Machnowskyj spisywali się bez zarzutu. Grosickiemu legioniści nie dali ani jednej okazji do pokazania swojej szybkości, a Tomasz Frankowski otrzymywał od partnerów zbyt mało podań, aby któreś z nich wykorzystać.

Polska the Times - Legia zaczęła niemrawo, głównie z powodu słabszej gry Ivicy Vrdoljaka. Przez pierwsze pół godziny wiele razy widzieliśmy sytuację, gdy wyprowadzający piłkę z własnej połowy Inaki Astiz i Marcin Komorowski nie bardzo mieli komu ją podać. Niefrasobliwością pod bramką rywali raził Miroslav Radović. - Rywale postawili nam twarde warunki, dlatego początek był w naszym wykonaniu oporny. Później jednak przejęliśmy inicjatywę - tłumaczył Ariel Borysiuk, który dla odmiany zagrał w sobotę bardzo dobrze. W drugiej połowie Legia mogła już pilnować wyniku i czekać na okazję do kontry. Bohaterem meczu mógł zostać wprowadzony na boisko Maciej Iwański, ale poślizgnął się w polu karnym, będąc w sytuacji sam na sam z Grzegorzem Sandomierskim, a kilka minut później w podobnej sytuacji trafił w słupek. W kilku innych momentach popisał się za to niezłymi podaniami, a po faulu na nim czerwoną kartkę zobaczył Rafał Grzyb. W doliczonym czasie gry do opuszczonej przez Sandomierskiego (pobiegł do rzutu wolnego) bramki trafił jeszcze Jakub Rzeźniczak, który po meczu nie krył jednak irytacji. Wcześniej zobaczył żółtą kartkę, która eliminuje go z kolejnego meczu, w którym Legia zmierzy się w Krakowie z Wisłą.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.