Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd prasy: Słabo, ale zwycięsko

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

20.11.2010 10:01

(akt. 15.12.2018 06:27)

Dzisiejsza prasa jak zawsze w dniu pomeczowym poświęca sporo miejsca spotkaniu Legii. Podkreślana jest słaba postawa i zwycięstwo w którym pomogli sędzia oraz bramkarz Arki. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Dziesięć minut dobrej gry; Gazeta Wyborcza - Słabi, ale zwycięzcy; Rzeczpospolita - Bramkarz do bramki; Życie Warszawy - Legia zatopiła Arkę; Fakt - Arka przegrała z Legią, sędzią i własnym bramkarzem; Super Expresss - Japoński horror przy Łazienkowskiej

Rzeczpospolita - Mecz z Arką miał być dla Legii łatwy i przyjemny. Okazał się drogą przez mękę
Warszawianie rozpoczęli z Bruno Mezengą w ataku, a bramkarz Wojciech Skaba dowiedział się, że wyjdzie w pierwszej jedenastce na odprawie przed spotkaniem. Legioniści ostatni mecz, z Wisłą w Krakowie, przegrali 1:4 i trzeba było coś zmienić. Przez pierwszą połowę gospodarze grali jednak słabo i nie przeprowadzili ani jednej groźnej akcji. Bliższa gola była Arka, kiedy wykorzystała złe ustawienie obrońców rywali: Marcin Budziński znalazł się sam przed bramką, ale Skaba odbił piłkę. Tak dobrej okazji Legia nie miała, pomógł jej za to japoński sędzia Masaaki Toma. Ten sam, który miewał kłopoty z odróżnieniem gry twardej od brutalnej podczas meczu Polski z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Pod koniec pierwszej części Toma uznał, że Marciano Bruma faulował Miroslava Radovicia i przyznał Legii rzut karny. Bruma rzeczywiście faulował, ale wcześniej sam był faulowany. W tym momencie bramkarz miał już piłkę w rękach. Sędzia nie powinien przerywać gry.

Fakt - O ile w pierwszej połowie legioniści grali niewiele lepiej niż w meczu z Wisłą Kraków, po przerwie niepodzielnie panowali już na boisku. Po jednej z licznych kontr stołecznego zespołu, na kilka minut przed końcem spotkania drugiego gola dla Legii zdobył Bruno Mezenga. Już w doliczonym czasie gry dzieła zniszczenia dopełnił Tomasz Kiełbowicz, który na bramkę zamienił rzut wolny zza pola karnego. W obu sytuacjach skompromitował się Norbert Witkowski, który mając piłkę na rękach, dwa razy musiał wyciągać ją z siatki.

Super Express - Do mikołajek jeszcze daleko, a poza tym Japończycy tego święta nie obchodzą. Mimo to sprowadzony z Japonii sędzia Masaaki Toma (37 I.) podarował Legii rzut karny. Kiedy wskazał na "wapno", nawet wojskowi i ich kibice byli w szoku i kompletnie nie wiedzieli, o co chodzi. Wcześniej w 19. minucie Marcin Budziński zmarnował sytuację sam na sam. Niewykorzystane sytuacje się mszczą, a w rolę okrutnego mściciela wcielił się... japoński arbiter. W 39. minucie Ivica Vdoljak zmarnował idealną sytuację, strzelając zbyt lekko. Jednak kiedy bramkarz Norbert Witkowski pewnie złapał piłkę, sędzia podyktował rzut karny. O co chodziło Japończykowi? Powtórki pokazały, że Miro Radović z Legii faulował Marciano Brumę, a kiedy powalił go na boisko, ten w rewanżu pociągnął go za koszulkę. Karnego "z kapelusza" na bramkę zamienił Vrdoljak. Zresztą Masaaki Toma cały mecz prowadził tak, jakby wcześniej opił się sake. I pomyśleć, że PZPN sprowadził arbitrów z Japonii, żeby podnieść poziom sędziowania...

Przegląd Sportowy - Tradycji stało się zadość. Arka nie strzeliła gola na wyjeździe, po raz kolejny przegrała z Legią, ale tym razem kompletnie niezasłużenie. Jeśli nie była lepszym, to na pewno równorzędnym rywalem dla miejscowych. Stołeczny zespół przez 80. minut grał najgorszy mecz w obecnych rozgrywkach i miał furę szczęścia, że na boisku był ktoś słabszy - arbiter Masaaki Toma. To on ustawił spotkanie dyktując rzut karny za rzekomy faul Marciano Brumy na Miroslavie Radoviciu, a jego pomyłkami na niekorzyść obu stron można obdzielić całą kolejkę ligową.

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.