Przegląd prasy: Węgierski bagnet
28.07.2016 08:14
Przegląd Sportowy - Jeden mądry kontratak, sporo szczęścia i amulet w postaci „madziarskiego bombardiera”, jak przestawił Nemanję Nikolicia spiker na stadionie w Żylinie. Tak wyglądał przepis na bardzo ważną wygraną stołecznej drużyny, mocno uchylającą drzwi jeszcze nie do Ligi Mistrzów, ale do zapewnienia sobie miejsca w Lidze Europy. Fakt, legioniści mieli fart, fortuna im sprzyjała, ale za kilka dni nikt o tym nie będzie pamiętał.
Im dalej w mecz, tym więcej jakości było po stronie gospodarzy. Bardzo miło było popatrzeć jak rozgrywają piłkę, jak się przy niej utrzymują, jak są zaawansowani technicznie. To ładne, ale jedynie w przypadku, kiedy umie się to połączyć ze skutecznością. A z tym przeciwnicy mistrzów Polski mieli problem. Gubili się w obronie, czasem popełniali niespodziewany błąd, stwarzając tym samy legionistom okazję do kontrataku. Przed przerwą najbliżej zdobycia bramki był Nikolić, ale po przebiegnięciu połowy boiska nie wystarczyło mu sił na oddanie mocnego i precyzyjnego strzału. Adrian Chovan, który wywalczył sobie miejsce w bramce Trencina, pewnie obronił.
Legia przegrywała walkę o środek pola. Tomasz Jodłowiec jest daleki od normalnej formy, Thibault Moulin robił swoje, ale nic ponad przyzwoitość. Pozytywnie zaskakiwał Michał Kopczyński, człowiek od przeszkadzania, na którego postawił Besnik Hasi. I na pewno się nie zawiódł. Wychowanek Legii zaliczył wiele odbiorów. Popełniał błędy, ale przecież jeszcze niedawno był daleko od kadry meczowej, o podstawowym składzie nawet nie marzył.
Sport - Do przerwy statystyka podań wyglądała niewiarygodnie – 200:50 (!) na korzyść Trenczyna. Krótko po zmianie stron bliski powodzenia był Matusz Bero. Najlepszy zawodnik ekstraklasy Słowacji z poprzedniego sezonu uderzył bez przyjęcia po ziemi, ale zabrakło mu precyzji. Malarz złapał piłkę tylko dlatego, że ta jeszcze raz mknęła w środek bramki. Kiedy wydawało się, że limit szczęścia został wyczerpany, chwilę potem Bero zrobił dokładnie to samo – tym razem huknął potężnie z półwoleja, ale znów dokładnie tam, gdzie stał golkiper mistrzów Polski.
Po tych incydentach podopieczni Martina Szeveli nabrali ochoty do jeszcze odważniejszych ataków. W ataku pozycyjnym brało udział coraz więcej zawodników mistrza Słowacji, co generowało wiele wolnej przestrzeni na ich połowie. Skorzystał z tego Kucharczyk – w 69 minucie pomknął lewym korytarzem i zakończył natarcie płaskim dośrodkowaniem. Na piątym metrze czekał już na piłkę Nikolić. Dostawił tylko nogę jak trzeba i było 0:1! To była rozstrzygająca akcja tego spotkania. Chaotyczny szturm gospodarzy nie przyniósł efektu.
Gazeta Wyborcza - Węgier w tym meczu miał też jeszcze jedną okazję. W 8. minucie nie wykorzystał jednak prezentu od obrońców, którzy zostawili go oko w oko ze swoim bramkarzem. Węgier przestrzelił i jeszcze wtedy wydawało się, że Hasiemu po tym meczu trzeba będzie raczej współczuć. Każda następna minuta tego spotkania bolała, bo to AS Trencín grał w piłkę, a Legia przeszkadzała albo ratował ją Arkadiusz Malarz. Jedynie, czego próbowała, to przestraszyć młodą drużynę ze Słowacji. I jeśli mamy rozliczać mistrzów Polski właśnie z tego, to w pierwszej połowie im się udało. Jeśli jednak mamy dodać do tego jakość, piłkarskie umiejętności, to z tym już było gorzej. Do przerwy 68 podań z 72-proc. dokładnością – mówi wiele. Ale nie wszystko. Bo choć Legia na mocno zroszonym i niepasującym jej sztucznym boisku w Żylinie nie zachwyciła, to wygrała. Także dzięki doświadczeniu.
Super Express - Jeśli działacze Legii Warszawa liczą, że w tym okienku transferowym zarobią miliony za sprzedaż Nemanji Nikolicia, powinni szybko się rozmyślić, bo gra mistrzów Polski bez tego piłkarza po prostu nie istnieje. „Niko” zdobył bramkę i poprowadził Legię do cennego zwycięstwa 1:0 z AS Trencin w 3. rundzie el. do Ligi Mistrzów. Gra „Wojskowych” po raz kolejny nie porwała, ale piłkarze wykonali duży krok w kierunku barażów o wyśnioną Champions League.
Fakt - Legioniści oddali inicjatywę Trencinowi i czekali na okazje z kontrataków. Najlepszą okazję do zdobycia bramki zmarnował przed przerwą Nikolić, który nie potrafił wykorzystać błędu obrońców rywali. W drugiej połowie reprezentant Węgier zrehabilitował się, gdy zdobył bramkę po podaniu Michała Kucharczyka. Ta akcja podcięła skrzydła gospodarzom, którzy ograniczyli się do prób wymuszenia rzutu karnego. Na Słowacji zabrakło pozyskanego z Beveren Steevena Langila. Reprezentant Martyniki będzie mógł wystąpić w spotkaniu rewanżowym. No i, mamy nadzieję, w spotkaniach decydujących o awansie do fazy grupowej.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.