News: Real Madryt - Legia Warszawa 5:1 (3:1) - Przegrani choć z tarczą

Real Madryt - Legia Warszawa 5:1 (3:1) - Przegrani choć z tarczą

Redakcja

Źródło: Legia.Net

18.10.2016 20:23

(akt. 07.12.2018 12:59)

Legia Warszawa, mimo że przegrała z Realem Madryt na Estadio Santiago Bernabeu 1:5, nie przyniosła wstydu polskiej piłce. Legioniści strzelili „Królewskim” gola, pierwszego w Lidze Mistrzów od dwudziestu lat. Autorem trafienia był Miroslav Radović. „Radko” najpierw wywalczył rzut karny, a później pewnie egzekwował jedenastkę. Dla rywali bramki zdobywali: Gareth Bale, Tomasz Jodłowiec (samobój), Marco Asensio, Lucas Vazquez i Alvaro Morata. Zapraszamy na nasze materiały pomeczowe: wypowiedzi trenerów, piłkarzy i fotoreportaże.

                                                        Relacja tekstowa „na żywo”


Drużyna jadąca na Santiago Bernabeu może przegrać. Tym bardziej gdy mierzy się z ostatnim zdobywcą Ligi Mistrzów - Realem Madryt. O różnicy klas było wiadomo przed meczem. Nikt z Legii Warszawa nie próbował wmawiać, że zmierzą się drużyny na tym samym poziomie. To próbował powtarzać szkoleniowiec „Królewskich” Zinedine Zidane, ale było jasne, że to kwestia wyjątkowej dyplomacji. - To mecz, dla którego warto żyć. Nie mamy nic do stracenia, ale chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Postaramy się udowodnić, że polska drużyna również potrafi grać w piłkę i jest w stanie stworzyć ciekawe widowisko - mówił dzień przed spotkaniem Jacek Magiera, szkoleniowiec Legii.


A legioniści wzięli sobie do serc słowa Magiery, ale i sami zdrowo podeszli do spotkania. Można przegrać jak z Borussią, 0:6, za czasów Besnika Hasiego, a można ulec, ale z wielkim honorem w Madrycie. Piłkarze Legii grali ambitnie i choć momentami byli przyciśnięci do defensywy, to starali się wykorzystać każdą okazję i błędy rywali. A tych było sporo, bo „Królewscy” sprawiali wrażenie, że piłką chcą się bawić. Nie brakowało dryblingów, nawet pod własną bramką, ale i efektownych ataków. Pojawiały się również straty piłki, które gracze Magiery starali się wykorzystywać poprzez szybkie kontrataki. Dobre szanse miał choćby Tomasz Jodłowiec, lecz jego strzał odbił Keylor Navas. Serca kibiców Legii zadrżeć musiały w 12. minucie, gdy dobrze grający przez całe spotkanie Vadis Odjidja-Ofoe oddał uderzenie zza pola karnego i trafił w słupek! Prowadzenie na Santiago Bernabeu było blisko…


Na bieżąco swoje spostrzeżenia na papier przelewał Magiera, który w kieszeni marynarki schowaną miał kartkę papieru. Legioniści starali się od razu korygować błędy, choć momentami trudno było zachować opanowanie przy szybkich wymianach gospodarzy. Real stwarzał sobie więcej sytuacji. Na tyle dużo, że gol był wręcz kwestią czasu. I tak w 16. minucie Gareth Bale minął Adama Hlouska, zszedł ze skrzydła i huknął w kierunku dalszego słupka. Arkadiusz Malarz był bez szans. Tak było zresztą z kolejnymi trafieniami w pierwszej połowie. Przy drugim golu zmyliło go odbicie piłki od Jodłowca, na którego konto zapisano bramkę samobójczą. Trzecie trafienie, po kapitalnym przyjęciu i zgraniu zespołowo grającego Cristiano Ronaldo, również byłoby trudne do obrony, gdyż Marco Asensio uderzył precyzyjnie.


Najistotniejsze dla kibiców Legii było jednak inne zdarzenie. Rzut karny w 21. minucie. Faulowany był Miroslav Radović, a Serb uznał, że do niego należy odpowiedzialność i sam ustawił piłkę na jedenastym metrze. Mocny strzał w prawy róg, Navas rzucił się w drugą stronę i legioniści mogli cieszyć się z pierwszego trafienia od powrotu do Ligi Mistrzów. Istotna była również kwestia, że bramka „Rado” dawała kontakt - było wtedy 1:2. Wkrótce szansę miał Michał Kucharczyk, ale zbyt mocne odchylenie przy strzale sprawiło, że futbolówka poszybowała nad bramką. W tamtej akcji świetnie o piłkę powalczył Hlousek, który pod linią końcową zabrał ją Bale’owi. Legioniści zachowywali poziom na boisku. Podobnie było na trybunach. Choć w trakcie przemarszu kibiców Legii na Santiago Bernabeu doszło do incydentów z policją, na samym obiekcie warszawiacy byli grzeczni i głośno wspierali swoich graczy. Zdecydowanie głośniej od fanów madrytczyków, których sektor osób dopingujących zajmuje mniej więcej 1/3 miejsca, które miał sektor gości.


Po przerwie spotkanie wyglądało podobnie. To Real dominował, stwarzał znacznie więcej sytuacji, ale radość dawała sama ambicja warszawiaków i walka o każdy centymetr boiska. W drugiej połowie Legia powinna dostać jeszcze jeden rzut karny. Guilherme ewidentnie był faulowany przez Marcelo, ale wtedy gwizdek sędziego Ruddy’ego Buqueta milczał. Warszawiacy biegali więcej, w ten sposób starając się nadrobić różnicę piłkarską. Kolejnego gola strzelił jednak Real, za sprawą zmiennika, Lucasa Vazqueza, który oddał mocny strzał po dośrodkowaniu z lewej flanki i posłał futbolówkę między nogami Malarza.


W końcowym etapie spotkania legioniści zbyt często tracili piłkę. Brakowało sił, intensywność ścigania się z rywalami dawała o sobie znać. To przez stratę padł piąty gol dla rywali w 86. minucie. Ronaldo podaniem wpuścił Alvaro Moratę, a ten dopełnił formalności. Wcześniej szansę miał jednak wprowadzony Nemanja Nikolić, którego strzał obronił Navas. Real w końcówce mógł tylko atakować, ale warszawiacy dobrze się bronili, przebiegając w przekroju całego spotkania o cztery kilometry więcej od rywali.


Legia, choć pokonana, w oczach kibiców, ale i samych siebie może być widziana jako zespół, który do Polski wraca z tarczą. Istotne było również to, że Real nie grał z Legią rezerwami, a pokonywał warszawiaków w swoim najmocniejszym składzie. Klasę udowadniał też wymienieniem prawie 250 podań więcej. Pięć goli to dużo, to kwestia oczywista. Honorowe trafienie na Bernabeu - zostawi wspomnienia. Legia w Hiszpanii zagrała dobry mecz, nie mogła przeskoczyć obrońców Champions League, a do kraju piłkarze i trenerzy mogą wracać z podniesionym czołem.


Autor: Piotr Kamieniecki


Real – Legia 5:1
Bale (16. min.), Jodłowiec (20. min. - sam.),Asensio (37. min.), Vazquez (68. min.), Morata (84. min.) - Radović (22. min. - k.)


Żółte kartki:
C. Ronaldo - Moulin, Radović

 
Real:
Navas – Danilo, Varane, Pepe, Marcelo – Asensio (79' Kovacić), Kroos, Rodriguez (63' Vazquez) – Bale (64' Morata), Benzema, C. Ronaldo


Legia:
Malarz – Bereszyński, Rzeźniczak, Czerwiński, Hlousek, Guilherme (74' Kazaiszwili), Moulin (81' Kopczyński), Odjidja-Ofoe, Jodłowiec, Kucharczyk - Radović (74' Nikolić)

Sporting Lizbona - Borussia Dortmund 1:2
Bramki: Cesar (67. min.) - Aubameyang (9. min.), Weigl (43. min.)


Tabela grupy F:

1. Real Madryt   3  7  9- 4
2. Borussia Dortmund   3  7 10- 3
3. Sporting Lizbona)    3  3  4- 4
4. Legia Warszawa   3  0  1-13

 

Polecamy

Komentarze (553)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.