Ricardo Sa Pinto: Mam zasady, ale nie jestem tyranem

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

23.02.2019 10:25

(akt. 23.02.2019 10:25)

- Dużo mówię o szacunku. Tak to prawda. Jest ważny dla mnie. To przyzwoite zachowanie. Szczerość. Nie kłamiesz na temat osób i sytuacji, które nie miały miejsca. Nie atakujesz osoby, która nie daje ci do tego powodów. Nie prowokujesz, gdy nie jesteś prowokowany. Nie rzucasz kamieniem w kogoś, kto nie rzucił nim w ciebie - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" trener Legii, Ricardo Sa Pinto.

Opinie na temat pana są bardzo skrajne. Często niepochlebne.

- No właśnie: opinie, opinie, opinie. Kto je wydaje? Nikt nigdy nie zarzucił mi nic w twarz. Nie róbmy ze mnie złego gościa, dyktatora, wroga dziennikarzy, zmanierowanego typa z zagranicy. Żyję w zgodzie właściwie ze wszystkimi. Zawsze zaakceptuję odmienną opinię na temat mojej pracy. Uwielbiam pojedynki na argumenty. „Ricardo, dokonałeś złego wyboru taktycznego”, „Ricardo, ta zmiana była zupełnie nietrafiona”, „Ricardo, jesteś słabym trenerem, bo to czy tamto” – szanuję inne zdanie na temat futbolu. O piłce mogę rozmawiać godzinami. Jeśli jednak mówimy nieprawdę o zasadach, rzeczach dotyczących szatni, stylu zarządzania zespołem, moim prywatnym życiu? Wtedy czuję, że to nie jest w porządku.

O wielu rzeczach nie chce pan dyskutować na konferencjach. 

- Naprawdę? Studiowałem komunikację i wiem, że jeśli dziennikarz o czymś mówi lub pisze, zawsze powinien zapytać drugiej strony i dopiero wyciągać wnioski. Proszę wskazać mi konferencję lub wywiad, gdzie zapytano mnie o sposób mojej pracy – niby ostrą listę reguł, moje niby fanaberie czy nieodpowiednie zachowania? Zero. Nikt mnie o to nigdy nawet nie próbował spytać, ale za to bardzo chętnie się o tym pisze. Nie ma to wiele wspólnego z rzetelnością. Mam swój próg wytrzymałości. Staram się szanować wszystkich. Jeśli jednak jestem wielokrotnie atakowany, atakuję. Jeśli staje przede mną trener, który odkopuje mi piłkę przed nosem i śmieje mi się w twarz jakbym był dzieckiem, to to nie jest normalne zachowanie. Muszę zareagować.

Przypomnijmy, po meczu z Cracovią nie podał pan ręki Michałowi Probierzowi. Naprawdę chodziło o odkopanie futbolówki? Nie do końca to rozumiem.

- To było przed pierwszym gwizdkiem. Mecz był opóźniony przez zadymienie na stadionie. Rozgrzewaliśmy się. Jedna z piłek wyleciała poza linię. Nieco bardziej na lewo. W stronę ławki Cracovii. Ruszyłem po nią, aby oddać ją moim piłkarzom. Tymczasem trener Probierz wyprzedził mnie i odkopał ją tuż przed moim nosem. Byłem w szoku. Zapytałem: „Co pan robi?”. Spojrzał w dół i odwrócił się na pięcie. To była jawna prowokacja. Po chwili znów zapytałem: „O co chodzi?”. Podszedł do mnie chcąc znów zabrać mi piłkę. To niepoważne. Okej, czasem zdarzają się różne rzeczy w trakcie meczu. Przecież ja też reaguję ostro, atakuję, krzyczę – trenerzy bronią swojego terytorium. W pełni to rozumiem. Emocje to część tej gry. Po meczu idę i podaję każdemu rękę. Nie mam z tym problemu. Przegrałem z Pogonią czy Wisłą Płock i wszystko było w porządku. Dlaczego nikt o tym nie mówi, a sytuację z Probierzem przekręca się na moją niekorzyść? Że to ja się źle zachowałem? To on zachował się niesportowo na początku meczu. Przy następnej okazji, niech podejdzie i przeprosi za prowokację, a wszystko wróci do normy.

Zajęcia zamyka pan dla trenerów spoza sztabu np. rezerw. Dlaczego? Nie chce pan ich czegoś nauczyć?

- To nie tak. Mogą zobaczyć jeden, dwa treningi w tygodniu, ale zazwyczaj nie wtedy, gdy pracujemy nad strategią. W ten sposób też się zabezpieczamy. Wszyscy znają wszystkich. Co jeśli powiedzą o jedno słowo za dużo? Wolę nikogo nie podejrzewać, że jakaś informacja wyciekła właśnie w ten sposób.

Dyktuje pan swoje warunki. Jest dyktatorem?

- Jestem profesjonalistą. Mam pasję. Oddaję piłce całe swoje życie. Wiem, kim jest dyktator. Pan też. Mieliście w Polsce kilku, w Portugalii przed 1974 rokiem taki także stał u władzy (rewolucja goździków i obalenie Marcelo Caetano przyp. red.). Mam jednoznacznie krytyczne zdanie na temat wszelkich dyktatur. Nigdy nie będę rządził jednogłośnie.

A twardą ręką?

- Mamy zasady. To normalne. Profesjonalne. Zasady, które zaakceptowali piłkarze. Bez reguł panuje anarchia. Anarchia to brak kontroli. Słabość. Jestem fair, ale nie pozwalam robić wszystkiego, co się piłkarzom podoba. Mam jednak bardzo demokratyczne podejście. Słucham kapitanów, asystentów, dyrektora i prezesa. Wsłuchuję się w głos szatni. Nie jestem bardzo uparty. Potrafię zmienić zdanie.

Co do zasad, mam tu wypisanych kilka. Np. zakaz wyjazdu 30 km za Warszawę czy wysokie kary za nieodebranie telefonu od sztabu. To potrzebne dorosłym ludziom?

- A wie pan, że ja niczego im nie narzuciłem? Wiele z podawanych informacji jest nieprawdziwych, ale nie będę potwierdzał lub zaprzeczał co jest na liście naszych zasad, bo to wewnętrzna sprawa. Natomiast ta lista to konsensus. Żyjemy razem, musimy więc czuć się w swoim otoczeniu komfortowo. Dałem radzie drużyny propozycje na papierze, oni wnieśli swoje poprawki – obie strony podpisały dokument. Zgodziły się na funkcjonowanie według określonych reguł. Punktualność, dyspozycyjność czy używanie telefonu – co w tym nienormalnego? Ktoś złamie reguły, płaci, a potem z tego budżetu wyprawiamy wspólną kolację.

Po co robi pan z Kucharczyka obrońcę?

- Nie byłem mu w stanie znaleźć odpowiedniej pozycji.Na skrzydle – w futbolu, który chcę grać – potrzebuję piłkarza mającego inną charakterystykę. Który lepiej gra jeden na jeden, drybluje, lubi grać kombinacyjnie. Daje przewagę swoimi umiejętnościami. „Kuchy” ma inne dobre cechy. Jest walczakiem, ma doświadczenie i osobowość. Dobrze dośrodkowuje, generalnie ciężko pracuje dla drużyny. Próbuję go na obronie, żeby więcej grał. Wszystko zależy od spotkania i przeciwnika – kto staje naprzeciwko nas. Lepiej czuje się mając całe boisko przed sobą. W fazie ofensywnej jest bardzo przydatny. Daje przewagę. Jeszcze nie wszystko rozumie w fazie defensywnej, zwłaszcza gdy musi grać na dobrze wyszkolonych piłkarzy. Potrzebuje czasu. Będzie robił błędy, ale chcę, żeby był dla mnie opcją na tej pozycji.

Zapis całej rozmowy z Ricardo Sa Pinto można znaleźć w sobotnim wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (80)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.