News: Ryszard Szul: Piłkarze Wisły czuli strach wychodząc na mecz z Legią

Ryszard Szul: Piłkarze Wisły czuli strach wychodząc na mecz z Legią

Marcin Ostrowski

Źródło: Legia.Net

15.10.2012 16:40

(akt. 10.12.2018 15:53)

Trener przygotowania fizycznego Ryszard Szul rozstał się z Legią na dobre, ale wciąż zagląda na Łazienkowską, kibicuje Legii i zaraża kibicowaniem swoją małą córeczkę. W krótkiej rozmowie z nami wspomina Legię oraz kibiców.

Kilka lat temu zakończył pan współpracę z Legią, czym zajmuje się pan od tamtego momentu?


- Obecnie związałem się na stałe z Warszawą. Tutaj mieszkam, córka chodzi tu do szkoły, a  ja prowadzę firmę która zajmuje się dystrybucją pulsometrów. Kieruję nią nieprzerwanie od ładnych kilku lat. Prowadziłem ją nawet pracując jednocześnie w Legii, czy wcześniej w Wiśle.


Pracował Pan także przez krótki okres w GKS-ie Katowice.


- Tak, ale musiałem odejść, ponieważ był to klub w którym nie płacono i zwyczajnie oszukiwano trenerów i piłkarzy.


Skoro na stałe mieszka Pan w Warszawie to czy śledzi Pan wyniki Legii,  odwiedza Pan Łazienkowską?


- Oczywiście, że śledzę i oczywiście, że odwiedzam. Za czasów trenera Skorzy miałem karnet na Legię. Otrzymałem go od Leszka Miklasa i bardzo często z niego korzystałem. Był to bardzo miły gest z którym nie spotkałem się w żadnym innym klubie w którym pracowałem. Później, gdy chciałem obejrzeć jakieś spotkanie, to prosiłem o bilet kogoś z zarządu czy szefa marketingu i zawsze te bilety miałem. Natomiast teraz gdy do Legii wrócił Janek Urban również nie mam żadnych problemów z otrzymywaniem wejściówek na Legię. Widziałem wszystkie mecze międzynarodowe. Na kilka zabrałem nawet swoją córkę, by pokazać jej jak to wszystko wygląda od środka. Na szczęście na tych meczach, na których byliśmy, nie było zbyt dużego natężenia wulgaryzmów. No i ostatnio byłem na Wiśle z racji tej, że jestem z Krakowa, przy czym  kibicowałem tylko i wyłącznie Legii.


Śledzi Pan rozwój swoich byłych podopiecznych?


- Naturalnie, interesuje mnie to jak rozwijają się piłkarze z którymi miałem przyjemność wcześniej współpracować. Głównie patrzę na młodych, a więc na Żyrkę, młodego Kosę i innych. Bardzo cieszy mnie ich rozwój.


Musi Pan odczuwać satysfakcję widząc jak młodzi piłkarze z którymi pracował Pan teraz z powodzeniem  radzą sobie w dorosłej piłce. Kosecki przecież dostał powołanie na mecze z RPA i Anglią.


- Fajnie, że chłopaki idą w dobrym kierunku, ale powody do satysfakcji ma przede wszystkim Janek Urban, który ich wprowadzał, który im zaufał i dzięki któremu grają. Myślę również, iż dobrym krokiem, jaki podjął Janek, było poproszenie o współprace kolegę Juana z Hiszpanii i wiem, że dzięki niemu zawodnicy zaczęli grać. Ta drużyna naprawdę ma potencjał.


Nie żałuje Pan tego, iż nie było dane pracować Panu z Legia na nowym stadionie? Na takim zapleczu jakim teraz klub dysponuje?


- Czy ja wiem? Tamta Legia to był pewien sentyment. Ten stary budynek, wejście przez siłownie, te schody, ta ciasnota. To miało swój urok. Więcej czasu spędzało się wspólnie. Żałuję tak naprawdę tylko jednego, tego iż nie było mi dane pracować przy kibicach, przy pełnym dopingu. Pamiętam jak przyjeżdżałem z Wisłą na Legię, jak ogromne wrażenie robiło na mnie to, co działo się na trybunach. Z resztą nie tylko na mnie. Widziałem to również po piłkarzach. Widziałem, że czuli lekki strach grając przed warszawską widownią. I co ciekawe, nigdy nie udało mi się wygrać z Wisłą na Legii. Teraz wspominam to wszystko z uśmiechem na ustach. Pamiętam też, jak trener Kasperczak mówił w przerwie do wiślaków - Panowie to jest Legia tu się tak nie gra.


Nie planuje Pan powrotu do piłki?


- Przez 11 lat jak pracowałem w piłce to tak naprawdę nie miałem żadnych wakacji, nigdzie nie wyjeżdżałem. Jedyne wyjazdy jakie miałem to były zgrupowania. Ktoś powie, a fajnie tam mają wyjazd do ciepłych krajów żyć nie umierać. Ale na zgrupowaniu każdy dzień wygląda podobnie: śniadanie, trening, kąpie, obiad, czytanie wyników, analizy, II trening, kolacja, omówienie, wyjazdy na sparingi itd. W tej chwili odszedłem od tego i nie ciągnie mnie z powrotem. Chętnie idę na stadion, choć musze przyznać, że mecze lepiej ogląda się z poziomu ławki niż trybun, ale to wszystko. Teraz mam więcej czasu dla córki, więcej podróżujemy. Nadrabiam zaległości rodzinne. Ale Legii kibicuje w dalszym ciągu. 

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.