News: Rzut beretem: Być jak Anderlecht

Rzut beretem: Być jak Anderlecht

Piotr Jóźwiak

Źródło: Legia.Net

29.10.2013 17:00

(akt. 09.12.2018 04:35)

Wypadałoby zacząć od czegoś sensownego. Zarysować mniej więcej - co, kiedy, jak i dlaczego. No to powoli, krok po kroku. Co wtorek sporo tutaj będzie o akademii i drugiej drużynie Legii. Nie o meczach, lecz bardziej konkretnie, zaadresowane precyzyjniej, żeby nie tylko sygnalizować problem czy stawiać pytania - bo to przecież zrobić najłatwiej - ale też postarać się podsunąć rozwiązanie. Moje rozwiązanie. Z prawem do błędu, to jasne, ale poprzedzone chwilą głębszej refleksji.

Tereny pod budowę boisk i zaplecza administracyjnego. Czasami odnoszę wrażenie, że zdaniem Bogusława Leśnodorskiego to załatwi sprawę, że kilka hektarów względnie równego trawnika - przy obecnej metodologii treningowej - przeniesie akademię jakieś sześć pięter do góry, że jesteśmy od Europy właśnie o te brakujące 25-30 milionów złotych. Mam nadzieję, że po prostu nie łapię tych sprytnych skrótów myślowych prezesa. Systematyczność nie znosi uproszczeń, niestety. Im więcej miejsca do treningu, tym lepiej - to jasne, ale... paradoksalnie wcale nie najważniejsze.


Po pierwsze: "obudowa" piłkarza. Kontuzje w przypadku Efira, Kopczyńskiego, Mizgały i wielu innych, to nie tylko to, co dostali w spadku po kilku(nastu) latach codziennych treningów na sztucznej nawierzchni. Trenerzy najzwyczajniej w świecie na kimś musieli się uczyć, a oni niczym nie zawinili. Znaleźli się w naprawdę fajnym miejscu, tyle że o kilka lat za wcześnie. Bo z najstarszymi rocznikami, zwłaszcza z tym świetnym '92 - jakkolwiek dziwnie teraz to zabrzmi - improwizowano. Sprawdzano, w jaki sposób ich organizmy zareagują na konkretne treningowe bodźce. Jeżeli coś szło nie tak, próbowano inaczej. Trochę w stylu składania mebli z Ikei, przy jednoczesnej konieczności stworzenia własnej instrukcji obsługi.


Gdyby więc trenerzy Mazurek i Dębek mieli po dwie lewe ręce, Wolskich, Furmanów i reszty po prostu by nie było.


"Obudowa" mięśniowa zawodnika już z definicji musi być maksymalnie zindywidualizowana. Każdy organizm dojrzewa w różnie, czyli to, co jednemu pomoże, drugiemu wcale nie musi, albo przynajmniej jeszcze nie teraz. Po kilku przykrych przypadkach z przeszłości, pracę nad sylwetką wychowanków mocno ograniczono, zgodnie z założeniem, że "najwyżej później będziemy się martwić". Już nie ma gladiatorów pokroju Wasikowskiego, który miał ze trzy tuziny zupełnie niepotrzebnie rozbudowanych mięśni - tych, co są zbędne i tych, co niosą za sobą dalsze ruchowe ograniczenia. A siłownię, poza tą obowiązkową, legioniści najczęściej organizują sobie we własnym zakresie, przy wydatnej pomocy menedżerów. A że plany prywatnego fitness coacha nie muszą się uzupełniać z klubowym minimum, domyślić się nietrudno...



Czyli: oprócz nowych boisk, konieczna jest bardziej sensowna praca nad przygotowaniem siłowym. Nie może być takiej sytuacji, że zawodnicy w momencie przejścia do pierwszego zespołu, nagle muszą w tempie ekspresowym nadrabiać zaległości z kilku sezonów. To niemal od razu rzutuje na dynamikę i okazuje się, że gość, który dotąd błyszczał luzem i umiał biegać, teraz porusza się jak wóz z węglem. Po jakimś czasie - runda, może dwie - w końcu dojdzie do siebie, jednak na taki szok ciało często reaguje kontuzjami.


***


Dla mnie, osobiście, nie mniej istotna od zaplecza sportowego jest kwestia związana z zakwaterowaniem zawodników spoza Warszawy. Bursy, choćby nawet wyjątkowo uważnie prowadzone, przez wykwalifikowany sztab ludzi, są zwykłym zamiataniem brudu pod dywan. Nastolatek po prostu musi mieć stworzoną namiastkę normalnej rodziny, a nie przez kilka lat żyć jak na wiecznych koloniach lub obozie harcerskim. Czy nie jest tak, że głupie decyzje wynikają właśnie z ulokowania dwudziestu rówieśników na jednym piętrze? Trzeba działać czysto prewencyjnie, mając przecież świadomość, że wiele afer, bójek czy innych grubszych przygód nigdy nie ujrzało światła dziennego.


To wszystko później odbija się na psychice i przypomina lekko zmodernizowany efekt kuli śniegowej. Kończą liceum (o ile kończą), trzeba szukać mieszkania, a wtedy tyle niczym nieskrępowanej swobody kusi niesamowicie. Każdy skorzysta. Cały czas musiałeś wracać do bursy przed 22, a nagle robisz, na co tylko masz ochotę. Warszawa wciąga, a ty stałeś się królem życia, zanim w ogóle kopnąłeś piłkę w Ekstraklasie. Niezbyt fortunnny moment, prawda? Trzeba tę kulę lepić, ale też uważać, żeby nie zostać bałwanem, ponieważ niewiele rzeczy jest równie ulotnych, co piłkarska kariera.



Nie ma chyba lepszego rozwiązania, a przynajmniej nie znaleźli go na Zachodzie, niż mieszkanie po trzech-czterech u rodzin, wcześniej oczywiście odpowiednio przeszkolonych. Uważam, że ktoś, kto stworzyłby siatkę takich rodzin, prowadził dla nich szkolenia i - mówiąc najogólniej - kontrolował sytuację, uzbierałby na mercedesa zanim wystartowałaby runda wiosenna. Niby wszyscy wiedzą, że bursy nie wypaliły i że to jest w zasadzie jedyne rozsądne rozwiązanie, ale ciągle grają na czas. Nie ma komu się za to zabrać. Swoją drogą - nie wiem, czy w tym kierunku nie powinny pójść większe agencje menedżerskie. Po prostu, synku, inwestujemy w ciebie, bo wierzymy, że kiedyś nam się zwrócisz z nawiązką. I może wtedy, przy okazji, jeden agent nie podpisywałby szesnastolatków na kilogramy, byle więcej, a nuż któryś kiedyś mu odpali...

***

Żyro i Saganowski wrócą w styczniu. Efir mniej więcej za miesiąc, podobnie jak Radović, a Łukasik za półtora. To tylko część długiej jak korek na Czerniakowskiej listy kontuzjowanych, wyłącznie ci grający w pomocy i ataku. Trener Urban narzeka, co trochę mnie dziwi, że ostatnio na ławce siedziało tylko dwóch ofensywnych piłkarzy. Przecież to on układa meczową osiemnastkę! Sześć lat temu potrzebował środkowego pomocnika, więc wyciągnął szesnastoletniego Borysiuka ledwie kilka tygodni po tym, jak ten dołączył do drugiej drużyny. Zrozumiałbym nie sięganie do rezerw, kiedy wszyscy są zdrowi i kilku uznanych ligowców i tak trzeba zaprosić nie do szatni, a na trybunę Silver.


To idealny dla Urbana czas, żeby zrobić przegląd kadr. I początkowo beznadziejne, a ostatnio przeciętne wyniki drużyny Banasika nie mają tutaj żadnego znaczenia. Najmniejszego. To, że jako drużyna nie robią dobrych wyników jest nieistotne. Kilku z nich, indywidualnie, na pewno dałoby radę. Wystawiani pojedynczo, poziomu by nie obniżyli. Co więcej, wziąwszy pod uwagę premiujący stawianie na młodych sposób naliczania ligowych punktów, od sztabu szkoleniowego wręcz wypadałoby oczekiwać, że przy korzystnym wyniku szansę w końcówce dostanie ktoś młodszy, a nie przykładowy Helio Pinto. On, poza premią meczową, nie zyska przez te parę minut niczego. Według mnie to powinien być obowiązek: na każdy ligowy czy pucharowy mecz, jest miejsce dla jednego młodego.


Mógłby Urban wziąć Bartczaka, który do złudzenia tym swoim niewymuszonym zwodem na balans ciała przypomina Wolskiego, i w każdym meczu rezerw daje więcej błyskotliwości od Żyry czy Kucharczyka razem wziętych, którzy w trzeciej lidze wypadli kompromitująco. Byłby piłkarz ofensywny? Byłby, nawet taki, co zagra i na bokach, i za napastnikiem. Mógłby wziąć Tomasiewicza (pochodzi z Jaworzna, jak Urban), ciut niższego, ale lepszego piłkarsko i nie mniej walecznego od Borysiuka z chwili debiutu. Z kolei podczas nieobecności Łukasika, aż prosiłoby się, żeby sprawdzić Kalinkowskiego, największego moim zdaniem wygranego tego sezonu w Legii II. Rzucić go na treningu między Jodłowca czy Furmana i niech pokaże, że już umie pływać. 



***


Lubimy ostatnio nieśmiało zerkać na Belgów i zazdrościć im złotego pokolenia. Że tam jest tak, a u nas nie. Że u nich dziewiętnastolatek stanowi o sile zespołu. Że sprzedadzą go później za dziesięć baniek, a my swojego za dwie. Tyle że przykładowy Anderlecht pracuje na to od lat. Pamiętacie szesnastoletniego Kompany'ego na stoperze? Dawno i nieprawda - powiecie. Okej. Anderlecht ma tyle samo punktów, co Legia - ale w Lidze Mistrzów, nie Europy. Nie boją się tam grać 16-letnim Tielemansem, bo wiedzą, że choć jego błędy mogą być kosztowne, to i tak zarobią na nim kilkanaście razy więcej. I tenże Tielemans nie musi być teraz wcale wiele lepszy od Tomasiewicza, lecz za dwa lata, dzięki różnicy w tym, co przez ten czas widzieli, gdzie i z kim grali - różnica między nimi będzie zdecydowanie większa. Nasz dalej będzie truchtał, a tamtego zobaczy gdzieś na horyzoncie albo jak otworzy gazetę.


Zresztą w weekend Belgowie też mieli swój ligowy hit. Anderlecht, zmuszony przez tabelę do gonienia głównych rywali, wystawił na Standard Liege jedenastkę, w której średnia wieku wyniosła 23,5. Z kolei w drugiej połowie, już po zmianach, spadła do niewiele ponad 20! Ja wiem, że tam jest Mitrović, wiem, ile kosztował... Jednak oni najpierw skądś te pięć milionów euro musieli mieć. Podpowiem, że nie z ogrywania trzydziestolatka. Mało tego, na Serbie i tak jeszcze zarobią! Wszyscy ci - na poziomie, do jakiego chcielibyśmy równać - grają coraz młodszymi. I w Dinamie Zagrzeb, i w Partizanie Belgrad.


Bo za darmo to można co najwyżej dostać rzut karny, w drugą stronę...

Polecamy

Komentarze (30)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.