News: Trenczyńskie "Młode Wilki"

Trenczyńskie "Młode Wilki"

Piotr Kamieniecki, Maciej Ziółkowski, Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.Net

26.07.2016 23:40

(akt. 07.12.2018 14:00)

Gdyby bawić się parafrazą, zespół AS Trencin można by opisać słowami z „Kilera”, a właściwie drugiej części filmu Juliusza Machulskiego. A pamiętajmy, że przy Łazienkowskiej cytatów z komedii nakręconej jeszcze w poprzednim wieku zdarzało się już używać. Jeszcze jako piłkarz, Michał Żewłakow został zapytany przed meczem Lech - Legia w 2012 roku, czy po ostatnim gwizdku arbitra, warszawiacy nadal będą liderami rozgrywek. - Sam chciałbym to wiedzieć Stefan - w charakterystyczny sposób odparł 102-krotny reprezentant Polski. Nawiązał tym samym do wypowiedzi Jurka Kilera. Taksówkarz brany za mordercę konwersował ze Stefanem Siarzewskim - szefem mafii liczącej na jego usługi.

A co do Trencina, „Siarze” śmiało można by powiedzieć, że…


- To nie są leszcze Stefan
- A kto?
Wyobraźcie sobie, że wtedy do rozmowy włącza się trener Trencina, Martin Sevela. - My jesteśmy Młode Wilki, nowy narybek. Najlepsi w mieście!
Delikatnie zaskoczonego Stefana stać tylko na jedno pytanie - A co oni umią, te, ci, młodzi wilcy?
- Praktycznie wszystko - odpowiada z uśmiechem jego głos rozsądku. Wtedy też, gwiazdy słowackiego klubu zaczynają się przedstawiać.
- Matus jestem. Umiem asystować, strzelać gole i przewidywać grę tak, że chcą za mnie płacić dwa miliony euro.
- Kingsley. Odbiór piłki bez zlecenia, ze zleceniem zresztą też. Dośrodkowania piłki - produkcja, dystrybucja, asysty drugiego stopnia.
- Martin. Brawurowe tworzenie ofensywnej drużyny z młodych perełek.


Powyższy dialog wymaga fantazji. Zaszczepienie w nim Seveli, ale i Matusa Bery oraz Kingsleya Madu sprawia jednak, że faktycznie mowa o świetnej drużynie na skalę Słowacji. Tak jak Młode Wilki Zbigniewa w „Kilerze” pojmały głównego bohatera, tak Trencin z przewagą dwunastu punktów zdobył mistrzostwo swojego kraju. Dwa razy z rzędu! A dlaczego tak ciągle o tych młodych wilkach? Średnia wieku drużyny z miasta, gdzie mieszka nieco ponad pięćdziesiąt tysięcy osób, wynosi obecnie 21,2 lat. To wynik patrząc na kadrę zawartą na oficjalnej stronie słowackiego klubu. Żadnego gracza mającego ponad trzydzieści lat! Jak wygląda to w przypadku Legii? 25,4. Taki rezultat otrzymujemy licząc w ekipie z Łazienkowskiej również Sandro Kulenovicia, Sebastiana Szymańskiego, Mateusza Wieteskę czy Sadama Sulley’a.


Zasadniczy jest jednak inny fakt. W Legii nie ma i od dawna nie było młodego zawodnika, który byłby kluczową postacią zespołu. Takie momenty miewał Ondrej Duda, ale na dłuższą metę trudno było takim mianem nazwać pomocnika, który w ostatnich dniach odszedł do Herthy Berlin. Tak samo „chwile” bywały u  Rafałała Wolskiego czy Michała Żyry, ale pierwszy szybko został sprzedany, a drugiemu mocno przeszkadzały kontuzje. Gdy patrzymy na najbliższego rywala Legii w europejskich pucharach, takich problemów tam nie ma. Trzon zespołu tworzą młodzieżowcy. Najlepszym strzelcem rozgrywek był Gino van Kessel. 23-letni napastnik strzelił w poprzednich rozgrywkach siedemnaście goli dla Trencina, a teraz odszedł z klubu do Slavii Praga. Kolejny? Wspomniany Bero. Lokalne gazety określają go „klejnotem”. Sam jest ważnym filarem reprezentacji Słowacji do lat 21. Urodził się w 1995 roku, a poza grą, wielki szacunek u kibiców dał mu status wychowanka. W przypadku Bery imponuje umiejętność przewidywania gry. Zawsze jest w tym miejscu, w którym być powinien. To zaobfitowało piętnastoma trafieniami w lidze. Chłodna głowa sprawia, że wychowanka Trencina w wielu przypadkach podejmuje właściwe decyzje, nie marnuje również sytuacji podbramkowych. Inna kwestia, że jego sytuacja jest zbliżona do van Kessela. Gdzie jest haczyk? Piłkarz z Antyli Holenderskich już odszedł, a Słowak dopiero ma zmienić otoczenie. Jak widać 20-latka nie przestraszyła obecna sytuacja panująca nad Bosforem, ponieważ podpisał on kilka dni temu kontrakt z Trabzonsporem, z którym w ostatnich latach często w europejskich pucharach mierzyli się legioniści. Pucz, stan wyjątkowy wprowadzony przez prezydenta Recepa Erdogana - to mówi wiele o położeniu Turków. Choćby ze strachu przed sytuacją w zdestabilizowanym kraju Turcję opuścił Mario Gomez, gwiazdor niemieckiej reprezentacji występujący do tej pory w Besiktasie Stambuł. Młody Słowak przystał jednak na kuszącą ofertę i związał się z bordowo-niebieskimi. Czy jest to dobra informacja dla Legii? Nie do końca...  Słowacy za wszelką cenę chcą, aby Bero został na Słowacji przynajmniej na dwumecz z „Wojskowymi” i pomógł Trenczynowi awansować do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Ciekawe, jak ta decyzja wpłynie na samego zawodnika, który z jednej strony postara się po raz ostatni zaprezentować z jak najlepszej strony przed własną publicznością, ale z drugiej - będzie musiał uważać na swoje zdrowie i w stykowych starciach pewnie odstawi nogę. To będzie ciekawe pożegnanie po 16 latach spędzonych w klubie.


Fascynującym piłkarzem jest lewy obrońca Madu. Ma dwadzieścia lat, świetną wydolność i umiejętność nowoczesnej gry na wspomnianej pozycji. Nigeryjczyk nie notuje wielu kluczowych podań (trzy w poprzednich rozgrywkach), ale ma niezwykle wiele asyst drugiego stopnia. Operowanie piłką nie sprawia mu żadnych kłopotów. Przygotowanie techniczne i siłowe jest w przypadku 20-latka na wysokim poziomie. Lewy defensor nie zagra jednak przeciwko „Wojskowym”, ponieważ znalazł się w kadrze olimpijskiej, a Nigeria pierwszy mecz rozegra już 4 sierpnia. Kolejną „perełką” w szeregach Seveli jest Samuel Kalu, rodak Madu. 17-latek, mimo młodego wieku, potrafi przebojem wbiec w pole karne rywali i strzelić gola lub zanotować asystę. Statystyki napastnika Trenczyna co prawda nie powalają na kolana, jednak warto podkreślić, że Nigeryjczyk pracuje dla drużyny, robi różnicę z przodu i jest niezwykle przygotowany pod względem kondycyjnym. Świetnym graczem jest również Ibrahim Rabiu. Pomocnik dysponuje kapitalnym przeglądem pola i często posyła dokładne piłki w „szesnastkę” przeciwnika. 25-latek nie boi się dryblingu czy strzału na bramkę (5 goli w poprzednim sezonie), a oprócz walorów ofensywnych, Nigeryjczyk dobrze „czyta” grę i notuje sporo przechwytów w środkowej strefie boiska. Warto też wspomnieć o nowym nabytku Słowaków - Rangelu Jandze. Napastnik reprezentujący Curacao, który trafił do Trenczyna z holenderskiego Dordechtu, ma niezwykłą łatwość w strzelaniu goli. Snajper w ubiegłym sezonie w 34. występach w Jupiler League, zdobył 21 bramek i zanotował 2 asysty. 24-latek (senior, jak na lokalne warunki) dobrze się ustawia i wie, w którym momencie wbiec w pole karne, aby pokonać golkipera. Warunki fizyczne pozwalają mu także na skuteczną walkę z defensorami przeciwników.


Trenczyn to 55-tysięczne miasteczko, które do niedawna kibicom kojarzyło się z hokejem, a nie z zespołem piłkarskim. W 2007 roku stery w klubie objął jednak były zawodnik Ajaksu Amsterdam – Tschen La Ling. Urodził się w Hadze i jego rodzice są pochodzenia holendersko-chińskiego. Sam La Ling posiada bardzo szerokie kontakty na cały świecie. Założył akademie w kilku krajach na świecie. Podobny pomysł mają teraz włodarze Legii. Ponadto zna wielu skautów, którzy rozsiani są po całym świecie. Dzięki właśnie takim relacjom ściąga do swojej drużyny zawodników z Nigerii, Chin, Anglii czy Holandii. Przede wszystkim właścicielowi AS Trencin zależy na tanich graczach przejawiających jednak olbrzymi potencjał. Przez ostatnie trzy sezony, wydał na transfery około 300 tysięcy euro, zarobił natomiast 6-7 milionów. Dobrymi przykładami są Brazylijczycy Jairo i Wesley. Jako juniorzy trafili do obecnego mistrza Słowacji, a od niedawna jeden występuje w PAOK, drugi zaś w Club Brugge. Podobnie jest z Mosesem Simonem. Nigeryjczyk ma obecnie 21 lat, a 1,5 roku temu trafił ze Słowacji do belgijskiego KAA Gent, który za piłkarza zapłacił 650 tysięcy euro. Wydano grosze, zawodnika wypromowano w rok, a zgarnięto znacznie większe pieniądze. Teraz gracza z ofensywy wycenia się na przynajmniej trzy miliony euro.


La Ling gdy został właścicielem słowackiej drużyny, a od razu potem spadł z nią z ekstraklasy. Przez trzy lata mozolnie budował zespół co poskutkowało awansem do najwyższej klasy rozgrywkowej w sezonie 2011/2012. Po powrocie AS Trencin zajmował kolejno piąte, trzecie, drugie i dwa razy pierwsze miejsce w tabeli. Duży wpływ na taką postawę klubu ma trener Sawela, który w Trenczynie pracuje od 2009 roku. Posiada podobną wizję rozwoju, co były piłkarz Ajaksu. Otóż obydwaj panowie uważają, iż najważniejszy jest efektowny futbol. Sukcesy, dobre wyniki czy trofea są wartością dodatnią. Taka filozofia pomaga w sprowadzaniu nowych graczy, ale także skautów, którzy z chęcią oglądają trenczyńskie spotkania, a następnie zapisują sobie w zeszytach nazwiska poszczególnych graczy


Mimo wszystko słowacka liga, w porównaniu do polskiej, jest absolutnie zacofana. Na stadion największego klubu w stolicy, Slovana Bratysława, przychodzi na ogół garstka kibiców. Bywają spotkania, że doskonale słyszalne są odgłosy pocisków z okolicznej strzelnicy. Sam stadion jest niezwykle przestarzały, a znalezienie na nim dostępu do internetu graniczy z cudem. Prawa telewizyjne - w porównaniu z Polską - można kupić za garść cukierków - około 600 tysięcy euro. Obiekty w całym kraju nie są najlepsze. Słowacy mogą zazdrościć stadionów sąsiadom z północy. Sam obiekt Trencina nie spełnia wymogów licencyjnych. Mieści się tam około 3,5 tysiąca osób. W najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju podobnego miejsca już nie znajdziemy. Wobec tego, mistrzowie kraju występują w Żylinie. Tamtejsze trybuny pozwalają zasiąść na krzesełkach ponad 11 tysiącom kibiców. Stylem, stadion przypomina miejsce, gdzie swoje spotkania rozgrywa już drugoligowy GKS Bełchatów. Falowany dach jedynie potęguje to wrażenie.


Jeśli już jesteśmy przy obiekcie MSK Żyliny, warto nadmienić, iż Stadion pod Dubnom (oficjalna nazwa stadionu) posiada sztuczną murawę. Zwracał na to uwagę Besnik Hasi po meczu ze Śląskiem Wrocław. - Mecz ze Śląskiem rozpoczęliśmy bez skrzydłowych występujących od pierwszej minuty. Taktyka była spowodowana środowym spotkaniem. Musimy oszczędzać chociażby Michała Kucharczyka. Będzie nam potrzebna szybkość, a sztuczna murawa, jaka jest w Żylinie, może sprzyjać kontuzjom mięśniowym – stwierdził trener na konferencji prasowej.  Nie od dziś wiadomo, iż tego typu nawierzchnia to olbrzymie obciążenie dla kolan i kręgosłupa. Piłkarze Legii będą musieli się więc przyzwyczaić do niecodziennych dla siebie warunków.


Mądrze zarządzany klub w równie sprytny sposób zbuduje stadion. Za obiekt na dwanaście tysięcy miejsc ze sztuczną murawą złoży się klub, ale i słowacka federacja, a nawet rząd. Wszystko ku chwale rozwoju sportu. Przyciąganiu partnerów i sponsorów pomaga klubowa koncepcja: skauting, kontrakt, rozwój, trening, analiza, transfer. W Trenczynie nikt nie liczy na miłość zawodników. To raczej biznesowy układ, w którym obie strony mają być zwycięskie. My z ciebie robimy dobrego piłkarza, ty dajesz nam sukces sportowy i pieniądze z transferu. Na razie udaje się wręcz idealnie. 

- Trencin ma szybkich piłkarzy, którzy są dobrzy technicznie. Będą dla nas bardzo niebezpieczni, szczególnie gdy zostawimy im trochę miejsca na boisku. Musimy być bardzo dobrze zorganizowani - opowiadał o słowackiej drużynie Besnik Hasi, szkoleniowiec Legii. To charekterystyka krótka, lecz wiele mówiąca. Taki jest Trencin - szybki i dokładny w działaniu. Tak na boisku, jak i w gabinetach działaczy. 

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.