Domyślne zdjęcie Legia.Net

Znalezione na blogach

Marcin Szymczyk

Źródło: Blog Adama Dawidziuka, blogiemzkrytej.pl

11.10.2010 23:17

(akt. 15.12.2018 10:59)

W sieci jest coraz więcej stron, informacji i multimediów związanych z Legią Warszawa. Raz w tygodniu będziemy się starali przedstawiać to co naszym zadaniem zasługuje na uwagę. Poniżej prezentujemy dwa teksty znalezione na blogach. Zapraszamy do lektury.

Ja też przed sezonem byłem optymistą - okiemsnajpera.sports.pl

Człowiek patrzył w CV nowych zawodników i myślał: to cholera musi wypalić, nie ma innego wyjścia. Życie wszystko zweryfikowało i to brutalnie. Zamiast gwiazd mamy, jak mawia trener Bogusław Kaczmarek, siódmy sort holenderskich pomarańczy. A Legia wielki problem, bo zimą szykuje się kolejna rewolucja. Tylko jest jeden problem: trzeba zagrać osiem meczów.

Gdzieś pod koniec przygotowań jedna z osób pracujących z drużyną powiedziała: No, orkiestrę mamy, tylko czy ładnie będzie grała. Brzmiało raczej jak żart, bo jak można było się obawiać. Zawodnicy zdobywający ze swoimi poprzednimi klubami mistrzostwa krajów, trener, który z Wisłą osiągał sukcesy na krajowym podwórku. Sporo kasy do wydania. Piękny stadion. Kibice. I klapa.

Klapa, bo taką Legię, jak w meczu z Lechią będziemy oglądać już do końca rundy jesiennej. Owszem, coś jeszcze uda się wygrać, zająć miejsce gdzieś w pierwszej części tabeli, ale to wszystko, na co stać tę drużynę.

Tak sobie myślę, dlaczego po raz kolejny się nie udało. Co w tej Legii jest takiego, że kto tu nie trafi, od razu paraliż. Przecież ci piłkarze nie są tacy słabi, jak pokazują wyniki.

Już nawet nudno krytykować ten zespół, bo ciągle trzeba się powtarzać. Ciężko znaleźć kolejnych winnych, bo ludzi zaczyna brakować. Dlatego zwrócę uwagę na inny czynnik.

Za dużo w tej Legii korporacyjności, za mało spontaniczności. Mnie ten klub się nie podoba. Wchodząc tam czuję się jak handlowiec, który wpadł akurat chcąc coś sprzedać. Jest jakoś tak poważnie, sztywno, aż za oficjalnie. Nie ma atmosfery, że pracuje się w naprawdę fajnym miejscu, gdzie gra się przez tydzień, a nie tylko te dwie godziny jak akurat jest kolejka ligowa. I tam też nie ma drużyny, jak to w korporacjach…

Gdzieś na tzw. górze wymyślono, że trzeba Legię promować. Też dziwne założenie, bo raz, Legię w Polsce zna każdy, a dwa, żaden najwymyślniejszy pomysł czy plakat nic nie zmieni, jeśli drużyna gra słabo. W taki sposób napompowano ten balon marketingowy, dziesiątki spotkań, sesji, promocji, jedna od drugiej wymyślniejsza. Zapomniano o tym, że cała ta maszynka nie będzie funkcjonowała jeśli tych 25 dobrze opłacanych piłkarzy nie będzie dobrze kopać piłki.

Dlatego trzeba przewartościować priorytety. Sprawić, by znowu to trening był najważniejszy, odejść od tej korporacyjności, dodać choć szczyptę uśmiechu. I wprawdzie ta warszawska orkiestra nie zagra na tyle, na ile od niej oczekiwano, jednak może chociaż przestanie fałszować.

 
Dość bajek, czas na konkrety - Blogiem z krytej
 

Za każdym razem, gdy Legia przechodziła kryzys formy słyszałem wielokrotnie powtarzany przez przeciwników tekst o tym, że nie ma się co bać, bo to już nie jest ta Legia co kiedyś. Zawsze uważałem to za bzdurę wypowiadaną przez nie wiedzących co powiedzieć piłkarzy i wierzyłem w skarcenie ich za pychę. Po 0:3 z Lechią, pierwszy raz w życiu uważam, że tekst ten wypowiedziany przez piłkarza dowolnej drużyny Ekstraklasy byłby nie przejawem pychy, ale trzeźwej oceny sytuacji.

Niewyobrażalne całkiem niedawno wyniki stały się smutną rzeczywistością. Biorąc pod uwagę brak umiejętności wyczuwania chwili u członków zarządu Legii, przypuszczam, że Maciej Skorża zostanie zwolniony z klubu jakieś pół sezonu po tym jak wszystko będzie już stracone. W klubie zarządzanym przez piłkarskich profesjonalistów wystawienie prawego obrońcy na środku pomocy byłoby czytelnym sygnałem, że trener oddaje się do dyspozycji zwierzchników. W Legii, zarządzanej przez bajkopisarzy opowiadających kiepskie historie, dowód taktycznej nieudolności zostanie zagłuszony bajdurzeniem o czasie koniecznym do zbudowania zespołu grającego już wkrótce o największe cele.

Mecz z Lechią udowodnił to, czego najbardziej obawiałem się patrząc na postać Skorży. Taktyczna wiedza to jedno. Umiejętność przełożenia jej na wynik to zupełnie inna historia. Skorżę uważa się za dobrego trenera, bo opowiadając o taktyce sprawia wrażenie mądrzejszego niż większość kolegów po fachu. A, że mecze rozgrywa się na murawie a nie przy tablicy, to, niestety dla jego ogromnej wiedzy taktycznej, lepsze wyniki osiągają od niego trenerzy pokroju Marka Bajora czy Macieja Bartoszka (z całym szacunkiem dla obu).

Po tym co zobaczyłem podczas sobotniego meczu, całkowicie straciłem wiarę w to, że Skorża może w Legii jeszcze cokolwiek zadziałać. Myślę, że możemy traktować go jako byłego trenera Legii, nawet jeśli oficjalna decyzja jeszcze nie zapadła. Nie ma co zastanawiać się, czy dać mu jeszcze czas, który zawodnik poprawiłby grę w ataku a który to największy niewypał transferowy. Podstawowym tematem powinna być teraz dyskusja nad postacią nowego trenera.

Zaryzykuję więc przedstawiając jako pierwszy moją kandydaturę. Starszy od Skorży o dwa lata, a sprawiający przy nim wrażenie człowieka z dwukrotnie większym życiowym doświadczeniem. Znający ciężką pracę i wymagający jej od podwładnych. Na dorobku czyli z sukcesami, które mogą robić wrażenie głównie wśród osób znających kontekst w którym pracował. Właściwie bez porażek. Taktyk i strateg, ale przede wszystkim człowiek z charakterem. Kandydat na polskiego Billy Shankly’ego. Panie i panowie, Marcin Sasal. Brać go z Korony póki nie będzie za późno.

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.