Czesław Michniewicz: Mamy olbrzymią satysfakcję
01.10.2021 14:27
- Przed spotkaniem z Leicester zakładaliśmy, że sukces możemy osiągnąć samemu grając w piłkę, pokazując atuty. Gdybyśmy nastawili się tylko na przeszkadzanie przez 90 minut, to nie byłoby szans na zwycięstwo. Oczywiście, były momenty, gdzie było nam trudno, ale Leicester też miało trudne chwile, my także mieliśmy doskonałe sytuacje. Myślę, że wszyscy mamy satysfakcję, że plan, który nakreśliliśmy, łącznie ze zmianami, spowodował, że drużyna cały czas imponowała dobrą grą w obronie, ale i straszyła przeciwnika zdobyciem bramki w każdej chwili.
- Rozmawiałem chwilę z panem prezesem, który jest po delikatnym zabiegu. Żartowałem, pytając się kto go sfaulował, bo w czwartek nie widziałem, żeby miał jakiś problem z barkiem. Z zawodnikami rozmawiamy cały czas, mamy kontakt.
- Z czego najbardziej jestem zadowolony? Ze zwycięstwa, bo to zawsze rozgrzesza inne mankamenty, które się pojawiają w grze. Byliśmy skuteczni, bo strzeliliśmy jednego gola. Najtrudniej wygrać 1:0, i nam się ta sztuka udała, rywalizując przeciwko klasowej drużynie z olbrzymim potencjałem. Ale my też pokazaliśmy, że mamy potencjał. Chcielibyśmy, żeby był on cały czas uwalniany w lidze, żeby grać z takim zaangażowaniem, pasją, poświęceniem. To na pewno dla nas wskazówka, że Legia grająca tak, jak wczoraj, ma szansę często wygrywać, a Legia, której pasji może czasami zabraknąć, będzie normalnym zespołem w ekstraklasie. Mamy tego świadomość, że musimy grać tak, jak z Leicester.
- W końcówce mogły paść jeszcze dwie bramki – dobrze, że skończyło się tylko 1:0, bo po 3:0 można odlecieć? Haha. Rozmawiałem dziś z Kastratim i Mahirem. Była jeszcze jedna doskonała sytuacja, która umknęła wszystkim. Mahir oddał strzał tuż przed zejściem z boiska, mógł zagrać do Kastratiego, który byłby sam na sam, nie wiem czy by znowu do kogoś nie podawał. Ale to też była doskonała sytuacja. Każde zwycięstwo cieszy. Oczywiście, w końcówce byłoby mniej nerwów, gdybyśmy strzelili drugiego gola, ale z drugiej strony – nie przeżylibyśmy takich emocji. Do teraz mam ciarki, jak przypomnę sobie, jak wyglądały trybuny w ostatnich minutach, jaki był doping, jak to wszystko nas niosło. Sądzę, że warto było wygrać 1:0, żeby właśnie tego posłuchać. Przy 2:0 być może nie byłoby takiej euforii.
- Niektórzy pytają, czy Legia w pucharach i w lidze to na pewno ta sama drużyna? Nie jest to łatwe, wszyscy o tym doskonale wiemy. Grać w tygodniu, na europejskich salonach, a później przestawić się na ligę... Nie chodzi o to, że komuś się nie chce. Skończyliśmy mecz późno w nocy, nie jest łatwo zasnąć po takim spotkaniu jak z Leicester. Emocje są, w organizmie wszystko buzuje. Dziś był lekki rozruch, jutro wyjeżdżamy już do Gdańska, i trzeba się skoncentrować na następny mecz. Musimy się tego uczyć, nie chcemy żadnych wytłumaczeń. Po prostu chcemy się tego uczyć, bo to przyjemność wygrywać w Lidze Europy. Ale żeby za rok być w tym samym miejscu, albo wyżej, to trzeba zdobyć mistrzostwo. I taki mamy cel. Zawodnicy mają tego świadomość, to nie jest tak, że wybierają sobie mecze, w których zagrają dobrze, a w których słabiej. Naszą rolą jest to, by wykorzystać potencjał piłkarzy, którzy są wypoczęci. Przed meczem w Gdańsku na pewno będzie kilka zmian, bo nie wszyscy zdążą się zregenerować, niektórzy są też kontuzjowani, jak Johansson. I na pewno będziemy szukać troszkę innych rozwiązań.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z sześciu punktów po dwóch meczach, ale mamy świadomość, że sytuacja w grupie niczego jeszcze nie przesądza. Spartak niespodziewanie wygrał z Napoli i wszyscy liczą się w grze. My mamy sześć punktów, Leicester i Napoli mają po jednym punkcie. Gra będzie się toczyła do końca, do zdobycia jeszcze 12 „oczek”. Cieszymy się, że gramy dobrze, pokazujemy się w Europie, nie przynosimy nikomu wstydu. Wręcz przeciwnie, pokazujemy polską piłkę z dobrej strony, i też to, że polski zespół, nie grając przez kilka lat w Lidze Europy, może coś ciekawego wnieść do futbolu europejskiego.
Mahir Emreli miał pseudonim Bodo, potem Praga, a teraz Leicester. – Fajnie się rozwija? Tak. To, przede wszystkim, fantastyczny człowiek. Od początku jest między mną a nim nic sympatii. Rozmawiamy po rosyjsku. To taki typ piłkarza, który potrzebuje wsparcia, bliskości, otwartości, aby pewne rzeczy wytłumaczyć mu w życzliwy sposób. Bardzo lubi ciężko pracować, często zostaje po treningach, bardzo często jeszcze dodatkowo chce coś robić. Cieszy mnie to, że szybko się wkomponował w drużynę. Zachowuje się, jakby był u nas od zawsze. Nie ma jakiejś bariery między nim a zawodnikami czy pracownikami w klubie. On jest nasz. Po prostu, on jest nasz, świetnie się tu czuje. Życzę sobie i jemu z całego serca, aby zdobywał bramki w każdym spotkaniu.
O Miszcie
- Rozmawiałem z Czarkiem Misztą. Trenowały dziś dwie grupy: jedna miała zajęcia wyrównawcze, a druga – regeneracyjne. Przyszli m.in. Josue, Andre, Czarek, aby popatrzeć, jak trenują koledzy. Rozmawiałem z nim. Mówię do niego: "Czarek, w mojej ocenie twojej sytuacji boiskowej nic się nie zmieniło. Wierzę w ciebie po Rakowie, po Leicester, ale musisz zachować spokój, równowagę, żeby też za daleko nie odfrunąć, bo to jest piłka, która uczy pokory". Powiedziałem mu taką rzecz, którą zawsze powtarzam, czyli "Pracuj w ciszy, niech efekty robią hałas". To takie przesłanie dla niego. W ten sposób z nim rozmawiałem.
O Lechii
- Zgadzam się, że widać powiew świeżości w tej drużynie. Uważam, że Lechia bardzo dużo zawdzięcza Piotrkowi Stokowcowi, który pracował tam długo, z sukcesami i zapisał się w historii tego klubu. Teraz przyszedł nowy szkoleniowiec. Zawsze na początku jest poruszenie, bo przychodzi nowy trener, są nowe rozwiązania - i wszystko dobrze funkcjonuje. I to po Lechii widać. Powinna wygrać w Krakowie, wygrała w Łęcznej. Ma dobry okres i na pewno będzie chciała się pokazać jak najlepiej. Tym bardziej, że gra przeciwko Legii to zawsze jest nobilitacja, żadnego ciśnienia nie ma, podobnie jak graliśmy z Leicester. Ciśnienie jest po drugiej stronie, ciśnienie jest dzisiaj na nas, sztanga jest teraz w naszych rękach, musimy ją unieść. Nie będzie to na pewno łatwe spotkanie. Musimy być dobrze przygotowani, jechać z nastawieniem, aby pokazać umiejętności. Czasami bywa tak, że determinacja przeciwnika powoduje, że jeśli nie dołożymy tego z własnej strony, to po prostu nie wygra się meczu.
- Jest kilku ciekawych zawodników. Przygotowując się do meczu z Leicester, równocześnie opracowywaliśmy analizę Lechii Gdańsk. Szczerze mówiąc, do wczoraj nie zajmowałem się Lechią, Przemek Małecki przygotował analizę. Za chwilkę pójdę, obejrzę wszystko to, co będę chciał, bo czasu jest niewiele. Najbliższy mecz jest najważniejszy. Musimy być przygotowani na to, że Lechia będzie starała się pokazać swój potencjał. Nam to pasuje. To zespół, który chce grać w piłkę. To nie jest drużyna, która broni bramki i ma dziesięciu zawodników przed własnym polem karnym. Łukasz Zwoliński, mój bardzo dobry znajomy ze Szczecina, znajduje się w świetnej dyspozycji, strzela gole. Pytanie dotyczyło Flavio Paixao - myślę, że dziś groźniejszy jest Zwoliński, który jest naprawdę w bardzo dobrej formie.
- Po takim meczu jak z Leicester, trudno będzie wykrzesać kolejne pokłady energii u zawodników? Wierzę w to, że tak nie będzie i zmobilizujemy się w stu procentach. Jestem przekonany o tym, że tak się stanie. Każdy ma świadomość, że troszeczkę punktów już potraciliśmy. Każdy wie, że przegraliśmy z Rakowem, ale graliśmy dobrze. Tak jak powiedział Pep Guardiola – "Czasami jest tak, że grasz dobrze i przegrywasz mecz". Nie graliśmy wcześniej, powiedzmy, lepiej z Górnikiem Łęczną, a zwyciężyliśmy. Nie martwimy się o mobilizację. Wszyscy chcą grać. Pytałem się dziś Josue, czy jest gotowy na niedzielę. Mówi, że oczywiście, jak najbardziej, jest gotowy. Wszystko jest okej.
O sytuacji kadrowej
- Johansson nie zagra w Gdańsku. Przejdzie szczegółowe badania całego ciała. Musimy się zastanowić, skąd biorą się jego problemy. To bardzo dobry piłkarz, ale na razie rzadko gra, trenuje. Na pewno potrafi grać lepiej niż to, co pokazał, a pokazał dużo. Ma swojego specjalistę w Szwecji, który leczył go przez całą karierę, chciałby się też z nim skonsultować. Być może pojedzie tam na kilka dni, w przerwie na reprezentacje.
- Luquinhas trenował dziś indywidualnie. Jeśli nie będzie gotowy na sto procent, to nie zabierzemy go do Gdańska.
- Artur Boruc przechodzi szczegółowe badania, konsultacje z różnymi lekarzami. Sytuacja z kręgosłupem nie jest łatwa, wielu specjalistów wypowiada się na temat jego urazu. Zobaczymy, kiedy będzie mógł wrócić do treningów. Bardzo na niego liczymy. Artur też chce bardzo grać, ale zdrowie niestety nie pozwala. Ostatecznej diagnozy jeszcze nie ma. Ja nie wiem, Artur nie wie, kiedy będzie mógł teoretycznie wznowić zajęcia. Musimy uzbroić się troszkę w cierpliwość.
O Pucharze Polski
- Dowiedziałem się dopiero od Konrada Paśniewskiego, naszego menedżera drużyny, że zagramy ze Świtem Skolwin w 1/16 finału Pucharu Polski. Akurat znam to miejsce, klub. Pracując w Szczecinie, byłem na kilku meczach. Na pewno czeka nas daleka podróż. Wszystko się zbiegnie. W czwartek – Neapol, w niedzielę – Gliwice, w środę albo w czwartek – Szczecin, i później jeszcze Pogoń u siebie. Trudny okres przed nami, jeśli chodzi o podróże, regenerację. Musimy zadbać o każdy szczegół, ale myślę, że poradzimy sobie.
O przerwie na mecze reprezentacji
- Część zawodników na pewno dostanie kilka dni wolnego. Zaplanowaliśmy treningi w środę popołudniu, spotkamy się tutaj z większą częścią zawodników, którzy zostaną. Choć większa część to może złe słowo, bo z tego co policzyliśmy, to wczoraj było 14 albo 15 piłkarzy, którzy wyjadą na reprezentacje. Część na pewno będzie trenowała z nami, część będzie ćwiczyła i grała mecze w rezerwach. Będziemy chcieli też włączyć do treningów chłopców z CLJ i rezerw, aby uzupełnić kadrę, przyjrzeć się tym zawodnikom i zmotywować ich do tego, aby rozwijali się jak najszybciej.
O meczu rezerw
- Legia II zagra z Polonią – którzy zawodnicy z "jedynki" mogą wystąpić w tym meczu, zostać tutaj? Raczej ci, którzy byli dotychczas. Nie trenował z nami Szymek Włodarczyk, bo uznaliśmy, że młodzi zawodnicy potrzebują normalnego mikrocyklu, żeby w tygodniu mocno potrenować, aby był czas na siłownię, wytrzymałość, szybkość, wyizolowany trening indywidualny. Uznaliśmy, że on, Bartłomiej Ciepiela i jeszcze kilku młodych graczy, którzy czasami z nami trenowali, będą trenować teraz przez jakiś czas z drugą drużyną, by zachować ciągłość. Szymon na pewno dużo zyskał, jeżdżąc z nami na puchary, zobaczył jak od środka wygląda piłka europejska, ale sportowo też troszeczkę stracił, bo treningów nie było tyle, ile by chciał. Widać to po nim doskonale, ma dziś duży problem z motoryką, a to był jego największy atut, dzięki któremu zdobywał bramki.
- Kacper Kostorz jedzie do Gdańska, jest w coraz lepszej formie. Żałowałem bardzo, że wczoraj nie zagrał Ernest Muci. Rozmawiałem z nim po meczu i mówiłem, że przykro mi, iż wygląda świetnie, a nie wystąpił. Odpowiedział, że doskonale to rozumie. Bardzo podobała mi się jego wypowiedź, powiedział, że on to doskonale rozumie, że taka była potrzeba chwili, że w tym momencie inni gracze byli bardziej potrzebni. Na pewno Muci będzie tym zawodnikiem, który dostanie szansę w Gdańsku. Coraz lepiej wygląda Kacper Kostorz, oby nic mu się nie wydarzyło, bo wiemy o jego problemach zdrowotnych. Idzie cały czas do góry - gol w pucharze, dobra gra w drugiej drużynie. Myślę, że to taki piłkarz, który lada moment dostanie szanse.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.