Grano dzisiaj (30.07). Wygrana z Celtikiem
30.07.2024 06:00
Minęło 9 lat od wyjazdowego meczu z FK Kukesi w 3. rundzie eliminacji Ligi Europy. Coraz lepszy Nemanja Nikolić zdobył bramkę na 1:0, ale gospodarze wyrównali. Cieszyli się z gola 120 sekund, bo Legia znowu prowadziła, tym razem za sprawą strzału Jakuba Rzeźniczaka. W tym momencie na murawę padł Ondrej Duda, trafiony w głowę kamieniem rzuconym z trybun. Arbiter przerwał spotkanie, a to oznaczało walkower dla "Wojskowych", co w zasadzie przesądzało losy rywalizacji (fotoreportaż jest dostępny TUTAJ). Trzeba było postawić kropkę nad "i" w Warszawie, i tak się stało.
MECZ Z CELTIKIEM
Równo 10 lat temu miał miejsce pierwszy mecz z Celtikiem FC w 3. rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Kibice stołecznego zespołu nie zawiedli się na swoich zawodnikach, gdyż obejrzeli świetny mecz w ich wykonaniu. Dwie bramki Miroslava Radovicia, jedna Michała Żyry i Jakuba Koseckiego pozwoliły zdecydowanie pokonać rywali ze Szkocji 4:1. Goście grali całą drugą połowę w dziesięciu, po czerwonej kartce dla Efe Ambrose. Dwóch rzutów karnych nie wykorzystał natomiast Ivica Vrdoljak. Zdjęcia można obejrzeć w TYM MIEJSCU.
– Taka jest piłka, czasem jest mało sytuacji i dużo bramek, zaś czasem dużo okazji i mało goli. To fajnie widzieć tak walczącą polską drużynę w pucharach, jestem dumny ze swoich zawodników. Pokazali umiejętności i charakter – powiedział na konferencji prasowej trener Henning Berg. To, co stało się po rewanżu… Chyba każdy pamięta. Legia wygrała 2:0, ale ze względu na wpuszczenie na boisko nieuprawnionego do gry Bartosza Bereszyńskiego została ukarana walkowerem. I odpadła z gry o wejście do fazy grupowej Champions League.
ELIMINACJE
Trzydziestego lipca 2009 roku "Wojskowi" mierzyli się z Broendby Kopenhaga w pierwszym meczu 3. rundy eliminacji Ligi Europy. Żadna z polskich telewizji nie zdecydowała się na zakup praw do transmisji, choć może to dobrze, bo przynajmniej obyło się bez stanów przedzawałowych. To nie był dzień Legii, a Jana Muchy. Słowak bronił wspaniale, wielokrotnie interweniując w prawie beznadziejnych sytuacjach. Szczęście było przy nim i przy Legii, bo objęła prowadzenie. Maciej Iwański wykorzystał rzut karny po ewidentnym faulu na Sebastianie Szałachowskim. Minimalnego prowadzenia nie udało się utrzymać do końca meczu. Duńczycy dostali prezent od sędziego Carlosa Velasco Carballo z Hiszpanii. Żartowano, że arbitrowi zrobiło się żal marnujących sytuacje na potęgę gospodarzy i podarował im rzut karny. Uznał, że Jakub Rzeźniczak przytrzymywał Mortena Rasmussena, ale można oglądać powtórki w nieskończoność i trudno się zgodzić z tą decyzją. Fotoreportaż jest dostępny TUTAJ.
– Przy rzucie karnym dla Broendby sędzia zachował się trochę groteskowo. Była to zwykła walka w powietrzu, jakich wiele w polu karnym. Zawodnicy często delikatnie się przytrzymują, popychają. Takich sytuacji w meczu zawsze jest co najmniej kilka. Teatralne zachowanie rywala w polu karnym i krzyk wystarczył arbitrowi do podyktowania jedenastki. Trzeba jednak sprawiedliwie oddać, że Duńczycy stworzyli sobie mnóstwo sytuacji bramkowych, nasza gra momentami wyglądała jak obrona Częstochowy. Choć sami także mieliśmy sytuacje, ale udało się wykorzystać tylko jedną – ocenił na gorąco po spotkaniu Rzeźniczak. Szczęście skończyło się w rewanżu. Legia zremisowała 2:2 i odpadła z rywalizacji o LE, nie przegrywając meczu.
BEZ BRAMEK
Dokładnie 19 lat temu warszawiacy bezbramkowo zremisowali na wyjeździe z Górnikiem Łęczna. W pierwszej połowie Legia grała słabo. Zawodnicy ze stolicy Polski głównie się bronili, a akcje ofensywne były zbyt rzadkie i czytelne. Jedynym plusem była postawa Łukasza Fabiańskiego. Druga połowa okazała się nieco lepsza w wykonaniu "Wojskowych", ale w końcówce Górnik stworzył sobie dwie niezwykle groźne sytuacje i był bliższy zwycięstwa.
– Było to dobre, emocjonujące widowisko i uważam, że remis jest właściwym odzwierciedleniem tego, co działo się na boisku – skomentował ówczesny trener Legii, Jacek Zieliński. – Za nami dwa ligowe mecze i dwa remisy. Zdajemy sobie sprawę, że swoją postawą i wynikami zawiedliśmy kibiców. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by w następnych spotkaniach odzyskać zaufanie naszych fanów i zacząć wygrywać. Myślę, że powoli się rozkręcamy i z meczu na mecz będzie coraz lepiej – mówił Sebastian Szałachowski. Zdjęcia można obejrzeć TUTAJ.
TYSIĘCZNY GOL
W 1960 roku, na przełomie lipca i sierpnia, rozegrano trzy następne kolejki, a kibice równie skrupulatnie liczyli punkty, co gole. Według wyliczeń statystyków wychodziło, że Legia zbliża się do 1000. bramki zdobytej na ligowych boiskach. Licznik wskazywał liczbę 998, a że w pierwszym lipcowym spotkaniu "Wojskowi" ulegli w Zabrzu Górnikowi 0:2, nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Tydzień później szansa na jubileuszowego gola była większa, bo drużyna Górskiego grała u siebie z Lechią Gdańsk. Goście bronili się dzielnie, ale biegając za legionistami w duchocie, z każdą minutą tracili siły – wystarczyło ich na pierwszą połowę. Po przerwie rozpoczął się koncert gospodarzy. Najpierw cieszył się Lucjan Brychczy, który dał drużynie prowadzenie. Spiker ogłosił, że to gol numer 999, a więc publiczność czekała niecierpliwie na kolejnego, jubileuszowego. W końcu się udało, a na karty historii wpisał się Tadeusz Błażejewski, który, by nie było wątpliwości, dołożył jeszcze 2 bramki.
MECZE LEGII Z 30 LIPCA:
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2016/2017 | ||
2015/2016 | ||
2014/2015 | ||
2009/2010 | ||
2005/2006 |
| |
1994/1995 | ||
1988/1989 | ||
1976/1977 | Deyna II | |
1960 | Brychczy, Błażejewski III | |
1950 |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.