Historia Martinsa w Legii – Napoleon i procesor, który ostatnio się przegrzewał
13.01.2022 15:40
– Sprowadziliśmy zawodnika doświadczonego, który wniesie do zespołu odpowiednią jakość. Nie będzie wygrywał pojedynków w powietrzu jak Cafu, ale będzie w stanie zebrać wiele drugich piłek. Potrzebowaliśmy takiego pomocnika. W polskiej lidze niezbędna jest walka i agresywna gra. Jestem przekonany, że odnajdzie się w takiej grze i będzie nieustępliwy. Cenię jego wielkie zaangażowanie na placu gry. Potrafi się również dopasować do założeń taktycznych – opisywał Andre Martinsa ówczesny szkoleniowiec Legii, Ricardo Sa Pinto, który wcześniej pracował z nim w Sportingu CP.
Piłkarz sezonu
Martins trafił do Legii we wrześniu 2018 roku, już po zamknięciu okna transferowego, bo był wolnym zawodnikiem, po rozstaniu z Olympiakosem Pireus. Sprowadził go Sa Pinto, który właśnie obejmował stanowisko pierwszego trenera. Zadebiutował w wygranym 1:0 meczu z Lechem Poznań, wszedł na boisko w 89. minucie, zmieniając Domagoja Antolicia. Z początku potrzebował więcej czasu, by lepiej przygotować się fizycznie, kondycyjnie i nabrać pewności siebie, w końcu przeniósł się na Łazienkowską po prawie miesiącu bez treningów z zespołem.
Dość szybko wywalczył miejsce w podstawowym składzie, stopniowo podkręcając tempo. Dodatkowo, zaczął przywiązywać się do klubu i Warszawy, w której czuł się szczęśliwy. Sam mówił, że Legia podała mu rękę w trudnej sytuacji, a on chciał się odwdzięczyć. Zależało mu na kontynuowaniu gry w barwach "Wojskowych", co zostało zrealizowane. Portugalczyk prezentował się obiecująco, został zresztą piłkarzem sezonu 2018/19 według czytelników i redakcji Legia.Net.
W kolejnych rozgrywkach również grał bardzo często, utrzymał dobry poziom. Portugalczyk współpracował w środku pola m.in. Antoliciem czy wcześniej ze swoim rodakiem, Cafu. Jesienią nie zawodził (najwięcej minut w lidze wśród piłkarzy z pola), był sercem drużyny, choć niektórzy spodziewali się pewnie po nim więcej, mając w pamięci jego pierwszy sezon w Warszawie. Wiosną nieco spuścił z tonu, kilka razy przez to usiadł na ławce rezerwowych. Chwilę przed pandemią podpisał nowy kontrakt do czerwca 2022 roku, z opcją przedłużenia.
Napoleon, RAM i procesor
Przygotowania do sezonu 2020/21 rozpoczął od powrotu do zdrowia po kontuzji. Był stopniowo wprowadzany do obciążeń treningowych. Jego sytuacja zmieniła się w końcówce jesieni – wówczas, przy sporych brakach kadrowych, wskoczył do składu i wykorzystał szansę. Być może wpływ na to miała zmiana ustawienia – w drugiej linii było miejsce dla trzech środkowych pomocników. W wyjazdowym meczu z Wartą Poznań (3:0) wszedł na boisko w 75. minucie. I od tego momentu grał praktycznie cały czas. Udało się go przywrócić, przez co zaczął przypominać piłkarza z czasów, gdy był prowadzony przez Sa Pinto. Wypełniał zadania nakreślone przez trenera, dawał kolegom poczucie bezpieczeństwa, ale było go za mało w grze do przodu. Jednak w pierwszej części 2021 roku zdołał podkręcić obroty.
– To taki nasz Napoleon. Fantastyczny jest w środku pola, ma dużą pamięć operacyjną. Ma szybki RAM, myśli szybciej od innych, wyprzedza innych ustawieniem, potrafi się fajnie odnaleźć. Bardzo ważny zawodnik. Pamiętam jak rozmawiałem z nim po Warcie, po odwołanym meczu jesienią, o tym że mało grał, zanim tu przyszliśmy. Mówił otwarcie, że jest świadomy, że wiele nie pogra, bo jest Bartek Slisz jako młodzieżowiec, a gramy na jednego defensywnego pomocnika. Powiedziałem mu żeby trenował, a jak będzie dobrze wyglądał, to my znajdziemy mu pozycję na boisku. Już jesienią miał dobry moment, a wiosną grał super. Czasem był zmieniany, ale nie dlatego, że grał słabo, ale dlatego, że nie mieliśmy innego młodzieżowca. To jeden z naszych najważniejszych zawodników w przekroju całego sezonu – opowiadał po zdobyciu mistrzostwa Polski były już trener Legii, Czesław Michniewicz.
Martins był wtedy jednym z najważniejszych graczy w środku pola. Inteligentnie rozgrywał piłkę i pomimo braków fizycznych wielokrotnie wyłuskiwał futbolówkę spod nóg rywali. – Bardzo mądry piłkarz, to procesor całej naszej drużyny – stwierdził Michniewicz. Ale w ostatnim półroczu u Portugalczyka dało się zaobserwować spadek formy, wypadł bardzo słabo pod względem kreowania sytuacji, z czym wcześniej nie miał większych problemów. Zaczął grać gorzej, podobnie jak reszta zespołu. Z czasem stracił miejsce w podstawowym składzie, nie był w stanie wytrzymać reżimu gry co trzy dni, jego organizm nie dawał sobie z tym rady. Niedawno był cieniem samego siebie. Nie ustrzegł się poważnych błędów. Tak naprawdę jego największą zasługą w rundzie jesiennej było to, że w rewanżu ze Slavią Praga (2:1) obrońca gości, Tomas Holes, już w 3. minucie, po faulu na nim, został ukarany czerwoną kartką.
Rozstanie
Środkowy pomocnik po ostatnim meczu w 2021 roku miał rozmowę z trenerem Aleksandarem Vukoviciem na temat przyszłości. Usłyszał, że nie jest w planach na najbliższą rundę, stąd także pozyskanie Patryka Sokołowskiego. Dodatkowo Portugalczyk 21. stycznia skończy już 32 lata, a jego umowa z Legią wygasała za niespełna 6 miesięcy i nie została przedłużona, choć zawierała taką możliwość.
Martins rozegrał 128 oficjalnych meczów w Legii. Jego liczby nie powalają na kolana, zdobył jedynie 2 bramki, a przy 6 asystował. Był dwukrotnym mistrzem Polski (2020, 2021). Teraz podpisał 1,5-roczny kontrakt z Hapoelem Beer Szewa.
Dziękujemy za wszystko i życzymy powodzenia!
PROFIL ANDRE MARTINSA DOSTĘPNY JEST W DZIALE HISTORIA
- Relacje z przygotowań Legii do rundy wiosennej - informacje, foto i wideo
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.