Ivica Vrdoljak w meczu z Wisłą Kraków
04.10.2011 17:58
Dla nastolatków wchodzących do zespołu nie ma nic ważniejszego, niż zdobycie zaufania ze strony drużynowej "starszyzny”. Takie chwile jak wspomniana powyżej na długo zapadają w pamięci młodych piłkarzy wzmacniając ich mentalnie. Tym jednym zachowaniem kapitan Legii dał drużynie więcej, niż przez 90 minut na boisku. Być może przyczyni się do tego, że pewniejszy siebie Żyro wreszcie zdobędzie pierwszego gola w oficjalnym meczu i szybciej wypłynie na szersze wody? Póki co, Vrdoljak wysłał kibicom jasny i czytelny sygnał – jesteśmy prawdziwą drużyną: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!
Reakcja Chorwata zasługuje na uwagę tym bardziej, że tego dnia "Ivo” rozgrywał swój własny mecz – toczył nierówny bój z własnymi niedoskonałościami. Łatwo jest zdobyć się na przyjacielski gest, gdy wszystko się udaje, a dłonie kibiców same składają się do oklasków. Znacznie trudniej jednak powtórzyć to w mniej sprzyjających okolicznościach.
Nieco w cieniu wykreowanej przez media "papierowej” rywalizacji Ljuboji z Bitonem, trwała walka o panowanie w środkowej strefie boiska między nie najlepiej dysponowanymi w ostatnim czasie Vrdoljakiem i Sobolewskim. Paradoksalnie więc, to nie oni, a uzupełniający linię pomocy Janusz Gol został pierwszoplanową postacią meczu.
Wróćmy jednak do Vrdoljaka. Najpierw, w 8. minucie, zbyt łatwo dał się ograć Iliewowi, ale na szczęście płaskie dośrodkowanie Serba zostało wybite przez obrońców. Znacznie goręcej pod bramką Kuciaka zrobiło się tuż przed przerwą. Tym razem Ivica nie poradził sobie z Kirmem, który korzystając z okazji dorzucił futbolówkę wprost na głowę Bitona. Gdyby wiślacy zdobyli wówczas gola "do szatni”, to druga połowa byłaby dla legionistów zdecydowanie trudniejsza. Jeśli do tych dwóch sprokurowanych sytuacji dodamy jeszcze kilka strat, wynikających tylko i wyłącznie z bezsensownego holowania piłki, ocena gry Chorwata nie może być pozytywna. Znamienna jest również statystyka – pierwsze pół godziny meczu przyniosło tylko jedno przewinienie podopiecznych Skorży, przy aż dziesięciu faulach gości. To też w jakiś sposób kłóci się z wizerunkiem Ivicy jako "starożytnego gladiatora”, harującego od jednego do drugiego pola karnego i walczącego o każdą stykową piłkę…
Po przerwie gra Vrdoljaka wyglądała już zdecydowanie lepiej. Zamiast niecelnych podań obserwowaliśmy dokładne podania wszerz boiska, które pomagały rozerwać nieskoordynowane szyki obronne rywala. Mimo żółtej kartki na koncie zanotował kilka imponujących odbiorów, z powodzeniem wygrywał też pojedynki w powietrzu. Po raz kolejny okazało się, że jeśli "Ivo” skupi się na wykorzystywaniu swoich atutów w destrukcji, doda do tego swoje cechy wolicjonalne i przestanie zbyt długo trzymać futbolówkę przy nodze, to jest absolutnie kluczowym zawodnikiem Legii. Po prostu sam piłkarz i trener muszą zrozumieć, że "Ivo" nie ma predyspozycji do bycia playmakerem, ale może pomóc zespołowi inaczej.
Ivica do każdego meczu podchodzi bardzo emocjonalnie. Kolejne nieudane zagrania tylko pogłębiają jego frustrację, co przekłada się na dalszą postawę. Oby zła karta Chorwata wkrótce się odwróciła, a druga połowa niedzielnej potyczki była zapowiedzią lepszych dla niego dni. On na to naprawdę zasługuje. I jako piłkarz, i jako kapitan!
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.