Komentarz: Scenariusz znów się powtarza...
25.07.2018 14:01
Dean Klafurić jeszcze dwa miesiące temu był wychwalany, pozbierał zespół, nie przegrał meczu, sięgnął po dublet. I niestety mam wrażenie, że wiele osób w klubie uwierzyło – jesteśmy najlepsi, co by się nie działo, na koniec jesteśmy mistrzami. Zapomniano o stylu w jakim po tytuł sięgnęliśmy.
Minął miesiąc, rozpoczął się okres przygotowawczy. Dawno nie było zgrupowania, na którym piłkarze mieliby tak jasno nakreślony plan – wszystko było podporządkowane motoryce i nowemu ustawieniu. Tak jak trener Stanisław Czerczesow śmiało postawił na grę wysokim pressingiem, tak Klafurić na rolę wahadłowych i trójkę obrońców z tyłu. Tak jak za poprzedników, treningów taktycznych niemal nie było, tak teraz było ich naprawdę dużo. Jest jednak duża różnica między Rosjaninem i Chorwatem. Ten pierwszy zrobił szybki przegląd kadr, dopasował taktykę do stanu posiadania i osiągnął zamierzony rezultat. Tutaj od początku coś nie grało. Straciliśmy dwie bramki ze Stalą Mielec, trzy z Górnikiem Łęczna. Coś było nie tak i kontynuacją tego były mecze z Arką, Zagłębiem czy Spartakiem Trnawa. Teraz chyba jeszcze doszedł aspekt psychologiczny, morale siadło. Jest słabo, a nasz szkoleniowiec wierzy w powodzenie swojego projektu i nie chce się z niego wycofać. Tyle, że w kadrze Legii nie ma poza Michałem Pazdanem obrońcy nadającego się do gry systemem trójką obrońców, a wahadłowych też brak – Michał Kucharczyk się uczy tego systemu, podobnie jak Marko Vesović.
Ktoś powie, że systemy nie grają, ale prawda jest taka, że nie jest to system dla każdego. Piłkarze Spartaka Trnawa mówili, że trener Radoslav Latal też ćwiczył z nimi przez pięć dni ustawienie 3-5-2, ale nie czuli się w nim dobrze i temat został porzucony. Podobnie uczynił przed rokiem trener Romeo Jozak. To tyle tytułem trenera, ale problem jest przecież znacznie szerszy. Przypomnijmy sobie, że rok temu o tej porze wcale nie graliśmy lepiej – efektem było odpadnięcie z eliminacji Ligi Mistrzów, a po chwili z eliminacji Ligi Europy. Dwa lata temu też nie wyglądaliśmy dobrze, ale udało się przejść Dundalk i potem wszystko odpaliło. Początki sezonu nie są mocną stroną Legii i przyczyn znów jest wiele.
O kilku z nich powiedział po meczu Miroslav Radović i spotkała go za to krytyka. Można polemizować, czy czas był odpowiedni, czy powinien to robić w momencie, gdy sam sportowo nie wygląda jeszcze dobrze. Ale jako kapitan wziął na siebie odpowiedzialność i powiedział prawdę! Legia co sezon wygląda inaczej, zmian jest bardzo dużo, a trener po osiągnieciu sukcesu, albo często już w przerwie zimowej, musi budować zespół od nowa. Jednemu rozmontowuje się atak – patrz odejście Nemanji Nikolicia i Aleksandara Prijovicia w jednym oknie i nie sprowadza namiastki następców, a innemu obronę – odejścia jednego dnia Jakuba Czerwińskiego i Macieja Dąbrowskiego. Mogliśmy się zgadzać lub nie z odejściem „Dąbka” – ale zapłacono mu osiem pensji, by tylko odszedł z klubu, by zrobić miejsce dla Mauricio, który zagrał w sumie kilka minut w pierwszym zespole – brzmi groteskowo prawda? A ten Dąbrowski już dwukrotnie przyjechał na Łazienkowską i cieszył się z wygranej. Z klubu bez żalu pożegnano Tomasza Jodłowca, a jestem przekonany, że dziś rządziłby w środkowej linii Legii. Krzysztof Mączyński czy Domagoj Antolić nie dadzą drużynie tyle, ile dawał „Jodła”. I można by tak długo – polityka transferowa Legii też jest powodem do tego, że tak to wszystko wygląda.
Ktoś wyrwał z kontekstu słowa Radovicia i napisał, że skrytykował nowe nabytki Legii czyli Carlitosa i Jose Kante. A znów powiedział prawdę – gra w innym polskim klubie i w Legii to dwa różne światy. Przerabiali to inni piłkarze wcześniej, potrzebując pół roku na aklimatyzację. Jednocześnie podkreślił, że będzie z nich pożytek, ale obaj potrzebują czasu – ale tego już rzetelność dziennikarska nie wzięła pod uwagę. Co ciekawe teksty wyszły spod piór dziennikarzy, których nawet w mix zonie nie było i nie słyszeli tego na własne uszy. Być może, pisali na podstawie Twittera i zacytowanych przez kogoś słow.
Teraz jednak znów mówimy o zmianie trenera – czwartej w ciągu roku! Jeśli już do tego ma dojść, to błagam o jedno. Niech przyjdzie trener przez duże „T”, a nie dyrektor sportowy na ławkę szkoleniową czy kandydat na trenera. Skoro stać nas na reprezentantów kraju, piłkarzy ocierających się o dużą piłkę, to postawmy też na fachowca w sztabie. W ostatnich latach jako uznany szkoleniowiec przyszedł do nas jedynie Czerczesow, który został właśnie nominowany przez FIFA do miana najlepszego trenera roku. Ktoś taki u nas pracował! I kogoś takiego powinniśmy szukać. A może warto wykręcić numer do Stanisława Czerczesowa? Wielokrotnie mówił, że w Legii nie pracował dla pieniędzy. Mógłby to teraz potwierdzić.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.