News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Arką Gdynia

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

09.07.2017 10:11

(akt. 21.12.2018 15:36)

Piłkarze Legii znów nie zdobyli Superpucharu. Legioniści mogli i powinni rozstrzygnąć losy spotkania w pierwszej połowie meczu, ale brakowało szczęścia lub świetnie bronił bramkarz Arki. Ostatecznie trofeum wylądowało w rękach piłkarzy Arki, ale w grze naszej drużyny było kilka pozytywów. Czas na kilka pomeczowych uwag i spostrzeżeń.

Stałe fragmenty gry – Na zgrupowaniu w Warce piłkarze Legii mocno pracowali nad stałymi fragmentami gry i efekty tej pracy było widać w spotkaniu z Arką – zwłaszcza w pierwszej połowie meczu. Legioniści raz za razem zaskakiwali piłkarzy z Gdyni, ale świetnie bronił bramkarz lub brakowało szczęścia. Dwukrotnie po rzutach wolnych z bocznych sektorów boiska wykonywanych przez Thibualta Moulina, piłkę na bramkę uderzał Artur Jędrzejczyk, ale świetnie interweniował Pavels Steinbors. Z rzutu rożnego bezpośrednio na bramkę strzelił Dominik Nagy, ale trafił w słupek, a dobitka „Jędzy” została zablokowana tuż przed linią bramkową. Jeśli jeszcze znajdzie się piłkarz, który będzie postrachem bramkarzy po bezpośrednich uderzeniach z rzutów wolnych, to stałe fragmenty gry będą naprawdę groźną bronią Legii w nadchodzącym sezonie.


Moulin i Nagy już w formie – Pod nieobecność Vadisa Odjidji-Ofoe to właśnie Francuz postanowił wziąć na siebie rolę boiskowego lidera. Tibo błyszczał, fajnie rozgrywał piłkę w środku pola, dużo widział i przede wszystkim oddawał groźne strzały na bramkę rywala. Raz kapitalnym uderzeniem zewnętrzną częścią stopy w lewy górny róg zdobył piękną bramkę. Miał kolejne okazje w drugiej odsłonie spotkania, ale raz jego strzał obronił Steinbors, a raz nieznacznie się pomylił. Z kolei Dominik Nagy pokazał, że okres aklimatyzacji ma już za sobą. Lekkość i szybkość z jaką się poruszał, łatwość z jaką mijał kolejnych rywali, mogła robić wrażenie. Gracze Arki często nie widzieli innej możliwości zatrzymania Węgra niż faul. Nie wahał się, gdy miał wykonać jakieś niekonwencjonalne zagranie, potrafił fajnie odegrać do partnera na wolne pole. Naprawdę miło się patrzyło na jego grę.


W oczekiwaniu na posiłki – Ofensywa piłkarzy Legii w pierwszej połowie wyglądała całkiem dobrze, ale brakowało momentami jakości. Kasper Hamalainen wciąż nie przekonuje. Sebastian Szymański czy Mateusz Szwoch próbowali wnieść trochę fantazji i niekonwencjonalności, ale z różnym skutkiem. Widoczna była nieobecność Vadisa Odjidji-Ofoe, ale do jego braku należy się przyzwyczaić. Jednak gdy do zdrowia wrócą Michał Kucharczyk i przede wszystkim Miroslav Radović, to jakość powinna się pojawić. Szkoda, że urazu nabawił się Daniel Chima Chukwu, bo był przewidziany do gry i mógł przekonać do siebie sztab szkoleniowy i kibiców. Jarosław Niezgoda zagrał po tygodniu treningów, widać było brak zgrania i zrozumienia, choć i tak dwa razy doszedł do ciekawej sytuacji strzeleckiej.


Młodzi na ławce rezerwowych – To co rzucało się w oczy to młodość i brak doświadczenia na ławce rezerwowych Legii. Najstarszy 25 lat był bramkarz, Jakub Szumski. Najwięcej ogrania miał Mateusz Szwoch – 24 lata. Kolejni piłkarze to Vamara Sanogo 22 lata,  Konrad Michalak 19 lat, Rafał Makowski 20 lat, Mateusz Żyro 18 lat i Sebastian Szymański 18 lat. Gdy zaczęli się pojawiać na murawie, jakość gry nieco spadła. Proporcje zostały nieco zachwiane i jedynie pojedyncze zrywy Guilherme czy Moulina dawały nadzieję na zmianę wyniku. Trener Jacek Magiera chciał wygrać Superpuchar, ale zmian musiał dokonać – niektórzy piłkarze po kilku dniach treningu, nie byli gotowi do wysiłku przez 90 minut. - Po zmianie stron gra była mniej płynna, ale to głównie przez zmiany – skomentował po meczu szkoleniowiec Legii. Dla Sanogo i Żyry były to pierwsze występy w barwach naszego klubu.


Superpuchar nie dla Legii – Nie leży nam ten Superpuchar. Jest rozgrywany przed sezonem, ale realia są takie, że w tym czasie nasza drużyna zwykle jest w przebudowie. W przeszłości ten mecz nie był traktowany poważnie. W piątek zagrał najmocniejszy z możliwych składów – odliczając piłkarzy, którzy mają urazy lub dopiero co dołączyli do zespołu. Legia mogła i powinna przesądzić o losach meczu w pierwszej połowie, ale się nie udało. Ostatecznie trofeum znów zdobyli rywale. Ale patrząc na pozytywy, był to najlepszy pierwszy mecz w sezonie od wielu lat. W zeszłym roku w fatalnym stylu przegraliśmy z Lechem. Mimo to później było wiele fajnych zdarzeń – awans do Ligi Mistrzów, dobra gra w fazie grupowej, obrona mistrzowskiego tytułu. Można więc z optymizmem patrzeć w przyszłość. Tym bardziej, że do zakończenia okienka transferowego pozostało wiele czasu.

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.