News: Jacek Magiera: Celem jest awans i progres zawodników

Komentarz: Bohater drugiego planu

Maciej Rowiński

Źródło: Legia.Net

03.11.2011 09:57

(akt. 05.01.2019 10:16)

<p>Na topie jest obecnie ekscytowanie się pilotem Wroną, który uratował życie ponad 200. osób, bo posadził samolot na ziemi bez kół. Chwała mu za to. Ale dla samego, bardzo skromnego, kapitana, to żaden wyczyn. Zna się na tym, dobrze wykonuje swoją pracę, więc wylądowanie boeingiem bez kół, to była dla niego betka. Został bohaterem i... chyba nie za bardzo mu to pasuje. Dla mnie jednak bohaterkami są przede wszystkim stewardesy. Wytłumaczyć ludziom zaistniałą sytuację, uspokoić, powstrzymać od paniki i jeszcze samemu nie okazywać zdenerwowania przed pasażerami – to dopiero jest sztuka!</p>

Dlaczego o nich piszę? Bo w Legii też jest osoba, o której się mało mówi, której zdjęć próżno szukać na czołówkach sportowych rozkładówek, a która pracuje niczym mróweczka na chwałę naszego klubu.


Kiedyś zapowiadał się na dobrego piłkarza. Był kapitanem reprezentacji do lat 17. Później, powiedzmy, że przez 10 lat, mniejsza o szczegóły, grał w Legii. Orłem nie był, ale dawał wiele radości kibicom stołecznego klubu. Raz nawet zatelefonował do mnie wściekły, że źle o nim napisałem. Ale to było jeden, jedyny raz. Bo ten facet urzekał, i urzeka spokojem, mądrością i stanowczością. Dziennikarze, szczególnie ci radiowi, po meczach chcieli rozmawiać tylko z nim. Dlaczego? Bo mówił ciekawie, mądrze i, przede wszystkim dla radiowców, płynnie. Później nie trzeba było wycinać: jęków, stęków, zawieszeń i tym podobnych brudów. A wiadomo, mniej pracy, wcześniejsze opuszczenie redakcji i szybsze świętowanie zwycięstwa.


Powiedzcie mi, który piłkarz, obrażany i poniżany przez swego pracodawcę, jest gotów wszystko rzucić w jeden dzień i zakończyć karierę? On to potrafił. I został trenerem, trenerem Legii. Tu bywało różnie. Dariusz Wdowczyk miał swojego Tomaszka. Jan Urban miał swojego Kibu. Maciej Skorża ma swojego Rafała. Odżył przy Jacku Zielińskim i Stefanie Białasie. Ale to były chwile.


Jakoś nie może się ten chłopak lekko szpakowaty pan, który w tym roku wstąpił w związek małżeński przebić, chociażby na pierwszego po Bogu trenerze.


Ten facet jednak robi bardzo dużo. Pewnie chcielibyście zobaczyć jego laptopa, w którym roi się od rozrysowanych taktyk, schematów, informacji o rywalach, analiz, obserwacji i wielu innych ciekawych rzeczy. Oczy wyszły mi na wierzch, gdy to oglądałem. Ma tyle pomysłów w głowie, tyle różnych koncepcji i rozwiązań, że ho, ho. Na dodatek jest skromny. Nie chciał pełnić obowiązków pierwszego trenera, gdy zwolniono pana Janeczka. Twierdził, że jeszcze nie jest gotowy.


To on jeździ na mecze rywali, obserwuje, analizuje i wszystko notuje, by później trenerowi Skorży zdać raport. Taki bohater drugiego planu.


Dlatego od czasu do czasu zaśpiewajcie na trybunie: „Jacek Magiera, Jacek Magiera, aejaejaejaeja Jacek Magiera”.


PS. I pamiętajcie! Wszyscy na Rapid!!

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.